❄️Rozdział 09❄️
Mroźna Mżawka wzięła głęboki wdech i gwałtownie usiadła.
- Obudziła się! - usłyszała czyiś krzyk.
Otworzyła półprzytomnie oczy i rozglądnęła się po otoczeniu. Przez pierwszą chwilę wszystko było zamazane, ale później wzrok stopniowo się wyostrzał. Zamrugała. Była w legowisku medyków.
- Mroźna Mżawko, myśleliśmy, że nigdy się nie obudzisz! - jęknął Brązowa Łapa tuż obok niej.
Mroźna Mżawka rozejrzała się dokładniej. Leżała na posłaniu z miękkich paproci i mchu na środku legowiska medyczki i jej ucznia, a obok niej siedzieli Brązowa Łapa oraz Koprowa Łapa.
- No, byłaś nieobecna dość długo. Co się stało? - spytał Koprowa Łapa.
Mroźna Mżawka się zawahała. Przecież nie mogła wyjawić uczniom, że miała sen o przeszłości!
Po chwili jednak się uspokoiła. Miała powiedzieć, czemu straciła przytomność, a nie co podczas nieobecności robiła.
- No... Szłam na patrolu i nagle poczułam ból w łapie i potem wszystko mnie już bolało. Było... - zastanowiła się przez chwilę jak to opisać. - Zimno.
Uczniowie spojrzeli po sobie i zanim zdążyli coś powiedzieć, bluszcz w wejściu do pomieszczenia rozsunął się i stanął w nim Ognisty Błysk.
- Czy Mroźna Mżawka już... Mroźna Mżawko, obudziłaś się! - zawołał radośnie. Podszedł do partnerki i zetknęli się nosami.
Koprowa Łapa odchrząknął.
- Myślę, że Mroźna Mżawka potrzebuje trochę odpoczynku. Powinienem z nią pogadać o... Eee medycznych rzeczach - oznajmił.
Brązowa Łapa kiwnął głową, rzucił przyjaciółce pokrzepiające spojrzenie po czym wyszedł. Ognisty Błysk zamruczał jeszcze i poszedł w ślady Brązowej Łapy, mrucząc, żeby wyzdrowiała.
- A więc, Mroźna Mżawko - zaczął uczeń medyka - mówisz, że poczułaś zimno. W jakim sensie?
- Jakby no... To nie jest takie proste do wytłumaczenia, Koprowa Łapo.
Przeszły jej przez myśl te wszystkie sytuację, kiedy została sparaliżowana mrozem. Jak miała to opisać? A przede wszystkim: jak by to zabrzmiało?
- Dobra. Może gdy Nagietkowe Serce wróci z lasu, uda jej się coś z ciebie wyciągnąć - westchnął. - A teraz... Mroźna Mżawko, wczoraj byłem przy Księżycowym Kamieniu - wyznał. - Chciałem Ci podziękować za radę, dotyczącej... No wiesz...
Kotka pokiwała głową że słabym uśmiechem. Wiedziała, o czym mówi Koprowa Łapa. Domyślała się, że wcześniej nie wierzył w Klan Gwiazdy, jednak chyba po ich rozmowie mu się to udało. Nie miała zamiaru wypytywać go o szczegóły.
- Nie ma sprawy. Wiesz... Chyba się jeszcze położę. Głowa mnie trochę boli.
- Jasne, odpoczywaj.
Koprowa Łapa wyszedł z legowiska i została sama.
______________________________________
- Mroźna Mżawko?
Kotka uchyliła powieki. W wejściu do legowiska stała Motyle Skrzydło.
Zamrugała.
- Tak - wycharczała, podnosząc się do pionu. - Coś się stało?
Matka zawahała się przez chwilę, ale pokręciła przecząco głową. Weszła do środka, rozglądając się.
- Nie. Jesteś tu sama?
- Tak.
- Aha.
Mroźna Mżawka przypomniała sobie reakcję Motylego Skrzydła, gdy miała napad mrozu.
- Czemu płakałaś?
- Co?
- Pytam, czemu tak zareagowałaś, gdy zaniemogłam. Wczoraj na patrolu.
Motyle Skrzydło patrzyła się na nią nierozumiejącym wzrokiem i dopiero po chwili zrozumiała, co córka miała na myśli.
- No... A jak? Chyba normalne, że matka płacze, gdy jej dziecku coś się dzieje.
- Aha.
Mroznej Mżawki te słowa nie przekonały.
- Słyszałaś kiedyś o Brzozowym Puchu? Albo Migoczący Płatku? - palnęła.
Na wzmiankę o tych imionach kotka drgnęła i Mroźna Mżawka była już przekonana, że matka je już kiedyś słyszała.
To, że te sceny z przeszłości mi się ukazały, nie może być zbiegiem okoliczności.
- O czym mówisz? W klanach nie ma teraz żadnego kota o takim imieniu - odparła spokojnie, a wyraz jej pyska wrócił do normalności.
- Kłamiesz. Wiesz, kim oni są - zauważyła. Miała nadzieję, że jej podejrzenia nie są mylne - w innym wypadku wyszłaby na idiotkę.
Motyle Skrzydło zamrugała.
- Zarzucasz mu kłamstwo?
- Nie, ja... - urwała. Czy warto było się z nią tak teraz o to spierać? Potem poruszy ten temat. - Nie, przepraszam.
Motyle Skrzydło zamruczała.
- Chyba powinnaś dalej się przespać. Niepotrzebnie cie budziłam, przepraszam. Pójdę już.
Mroźna Mżawka obserwowała, jak jej rodzicielka idzie w stronę wyjścia z bluszczu a następnie ponownie została sama.
Teraz była pewna, że Motyle Skrzydło wiedziała skądś o Brzozowym Puchu i Migoczący Płatku.
Ale jaki związek miało to z nią? Czy widziała to samo, co ona tej nocy? A jeśli tak, to czemu nie chciała się do wiedzy o tym przyznać?
Zadrżała na ten nadmiar tajemnic. Zatęskniła za beztroskim życiem uczennicy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro