Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

Księżyc powoli schodził na niebo. Dzisiaj widoczna była pierwsza kwadra, jednak i tak było pięknie.

W cieniu lasu mignęła czyjaś sylwetka. Przedzierała się przez gąszcz jak ninja, przy tym nie uderzając w żadną z przeszkód. Miała cel, na którym bardzo jej zależało. W końcu stworzenie się zatrzymało i wyszło z cienia. Jej jasno-szare futro niemal od razu oświetlił blask rzucany przez księżyc. Spoglądała na granicę z Klanem Słońca. Usiłowała kogoś zlokalizować wzrokiem. Ale nic. Pusto. Tylko szum wiatru i liści oraz pojedyncze krople deszczu, które skapywały na trawę. W końcu jasno-szara kotka wyszła całkiem z krzaków i ponownie się rozejrzała. Nagle poczuła, jak ktoś przygniata ją do gleby. Usiłowała się wyrwać, ale nic z tego. Kot nad nią był wielki i ciężki.

-Czyli jednak przyszłaś- usłyszała mruczenie nad swoją głową.

-Puść mnie Płomienna Gwiazdo!- miauknęła i usiłowała się uwolnić, jednak kocur jej nie słuchał. W zamian tego zaczął czyścić jej kark. Kotka jednak nadal nie dawała ,,porwać" się emocjom.

Kocur zaczął delikatnie ją podgryzać.

-Co ty robisz?- zapytała kiedy zrobił to ponownie.

Kocur zamilkł na chwilę, po czym z ułożył się tuż obok.

-Nie ważne, przepraszam- miauknął speszony.

Leżeli tak, aż w końcu Szara Gwiazda rozpoczęła rozmowę- Więc...po co chciałeś się spotkać?-zapytała, nie chcąc pokazać, że zależało jej na kocie.

-Chciałem porozmawiać z tobą i spędzić trochę czasu- miauknął i lekko się uśmiechnął. Niebieskooka zlekceważyła go.

- O czymś konkretnym? - zapytała, czując jak futro przywódcy Klanu Słońca się o nią ociera. Odsunęła się od niego kawałek.

-o nas- odpowiedział krótko.

-O nas to nie ma o czym mówić. Już ci mówiłam i powtarzać się nie mam zamiaru - fuknęła i wstała. Chciała odejść, jednak poczuła, że kot nadepnął jej na ogon. Odwróciła się do niego z wściekłym spojrzeniem.

-Proszę...- spojrzał na nią smutno.

Jasno-szara chciała się ruszyć, jednak nie umiała pozostawić tak Płomiennej Gwiazdy.

-Masz chwilę. Radzę ją dobrze wykorzystać - prychnęła, kładąc uszy po sobie.

-Dziekuję- miauknął i polizał ją po głowie. Spojrzała na niego i podniosła brew, ale rudy kot tylko uśmiechnął się zadziornie.
Szara przywódczyni przewróciła oczami.
Znowu zapadła cisza.

-Nadal będziesz udawać, że ci na mnie nie zależy? - mruknął cicho Płomienna Gwiazda.

-Bo nie zależy - prychnęła, a kocur spochmurniał. - Zdradziłeś mnie Płomienna Gwiazdo- wyszeptała, a w jej oczach pojawiły się łzy.

-Przepraszam, ale ja...- kocur chciał coś powiedzieć, ale kotka mu przerwała.

-Nie tłumacz się więcej! Wtedy wolałeś spełnić swoje ambicje, więc teraz nie ma to już znaczenia- warknęła. Podniosła się i ruszyła w kierunku swojego klanu. Rudy kot patrzył na nią smutno, jak znikała w cieniu lasu.

-Jestem idiotą- parsknął do siebie i ruszył w przeciwnym kierunku.

Jasno-szara kotka kiedy weszła w las, w rzeczywistości nie ruszyła dalej. Przez bark widziała jak przygnębiony przywódca idzie w swoją stronę. Ona czuła się podobnie. Chciała się pogodzić z Płomienną Gwiazdą i go kochać jak dawniej, tylko były dwa problemy. Pierwszy, to sam klan. Przecież związek między przywódcami mógł doprowadzić do połączenia obu klanów, a raczej części kotów by się to nie podobało. Po drugie... ciężko jej było. Bo ona naprawdę była gotowa oddać się w łapy kocura, a ten wystawił ją i zostawił na lodzie.

Potrząsnęła głową i truchtem ruszyła do obozu Klanu Błyskawicy. Nikt nie mógł zobaczyć jej nieobecności...

_ _ _ _ _ _NASTĘPNEGO DNIA_ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Słońce powoli wschodziło na niebo. Pewna dwójka kotów, śnieżnobiała kotka oraz ciemno-szary kocur drzemali w spokoju wtuleni w siebie. A konkretnie do szary kot, który swoimi łapami przytulał kotkę do swojego brzucha, a ogon miał owinięty dookoła niej.

Ich odgłosy zadowolenia pewnie były słyszane w całym legowisku medyka, ale naprawdę dobrze im się drzemało.  Nagle usłyszała czyjeś miauczenie nad uchem.

-Mgliste Serce, mogłabyś wstać? Miałem zobaczyć wasz obóz. - kotka początkowo nie zrozumiała. Dopiero po chwili do niej dotarło, że mówi to innym akcentem. Czyli to był Halny.

-Yyyy...ona śpi ze swoim partnerem, bo...ostatnio nieco gorzej się czuje- mówiła medyczka. Śnieżnobiała podniosłaby się, ale naprawdę nie miała siły. Chciała jeszcze pospać, pocieszyć się ciepłem i zapachem Wilczego Serca, jednak pamiętała swoją obietnicę. Rozbawiła ją odpowiedź uzdrowicielki, która nie rozumiała jego języka.

-Mgliste Serce, proszę cię, wstań. Ja oszaleję z nim- wyszeptała jej do ucha medyczka-Normalnie robi tutaj bałagan. Wszystko rusza, wącha, przewraca. Jak coś się stanie, to mam cię za świadka, że to nie moja wina- śnieżnobiała gdyby pewnie była na łapach przewróciłaby oczami. To jedna z rzeczy, a raczej cech, które niesamowicie ją denerwowały. Czyli zrzucanie winy na kogoś innego i nie branie odpowiedzialności za swoje czyny.

Jednak po chwili usłyszała jakiś huk.
,,Chyba naprawdę muszę wstać"- pomyślała sennie wojowniczka.

Po chwili powoli otworzyła oczy i zaspanym wzrokiem próbowała odnaleźć Halnego, który akurat niczym na zawołanie, zjawił się tuż przed kotką.
Kocur wydawał się być zaskoczony jej widokiem, przynajmniej w takim stanie. Zielonooka była strasznie rozczochrana.

-Witaj Halny- miauknęła i szybko poprawiła mniej więcej futerko.

-Nareszcie wstałaś, Mgliste Serce! - krzyknął, ale kotka w porę zatkała mu pysk. Spojrzał na nią zaskoczony.

-Ciszej- miauknęła spokojnie i wskazała ogonem drugie legowisko na którym spała dwójka kociaków i ich matka, Lwi Połysk. Podobno ostatnio w trakcie zabawy oba kociaki znalazły jakieś dziwne odpady. Oczywiście, jak to dzieci, skosztowały zaciekawione smakiem i zapachem. Okazało się, że były to jagody śmierci. Uzdrowicielka długo zastanawiała się, kto mógł wynieść je poza jej legowisko.

-Przepraszam- wyszeptał.

-Nic się nie dzieje. - dodała spokojnie po czym skierowali się do wyjścia. Halny po chwili na nowo odzyskał chęć życia i bardzo się ekscytował.
Kocica postanowiła zacząć od początku.

-Widzisz ten głaz- wskazała ogonem kamień. Kot skinął głową - to jest Wysoki Głaz. To z niego przemawia nasza przywódczyni, która nazywa się Szara Gwiazda. Nieco niżej we wgłębieniu mieści się jej legowisko. - Halny skinął głową. Przechodzący członkowie byli zaskoczeni i zdziwieni, jak kotka z łatwością posługuje się innym językiem. - Tam- miauknęła i skierowała swój ogon na prawo od skały- jest legowisko medyka. Jak widzisz w tej dziurze jest dużo miejsca. Kawałek dalej jest żłobek.  Tam mają swoje legowiska karmicielki, kotki w ciąży oraz kociaki...- nagle kocur jej przerwał.

-A możemy iść je zobaczyć, proszę- miauknął błagalnie.

Wojowniczka uśmiechnęła się i pokręciła z rozbawianiem głową.

-Teraz pewnie jeszcze śpią. - miauknęła i dopiero teraz zorientowała się, że jest świt.
,, Dlatego tak mało wojowników spotkaliśmy. Wstali ci, co idą na trening bądź poranny patrol. - ale potem na pewno je zobaczysz. Zawsze z rana bawią się na zewnątrz- dodała i położyła swój ogon na barkach kocura.

Kot widocznie się speszył, gdyż spuścił wzrok.

-Po przeciwnej stronie znajduje się legowisko starszych. Oni raczej rzadko wychodzą, z powodu swojego wieku- mruknęła- a kawałek dalej jest legowisko wojowników. Jak widzisz mają oni świetny widok zarówno na kamień i wejście do obozu. Oni przede wszystkim bronią innych, więc muszą mieć wszystko pod kontrolą. - i jeszcze legowisko uczniów jest koło tego dużego drzewa. Czasami śpią na nich i wypoczywają.  Tam jest wyjście i wejście, ale to już wiesz. To wszystko - miauknęła i ruszyła do stosu zwierzyny.
Po chwili kocur ją dogonił.

-A nauczysz mnie waszego języka?- kotkę go pytanie zbiło z tropu.

-Chcesz tutaj zostać?

-Jeżeli zgodziłaby się Szara Gwiazda, to tak- miauknął i zbliżył się do niej, lekko się o nią ocierając.

Obydwoje wzięli sobie po zdobyczy i spokojnie zaczęli jeść. Nie zdawali sobie sprawy, że to właśnie dzisiaj nadszedł sądny dzień...

-----------------------------------------------------------------

Witajcie kochani!

Już nawet nie będę próbować się tłumaczyć, czemu rozdziału nie było, dobrze? Zwyczajnie ostatnio brak mi czasu, telefon szybko się rozładowuje, a baterie muszę oszczędzać. Jadę spóźniona na lekcje. W chwili obecnej jestem spóźniona 10 minut, a dodatkowo stoimy w korku i nie wydaje się, żebyśmy mieli się prędko ruszyć...

No, ale dosyć o moim życiu prywatnym.

Jak tam u was?
U mnie sypie śnieg jak w święta i naprawdę nie wiem, jak będzie wyglądać Wielkanoc.

Właśnie! Skoro jeszcze pamiętam...

W Wielki Piątek nie będę aktywna. Jedynie może coś sprawdzę czy komuś odpiszę, ale
wolę dać info, żeby zbytnio do mnie nie pisać.

Dziękuję ❤️

Do zobaczenia kochani!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro