Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Lwi Ryk stąpała cicho po ziemi. Nie wiedziała co zrobić. Sosnowa Gwiazda wybrał ją a ona nie wiedziała co robić. Poprzedni zastępca i jej ojciec popełnił potworny błąd. Złoty Ogon oszukał klan i spotykał sie z samotniczką o imieniu Gwiazdka. Gdy Lwi Ryk była uczennicą wszyscy drwili z niej i z jej pochidzenia. Było jej przykro ale nigdy nie pozwalała sobie na pesymizm czy użalanie się nad sobą.
- Białe Serce, Krótka łapo, Wysoki Płomieniu i Dumny Pysku, idzcie na patrol dobrze?
- Oczywiście- zgodził się Dumny Pysk a reszta skinęła głowami.
- Białe Serce to ty go poprowadzisz. Jeśli znajdziesz coś niepokojącego powiadom mnie jak wrócisz.- Dumny Pysk był wyraźnie urażony faktem iż ktoś inny musi prowadzić patrol.
- Dobrze- Białe Serce skinął pyskiem i poszedł z pozostałymi kotami. Lwi Ryk krążyła po obozie. Gdy Sosnowa Gwiazda wrócił do obozu z patrolem, szybko do niego podeszła.
- Sosnowa Gwiazdo, możemy porozmawiać?- lider skinął głową i powędrował ze mną do swojego legowiska.
- Dlaczego akurat mnie wybrałeś na zastępcę?
- A czemu nie?- kotka spuściła głowę.
- Za twojego ojca? Czemu mam cię osądzać za jego problemy. Może za twoją matkę? Bo nie miała krwi wojownika? Nonsens, była córką Brzozowej Skóry z klanu Świtu. Jednak jej matka odeszła z klanu i miała dziecko czyli twoją matkę. Lwi Ryku, wiem że podjołem doskonałą decyzję- zapewniał ją.
- Ale jestem kotką! Co jeśli będę chciała mieć kocięta?
- Wiem że nawet w tym wypadku będziesz pełna swojego optymizmu i empatii. Nawet jeśli to czemu miała byś nie mieć? Przecież to nie jest zabronione- znów przekonywał ją lider.
Kotka spojrzała na niego z wdzięcznością po czym skinęła głową i wyszła. Szukała swojego obirktu westchnień. Rudy Szczyt leżał właśnie grzejąc swoje aksamitne futro na trawie.
- Możemy pomówić?- zapytała podchodząc.
- Jasne- kocur uśmiechnął się promiennie. Odszedł z kotką na bok obozu. Zastępczyni zebrała się na odwagę.
- Rudy Szczycie...zawsze cię podziwiałam i lubiłam...kocham cię- kocur lekko się uśmiechną, trochęze współczyciem, rozbawieniem i zmieszaniem.
- Przykro mi...ale ja nie odwzajemniam twoich uczuć.- i odszedł. Kotce jeszcze jakiś czas jego słowa dziwięczały w uszach aż w końcu odeszła. Jej serce zostało brutalnie zdeptane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro