✧ Rozdział II ✧
W niebieskich oczach Tulipanki zabłysło błaganie, gdy patrzyła na swoją mamę. Razem z Maczką od paru ładnych minut próbowała przekonać Kryształowe Pióro by wyraziła zgodę na wyjście z żłobka. I jak na złość, biała karmicielka nie zamierzała im tak po prostu odpuścić, mówiąc, że jest strasznie zimno na dworze.
- Mamoooo, prosimyyy - powiedziała rudowłosa kotka i zaczepnie traciła łapą swoją mamę, która roześmiała się rozbawiona, po czym przekrzywiła głowę, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią.
- No nie wiem, przecież zimno jest, a w żłobku jest tak przyjemnie - odparła Kryształowe Pióro, a jej córki wymienili zrezygnowane spojrzenia i obie westchnęły ciężko.
- Mamo, mamy już ponad 4 księżyce! Zimno nam nie straszne! A tu jest nudno! - powiedziała Tulipanka i tupnęła nogą, chcąc zaznaczyć wagę swoich słów. Jej mama zaśmiała się rozbawiona i polizała pręgowaną kotkę po uchu, po czym pokręciła głową do siebie.
- Macie już 4 księżyce? Dopiero co się urodziłyście - odpowiedziała im, niby zaskoczona, leniwie mrużąc przy tym swoje oczy. Tulipanka westchnęła cicho i wymieniła zrezygnowane spojrzenia ze swoją siostrą.
- Mamo, możemyyyy? - powtórzyła swoje pytania Maczka i wtedy to jej mama westchnęła.
- Zresztą będziesz mogła pogadać z Lawendową Sadzawką, która jest na dworze - dodała Tulipanka, uśmiechnąwszy się trochę zawadiacko, co rozbawiło Kryształowe Pióro.
- Bystra jesteś, Tulipanko, ale rzeczywiście, miło by było pogadać z Lawendową Sadzawką - odpowiedziała biała karmicielka, powoli kiwając głową, po czym westchnęła. - Możecie, ale macie uważać na siebie - miauknęła z lekką rezygnacją i spojrzała na swoje córki karcącym spojrzeniem. Tulipanka wraz z Maczką żywiołowo pokiwały głowami.
- Dobrze! - krzyknęły zgodnym chórem, po czym wybiegły ze żłobka, a Kryształowe Pióro poszła za nim śmiejąc się, kierując się do siedzącej w miarę suchym miejscu drugiej, szylkretowej karmicielki.
Przyjemny zapach chłodnego powietrza otulił Tulipankę zaraz po tym gdy wybiegła ze żłobka na sam środek obozu Klanu Rzeki, a Maczka tuż za nią, depcząc jej po piętach. Pręgowana kotka uśmiechnęła się do siebie, czując pod łapami chrupiący śnieg.
Zaraz po tym jak się zatrzymała, wskoczyła w najbliższą zaspę śniegu, która dla niej była strasznie wysoka, bo zapadła się aż po szyję. Usłyszała rozbawiony śmiech Maczki, która stała tuż przy swojej zaspie i przyglądała się poczynaniom swojej siostry. Pręgowana kotka prychnęła, po czym wyskoczyła z białego kopca w taki sposób, że trochę spadło na rudą kotkę.
Tym razem to Maczka prychnęła i natychmiast się otrzepała, a Tulipanka spojrzała zaczepnie na swoją siostrę i trąciła ją łapką. Maczka przewróciła oczami, po czym wskoczyła na nią. W ten sposób obie kotki zaczęły się turlać po obozie, nie zwracając na nikogo uwagi.
Wpadały co i rusz na jakiegoś kota, jednak nim ten zdążył zwrócić im uwagę, one już były oddalone, ciągle się bawiąc oraz turlając. Przez to ich turlaniny nie przerwał żaden kot, a dość spora zaspa śniegu przy ścianie obozu, w którą wpadły. Tulipanka wygramolili się ze śniegu, po czym otrzepała, czując lekki dreszcz od chłodu, a następnie spojrzała na Maczkę, która jeszcze się gramoliła.
- Co się tak długo gramolisz - rzuciła w kierunku rudej kotki, widząc, że jej siostra ciągle usiłowała wyjść z śniegu. Maczka prychnęła, mrużąc swoje bursztynowe oczy.
- Bo mam taką ochotę - odparła ironicznie i w tym momencie pod jej łapami stabilna warstwa śniegu się rozleciała. Ruda kotka zleciała i przeturlała się trochę, robiąc parę fikołków. Tulipanka zachichotała, a jej siostra spojrzała na nią zdenerwowana.
- Czego się śmiejesz - prychnęła Maczka, otrzepując się ze śniegu, a pręgowana kotka wzruszyła ramionami.
- A tak o - odpowiedziała jej Tulipanka, ciągle chichocząc. - Porzucajmy w siebie kulkami śniegu! - dodała, podskoczywszy, gdy wpadła na pomysł, który - była pewna - bardzo przypadnie do gustu jej siostrze. Maczka od razu przystąpiła do działania, rzucając w swoją siostrę niewielką ilość śniegu, jeszcze za nim zdążyła odpowiedzieć.
- Mi pasuje! 1:0 dla mnie! - pisnęła, śmiejąc się ruda kotka, po czym zaczęła odbiegać od pręgowanej siostry, wiedząc, że ta zaraz jej na pewno odda.
- Hej! Nie było jeszcze start! To nie fair! - krzyknęła za nią Tulipanka, robiąc przy tym kulkę śniegu, którą popchnęła w kierunku rudej kotki. Maczka rzecz jasna oberwała, przewracając się przez to. - Jesteśmy kwita! 1:1 ! - dodała zadowolona kotka, a jej siostra spojrzała na nią z irytacją w bursztynowych oczach.
- Zaraz będzie 2:1 dla mnie! - pisnęła Maczka, rzucając w nią śniegiem, jednak Tulipanka wykonała unik, po czym wykonała swój ruch, trafiając ponownie rudą kotkę.
- Miałaś na myśli 2:1 dla mnie! - odpowiedziała jej, śmiejąc się pręgowana kotka, a w jej niebieskich oczach zabłysły psotne iskierki. Jej siostra prychnęła zirytowana.
- Jeszcze zobaczymy! - mruknęła, mrużąc bursztynowe ślepia, po czym zaczęła toczyć śnieg, robiąc przy tym coraz większą kulkę. Tulipanka w tym samym czasie wykonała następny ruch, trafiając w bok swoją siostrę i pisnęła uradowana.
- 3:1! - krzyknęła i uśmiechnęła się szeroko. Jednak w tym momencie Maczka skierowała w jej kierunku swoją kulkę, która była dość sporych rozmiarów i ta potoczyła się w jej kierunku. Tulipanka nie zdążyła zrobić uniku i śnieżny pocisk w nią wleciał, przewracając ją przy tym, a kotka znalazła się pod niewielką warstwą śniegu.
Rozległ się śmiech rozbawionej Maczki zaraz po tym, a pręgowana kotka prychnęła zirytowana.
- 3:2! Nie myśl, że cię nie dogonię! - pisnęła ruda siostra Tulipanki, która wygramoliła się już spod śniegu, ponownie przy tym prychając. Zmrużyła zirytowana niebieskie oczy.
- Zapomnij, nie dogonisz mnie nigdy! - odparowała jej, a jej sierść na karku, nie wiadomo czemu, delikatnie się uniosła. Maczka przewróciła oczami, nie biorąc do siebie w ogóle słów siostry.
- Nie bądź tego taka pewna - miauknęła ruda kotka, rzucając w nią białym puchem, który ponownie ją trafił. - Ha, widzisz! Już jest 3:3, remis! - dodała, podskoczywszy zadowolona, a Tulipanka przewróciła oczami.
Brązowa, pręgowana kotka już miała coś odpowiedzieć swojej siostrze, rzucając przy tym w nią niewielką ilością śniegu, by odzyskać przewagę, gdy nagle coś jakby zatrzymało jej łapy i usłyszała tajemniczy głos w swojej głowie. Był zaskakująco bardzo podobny do tego, który słyszała, gdy raz Bursztynowy Zmierzch przyszedł do niej i Maczki do żłobka.
- Nie, nie kochanie, nie tak. Zrób dużą kulkę, na pewno za taką będą dwa punkty i będzie o wiele więcej zabawy, uwierz mi... - rozległ się w jej głowie, a te słowa powtórzyły się jeszcze z dwa razy.
Tulipanka z przerażeniem zauważyła, że po raz kolejny jej oczy zasnuła jakaś delikatna mgła, przez co niewyraźnie wszystko widziała. Ponownie straciła władzę nad własnym ciałem, ale czuła, jak ktoś za nią, JEJ łapami tworzy naprawdę sporych rozmiarów kulkę ze śniegu.
Po chwili czuła, jak rzuca w kierunku Maczki ów pocisk, odzyskując zaraz po tym władanie nad swoim ciałem, a mgła zniknęła, jednak Tulipanka nie miała już szansy zatrzymać tej śnieżnej kuli. Brązowa, pręgowana kotka zamknęła oczy, nie chcąc patrzeć, jak jej siostra otrzymuje wykonanym przez nią pociskiem.
- Bardzo dobrze, Tulipanko. Nic się nie stało - usłyszała jeszcze w głowie ten mroczny, nieznany jej głos, który jedynie ją zdenerwował, ale nie wiedziała, jak ma się go niby pozbyć.
W tym akurat momencie rozległo się piśnięcie należące do jej siostry, którą za pewnie trafiła śnieżna kulka wykonana niestety przez nią. Do uszu Tulipanki dotarł odgłos biegnących łap, należących za pewnie do jej mamy i po chwili niepewności, otworzyła powoli swoje oczy.
Maczka leżała na ziemi, skuliwszy się w małą kulkę, bo za pewnie pocisk od pręgowanej kotki przez to, że był duży, na pewno też był twardy. Kryształowe Pióro już była przy rudej kotce i posłała zdenerwowane spojrzenie Tulipance.
- Co ty zrobiłaś!? Miałyście być grzeczne i uważać na siebie! - syknęła wkurzona biała karmicielka, która trąciła delikatnie nosem trzęsącą się z zimna Maczkę.
- J-ja.. - zaczęła Tulipanka, ale nie przychodziła jej żadna odpowiednia odpowiedź do głowy, więc pochyliła jedynie głowę, milknąc przy tym. Kryształowe Pióro prychnęła zirytowana, jednak nie skomentowała tego.
- Chodź, Maczko, pójdziemy do Lekkiego Wiatru, na pewno jakoś ci pomoże - zwróciła się do swojej drugiej córki, biorąc ją delikatnie przy tym w pysk, by zanieść ją do legowiska medyczki Klanu Rzeki.
Tulipanka patrzyła zażenowana na swoje łapy, czując jak jej futro płonie z zawstydzenia. Wiedziała, że sprawiła ból swojej siostrze i zdenerwowała niepotrzebnie swoją mamę, jednak nic nie mogła poradzić na ten okropny głos, który tylko ona słyszała w swojej głowie.
Prychnęła zdenerwowana i kopnęła niewielką kupkę śniegu, nie zauważając przy tym, jak Lawendowa Sadzawka do niej podeszła.
- Nie denerwuj się Tulipanko. Maczce na pewno nic nie będzie, nie zrobiłaś tego celowo - miauknęła ciepło czarno-szylkretowa karmicielka, trącając ją przy tym nosem. - Może pójdziemy już do żłobka, twoja mama i siostra na pewno za chwilkę wrócą - dodała, popychając ją w kierunku wejścia do legowiska, w którym spały karmicielki oraz kocięta.
- Możemy - mruknęła cicho brązowa, pręgowana kotka, westchnąwszy przy tym i dała się zaprowadzić do środka przez Lawendową Sadzawkę, choć jej myśli ciągle zajmował ten dziwny, trochę przerażający głos.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro