Rozdział 4
- Och, Burzowa Łapo! Czy nie możesz chociaż przez chwile mnie POSŁUCHAĆ?! - krzyknąła Brunatny Liść, wyraźnie zdenerwowana zachowaniem uczennicy.
- No dobrze, już dobrze - mruknęła w odpowiedzo kotka. Stała na małej polance otoczona grupką kotów, które brały udział w nieudanym polowaniu.
- Jak to DOBRZE?! - wrzasnęła mentorka. - Przez ciebie całe nasze polowanie jest na nic!
Burzowa Łapa jednak zbytnio się nią nie przejmowała. Rzadko kiedy po jakiej kolwiek z ich lekcji Brunatny Liść była zadowolona. Wszystko przez arogancki charakter uczennicy. Nigdy nie słuchała poleceń, ciągle bujała w obłokach... przez co były z nią same problemy.
- Burzowa Łapo, słuchasz mnie? - powiedziała wojowniczka.
- Ychy... - wymruczała kotka, która myślami była zupełnie gdzieś indziej. Mentorka podniosła oczy do nieba.
,,Klanie Gwiazdy, pomóż" - pomyślała.
- Chodźmy - zarządziła na głos. - A ty, Burzowa Łapo masz szlaban. Opiekujesz się starszymi. Nie mamy lekcji, dopóki nie poprawisz swojego zachowania - zrugała uczennice. Tamta wyrwała się z rozmyślań w jednej chwili.
- Uch, ale dlaczego?! - krzyknęła. Mentorka zmarszczyła groźnie brwi.
- Lepiej się nie zadawaj głupich pytań - warknęła. Burzowa Łapa ze zwieszoną głową poczłapała za mentorką do obozu. Powitały ich zdenerwowanymi miałknięciami i nieprzychylnymi spojrzeniami. Wszystkie koty dokładnie wiedziały kto był prawdziwym winowajcą. Tak, Burzowa Łapa była znana ze swoich częstych wybryków i niepowodzeń. Uczenica udała się od razu do legowiska starszych. Nakrapiane Serce, Ogniste Futro i Jasne Oko powitali ją ze zniecierpliwieniem.
- Witaj Burzowa Łapo - zaczął Jasne Oko. - Na początku wymień nasze posłania. Później powyciągasz nam kleszcze, a następnie przyniesiesz nam jedzenie - rozkazał ze złośliwym uśmiechem. Uczennica westchnęła. Zapowiadał się DŁUUUUUUUUUUUUUUGGGGIIII dzień...
***
Burzowa Łapa wykończona opadła na posłanie. Było już po południe, a ona nic nie jadła od śniadania. Starsi, a szczególnie znienawidzony przez nią z wzajemnością Jasne Oko wykończyli ją okropnie. Brunatny Liść nie odzywała się do niej, co nie wróżyło szybkiego zakończenia kary. Pufnęła zezłoszczona.
- Nie martw się... Wszystko się ułoży - usłyszała głos. Podskoczyła ze strachu.
- Kim jesteś?! - zapytała drżącym głosem, szukając wzrokiem właściciela głosu.
- Dziwie się, że mnie nie rozpoznałaś - zaśmiał się głos. Po chwili przed uczennicą pojawiła się świetlista postać kota.
- Zachodni Wicher! - zawołała kotka i podbiegła do starszej siostry. - Tak się cieszę, że cię widzę... - wtuliła się w jej miękkie futerko. Zachodni Wicher umarła kilka księżycy temu, podczas bitwy z Klanem Wiatru. Burzowa Łapa ciągle mocno przeżywała jej śmierć.
- Też się cieszę siostrzyczko. Ale nie mamy teraz czasu na pogaduszki. Ciemny Las powstaje. Tylko cztery wybrane koty mogą go ocalić - zawołała. Burzowa Łapa zrobiła zdziwioną minę.
- Jak to? Kto to? Czy nie powinnaś powiedzieć o tym liderce bądź medykowi? - zapytała. Zachodni Wiatr pokręciła głową.
- Odpowiedzi na te pytanie będziesz musiała znaleść sama. Idź tam, gdzie wichry największe szaleją. I pamiętaj: jesteś wyjątkowa - szepnęła i zniknęła. Burzowa Łapa zaczęła zastanawiać jak uciec z obozu. Przez główne wyjście napewno nie wyjdzie - Brunatny Liść ją złapie. A gdyby spróbowała wyjść przez dziurę w żywopłocie? Tak, kiedy obsułgiwała Jasne Oko zauważyła, że mają tam nie załatane przejście. Miała z tym iść do przewódczyni, ale była zbyt zmęczona, aby to zrobić. Wstała i mimo bolących łap pobiegła w strone logowiska starszych. Miała szczęście - wszyscy spali. Już miała wyjść przez dziurę...
- Witaj Burzowa Łapo - powitała ją Nakrapiane Serce. Burzowa Łapa nie wiedząc co powiedzieć stanęła i z rezygnacją westchnęła. Rozbawiona starsza dodała:
- Nie musisz się mnie obawiać. Idź gdzie chcesz - uśmiechnęła się. Burzowa Łapa podziękowała cicho. Uciekła. Tylko gdzie miała się teraz udać? ,,Idź tam, gdzie wichry największe szaleją" powiadziała Zachodni Wiatr. Największe wichry... czyli wiatr... Klan Wiatru! Niestety uczennica nigdy nie lubiła tam chodzić. To przecież właśnie tam umarła jej siostra. Jednak jeśli sam Klan Gwiazd chce tam ją zesłać... Musiała posłuchać. Ze skwaszoną miną poszła w stronę granicy. Już z daleka usłyszała krzyki. Przyśpieszyła. Zobaczyła kocura i kotkę, zapewnie uczniów, walczących z dużym kotem. Widocznie przegrywali. Nie namyślając się długo, Burzowa Łapa skoczyła w wir walki. Drapała i gryzła. Duży kocur szybko tracił przewagę. Po chwili podkulił ogon i z cichym prychnięciem uciekł. Nagle jeden z uczniów skoczył na Burzową Łapę przygniatając ją do ziemi.
- Kim jesteś?! - warknął.
By: TostWaldek
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro