Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1# Spóźnienie

Jestem Lisa Hoffman. Mam 17 lat. Moim największym hobby jest taniec. Kocham tańczyć. Wtedy czuje się wolna, odcięta od świata... Mojego świata pełnego dzieci, opiekowaniem się nimi...

Moja mama pracuje jako prostytutka. Tak dobrze przeczytaliście. Jako dziwka. W sumie to gdyby nie to, juz dawno mieszkalibyśmy pod mostem. A teraz mieszkamy w całkiem dużym domku na obrzeżach miasta.

Mam 4 rodzeństwa. Ricky-15 lat, Rebecca-8 lat, Austin-4 lata i Kate-1 rok i 5 miesięcy. Kiedy mama jest w pracy zajmuje się nimi. Tak to juz jest, jak jest się najstarszym. W ogóle mama nie jest typem uczuciowego człowieka. No, ale o tym później.

A tak wracając, chodziłam na zajęcia dodatkowe do szkoły tanecznej, ale kiedy mama zachorowała, straciła dużo klientów i musiałam jej też pomóc w zarabianiu pieniędzy. Nie, nie tak jak ona. Pracowałam jako kasjerka w osiedlowym spożywczaku. Porzuciłam taniec, to co kochałam i kocham nadal.

Co do mojego wyglądu, moim zdaniem jestem całkiem zwykła. Mam długie do pasa kruczoczarne włosy, szare oczy i jasną cerę. Jestem chuda i nie mam czym sie chwalic jeśli chodzi o kobiece kształty.

Poznaliście mnie trochę, więc zacznijmy...

************************************
Obudziło mnie mocne plaśnięcie w twarz. Tak właśnie zaczął się dzień w którym mam iść do nowej szkoły. Otworzyłam oczy, by spojrzeć na swojego oprawcę. Matka. O tym mówiłam. Miły początek dnia...

- Wstawaj, leniu i nakarm dzieci.- No tak, ja tu się zajmuje dziećmi. Zaraz po wypowiedzeniu tych słów wyszła przez drzwi z mojego pokoju. Wstałam wiedząc, że jeśli za 5 minut się nie zjawię na dole, dostanę.

Podeszłam do szafy i ubrałam się w szary przydługi sweter i czarne jeansy. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Nie maluje się. Nie rozumiem tych pustych lal które nakładają na siebie tony tapety, a i tak wyglądają gorzej niż bez.

Była już 6:30. Zeszłam na dół. Przy stole w kuchni zauważyłam Ricky'ego robiącego wszystkim płatki z mlekiem. Mama siedziała przy stole z Kate na kolanach i rozmawiała przez telefon. Podeszłam do niej i wzięłam małą na ręce. Ta kruszynka jest prześlicznym dzieckiem. Ma piękne błękitne oczęta, którymi się wpatruje w świat. Jak na swój wiek ma całkiem bujną blond czuprynę.

Zrobiłam dla niej kaszkę z bananem i ją nakarmiłam. Gdy już była najedzona,razem z resztą przedszkola (tak nazywam moje rodzeństwo) poszłam na górę ich wszystkich ubrać. Co prawda Ricky i Rebecca umieją się ubrać, to Kate i Austinowi trzeba w tym pomóc. Żeby ubieranie Kate było można nazwać pomocą...

Około 7:30 wyszliśmy z domu. Ricky wziął Rebecce za rękę i ruszyli do szkoły. Ja wzięłam tą młodsza część rodzeństwa i zaprowadziłam Austina do przedszkola, a Kate do żłobka.

Kiedy byłam już wolna od dzieci poszłam do mojego liceum.
Ruszyłam przez ulice, rozglądając się po okolicy. Całkiem miło się chodziło między domami, wokoło których emanowało ciepło domowego ogniska. Nie potrafiłam wyobrazić sobie jak to jest, przy kochającej się rodzinie. Nigdy tego nie poczułam. I raczej nie poczuje...

Po 10 minutach spokojnego spaceru ujrzałam budynek szkoły. Elewacja była biała, a dach granatowy. Nie powiem, całkiem ładna ta buda. Gdy przekroczyłam linie bramy, usłyszałam dzwonek. Naprawde?! Pierwszy dzień a ja już spóźniona. Zapowiada sie super.

Podbiegłam ostatnie metry i wpadłam na kogoś. Upadłam na tyłek, przy okacji go tlucząc. Spojrzałam na moją przeszkodę. Była to jakas wysoka dziewczyna w blond włosach. Tyle widziałam, bo stala do mnie odwrócona. Gdy sie obróciła, spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczami, w których tańczyły iskierki radości.
- Nic ci nie jest? -kucnęła przy mnie i obejrzała czy nic mi się nie stało.
- Nie, spokojnie mam mocny tyłek. - - uśmiechnęłam się do niej co odwzajemniła.

Podała mi rękę, by pomóc mi wstać. Chwyciłam ją i wstałam.

- Jestem Victoria. - wyciągnęła do mnie rękę. Uścisnęłam ją i odpowiedziałam- Lisa.
- Wiesz, musze już lecieć to mój pierwszy dzień w szkole i właśnie sie spóźniłam. - wyjaśniłam moją sytuację.
- Do której klasy bedziesz szła?
- 2B
- To super, bo właśnie do niej chodze- rozpromieniła się. W sumie to dobrze że w nowej klasie już mam osobe, którą mniej, więcej znam.
-To świetnie. Możemy już iść?- spytałam troche niezręcznie. My tu gadu gadu a lekcja trwa.
- Eeee... tak jasne, chodzmy. - uśmiechnęła się i ruszyła wzdłuż korytarza. Zaczęłam się rozglądać i zapamiętywać drogę.

-Mamy właśnie fizykę z wychowawczynią, więc trafiłaś na zapoznanie się z nią.
- Przynajmniej będę miała to za sobą- mruknęłam. Zastanawiałam się jak to jest, że przy Victorii zachowuje się tak swobodnie. Zawsze miałam blokadę przed poznawaniem się z innymi. No ale nie o tym teraz...

Zatrzymałyśmy się przed salą nr 63. Vic spojrzała na mnie szybko i zapukała. Nie czekając na odpowiedź, otworzyła je. Weszła i przytrzymała mi drzwi.
Przeszłam przez próg i miałam wrażenie że chce się zapaść pod ziemię. Dawno nie czułam takiego stresu. Aż zaczal mnie boleć brzuch.

- Dzień dobry, paniom. A co to za spóźnienia? Cóż to za niewiasta, Victorio? - spytała się nauczycielka. Na serio, niewiasta? Co ona się ze średniowiecza urwała?!

- Dzień dobry, ja jestem Lisa Hoffman, jestem nowa w tej szkole, i dostałam informację że mam uczęszczać do tej klasy. - Wyjaśniłam szybko zanim Victoria zdążyła odpowiedzieć.
- No dobrze, Victorio usiądź.- Viki poszła do pustej ławki pod ścianą.- A ty Lisa, przedstaw się klasie- no tak, tego sie obawiałam.

Rozejrzałam się po sali. Wszystkich głów było mniej więcej 25.

-Emm.. Jestem Lisa, mam 17 lat. Lubię tańczyć i czasami śpiewać. - powiedziałam trochę za szybko.

- Dobrze, usiądź obok Victorii. - uff... już myślałam że mnie posadzi z jakimś kujonem, albo co gorsza klasową dziwką. Jedną taką już widzę nawet. Długie po dupe blond wyprostowane włosy i tona szpachli na ryju. Ocknełam się i ruszyłam do ławki. Usiadłam i wyjęłam zeszyt. Książek jeszcze nie miałam. Musze iść do dyra po lekcji.
- Layla się na ciebie gapi. - szepnęła do mnie moja współdzielniczka* ławki.

- Kto?

- No ta blondyna w drugiej ławce - wyjaśniła mi kiwając głową w stronę owej blondyny. Spojrzałam na nią. Jak się okazało była to nasza kochana tapeciara. Wierciła mi dziurę w głowie swoimi oczami, ledwo wystającymi spoza długich, sztucznych rzęs.

- Może przeżyje. Chyba że strzeli we mnie laserem z make up-u. A nie sorry przecież by nie trafiła. - Vic spojrzała na mnie pytająco. - No bo nic nie widzi przez swoje piękne rzęski. - uśmiechnęłam się kpiąco w stronę Layli. Zabijała mnie wzrokiem...

************************************
1037 słów

* jest takie słowo wgl?

Pierwszy rozdział za nami! MOŻE następny będzie za dwa tygodnie.
Żegnam się!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro