Rozdział drugi
Jaśminka z podekscytowania aż drżała. Jej siostra była również zdenerwowana. Czekały, co jakiś czas wyglądając ze żłobka.
-Co tam kociaki? - zapytał Węglowa Łapa- czarny kot z białą plamką na klatce i jasno zielonymi oczami.
-Tylko nie poza obóz. - zastrzegł jego brat Bukowa Łapa- cały jasnobrązowy kocurek o ciemnozielonych oczach.
-Nie. Macie jakieś zajęcie? - zapytała Rdzawy Liść.
-Niee. - odparli zgodnie z bracią.
-To oprowadzicie te maleństwa? - zapytała matka kociąt.
-Jasne! - Bukowa Łapa zamiauczał radośnie. Bracia prowadzili kotki pod Wysokim Głazem.
-To stąd Jasna Gwiazda przemawia do klanu. - Węglowa Łapa wyjaśnił. Niewielka szylkretowa kotka o zielonych oczach właśnie wyszła spod ściany wiszące bluszczy.
-Dzień dobry! - miałknęła Jasna Gwiazda. - Oprowadzacie Jaśminkę i Kunkę po obozie?
-Tak! Poznamy tyle super rzeczy! - Jaśminka zapiszczała.
-Powodzenia. - młoda się przywódczyni rozejrzała po obozie. Jej zastępca - Sokole Pióro dzielił się językami z Błękitną Rzęsą. Czwórka kotów ruszyła w kierunku legowiska medyka. Na wejściu czuć było ziołami.
-Cześć kociaki. Nie mogę teraz. - Niedźwiedzi Miód układał zioła na kupki. Jaśminka stwierdziła, że jej zdaniem te zioła niczym się od siebie nie różnią się. Kotka trochę się ukraść, ale w końcu stwierdziła, że nie będzie miała co z nimi zrobić. Wyszła wraz z siostrą i uczniami z legowiska medyka.
-Teraz chodźcie zobaczyć legowisko uczniów. - Bukowa Łapa zamiauczał. Uczniowie zaprowadzili kotki do swojego legowiska.
-Na chwilę obecną śpimy tu tylko my dwójkę. Kiedyś do nas dołączycie. - Węglowa Łapa zamruczał.
-Wspaniały. - Kunka przyjrzała się mchu wyłożonemu na posłanki.
-Teraz odwiedzimy legowisko wojowników. - Bukowa Łapa zamruczał. Ruszyli do legowiska wojowników. W środku nie było nikogo, ale na zewnątrz Rude Ucho dyskutował z Jagodową Kępą, Borsuczym Pazurem, Lisim Promieniem i Orzechowym Zębem o czasach gdy były uczniami.
-Cześć kociaki! - przechodząca obok Brązowa Kropla zamruczała.
- Dzień dobry i nie jesteśmy już kociakami. - Bukowa Łapa fuknął, ale uśmiechnął się do starszej wojowniczki.
- Oprowadzacie kociaki po obozie? - zapytała kotka.
- Tak. Potem zaprowadzimy jej do starszyzny. Z pewnością się ucieszą. - Węglowa Łapa zamiauczał.
- Nie ma lećcie. Im szybciej tym lepiej. - Brązowa Kropla poprawka z przekonaniem. Dwóch uczniów i kociaki ruszyli do legowiska starszyzny. Po drodze minęli Pawie Skrzydło i Żabią Źrenice jedzące w mysz i Rogatego Jelenia drzemiącego w plamie słońca. Weszli do legowiska starszyzny.
- Cześć maluchy! Węglowa Łapo, czy twój mentor przypadkiem nie kazał ci dzisiaj dzisiaj naszych posłań? - ruda starsza bez końcówki jednej łapy, bez ucha o zielone oczach zamruczała z uśmiechem na pyszczku.
- Tak, Lekka Wiewiórko, Błękitna Rzęsa kazała mi miesięcz posłania, ale zrobię to jak oprowadzimy Kunkę i Jaśminkę po obozie. - Węglowa Łapa odparł kąśliwie.
- Myślę że możesz zrobić to już teraz, zajmiemy się maluszkami.- czarny starszy z białego pyskiem, jego prawe oko było nie widzące, a lewe było intensywnie niebieskie. Węglowa Łapa wymruczał coś w stylu no dobrze i zabrał się do roboty. Jaśminka przyjrzała się starszyźnie. Prócz czarnego kocura- Czarnej Rzeki i rudej kotki- Lekkiej Wiewiórki, była tam jeszcze Psia Szyja- biała kotka w brązowe łatki niewidząca na oboje oczy.
- Dlaczego nie widzisz? - Kunka zapytała Psią Szyję.
- To była straszna bitwa. Zginął w niej mój partner i moja matka. Jeden z wojowników Klanu Ziemi przeorał mi pazurami po oczach. To było straszne przeżycie. Z tego powodu dołączyłam też do starszyzny.- kotka wytłumaczyła.
- W tej samej bitwie ja straciłam łapę. - Lekka Wiewiórka zamruczała.
- A ucho? - Jaśminka zapytała.
- Poczekaj malutka. Jakiś wojownik z Klanu Powietrza zrzucił kamień z górki. Kamień spadł na moją łapę i ją zmiażdżył. Niedźwiedziemu Miodowi udało się uratować moje życie, był wtedy młody taki, a Jasna Gwiazda nawet nie myślała o stanowisku przywódczyni. Łapa była tak zmiażdżona że nie byłam w stanie jej użytkować.
- A co z uchem? - Kunka dopytała.
- To pamiątka po borsuku, który zaatakował żłobek. Udało się go przegonić nim wyrządził większe szkody. - Lekka Wiewiórka zamruczała.
- Ale jesteś odważna... - Jaśminka z zachwytem zamiałczała.
- A co z okiem Czarnej Rzeki? - Kunka zapytała.
- kilku rodzą się z wadami. - Czarna Rzeka fuknął.
- Nie irytuj się na kociaki. Są po prostu ciekawe. - Psia Szyja obroniła maluchy.
- No dobrze. - Czarna Rzeka zmrużył oczy.
- Oj Czarna Rzeko, nie wygłupiaj się. - Lekka Wiewiórka zamruczała. Do legowiska starszy wszedł wojownik o czarnej głowie, niebieskich, białym pysku, brązowym tułowiu i czarnym ogonie- Jagodowa Kępa.
- Bukowa Łapo! Musisz wyczyścić żłobek. - fuknął. - Co ty robisz?
- Oprowadzam Jaśminkę i Kunkę. - Bukowa Łapa odparł.
- A co robi Węglowa Łapa?
- Czyści legowisk starszy...
- A ty jak kociak słuchasz opowieści! - Jagodowa Kępa fuknął. - Rdzawy Liść skarżyła się że kolce ją kłują.
-Nasza mama się nie skarżyła! - Jaśminka zawołała.
- Nie musiała. - Jagodowa Kępa spokojnie odrzekł.
Nie był za długi, ale uwierzcie mi, staram się jak mogę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro