Wiewiórcza Łapa
Kotka obudziła się gdyż coś, a bardziej ktoś kopnął ją w żebro.
-Ała!- krzyknęła.- Futrzaku, to boli. Nie wierć się tak! Pchły masz?!
-Ekhem- odchrząknął kocur, dopiero teraz skapnęła się, że jest to Burzowy Pazur, który próbuję kotkę obudzić.
-No co? Coś ci w gardle utknęło?!- była wściekła, że musi wstawać.
-Nie, nic mi w gardle nie ut...- zaczął mentor.
-To dobrze. Ja idę spać!- oznajmiła i odwróciła się na drugi bok przy tym uderzając kocura łapami.
-Hm, zaraz przyjdę- miauknął kocur. Wiewiórcza Łapa zasnęła. Podniosła się na polanie, która była cała zielona. Trawa wyglądała na soczystą, a pośród niej było czuć zwierzynę, mnóstwo zwierzyny. Położyła się do pozycji łowieckiej i zaczęła polować na dość sporą myszkę, która skrobała sobie ziarenko. Przygotowała się do skoku i naskoczyła.
-Wiewiórcza Łapo, wstawaj- miauknął ktoś.
-No chyba nie, właśnie mi się śniło, że łapałam taką przesoczystą myszkę- mruknęła kotka.
-No dobrze, to teraz pójdziesz z Burzowym Pazurem do lasu i upolujesz Słonecznej Burzy tak samo soczystą mysz jak ta z twojego snu.
Kotka skapnęła się, że mówi to Ogniste Serce. Wstała i powlokła łapy w kierunku wyjścia z obozu.
-Czyli dzisiaj idziemy na polowanie?- spytała się mentora.
-Zgadza się. Chodźmy- odpowiedział.
-Okej.
-Co ty dzisiaj taka grzeczna?- zapytał z zaciekawieniem Burzowy Pazur.
-No nie wiem.
-Znaczy, przepraszam co ty teraz taka grzeczna? Zapomniałem o tym co się wydarzyło o wschodzie słońca.
-Nic się wtedy nie wydarzyło. A teraz cicho słyszę moją ofiarę- syknęła kotka i zaczęła powoli poruszać się w stronę hm... nornicy. „To jest nornica"- pomyślała. Skradała się w stronę bezradnego zwięrzątka. Wykonała szybki skok i łapą złamała ofiaże kręgosłup. Wzięła nornicę do pyska i przechodząc przez paprocie ruszyła do mentora. Położyła zwierzę przed jego łapami i rzekła:
-Ja już mam jedną a ty żadnej, wychodzi, że jestem od ciebie lepsza.
-No nie wydaje mi się- pobiegł w chaszcze i po chwili wrócił z myszą w pysku.- Teraz jest porówno.
-Za chwilę tak nie będzie.
-Czyżby?
Wiewiórcza Łapa ruszyła w ciche miejsce tam gdzie złapała nornicę przed tym zakopując pod drzewem to zwierzę. Poczuła mocny zapach królika. Ruszyła w jego stronę i szybko go złapała, następnymi jej ofiarami były dwie mysze, ryjówka i zięba. Wszystko miała zakopane pod tym samym drzewem już chciała odkopywać, ale poczuła wiewiórkę. Ujrzała ją przy drzewie. Pobiegła by złapać zwierzę, a następnie wbiegła za nią na drzewo. Udało się, rudy gryzoń był już w jej pysku. Odkopała resztę i zauważyła mentora. „Ma więcej"- pomyślała.
-Mysie łajno- przklnęła zapominając o tym, że mentor nie pozwala przeklinać.
-Wiewiórcza Łapo, wracamy do obozu. Zaniesiesz do żłobka jedzenie i porozmawiamy- odparł mentor. Ruszyli do obozu. Po wejściu zaniosła zwierzynę do żłobka i jedną mysz dała swojej mamie. Następnie ruszyła do Burzowego Pazura, który już na nią czekał.
-Usiądź- wskazał ogonem miejsce obok niego.- I teraz mnie słuchaj.
-No dobra- miauknęła.
-Więc- zaczął swój monolog.- Nie można przeklinać, ponieważ przeklinanie świadczy o kulturze osobistej. Jest to nie ładne i nie przyzwoite. Przez to nie będziesz miała przyjaciół...
-Mam przyjaciół, a przeklinam. Koniec rozmowy, nie chcę tego dna kontynuować- miauknęła Wiewiórcza Łapa i ruszyła do Słonecznej Burzy.
-Witaj, Wiewióreczko- miauknęla zielonooka kotka.
-Mamo, jestem już uczennicą nie kociakiem- mruknęła uczennica.
-No dobrze, co się stało?
-No wiesz, Burzowy Pazur mnie trochę wkurzył.
-Oh, słońce moje, nie przejmuj się- polizała córkę po głowie.
-Czemu on jest moim mentorem?
-Bo ci go przywódca przydzielił.
-Ale on jest fatalny.
-Nie mów tak, to nie miłe.
-Dobrze, nie będę go obgadywała. Pójdę do niego i powiem mu wszystko co o nim myślę, czyli, że jest lisim bobkiem o mysim móżdżku.
-Nie, on się wkurzy i będą problemy.
-No i co z tego...- jęknęła.- Nie lubię go.
-Nie myśl teraz o nim.
Wiewiórcza Łapa pod wpływem liźnięć mamy zasnęła. Nie powinna zasypiać w legowisku wojowników, ale kto by się przejmował. Podniosła się, była tym razem w lesie, ale to na pewno nie był las na terenie Klanu Pioruna, bo były drzewa iglaste. Nie miała sił iść przed siebie więc położyła się. Obudziła się.
-Wiewiórcza Łapo, czemu tu jesteś?- spytał Wroni Pazur.
-Bo mogę.
-Właśnie nie możesz- odmiauknął kocur.
-A więc dlatego, że tak chcę.
-No ale nie możesz tu być, to legowisko wojowników.
-Ale ja chcę być z mamą.
-Jesteś już uczennicą nie kociakiem.
-Moja mama uważa inaczej.
-Słoneczna Burza może uważać inaczej, ale to nie zmienia faktu, że jesteś uczennicą.
-Nie obchodzi mnie to.
-To niech zacznie!
-Nie zacznie!
-Wiewiórcza Łapo!
-Czego?!
-Tego!
-Jesteś nie wiele starszy ode mnie, nie masz prawa mi rozkazywać!
-Mam prawo, ja jestem wojownikiem ty tylko uczennicą!
-Jesteś lisim bobkiem! Tak samo jak Burzowy Pazur!- wkurzyła się, i to bardzo. Wroni Pazur też. Kocur naskoczył na nią. Walcząc ze sobą wylądowali na środku polany. Wszyscy się zebrali wokół nich, a oni walczyli wbijając w siebie kły i pazury. Odziwo nikt ich nie rozdzielał. „Muszę to wygrać"- pomyślała.- „Nie mogę się ośmieszyć". Kotka dostała kopniaka w brzuch, przez chwilę nie mogła oddychać. W końcu odzyskała zdolność oddychania i walnęła tylną łapą Wroniego Pazura w głowę. Deszczowa Gwiazda przybiegł na polanę.
-Co tu się dzieje?!- krzyknął wkurzony. Naskoczył na Wiewiórczą Łapę i przygniótł ją do ziemi. Kotka zauważyła lecącą na nią kulę ciemnoszarego futra. Kocur odepchnął przywódcę i walczyli dalej.
-Ogniste Serce, Paprociowe Futro, rozdzielcie ich!- wydał rozkaz błękitnooki kocur. Ogniste Serce złapał kotkę i odciągnął od przeciwnika.
-Co ty wyprawiasz?- syknął ojciec do ucha Wiewiórczej Łapy.
-Nie widzisz?!- szepnęła kotka.
-Nie, nie widzę.
-Zaprowadźcie ich do mnie- przywódca wydał kolejny rozkaz.
-Pójdę sama- miauknęła i poszła do legowiska przywódcy. Usiadła obok Wroniego Pazura, a przywódca zaczął:
-Co na litość Klanu Gwiazdy się tu odwaliło?!
Wroni Pazur schylił głowę pod wzrokiem przywódcy, a Wiewiórcza Łapa dalej patrzyła prosto w oczy przywódcy.
-Powie mi ktoś kto wam mózgi zamiemienił z myszami?!- dopytywał Deszczowa Gwiazda.
-Em...- zaczęła ruda kotka.- Więc, Wroni Pazur na mnie naskoczył z pazurami dlatego musiałam się bronić.
-Ta, napewno. Nie zrobiłbym nic takiego. Deszczowa Gwiazdo, wiesz o tym. Jestem lojalnym członkiem klanu, nie to co ona- próbował się bronić Wroni Pazur.
-I jak mam to rozstrzygnąć?-zapytał przywódca.
-Deszczowa Gwiazdo?-krzyknął nieśmiały głos jakiegoś kociaka.
-Tak?- miauknął przywódca
-Em, bo ja chciałem.
-Wejdź.
Jasno-złotobrązowy kocurek wszedł do jaskini.
-
Co się stało Zachód?- spytał przywódca.
-Bo ja chciałem tylko powiedzieć, że widziałem jak... jak Wroni Pazur zaatakował Wiewiórczą Łapę- miauknął nadal nieśmiało.
-Co?! Przecież ja nic takiego nie zrobiłem!- krzyczał wojownik.
-Wroni Pazurze, przykro mi to mówić ale jest świadek który to widział więc musisz zostać ukarany- mruknął przywódca.- Wiewiórcza Łapo, Zachód wyjdźcie.
Wykonali posłusznie polecenie, a gdy opuścili legowisko kociak spytał:
-Dlaczego tam byłaś? Nie mówiłaś, że nie można?
-Przywódca mnie zaprosił do siebie. Dlatego tam weszłam, przecież ci też pozwolił.
-A no, racja.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro