Rozdział 6
Motyla łapa siedziała na jednym z drzew obserwujące mentora. Rozejrzała się i skoczyła prosto na barki kocura. On tylko uniknął jej ciosu. Kotka wylądowała z pqzurami wbitymi w twardą ziemię.
- Hej!- krzyknęła zdesperowana uczennica.
- Strasznie głośno oddychasz i stałaś tam na gałęzi tak długo że spokojnie mógł bym pobiec do obozu i z powrotem. Kotka prychnęła niezadowolona.
- Dobrze
- Jeszcze raz
Rozwiana łapa solidnie trenował nie opuszczał żadnej lekcji ani treningu zawsze słuchał i pracował z całych sił. Czas zebrania nadchodził wielkimi krokami. Kocur z każdym dniem był bardziej ciekawy. Do pełni tylko cztery dni.
- Hej Krzywa łapo!- przywitał się z uśmiechniętą uczennicą.
- Cześć!- powitała go równie przyjaźnie. Obrucili głowy słysząc westchnienie Lisiej łapy.
- Pomyśleć że mój mentor nie rozumie że lepiej trenuje się rano niż wieczorem. Tu chodzi o samą logikę!- żalił się uczeń. Krzywa łapa pokrzepiała go dobrymi słowami. Rozwiana łapa coraz bardziej czuł się tutaj jak w domu.
Liliowa łapa leżała w trawie. Zobaczyła Pszczelą łapę.
- Cześć- przywitał się.
- Witaj- odpowiedziala mu. Zawsze karciła się w duchu za spotkania z kocurem. Jednak ten dażył ją sympatią, a ona po prostu nie chciała go zranić. Kocur czasem wyobrażał sobie za dużo i kotce to przeszkadzało. Kochała Ciepłego Strumienia i tylko jego.
- Jesteś w ciąży?- wypalił kocur. Kotka spojrzała na brzuch.
- Aż tak to widać?- zapytała.
- To nasze kociaki?- zapytał a kotka zapewne wypaliła by śmiechem gdyby nie to że kocur mówił całkowiecie na serio. Widziała jednak pewne korzyści. Miała plan by kocur się przestał z nią spotykać. To nie tak że go nie lubiła. Kiedy była mniejsza wręcz go uwielbiała ale potem stał się on dla niej obojętny. Podobno był dobrze znany i wychwalany w swoim klanie.
- A jak myślisz?- zapytała miło.
- Tak?- kotka nie chciała mu przyznawać racji ale skinęła krótko głową.
- Niedługo się urodzą. Wtedy przyniosę je tobie i przez jakiś czas nie będziemy się spotykać dobrze? Nie chce by były jakieś podejrzenia.
- Dobrze- kocur polizał ją po uchu na co się lekko wzdrygnęła. Nie chciała okłamywać kocura ale nie miała wyboru.
- Muszę już iść- powiedziała.
- Żegnaj- powiedział a kotce zrobiło się go żal.
Motyla łapa polowała z jarzębinową łapą. Nagle natkneli się na wyjącą drogę (dop aut. Tory).
- Co to?- zapytała kotka.
- Wyjąca droga, pobawmy się!
- Po niej nie jeżdżą potwory?
- Tylko czasami- powiedział. Dwa kotkia zaczęły się bawić. Kotka nie chciała wejść na drogę.
- Boisz się?
- Nie!- nagle z za zakrętu usłyszeli głośne wycie. Kocur podskoczył i najeżył sierść. Poczuł pchnięcie i uderzył głową o ziemię.
- Żegnaj- powiedziała bezgłośnie. Potem potwór odrzucił ją daleko.
Sorry że taki krótki. Jak wam się podobało?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro