Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Wiewiórcza Łapa

Kotka obudziła się gdyż coś, a bardziej ktoś kopnął ją w żebro.
-Ała!- krzyknęła.- Futrzaku, to boli. Nie wierć się tak! Pchły masz?!
-Ekhem- odchrząknął kocur, dopiero teraz skapnęła się, że jest to Burzowy Pazur, który próbuję kotkę obudzić.
-No co? Coś ci w gardle utknęło?!- była wściekła, że musi wstawać.
-Nie, nic mi w gardle nie ut...- zaczął mentor.
-To dobrze. Ja idę spać!- oznajmiła i odwróciła się na drugi bok przy tym uderzając kocura łapami.
-Hm, zaraz przyjdę- miauknął kocur. Wiewiórcza Łapa zasnęła. Podniosła się na polanie, która była cała zielona. Trawa wyglądała na soczystą, a pośród niej było czuć zwierzynę, mnóstwo zwierzyny. Położyła się do pozycji łowieckiej i zaczęła polować na dość sporą myszkę, która skrobała sobie ziarenko. Przygotowała się do skoku i naskoczyła.
-Wiewiórcza Łapo, wstawaj- miauknął ktoś.
-No chyba nie, właśnie mi się śniło, że łapałam taką przesoczystą myszkę- mruknęła kotka.
-No dobrze, to teraz pójdziesz z Burzowym Pazurem do lasu i upolujesz Słonecznej Burzy tak samo soczystą mysz jak ta z twojego snu.
Kotka skapnęła się, że mówi to Ogniste Serce. Wstała i powlokła łapy w kierunku wyjścia z obozu.
-Czyli dzisiaj idziemy na polowanie?- spytała się mentora.
-Zgadza się. Chodźmy- odpowiedział.
-Okej.
-Co ty dzisiaj taka grzeczna?- zapytał z zaciekawieniem Burzowy Pazur.
-No nie wiem.
-Znaczy, przepraszam co ty teraz taka grzeczna? Zapomniałem o tym co się wydarzyło o wschodzie słońca.
-Nic się wtedy nie wydarzyło. A teraz cicho słyszę moją ofiarę- syknęła kotka i zaczęła powoli poruszać się w stronę hm... nornicy. „To jest nornica"- pomyślała. Skradała się w stronę bezradnego zwięrzątka. Wykonała szybki skok i łapą złamała ofiaże kręgosłup. Wzięła nornicę do pyska i przechodząc przez paprocie ruszyła do mentora. Położyła zwierzę przed jego łapami i rzekła:
-Ja już mam jedną a ty żadnej, wychodzi, że jestem od ciebie lepsza.
-No nie wydaje mi się- pobiegł w chaszcze i po chwili wrócił z myszą w pysku.- Teraz jest porówno.
-Za chwilę tak nie będzie.
-Czyżby?
Wiewiórcza Łapa ruszyła w ciche miejsce tam gdzie złapała nornicę przed tym zakopując pod drzewem to zwierzę. Poczuła mocny zapach królika. Ruszyła w jego stronę i szybko go złapała, następnymi jej ofiarami były dwie mysze, ryjówka i zięba. Wszystko miała zakopane pod tym samym drzewem już chciała odkopywać, ale poczuła wiewiórkę. Ujrzała ją przy drzewie. Pobiegła by złapać zwierzę, a następnie wbiegła za nią na drzewo. Udało się, rudy gryzoń był już w jej pysku. Odkopała resztę i zauważyła mentora. „Ma więcej"- pomyślała.
-Mysie łajno- przklnęła zapominając o tym, że mentor nie pozwala przeklinać.
-Wiewiórcza Łapo, wracamy do obozu. Zaniesiesz do żłobka jedzenie i porozmawiamy- odparł mentor. Ruszyli do obozu. Po wejściu zaniosła zwierzynę do żłobka i jedną mysz dała swojej mamie. Następnie ruszyła do Burzowego Pazura, który już na nią czekał.
-Usiądź- wskazał ogonem miejsce obok niego.- I teraz mnie słuchaj.
-No dobra- miauknęła.
-Więc- zaczął swój monolog.- Nie można przeklinać, ponieważ przeklinanie świadczy o kulturze osobistej. Jest to nie ładne i nie przyzwoite. Przez to nie będziesz miała przyjaciół...
-Mam przyjaciół, a przeklinam. Koniec rozmowy, nie chcę tego dna kontynuować- miauknęła Wiewiórcza Łapa i ruszyła do Słonecznej Burzy.
-Witaj, Wiewióreczko- miauknęla zielonooka kotka.
-Mamo, jestem już uczennicą nie kociakiem- mruknęła uczennica.
-No dobrze, co się stało?
-No wiesz, Burzowy Pazur mnie trochę wkurzył.
-Oh, słońce moje, nie przejmuj się- polizała córkę po głowie.
-Czemu on jest moim mentorem?
-Bo ci go przywódca przydzielił.
-Ale on jest fatalny.
-Nie mów tak, to nie miłe.
-Dobrze, nie będę go obgadywała. Pójdę do niego i powiem mu wszystko co o nim myślę, czyli, że jest lisim bobkiem o mysim móżdżku.
-Nie, on się wkurzy i będą problemy.
-No i co z tego...- jęknęła.- Nie lubię go.
-Nie myśl teraz o nim.
Wiewiórcza Łapa pod wpływem liźnięć mamy zasnęła. Nie powinna zasypiać w legowisku wojowników, ale kto by się przejmował. Podniosła się, była tym razem w lesie, ale to na pewno nie był las na terenie Klanu Pioruna, bo były drzewa iglaste. Nie miała sił iść przed siebie więc położyła się. Obudziła się.
-Wiewiórcza Łapo, czemu tu jesteś?- spytał Wroni Pazur.
-Bo mogę.
-Właśnie nie możesz- odmiauknął kocur.
-A więc dlatego, że tak chcę.
-No ale nie możesz tu być, to legowisko wojowników.
-Ale ja chcę być z mamą.
-Jesteś już uczennicą nie kociakiem.
-Moja mama uważa inaczej.
-Słoneczna Burza może uważać inaczej, ale to nie zmienia faktu, że jesteś uczennicą.
-Nie obchodzi mnie to.
-To niech zacznie!
-Nie zacznie!
-Wiewiórcza Łapo!
-Czego?!
-Tego!
-Jesteś nie wiele starszy ode mnie, nie masz prawa mi rozkazywać!
-Mam prawo, ja jestem wojownikiem ty tylko uczennicą!
-Jesteś lisim bobkiem! Tak samo jak Burzowy Pazur!- wkurzyła się, i to bardzo. Wroni Pazur też. Kocur naskoczył na nią. Walcząc ze sobą wylądowali na środku polany. Wszyscy się zebrali wokół nich, a oni walczyli wbijając w siebie kły i pazury. Odziwo nikt ich nie rozdzielał. „Muszę to wygrać"- pomyślała.- „Nie mogę się ośmieszyć". Kotka dostała kopniaka w brzuch, przez chwilę nie mogła oddychać. W końcu odzyskała zdolność oddychania i walnęła tylną łapą Wroniego Pazura w głowę. Deszczowa Gwiazda przybiegł na polanę.
-Co tu się dzieje?!- krzyknął wkurzony. Naskoczył na Wiewiórczą Łapę i przygniótł ją do ziemi. Kotka zauważyła lecącą na nią kulę ciemnoszarego futra. Kocur odepchnął przywódcę i walczyli dalej.
-Ogniste Serce, Paprociowe Futro, rozdzielcie ich!- wydał rozkaz błękitnooki kocur. Ogniste Serce złapał kotkę i odciągnął od przeciwnika.
-Co ty wyprawiasz?- syknął ojciec do ucha Wiewiórczej Łapy.
-Nie widzisz?!- szepnęła kotka.
-Nie, nie widzę.
-Zaprowadźcie ich do mnie- przywódca wydał kolejny rozkaz.
-Pójdę sama- miauknęła i poszła do legowiska przywódcy. Usiadła obok Wroniego Pazura, a przywódca zaczął:
-Co na litość Klanu Gwiazdy się tu odwaliło?!
Wroni Pazur schylił głowę pod wzrokiem przywódcy, a Wiewiórcza Łapa dalej patrzyła prosto w oczy przywódcy.
-Powie mi ktoś kto wam mózgi zamiemienił z myszami?!- dopytywał Deszczowa Gwiazda.
-Em...- zaczęła ruda kotka.- Więc, Wroni Pazur na mnie naskoczył z pazurami dlatego musiałam się bronić.
-Ta, napewno. Nie zrobiłbym nic takiego. Deszczowa Gwiazdo, wiesz o tym. Jestem lojalnym członkiem klanu, nie to co ona- próbował się bronić Wroni Pazur.
-I jak mam to rozstrzygnąć?-zapytał przywódca.
-Deszczowa Gwiazdo?-krzyknął nieśmiały głos jakiegoś kociaka.
-Tak?- miauknął przywódca
-Em, bo ja chciałem.
-Wejdź.
Jasno-złotobrązowy kocurek wszedł do jaskini.
-

Co się stało Zachód?- spytał przywódca.
-Bo ja chciałem tylko powiedzieć, że widziałem jak... jak Wroni Pazur zaatakował Wiewiórczą Łapę- miauknął nadal nieśmiało.
-Co?! Przecież ja nic takiego nie zrobiłem!- krzyczał wojownik.
-Wroni Pazurze, przykro mi to mówić ale jest świadek który to widział więc musisz zostać ukarany- mruknął przywódca.- Wiewiórcza Łapo, Zachód wyjdźcie.
Wykonali posłusznie polecenie, a gdy opuścili legowisko kociak spytał:
-Dlaczego tam byłaś? Nie mówiłaś, że nie można?
-Przywódca mnie zaprosił do siebie. Dlatego tam weszłam, przecież ci też pozwolił.
-A no, racja.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro