Rozdział 2
Makowa Łapa
-Makowa Łapo, śpisz? -obudziło kotkę pytanie Dereszowej Łapy
-Nie, bo mnie obudziłeś, a teraz idę spać i zamknij pysk- odpowiedziała chamsko szylkretka.
-Wstawaj!!!- krzyknął kocur- mamy razem trening, Obłoczny Deszcz powiedział, że jak nie wstaniesz będziemy się zajmować starszyzną- to zdanie od razu obudziło Makową Łapę i natychmiast pobiegli do mentorów.
-Co dzisiaj robimy?- spytała uczennica.
-Walczymy- odpowiedział jednym słowem mentor.
😺😺😺
-Wyżej skacz Makowa Łapo!!!- krzyczał Burzowe Serce.
Mimo tego, że kotka starała się jak mogła przeskoczyć Dereszową Łapę , był za wysoki, a ona za niska. Prawie udało jej się przeskoczyć nad jego mysim móżdżkiem, ale wylądowała na jego głowie, a on zaskoczony tym, że tak ''wysoko'' doskoczyła zaczął wirować łbem na wszystkie strony by ją zrzucić (bo nie wiedział, że to jest Makowa Łapa). Po chwili poleciała w dół i walnęła głową o ziemię.
-Ałaaa- zaczęła drzeć się na cały las uczennica.
-Cicho, bo wypłoszysz całą zwierzynę z lasu aż do wysokich skał- ochrzanił ją mentor.
-Jakbyś nie wiedział to bolało- syknęła kotka.
-Koniec kłótni i do roboty- próbował zakończyć kłótnie której w życiu by nie wygrał Burzowe Serce.
-Ale mnie wszystko boli- próbowała się wymigać od dalszego treningu pretekstem upadku z głowy Dereszowej Łapy. I zaczęła udawać, że kuleje.
-No dobrze, możesz iść do obozu- dał wojownik za wygraną- A ty Dereszowa Łapo dalej trenuj- dodał kocur.
Kiedy szylkretka oddaliła się na tyle żeby jej nie widzieli przestała udawać, że kuleje i pobiegła przez las do obozu. Zapachy zwierzyny były tak przyciągające, iż zadecydowała, że zapoluje. Poniuchała w powietrzu i pomyślała ''czuję wiewiórkę'' i ruszyła za zapachem, aż w końcu zobaczyła zwierzę. Powoli się podkradła, już miała skoczyć, ale ktoś ją wypłoszył ''lisie łajno'' przeklęła w myślach i schowała się w zaroślach, po chwili zobaczyła, że to Burzowe Serce wystraszył jej wiewiórkę. Zdziwiło ją to, że szedł do Słonecznych Skał.
😺😺😺
Gdy wróciła do obozu odłożyła na stertę zdobyczy to co upolowała w drodze powrotnej, czyli wiewiórkę i kosa. Poszła do legowiska uczniów, gdzie czekała na nią Wiewiórcza Łapa.
-Jaki jest twój mentor?- zapytała siostrę.
-Fatalny, nie cierpię go. A twój?
-Mój stanowczy i nienawidzi się kłócić, bo zawsze przegrywa, a wygrywam, ale da się żyć- odparła uczennica.
-Mój jest taki, że da się kłócić ale najczęściej kończy się to wizytą u przywódcy- odpowiedziała kotka.
-Kocham się kłócić- odparła z nutą rozmarzenia w głosie.
-Myślałam, że tylko ja. W żłobku tak często się nie kłóciłaś, jak ja- stwierdziła Wiewiórcza Łapa.
-Kłótnia to moja ulubiona zabawa- dodała Makowa Łapa.
- Ta siedzenie na zimnym kamieniu u Deszczowej Gwiazdy to moje ulubione zajecie- odparła sarkastycznie.
-Ciekawe jak wygląda jego legowisko- zastanawiała się na głos kotka.
-Nie widziałaś?- spytała niedowierzająco siostra.
-Musze się pokłócić z Burzowym Sercem i to na poważnie- zaczęła obmyślać plan dostania się do legowiska Deszczowej Gwiazdy.
-Yhm... ja zapewne ''przez przypadek'' się z moim mentorem pokłócę- odparła ze śmichem Wiewiórcza Łapa.
-Mam nadzieję, że jak będę się próbowała kłócić nie zakończy kłótni- dodała z nadzieją.
-Nie polecam- próbowała wyrzucić plan z jej głowy.
-Tylko raz- przekonywała siostrę.
-Aż raz- ale Wiewiórcza Łapa nie ustępowała.
- Albo kilka razy- dodała
-Makowa Łapo-
-Słucham
-Co? Nie rozumiesz
-Tak
-Ja stwierdziłam, nie zapytałam
-Co stwierdziłaś?
-To, że nie rozumiesz
-No, tak.
-To po co pytasz?
-Bo nie rozumiem.
-Chodzi o to, że nie masz się z nim kłócić bo rodzice będą źli. Wystarczy, że są na mnie źli.
-No dobra- odparła z niechęcią
-Pa- miauknęła i poszła na polankę
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro