Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2# Droga do domu

Nie powiem... Zajebiste rozpoczęcie szkoły. Już mam wroga w postaci Layli. Właściwie, kto wymyślił takie imię? No nie ważne... 

Po fizyce wyszłam na przerwę. Victoria zaprowadziła mnie do gabinetu dyrektora. Zapukałam. Po chwili usłyszałam ciche "proszę". Weszłam. Zobaczyłam obszerny gabinet z wielkim biurkiem na środku. Umie się gość ustawić. Na fotelu za biurkiem zobaczyłam starszego mężczyznę z tygodniowym zarostem. Gdy przekroczyłam próg, spojrzał na mnie zmęczonym spojrzeniem. Uśmiechnął sie i zaprosił gestem ręki. Zamknęłam za sobą drzwi.

Czułam się trochę osaczona. Byłam sama w pokoju z dyrektorem wielkiej szkoły. Mając taką matkę można się wielu rzeczy dowiedzieć. Przerażających rzeczy...

- Dzień dobry. - przywitałam się jak na uczennice przystało.

- Dzień dobry, dzień dobry, ty pewnie jesteś Lisa?- spytał spokojnym głosem i nie czekając na odpowiedz, kontynuował- Raczej na pewno, skoro nie wiedziałem Cię w szkole. No cóż, tutaj masz wszystkie potrzebne podręczniki, plan lekcji no i te inne pierdoły- wskazał na karton średniej wielkości wypełniony książkami.- Jakbyś potrzebowała pomocy to przyjdź do mnie lub spytaj pani Phelps. Ostrzegam że jeżeli do niej podejdziesz to nigdy więcej nie będziesz chciała przebywać obok niej. - Tu lekko się pochylił i mrugnął okiem- Zalatuje czosnkiem. Dosyć mocno.- wrócił do wcześniejszej pozycji i zaczął grzebać w papierach - To chyba wszystko możesz już iść. 

Nie wiedziałam co mam robić. Poza ,,dzień dobry" nic nie dało rady powiedzieć. Stałam i patrzyłam na faceta zajętego szkolnym życiem. 

W końcu zdecydowałam się odezwać.

- Ee... Dziękuję- podeszłam do biurka i wzięłam karton do rąk, i przypadkiem  spojrzałam na kartkę trzymaną przez dyrektora. Zwolniłam ruchy by się przypatrzyć. Co by nie mówić, to ciekawość to typowa cecha kobiet.

Na nagłówku było napisane pochyłą czcionką Leo Carter a obok przyczepione zdjęcie przystojnego chłopaka. Przyjrzałam się i zobaczyłam że jest z mojej klasy. Hmm... Nie wiedziałam go dzisiaj. Może jest chory? Nie wiem.

Dyrektor spojrzał na mnie z uśmiechem. Ups... Wpadłam.

- Przepraszam- speszyłam się. Moje policzki wyglądają pewnie jak pomidory.

- Oh, nic się nie stało. Sam bym pewnie zaglądał gdybym przyszedł na odwiedziny do Starego. - Victoria go tak nazwala wcześniej. Tylko skąd on o tym wie... - Dobrze wiem o tym że mnie tak nazywają. - mrugnął do mnie-A tak a propos. Uważaj na niego- tu pokazał na chłopaka na kartce. - mowie serio. I nie mówię tego każdej nowej osobie w mojej szkole. A teraz już idź.

Nie protestowałam. Wyszłam szepcząc "Do widzenia". Przed wejściem czekała na mnie Vic. Gdy mnie ujrzała, uśmiechnęła się i wstała. Podeszłam do niej.

- I jak tam u Starego? - spytała pełna energii. Jak ona to robi?

- Ciekawie...- opowiedziałam jej o tym co się tam stało. Kiedy zaczęłam mówić o Leo, Vic ruszyła w stronę sali. Poszłam za nią. Wyglądała jakby niezbyt chętnie mnie słuchała.

- Coś nie tak? - spytałam pełna strachu. To chyba drażliwy temat, skoro tak zareagowała.

- Po prostu... - zrobiła skwaszoną minę i westchnęła. - Usiądźmy - kiwnęła głową w stronę krzeseł. Nawet nie zauważyłam że znalazłyśmy się już w sali lekcyjnej. Usiadłyśmy. - Wiesz... Skoro doszłaś do naszej klasy, powinnaś coś wiedzieć.- zaczęła i spojrzała na mnie poważnym wzrokiem.

- Leo Carter to taki typowy bad boy. Jego ojczulek pracuje jako prawnik, więc jeżeli coś odwali, zostanie bezkarny. Chodzi do naszej klasy, ale to już zauważyłaś. Nie ma go dzisiaj, bo parę dni temu bił się z jakimiś facetami w opuszczonych garażach. - wyjaśniła szybko.- Tak oberwał, że karetka go zabrała i leży w szpitalu od trzech dni. Layla jest jego dzi...- chciała kontynuować, ale coś jej przeszkodziło. A raczej ktoś. Odwróciłam się i zobaczyłam Layle.

- Masz coś do mojego chłopaka?- spytała piskliwym głosem. Musiała usłyszeć naszą rozmowę. 

- Przecież nic takiego nie powiedziała- stanęłam w obronie Vic. Skąd ja mam taką odwagę...

- Jak śmiesz się do mnie odzywać w taki sposób, suko?!- i kto to mówi...

- Spójrz czasem w lustro złotko. Jak już to zrobisz, przyjdź i powiedz kto tu jest suką.-odwróciłam się, z powrotem. Victoria się patrzyła na mnie jak na kosmitkę. Trochę się tak czułam. Pierwszy raz się komuś sprzeciwiłam. Ale super uczucie! Jestem z siebie dumna.

Słyszałam już tylko wściekle charknięcie za plecami. Najwyraźniej wściekła jędza sobie poszła.

- Co?- Victoria dalej się na mnie gapiła. Czyli tu nie można się jej sprzeciwiać. W dupie.
- Później - spojrzała na nauczyciela, który właśnie wszedł do klasy. Zaczęła się lekcja. Oczywiście przy sprawdzaniu obecności, przyjrzał mi się. Uśmiechnął się do mnie miło i przeszedł do realizowania tematu. Byłam trochę z tyłu z materiałem, ale mam nadzieję że Vic mi pomoże. Przez resztę lekcji było to samo.  W międzyczasie Vic zaprosiła mnie do siebie do domu na kawę. Niestety, ale musiałam odmówić. Po lekcjach idę pracować do osiedlowego na kasie. Jakby matce było mało pieniędzy...

-Uhh... A mogę Cię chociaż odprowadzić? - spytała z nadzieją w oczach. Taka typowa mina kota ze Shreka.

- No dobrze. - nie mogłam się jej sprzeciwić. W tych zielonych oczach jest coś, co nie pozwala mi tego zrobić.

Od razu po wypowiedzeniu tych słów Victoria podskoczyła z uśmiechem na ustach. Parsknęłam pod nosem i ruszyłyśmy w stronę mojego domu. Mam tylko nadzieję, że matki nie ma jeszcze w domu.

Podczas naszej drogi powrotnej, nie było widać końca tematów do rozmowy. Oczywiście nie powiedziałam jej o tym najważniejszych, bo by ode mnie uciekła. Nagle coś mi się przypomniało.

- Słuchaj, a tak wracając...- zaczęłam- Co mi chciałaś powiedzieć o Leo?

- A tak... - na jej twarzy było widać zmieszanie- Zanim Ci o nim powiem, musisz mi coś obiecać.- spojrzała na mnie poważnie, co było trochę dziwnym widokiem. Mimo, że znamy się zaledwie kilka godzin zdążyłam zauważyć szaloną naturę blondynki. Kiwnęłam głową, aby kontynuowała- Obiecaj mi, że nie będziesz z nim jakkolwiek się związywać.- gdy to powiedziała, zamurowało mnie.

- Dlaczego miałabym?- spytałam niepewnie. Westchnęła.

- Jakiś rok temu, Leo związał się z pewną dziewczyną. Nazywała się Rose.- zaczęła opowiadać, patrząc nieobecnym wzrokiem przed siebie.- To była jego pierwsza miłość. Widać było między nimi chemię. Jednak stało się coś, co ich rozłączyło na zawsze... Nie mogę Ci tego powiedzieć, ponieważ nie mam jeszcze do Ciebie takiego zaufania, aby Ci to opowiedzieć.- przytaknęłam, na znak zrozumienia. Dziewczyna miała łzy w oczach, jednak szybko je wytarła. Nie rozumiem tylko, dlaczego tak emocjonalnie do tego podchodzi? Ale nie będę dopytywać. Powie mi ,gdy będzie na to gotowa.

- Ok, rozumiem. Powiesz mi, gdy będziesz gotowa- uśmiechnęłam się do niej, co odwzajemniła. Podeszła do mnie i się przytuliła. Zamarłam w bezruchu.

Ostatni raz byłam przytulona, gdy tata się ze mną żegnał... Minęło 3 lata odkąd wziął z mamą rozwód. Jestem ich jedynym ślubnym dzieckiem. Reszta jej dzieci to tak naprawdę moje przyrodnie rodzeństwo. Każde ma z innym fagasem, klientem, po którym zapomniała wziąć tabletki. Ale nie mam tego za złe dzieciom. Mimo, że czasami mam ich dosyć, są to słodkie małe istotki, które przyszły na świat, nie wiedząc w co się pakują. A raczej moja matkę je wpakowała.

Gdy się opamiętałam, delikatnie odwzajemniłam uścisk blondynki. Już zapomniałam jakie to miłe uczucie, się z kimś przytulić. Po chwili odsunęłam się od Victorii, uśmiechnęłam się wdzięcznie i pocieszająco. Ruszyłyśmy dalej w drogę do mojego domu. Po jakichś 10 minutach byłyśmy na miejscu.

- No, no, jakbym wiedziała, że mieszkasz w takim domu to już dawno bym do Ciebie zagadała- zaczepiła z sarkazmem słyszalnym w głosie. No tak, nie każda mieszka w takiej willi. Nie żebym się cieszyła... - Dobra, widzimy się jutro?- spytała patrząc mi w oczy. Pokiwałam jej twierdząco głową.- To pa!- i odeszła.

Nie zdążyłam jej odpowiedzieć, a juz jej nie było. Byłam tak zmęczona, że prawie zapomniałam o pracy. Nie mam pojęcia, czym się tak zmęczyłam. Chyba słuchaniem Victorii. Gdy sobie przypomniałam o mojej pracy, jak poparzona wleciałam do domu. Nie witając się z Rickym, który robił sobie jedzenie w kuchni, pobiegłam do pokoju, żeby się przebrać. Po 20 minutach byłam w sklepie. Ledwo zdążyłam...

Dziś za kasą nie działo się nic ciekawego. No może oprócz meneli. Co trzeci klient to osiedlowy pijaczek. Nic ciekawego. Siedziałam tak z 4 godziny i wróciłam do domu. Położyłam Kate spać i zajęłam się tym co codziennie od 3 lat... Wyszłam na balkon. Pogapić się w gwiazdy. Bo czemu nie?

*********************************

1357 słów

Trochę długi jak na mnie, więc jestem dumna z siebie. 

Dzisiaj Wigilia, więc WESOŁYCH ŚWIAT!!  Miejmy nadzieję, że koronaświrus się w końcu odczepi i wypuści nas z domu do ludzi.

Rozdział będzie... nie wiem kiedy. W tamtym pisałam że za dwa tygodnie, a wyszły 4 miesiące... Więc nie będę robiła nadziei.

Jeszcze raz Wesołych Świąt!

Chciałabym jeszcze życzyć wszystkiego naj naj dla Fuyuko_Sama44 bo juz niedługo ma urodzinki ( 29 grudnia).

Sto lat ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro