Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🖇️ Rozdział 5🖇️

Górska Bryza z frustracją patrzyła na własne łapy, które tonęły w gęstym mchu na krańcu terenów Klanu Cienia. Czuła, jak zamiast zwykle kierującej nią arogancji i bezinteresowności panuje nad nią bezradność.

Nigdy im tego nie wybaczy. Nigdy.

Zaraz po słowach zastępczyni i Cienistej Łapy, zaczęło sypać się jeszcze więcej oskarżeń w jej kierunku. Górska Bryza to, Górska Bryza tamto. Jakby ją to obchodziło.

Przez cały czas wmawiała sobie, że jest tylko karmicielką i nic jej zrobić nie mogą. To od niej w końcu pochodziła jedna czwarta klanu, to ona urodziła te koty i wychowała. Ale gdy wojownicy z jej krwi także zaczęli się na nią skarżyć, to było już dla niej za wiele.

Gdy zaczęła wściekle bronić się słowami, Trawka i Jastrząbek aż cofnęli się od niej trochę.

A najgorszy był chyba ten triumfalny wzrok Cienistej Łapy, którego zdążyła już znienawidzić.

Po całych tych głupich oskarżeniach i zarzutach w stronę Górskiej Bryzy, które rozpoczęło jedno, głupie wydarzenie z jej byłym już partnerem, Piaszczysta Gwiazda ogłosił koniec klanowego spotkania i wraz z Przyćmioną Nadzieją poszli do legowiska przywódcy, by zapewne omówić ten temat.

Koty rzucały na nią pogardliwe spojrzenia, ale ona się tym nie przejmowała.

- Chodźcie do żłobka, dzieci - wymamrotała. Gdy byli już w środku, kocięta zaczęły zasypywać ją pytaniami, ale Górska Bryza syknęła na nie i kazała być cicho. - Chcę się przespać, możecie się cicho pobawić.

Tak naprawdę Górska Bryza tylko zamknęła oczy, ale nie odpłynęła w sen.

Później Piaskowa Gwiazda i Przyćmiona Nadzieja zdecydowali już, co zrobią z zachowaniem Górskiej Bryzy. Oznajmili, że skoro nie jest już jedyną karmicielką w klanie, po wychowaniu Trawki i Jastrząbka będzie miała zakaz posiadania kolejnych kociąt.

- Musisz się nauczyć pokory i szacunku, Górska Bryzo. Gdy powrócisz do wykonywania zadań wojowniczki, może przypomnisz sobie, jak żyje godny reszty klanu kot.

Karmicielka była wstrząśnieta tymi słowami. Za każdym razem, gdy jej kocięta opuszczały żłobek, zachodziła w następną ciąże i historia ta powtarzała się prawie bez końca. Aż do teraz.

Gdy minęły kolejne cztery księżyce, Trawka i Jastrząbek zostali mianowani na uczniów, co niosło za sobą powrót Górskiej Bryzy do swojej poprzedniej rangi.

Problem był w tym, że kotka ta nienawidziła być wojowniczką.

Ale skoro nie może mieć kolejnych miotów, co jej pozostało? Nie ucieknie przecież z klanu, nie odejdzie także od niego samowolnie. Inne klany raczej by jej nie przyjęły, a ona była zbyt wygodna na pozostanie samotnikiem.

Pierwszego dnia opuszczenia żłobka i wprowadzenia się do legowiska wojowników Górska Bryza uciekła na skraj lasu. Wbiła pazury w mech i właśnie od tego momentu zaczął się ten rozdział.

Wzięła głęboki wdech i obiecała sobie w duchu, że zrobi coś, czym odwdzięczy się tym kotom.

*             *              *

- Górska Bryzo, idź na lewo, ja z Żabią Łapą pójdziemy w stronę tych skał - powiedział Motyli Skok.

Byli właśnie we trójkę na patrolu na granicy z Klanem Pioruna. Motyli Skok, który przewodził patrolowi i za razem był synem Górskiej Bryzy, najwyraźniej czuł się lekko zakłopotany, mówiąc swojej matce, co ta ma robić i gdzie iść.

Ale Górska Bryza się tym nie przejmowała. Przez całą noc obmyślała, co zrobi, by pozwolili jej wrócić do obowiązków karmicielki. I w końcu udało jej się wymyślić coś sensownego.

Kiwnęła głową i poszła w wyznaczoną jej stronę.

Przez cały czas jej myśli zaprzątał jej niecny plan.

Aż w końcu do jej nosa dobiegł obcy zapach, który zwiastował bliskość innego klanu. Woń była swierza, nie mógł być to nikt inny niż Klan Pioruna.

Górska Bryza poruszyła z podekscytowaniem ogonem. To mogła być jej szansa. Wzięła głęboki wdech, by przekonać się, czy na pewno się nie pomyliła, ale miała rację. To był świeży zapach Klanu Pioruna, który niedawno tutaj był. Najprawdopodobniej nadal znajduje się gdzieś nieopodal.

Obróciła się spowrotem i szybko pobiegła do Motylego Skrzydła.

- I jak, Górska Bryzo? Wyczułaś coś niepokojącego? - spytał wojownik.

- Nie. A jak przy skałach? Klan Pioruna zapuścił się tam czy raczyli trzymać łapy przy sobie?

- Też ani śladu.

- Świetnie. W takim razie myślę, że możemy iść już do obozu.

- Ja spróbuję jeszcze zapolować - zaproponowała Górska Bryza. Wojownik spojrzał na nią przez chwilę z przymknięti oczami, ale w końcu kiwnął głową.

Gdy odchodził, była karmicielka słyszała głos Żabiej Łapy.

- Motyli Skoku, coś mi się wydaje, że Górska Bryza....

- Górska Bryza co?

Uczeń zawahał się.

- Nie, nic. Zapomnij, Motyli Skoku.

Pewnie myślał, że są ma tyle daleko, bym ich nie usłyszała! - pomyślała Górska Bryza. - Ale nic z tego. Mój słuch jest jeszcze w normie.

Tak naprawdę przez chwilę myślała, że Motyli Skok i jego uczeń zorientują się, że Górska Bryza nie będzie taka chętna do polowań po tym wszystkim, ale tak się nie stało.

- Są jeszcze bardziej naiwni niż myślałam - prychnęła pod nosem i wróciła na granicę, gdzie wyczuła zapach Klanu Pioruna.

*             *              *

Górska Bryza jeszcze raz wyjrzała zza krzaka, by być na sto procent pewna bliskości Klanu Pioruna.

Ale tym razem jej nos znowu nie zawiódł. Po chwili usłyszała szelest suchych liści leżących na ściółce leśnej.

Łapy ją swędziały, ale nadal, w bezruchu, siedziała za krzakiem w pozycji łowieckiej.

- Drewniana Gałązko, sprawdź teren. To mają być zwiady z zaskoczenia; jeśli Niemrawa Gwiazda dowie się o niepowodzeniu, nie będzie zadowolony - usłyszała stalowe miauknięcie.

Górska Bryza powinna przepędzić ich z terytorium Klanu Cienia, albo pobiec ostrzec pobratymców.

Ale nie taki był jej plan.

W miarę cicho i powoli wyłoniła się zza krzaka, ale ponieważ jej umiejętności, które niegdyś posiadała, nie były już takie precyzyjne, wojownik szybko ją zauważył i zaalarmował resztę swoich klanowiczów.

- Hej! - syknął. - Co ty tu robisz? - przy tych słowach prędko cofnął swoje łapy z granicy.

Górska Bryza parsknęła.

- Jestem na swoim terytorium, nieprawdaż? - odparła. Wojownik rzucił jej wrogie spojrzenie. - Ale nie jestem tu po to, by się z wami kłócić.

- Nie? - przerwał jej, sycząc.

- Słyszałam waszą rozmowę - kontynuowała - i myślę, że mogę wam pomóc.

Trzech wojowników spojrzało po sobie; brązowy kocur, Drewniana Gałązka, spojrzał na wyższego od reszty towarzysza.

- Złamany Pazurze?

Wysoki kocur wpatrywał się natomiast w zielone oczy byłej już karmicielki, doszukując się jakiegokolwiek kłamstwa.

- Po co miałabyś pomagać przeciwnemu klanu w przeprowadzaniu ataku na swój własny? - rzucił podejrzliwie.

Górska Bryza nie ugięła się pod jego ciętym spojrzeniem.

- Słuchaj mi tu - syknęła. - Mój klan odebrał mi przywilej, którego nie powinni mi zabierać. Jak dla mnie możecie sobie na nich napaść, nawet pomogę wam w obeznaniu terenu i zaplanowaniu najścia, albo - jeśli nie będziecie mi na tyle ufać - to zrobicie sami. Ja chcę w zamian tylko jednej rzeczy.

Trzeci kocur rzucił Złamanemu Pazurowi niepewne spojrzenie.

- Nie jestem pewny, czy możemy jej wierz...

- Stul pysk, Miodowy Grzbiecie! - zrugał go wojownik. - Ja tu przewodzę i to ja decyduję. Nie ty.

Miodowy Grzbiet skulił się pod słowami dowódzcy.

U nich to dopiero panuje dyscyplina - wywnioskowała kocica z usłyszanych informacji.

- Czego chcesz w zamian i jaką korzyść da ci pomoc nam? - kontynuował kocur, ale Górska Bryza widziała już, że dowódzca powoli się przekonuje - ciekawość brała górę.

Wielkim wysiłkiem zmusiła mimikę pyska do nieokazywania szyderczego uśmieszku, który w normalnych okolicznościach by na niego wyszedł.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro