Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Niebo było zachmurzone. Wokół unosiła się mgła, dlatego chwilowo nie wysyłano żadnego patrolu. Słońce jakby nie miało ochoty odsłonić się przez ciemne, gęste chmury.

Minęło kilka dni od bitwy z Klanem Śmierci. Mgliste Serce zdołała jakoś pogodzić się ze śmiercią ojca. Jednak czuła się źle. Siedziała nad owym pamiętnym klifem i patrzyła w niebo. W miejsce, gdzie słońce usiłowało się przebić. Melancholia dotknęła całego jej ciała razem z duszą i sercem. Nic nie mogła jednak z tym zrobić. Patrzyła się i usiłowała odnaleźć głębszy sens w swoim życiu...

***

W legowisku przywódcy panowała ciemność. Tylko pojedyncze rozbłyski jasności wpadały przez gęsty bluszcz. Na legowisku w pozycji ,,na chlebek" z łapami podwiniętymi pod siebie leżała jasno-szara kotka. Patrzyła ze smutkiem i cierpieniem przed siebie. Była głęboko pogrążona w myślach.
,, Płomienna Gwiazdo, dlaczego? Dlaczego nie umiem o tobie zapomnieć?"- pomyślała i spojrzała w prawo. Wydawało jej się, że obok niej siedzi kocur. Jednak kiedy zechciała go dotknąć, rozpłynął się w powietrzu.
Kilka pojedynczych łez spłynęło po jej policzkach...

***

Śliczna, piaskowa kotka leżała na swoim posłaniu w legowisku uczniów. Tuż obok niej spoczywał krótkonogi kot o długiej szaro-rudej sierści i brązowych uszach. Lekko czyścił futerko kotki, która tylko głośno mruczała.

-Kocham cię Halny- miauknęła po chwili, a kocur na moment zaprzestał układania.

-Ja ciebie też Migocząca Łapo- zamruczał i wtulił się w ciało uczennicy. Ona tylko wzmocniła uścisk...

***

W legowisku medyka panował spokój i cisza. Ziołowy Liść cichutko drzemała, z resztą tak jak Miętowa Łapa. Ranne koty po bitwie już dawno opuściły to miejsce. W końcu mieli swoje sprawy i obowiązki. No... Prawie każdy.

Na najbardziej oddalonym legowisku od wejścia leżał rudy kocur o spłaszczonym pysku. Wydawał się być częściowo obudzony, chociaż leżał bez ruchu. Wszystko go bolało. Czy walka z Blizną była dobrym pomysłem?
Mimo wszystko Rudy nigdy by nie zaprzeczył. Nawet w obliczu obecnej sytuacji.

Nagle poczuł ciepło. Przyjemne, kojące, od razu powodujące wspaniałe uczucie. Powoli podniósł powieki. Zdał sobie sprawę, że to jakaś kotka wtula się do jego kręgosłupa i pleców, widocznie chcąc go ogrzać. Nikt nigdy go nie przytulał...poza Mgiełką. A kocica, która obecnie z nim odpoczywała była śliczną, szarobłękitną wojowniczką. Mimo to, morderca nie odtrącił jej. Podobało mu się to. I nie chciał końca. Pozwalał więc owej tajemniczej kotce dotykać się swoim puszystym brzuchem.

Po chwili zamknął oczy i ponownie zasnął...

***


Na polanie, oddalonej od wszelkich terenów klanów, odpoczywały dwa koty. Jeden, złocisty kocur, a druga jasno-szara kotka w srebrne pręgi o niebieskich oczach. Oboje leżeli, mocno w siebie wtuleni. Nie przeszkadzała im mgła, która nadal unosiła się w powietrzu, ani chmury, które przysłaniały słońce.

-Czemu nie powiedziałeś o walce? Pomoglibyśmy- miauknęła.

-Nie sądzę. Klan Nocy nadal ma za złe to, że w naszym klanie jest morderca. A zwłaszcza teraz, kiedy będzie ich jeszcze więcej.- odpowiedział wojownik, liżąc partnerkę.

-Może i tak, ale...- chciała powiedzieć, ale kocur jej przerwał.

-Posłuchaj, Srebrna Łuno. Wiesz, że cię kocham i bałbym się, że coś ci się stanie. Mam tylko ciebie, rozumiesz? Nie miałbym pogodzić się, gdyby coś ci się stało z mojej winy- miauknął, patrząc w oczy koteczce i przerywając czyszczenie jej sierści.

-Och, Słoneczny Upadku- miauknęła tylko i mocniej wtuliła się w partnera...

***

W gęstwinie lasu, gdzie było ciemno niczym w nocy, leżała kotka. Słone łzy spływały po jej ciemnych jak reszta futerka policzkach. Kawałek dalej chodził zaniepokojony czarny kocur o niebieskich oczach.

-N-naprawdę? B-będę ojcem? - zapytał nadal wstrząśnięty.

-T-tak, Podniebny Cieniu. Jestem w ciąży - powiedziała przez łzy.

-Spokojnie, Biały Kle. Jakoś sobie poradzimy- miauknął i podszedł do kotki. Mocno ją przytulił. Kocica korzystała z ciepła z każdego centymetra jego ciała. Bała się, jak jeszcze nigdy.

Nagle z krzaków wyskoczyła zdezorientowana uzdrowicielka.

-Bracie, co się tutaj dzieje?- zapytała, nie mogąc zrozumieć, co Podniebny Cień i Biały Kieł robili w taką pogodę po stronie Klanu Słońca.

-B-Biały Kieł spodziewa się kociąt- miauknął niemrawo wojownik. W końcu kociaki będą pochodzenia mieszanego. Co oznacza, że mogą mieć trudno w klanie, kiedy to się wyda.

Szafirowa Nadzieja zaskoczona podeszła do wojowniczki i powoli łapami badała jej brzuch. Nie musiała nawet pytać, aby wiedzieć, czyje to dzieci.

-I co teraz? - zapytała szafirowooka.

-Jakoś sobie poradzimy- powtórzył czarny kocur. Cała trójka zbliżyła się i przytuliła, uspokajając karmicielkę...

***

W legowisku medyka w Klanie Nocy panował ruch. Ciągle ktoś coś sobie robił, a uzdrowicielka miała ich powoli dosyć. Jednak jak zwykle dawała sobie radę.

Medyczka nie pokazywała, że jest zamyślona, a jej myśli krążyły wokół Kruczego Ogona, który zmarł. I to tylko dlatego, że zabrakło jej kluczowego zioła. Chociaż twarda Roziskrzona Zamieć wiele uczuć nie pokazywała, to jednak dzisiaj ciągle zbierało jej się na płacz. Ledwo go tłumiła. To przez nią nie żył jeden z ważniejszych wojowników.

I jak ona miała się czuć?

Oczywiście nikt nie obwiniał jej o śmierć pobratymca, który i tak miał marne szanse na przeżycie. Jednak podświadomie jasna kotka czuła się winna. Gdyby tylko uzupełniła wcześniej zapasy, mogłaby ocalić Kruczego Ogona. A teraz...

Było już za późno... I nic nie dało się na to poradzić.

W końcu jednak Roziskrzona Zamieć nie wytrzymała. Poszła do swojego legowiska i zaczęła- tak, aby nikt jej nie słyszał- cichutko szlochać...

***

Na polanie w obozie Klanu Słońca bawiła się dwójka kociaków. Ich rodzice obserwowali ich dzikie wybryki z uśmiechem na pyskach.

-I pomyśleć, że tak niedawno się urodziły. A już za księżyc czeka ich mianowanie na uczniów- miauknęła szara kotka.

-Czas idzie do przodu, Rozżarzone Futro. Nic nie trwa wiecznie - rzekł partner.

W oczach karmicielki zalśniły na chwilę łzy, ale potem zmieniły się one w dumny uśmiech.

- Skałek i Łata zostaną świetnymi uczniami, a potem wojownikami. Nie ma sensu się smucić.

-I za to cię kocham- wymruczał kocur.

Oba koty wtuliły się w siebie...

***

Zachmurzone niebo oddawało charakter uczuć również i szylkretowej kotce o szkarłatnych oczach. Leżała pod jednym z drzew i patrzyła się przed siebie.

-Hej, Szkarłatna Łapo- kotka podniosła głowę z łap i spojrzała w kierunku głosu. Kawałek dalej stał od niej czarny kocur o ciemno-zielonych oczach. W pyszczku trzymał świeżo upolowaną nornicę- Wszystko w porządku?

-Tak. Po prostu ta pogoda jest taka jakaś niemrawa- mruknęła, ponownie kładąc głowę na łapach- a o co chodzi Ciężka Łapo? Masz jakiś problem?

-Nie, skądże. Tylko się zastanawiałem, czy- przerwał, widocznie obawiając się relacji. Kotka nakazała mu ogonem, aby się pospieszył i nie zawracał jej ogona- czy może chciałabyś ze mną zjeść?- zapytał. Uczennica powoli skinęła głową, a kocur usadowił się tuż obok...

***

Śnieżnobiała nadal siedziała we wcześniejszym miejscu. Patrzyła w niebo, ale słońce widocznie nadal nie chciało wyjść zza chmur.

Nagle poczuła ciepło i czyiś miły głos:

-Mgiełko, co ty tutaj robisz? - zapytał.

-Przyszłam pomyśleć. - miauknęła, kończąc temat.

Zapadła cisza. Niezręczna, nie kończąca się cisza.

-Więc...idę- mruknął. Już chciał się podnieść i odejść, ale kotka mu nie pozwoliła.

-Nie, proszę. Zostań. Nie chce siedzieć sama- miauknęła, opierając swoją głowę na jego barku.

Znowu zapadła cisza.

-Lepiej?- zapytał i kątem oka na nią spojrzał.

-Tak. - mruknęła.

Kocur ostrożnie podniósł jej głowę tak, aby spojrzała w jego oczy.

-Pamiętaj, że zawsze jestem przy tobie i możesz na mnie liczyć- dodał i styknął się z nią swoim czarnym, wilgotnym nosem..

-Pamiętam, Wilcze Serce, pamiętam- wymruczała.

Długo jeszcze trwali w tej pozycji. Na tyle, że słońce osłonięte przez chmury, zdołało się przebić i swoim blaskiem oświetlać ich dwójkę...

------------------------------------------------------------------

Witajcie kochani!
O to epilog, a zarazem ostateczne zakończenie tej historii.

Komu się podobało? Sądzę, że wielu osobom.

Postanowiłam w epilogu zawrzeć wszystkie wasze postacie, które dawno się nie pojawiły, aby podsumować w skrócie to, co się wydarzyło.

Piosenka na górze; ,,Someone you loved" chociaż nie pojawia się bezpośrednio, można poczuć taki jej vibe.

Bardzo dziękuję wszystkim, którzy czytali/czytają Mgłę 1 i 2. Naprawdę nigdy nie sądziłam, że zrobi to takie piorunujące wrażenie i będzie chciał to ktokolwiek czytać.

Tutaj jest koszyczek na opinię. Z przyjemnością wszystkie przeczytam. --------------> \__/

Dziękuję jeszcze raz i do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro