Rozdział 9
Zadawajcie w komach pytanka do postaci. Zrobimy razem z TostWaldek takie ala Q&A. Tak więc piszecie w komach u mnie i u niej bo polecam jej profil ^^
Wygnana łapa wstał ociężale z legowiska. Śnieżne Źdźbło siedziała już czekając na niego. Mglisty Znak siedział przy niej. Mówił coś z nią. Ona tylko skinęła mu głową i spojrzała w stronę legowiska uczniów, z którego już wychodził Wygnana łapa.
Śnieżne źdźbło pov.
Gdy mój uczeń nareszcie wyszedł ze swojego legowiska mogłam iść z nim na trening. Mglisty Znak od dawna zadręcza mnie tym że chce mieć ucznia. Zawsze odpowiadam mu że to rozważę ale on codziennie przychodzi poruszać ten temat. Wygnana łapa był dziś bardzo cicho i jakiś taki nie obecny. Gdy zagłębiliśmy się w terytorium usłyszałam szelest i łamanie gałęzi. Kto kolwiek tam był, chciał byśmy go usłyszeli. Stąpał pewnie nie bojąc się mas. Poczułam że to nie ktoś z naszego klanu.
- Wygnana łapo! Zrób raz co ci każę i uciekaj!- stanęłam w pozie bojowej.
- Po co?
- Uciekaj mówię!- krzyknęłam.
- Ale...
- Uciekaj!!!- wrzasnęłam gdy wielki kocur uderzył we mnie. Był ogromny, jego gęste futro było koloru czarnego a na ciele miał wiele ran.
- Przyszedłem cię zabrać...i jego też- kotka poznała głos i oczy kocura.
- Lśniący kieł?! Nawet nie śmiesz nazywać mnie...!- krzyczała ale kocur jej przerwał.
- Córką? O zapewniam cię że nie powinnaś ode mnie uciekać tamtej nocy. Pozostawiałaś mnie...samego...na pastwę tych krwiożerczych kolanowiczów. Wiesz co oni mi zrobili?- mówił a ja oddychałam ciężko. Cała scena powtarzała się w mojej głowie raz jeszcze.
-Dębowa Gwiazdo!
- Tak?- zapytał spokojnie lider.
- To chyba czas, odkryliśmy zabójcę
- Doskonale- lider wszedł na skałę.
- Zabójca został rozpoznany przez Śnieżną łapę ! Zabił dzięsięć kotów w tym Jesionową Pręgę, Granatowego Pazura, Leśne Skrzydło, Upierzone futro, Zmarszczonego Pyska, Gałązkową łapę i poranił Śnieżną łapę...swoją córkę. Pozostałe cztery koty z innych klanów. Więc...Biała Smugo czy wciąż jesteś przy swoim zdaniu?
- Tak
- A ty Śnieżna łapo?
- Proszę...jestem twoim ojcem! Nie możesz!- krzyknął kocur, jednak zaraz został przygwożdżony do ziemi.
- Milcz!- nakazał wojownik.
- Tak...nadal twierdzę że to zrobił- mała kotka odwróciła głowę od ojca. Ten tylko spojrzał się ze smutkiem i rozpaczą na uczennicę.
- Zatem...Lśniący Kieł zostaje skazany na smierć!- na raz wszystkie koty rzuciły się na kocura. Kotka zaraz stała w krwi. Krwi własnego ojca.
- Uciekaj!- Krzyknęłam do Wygnanej łapy nie wiedząc czy nadal stoi czy ucieka.
- Wam już nikt nie pomoże!- kocur przejechał po moim brzuchu.
Wygnana łapa pov.
Ona tam była. Ten wielki kocur rozszarpywał ją raz za razem.
Nie umiała się bronić przy tak wielkich łapach i kłach. Jednak walczyła zaciekle.
- Uciekaj!- krzyknęła jeszcze raz. Przerażony ilością krwi uciekłem. Liczyłem że klan zaraz przyjdzie i ją uratuje. Uratuje przed tym... Potworem!
Gdy klan przybył na miejsce nie zastałem nic oprócz krwi. Krwi i ciała mojej mentorki, a raczej to co po nim pozostało. Nie przynieśli jej do klanu...nie mieli co przynosić...
Wróciłem do obozu. Nie miałem ochoty na trening. Nie miałem ochoty na nic...
- Hej! Nic ci nie jest?- do legowiska wpadła Skryta łapa.
- NIC. MI. NIE. JEST- syknął kocur.
- Chcesz coś zjeść?
- Nie! Nie chce jeść ani z tobą rozmawiać! Po prostu się odczep!- wyszedł z legowiska. Usiadł przy jednym z krzaków.
- Nic ci nie jest?- zapytała jego matka której wcześniej nie usłyszał.
- O! Kto tu przyszedł? Hm? Teraz to się interesujesz a co było kiedy byłem kociakiem?! Co było kiedy potrzebowałem twojej pomocy?! Zostaw mnie!- krzyknąłem.
- Jak chcesz, tylko zostań w obozie bo niedługo zebranie.
- Niech wszystkie koty zdolne upolować własną zwierzynę zgromadzą się tutaj- oznajmiła głośno liderka.
- Jak wiecie Śnieżne Źdźbło została zabita była dobrą mentorką jak i zastepczynią. Będziemy o niej pamiętać zawsze. Nowym zastępcą zostanie Pustynna Chmura, będzie też mentorką Wygnanej łapy. Koniec zebrania- poszła do swojego legowiska. Do ucznia zaczęła podchodzić jego nowa mentorka.
- Więc co byś chciał potrenować?- pyta miło. Zawsze marzył by Śnieżne Źdźbło była właśnie taka...jednak teraz chciał tylko by znów była tutaj. Skarciła go i skrzeczała że pozwolił jej umrzeć. Zmusił się na odrobinę szacunku.
- Proszę...zostaw mnie...
- Skoro tak...wieczorem pójdziemy na polowanie dobrze?
- Jasne- spuścił głowę i odszedł. Usiadł przy legowisku liderki. Położył się i oczekiwał na cokolwiek. Usłyszał głosy liderki i Nadchodzącego Zmroku.
- Mogłaś dać mi go na ucznia!
- Nie mogłam, on nie będzie się uczył z kimś takim jak ty! Nie chce mieć z tobą nic wspólnego!
- Nie możesz mu zabrać kogoś takiego jak ja! Nie widzisz że on mnie potrzebuje?! Nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego to twoje zdanie a pytałaś się Wygnanej łapy?! Nie możesz nie dawać mu wyboru!
- Daj spokój! Przez to co zrobiłeś klan Wiatru cierpiał dłużej niż sobie myślisz!- uczeń słuchał przysłuchując się wyraźnie każdemu słowu. Musiał słuchać dalej. Kim był dla niego Nadchodzący zmrok? Może bratem? A może kimś z rodziny kto popełnił ogromny błąd? Musiał się tego dowiedzieć!
- Nie powiesz mu! Jeśli powiesz...
- Wygnasz mnie? Bo co? Bo nasz syn by poznał własnego ojca?! Nie dałaś mu nawet wyboru! Totalnie mnie od niego odcięłaś!
- To nie twój syn tylko mój! Nie masz prawa nazywać go...
- Czemu mi nie powiedziałaś?! Nie dość że nigdy mnie nie wspierałaś i nigdy ciebie przy mnie nie było to jeszcze śmiesz odbierać mi ojca?!- kocurek wparował do legowiska matki zapominając o wszystkich zasadach szacunku jakie uczyła go Śnieżne Źdźbło.
- Zaraz...mówiłaś że jest dla ciebie najważniejszy i że rozpieszczałaś go...w co ty grasz?!
- Zostawiła mnie jeszcze w żłobku by zostać zastepczynią!- uczeń nie zamierzał odpuścić matce.
- Zrozum robiłam to dla dobra klanu!- próbowała się usprawiedliwić.
- A kiedy robiłaś coś dla mojego dobra!?- zapytał uczeń.
- Nie myśl wyłącznie o sobie!- krzyknęła matka.
- O! Zaczęłaś mowić do siebie?!- do legowiska weszła nagle Pustynna Chmura.
- Nie wiem co tutaj się dzieje ale klanowicze krążą wokół twojego legowiska nie wiedząc czy się bać czy to ignorować! Nadchodzący Zmroku masz natychmiast z tond wyjść, to samo Wygnana łapa idziemy na trening! Ty Wieczna Gwiazdo do Medyka bo coś od ciebie chce!- Wygnana łapa aż zaniemówił. Nie wiedział nigdy kotki w takim stanie. Potraktowała wszystkie koty jak niesforne i nieposłuszne kocięta, nawet samą liderkę.
- Ale...- zaczął.
- Bez gadania na trening i to już!- rozkazała a on nie potrafiąc się sprzeciwić wyszedł z nią.
- Pójdziesz zapolować, do wieczora liczę na zwierzynę.
- Jasne...- od razu skierował się instynktownie w stronę klanu cienia. Zatrzymał się przy drodze grzmotu.
Kocurek zaczął płakać. Pozwolił sobie poczuć trawę na brzuchu i zimny wiatr.
- Proszę...Klanie Gwiazd...- zaczął lecz nie dokończył. Stracił całą nadzieję że kiedykolwiek będzie jak inne koty z przepowiedni. Ostatnich dni kiedy wszyscy mieli przepowiednię...on jej nie miał. Widział tylko ciemność, jakim to miało być dla niego znakiem?! Nagle poczuł zapach dawnej mentorki.
- Naprawdę uważasz że obijanie się tutaj da ci coś?- zapytał go ziemny jak wichura głos Śnieżnego Źdźbła.
- Śnieżne Źdźbło? To naprawdę ty?!- kocurek wydawał się uradowany.
- Naprawdę tak bardzo się zmieniłam?
- Niezbyt...- przyznaje uczeń.
- Nie powinnam się z tobą spotykać, nie wolno mi...jednak...muszę ci coś powiedzieć szybko
- Co takiego?
- Twoja siła to odwaga Wygnana łapo. To ja nadałam ci twoje imię przy narodzinach i wiem jak ono będzie brzmieć.
- Jak?!
- Wiedz że to ono zapewni cię o twojej sile...
Niewidoczna łapa po
Wyszłam z legowiska. Musiałam powiadomić Cierniową łapę o mojej wizji. Czułam że powinnam. Ruszyłam w stronę klanu Rzeki. Muszę go o coś poprosić.
Narrator pov
Kotka ruszyła.
- Dokąd to?- zapytał Czarne Serce.
- To ważna sprawa i naprawdę nie powinieneś mi przeszkadzać. Z całym szacunkiem ale wiem co robię. Wojownik spojrzał na nią ze zdziwieniem. Kotka zaskoczyła go swoją stanowczości.
Zaskoczyło ją gdy usłyszała przy granicy zrywanie roślin. Zaryzykowała.
- Cierniowa łapo?
- Niewidoczna łapa?!- niedowierzał że tutaj przyszła.
- Muszę cię o coś prosić
- Tak?- rzeka lekko zakłócała ich rozmowę.
- Będę przy księżycowej sadzawce gdy będzie spotkanie medyków.
- Po co?
- Musisz mi zaufać Cierniowa łapo...proszę przekonaj medyka że miałeś wizję. Ślepy kot pojawi się w noc medyków by pomóc niewiadomemu...zapamiętasz?- kotka wpatrywała się w niego z nadzieją, a raczej miała nadzieję że tam jest bo nigdy nie mogła być pewna swoich ślepych oczu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro