Rozdział 4
- Ja, cóż, chodzi o to, że...-
Krucza Łapa wziął głęboki wdech i opowiedział o jego farmie z której wraz z Jęczmieniem zostali wyrzuceni przez bandę byłych członków Klanu Krwi. Lin słuchała tego wszystkiego nie mogąc złapać oddechu. Myślała, że po stracie przywódcy rozpadną się na dobre i nie będą miały ochoty żyć w klanie. Jednak myliła się.
- Więc... Chcielibyśmy... Żeby patrol Klanu Pioruna wrócił z nami na farmę. Z pomocą twoich wojowników wypędzimy tych włóczęgów. I odzyskamy nasz dom.- Krucza Łapa skończył opowiadać i wpatrywał się w Ognistą Gwiazdę z nadzieją.
Ognista Gwiazda milczał. Zbyt długo milczał. Krucza Łapa westchnął ze smutkiem.
- Nie powiniem był prosić, Ognista Gwiazdo?
Ognista Gwiazda spojrzał na niego.
- Nie. Zrobimy wszystko co w naszej mocy. Teraz musicie odpocząć w obozie.
Lin idziesz ze mną. - Skinął na szarą kotkę głową.
Lin wyszła za nim niepewnie z legowiska i stanęła w cieniu obozu.
- Lin, pomogę im i zabiorę Ciebie ale muszę mieć pewność, że jesteś całkowicie oddana mojemu klanowi. -
Lin otworzyła pysk ze zdziwienia. Po tylu księżycach spędzonych w jego klanie, miał wątpliwości do tego czy ona jest lojalna?!
- Ale... Ognista Gwiazdo... Przecież uczestniczyłam w waszych zgromadzeniach, polowałam dla waszego klanu... - Zaczęła, ale Ognista Gwiazda jej przerwał.
- Wiem Lin. Ale tu chodzi o twojego ojca i twoją rodzinę. Na pewno czujesz się z nimi jakoś związana i to mnie właśnie martwi.
Szara kotka podniosła łeb i spojrzała prosto w oczy Ognistej Gwiazdy.
- Ognisto Gwiazdo, zapewniam Cię, że nie zdradzę Ciebie ani Klanu Pioruna i chcę, żebyś miał do mnie całkowite zaufanie.
- Dobrze Lin, ale pamiętaj -
~~~~
Lin poczuła delikatne trącenie łapą. Otworzyła zaspane oczy i ujrzała Szarą Pręgę, zastępcę Ognistej Gwiazdy.
- Wychodzimy na polowanie - Szepnął.
Lin coś wymamrotała i niechętnie wstała.
~~~~
Patrol Klanu Pioruna wracał z całkiem pokaźnym stosem zdobyczy. Lin cieszyła się z udanego polowania. Nagle radość przerwało miauczenie kilku kotów a właściwie bandy kotów z Klanu Krwi o której opowiadał Krucza Łapa. Zeskoczyli z ogrodzenia obok którego przechodził patrol i chcieli ukraść upolowaną zdobycz.
- Dzięki za zdobycz Klanie Kołtuna! Teraz my się nią zaopiekujemy! - Wykrzyczał czarno brązowy kocur i z pogardą zmierzył cały patrol. Lin była pewna, że gdzieś go już widziała tylko nie mogła sobie przypomnieć gdzie.
Szara Pręga skoczył na tego kocura i wbił kły w jego szyję. Lin skoczyła do niego aby mu pomóc. Wokół niej wszystkie koty zaczęły ze sobą walczyć. Brązowo czarny kot spojrzał na nią nienawistnym wzrokiem.
- To ty! Ty jesteś tą zdrajczynią swojej rodziny! Ty zdradziłaś swój prawdziwy klan! - Wysyczał głosem pełnym nienawiści.
Lin nie mogła już tego słuchać. Zamachnęła się łapą i przejechała pazurami po jego gardle odcinając mu dopływ do powietrza. Kocur wyrwał się i ostatkiem sił krzyknął do swoich pobratymców, że mają się wycofać i ruszył w tą stronę z której przyszedł.
- "Długo nie pociągnie... I dobrze" - Pomyślała z triumfem.
Szara Pręga podszedł do niej.
- Lin, hamuj się.
- Dobrze. Chciałam tylko sprawdzić jak ten kot zareaguje na moje pazury wbijające się w jego gardło. - Warknęła i sztywnym krokiem odeszła.
Szara Pręga podszedł do swojego patrolu.
- Wracamy do obozu. -
~~~~~
Gdy księżyc świecił jasno na niebie a niebo było ciemne, kilka członków klanu zebrało się na środku obozu razem z Ognistą Gwiazdą i omawiali to co się stało na polowaniu.
- Zaatakowały nas koty Klanu Krwi, ale to nie wszystko. To byli jedni z najbliższych doradców Bicza. Ten duży z krótkim ogonem to Strzał - jeden z ochroniarzy Bicza. Ale posłuchajcie... Dawno nie byłem w siedlisku dwunożnych. Pewnie wiele się tam zmieniło. To, co wiem niekoniecznie wam pokażę. -
-Jęczmieniu... Myślisz, że Fiołek nam pomoże? - Zapytał z wahaniem Krucza Łapa.
Jęczmień spojrzał na Kruczą Łapę ze zdziwieniem.
- Moja siostra...? Krucza Łapo, przecież wiesz, że Bicz bardzo ją skrzywdził, zanim uciekliśmy. Prawie umarła.
- Ale mieszka w siedlisku dwunożnych. Może uda się jej nam pomóc.
Jęczmień zrobił głęboki wdech i westchnął.
- Cóż... Dobrze. Zapytam ją, napewno zrobi wszystko, by oszczędzić innym cierpienia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro