Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XI REYNA XI

Mam już jakby 25 rozdział! Było tyle info, że na górze jest:

Untilted Part 25.

Ta. Śmierć informacjom! Zaczynajmy więc!

DŹWIGNĘŁAM SIĘ NA NOGI. Byłam dalej wstrząśnięta sytuacją z lustrami, ale nie miałam czasu na rozmyślania. Nie teraz. Spojrzałam w stronę rzymskiego obozu. Nie chciałam tam iść, ale... Nie ma wyboru. Zerknęłam na Nica. Miał trochę niewyraźną minę... Zapewne jak ja. Mimo wszystko uśmiechnął się do mnie i wyciągnął rękę. Chwyciłam ją. Skierowaliśmy się przed siebie. Panowała przyjemna cisza. Wlekliśmy się między drzewami, do naszego celu. Lubiłam lasy. Zawsze napawały mnie pozytywnym nastrojem... Nie, to złe określenie. Powiedziałabym raczej, że działały na mnie uspokajająco. Pomagały się zrelaksować. Teraz jednak świerki i sosny wydawały się na mnie gapić. I śmiać. To było zdecydowanie creepy. Ale, przeżyło się już gorsze rzeczy. Cicho, Reyna. Zaraz coś może się spieprzyć. Wreszcie Nico powiedział:

-Jesteś pewna, że chcesz tam iść?

Spojrzałam mu w oczy. Dostrzegłam iskierki troski. Oraz niepokoju. Zaraz zorientowałam się, o co mu chodzi.

-Zwariowałeś? Nie chcę! Ale nie puszczę cię tam samego.

-OK, ale gdybyś się rozmyśliła...

-Nie jesteś moją niańką, "mamo".

Parsknął śmiechem.

-Dobra, już przestanę.

Pamiętacie, jak mówiłam, że coś może się spieprzyć? No. Długo nie trzeba było czekać. Wyobraźcie sobie, że idziecie lasem. Na spokojnie. A tu nagle przed wami upada drzewo. Już jest adrenalina. Jednak na tym się nie kończy. Drzewo bowiem wywołuje duże drganie. I zaczynają spadać skały. Zostałabym ludzkim naleśnikiem (mniam, naleśniki ^^), gdyby nie Nico. W ostatniej chwili wepchnął mnie do jakiejś wnęki obok. Głazy poleciały sobie wgłąb lasu.

-Nic ci nie jest?

-Nie - odparłam, lekko wstrząśnięta.

Kontynuowaliśmy naszą wędrówkę. Zdążyliśmy jeszcze uciec przed tuzinem dziwnych zwierząt i uniknąć małych demonów, które chciały zagrać w siatkówkę naszymi głowami. Wreszcie dotarliśmy tam, gdzie to mieliśmy dotrzeć. Spojrzałam na Nica. Skinął lekko głową. Weszliśmy powoli do małej dolinki. To dziwne, że takie piskorze jak Oktawian wybierają tak piękne miejsca na zakładanie obozów. Ten psychoaugur właśnie obrzydził mi urocze dolinki i lasy! Nie daruję mu tego... Rozejrzałam się. Wokół sami zmuleni legioniści. Nic sobie z nas nie robią. Pff. Już wiem, że coś pójdzie nie tak. Nie mówiłam tego jednak na głos.

-To co Nico, idziemy trochę pomyszkować, czy natychmiast lecimy do piskorza?

-Z trudem powstrzymuję chęć spuszczenia natychmiastowego wpierdolu padalcowi, myślę jednak, że myszkowanie będzie lepszą opcją.

Skinęłam głową. Może dowiemy się czegoś potrzebnego. Skierowaliśmy się w stronę małego, zielonego namiotu. W środku nikogo nie było. Wystrój prosty: łóżko, biurko i skrzynia. Tą ostatnią rzecz musiałam otworzyć. Zawartość... Miecz, hełm, książka, różowy pluszowy miś. Serio? MOI legioniści z różowymi misiami. Ciekawe, czy oglądają MiniMini. Krótko mówiąc - ta lokacja w niczym nam się nie przydała. Przez następną godzinę było praktycznie to samo, tylko bez misiów. Chociaż i tak znalazłam jeszcze niebieskiego słonika i zieloną pandę. No dobra. Nic nie zabraniam. Wreszcie, po długich poszukiwaniach, znaleźliśmy się w średniej wielkości żółtym namiocie. W środku, na łóżku, wylegiwała się... Gwen! Muszę przyznać, że miałam ochotę się rozkleić. Zawsze była taką miłą osobą, cichą, skromną. A teraz leżała sobie otumaniona, prawdopodobnie nie wiedząc nawet, co robi. Zaczęliśmy się poruszać wolniej, ponieważ wtedy zwykli legioniści nas olewali.

-Reyna, przestań się ze mną bawić w chowanego.

Drgnęłam. Gwen wstała. Wyglądała jednak... Normalnie. Jak moja stara koleżanka. Położyłam dłoń na rękojeści mojego miecza, tak na wszelki wypadek. Dziewczyna uśmiechnęła się drwiąco.

-Zostaw to. Nic ci nie zrobię. W sumie to nawet nie wiesz, co tu się dzieje, prawda?

-Nie wiem - powiedziałam, luzując trochę mój chwyt - ale chciałabym się dowiedzieć.

-Spokooojnie.Wszystko w swoim czasie. Szkoda, że nie ma Dakoty. On pewnie przedstawiłby to łagodniej. Ja mówię ci wprost: Nie wszyscy są tu tumanami. Większość, ale nie wszyscy. A ci, którzy są normalni, należą do ruchu oporu. Jak ja. Na razie działamy w ukryciu. Planujemy większą akcję. Spisek. Przeciwko Oktawianowi.

Spojrzałam na dziewczynę z podziwem.

-A ty? Czemu nie jesteś... Jak reszta?

-Nie wiem. Oktawian myśli, że ma kontrolę nad każdym. Jednakże... Niektórzy, jak ja, są na to odporni. Żeby "augur" się nie kapnął, wkładamy sobie do oczu czarne soczewki. Nie pytaj, skąd je mamy.

Skinęłam głową. To jest informacja, którą na pewno warto zapamiętać.

-Możemy się jakoś z wami... Skontaktować?

Gwen zamyśliła się na chwilę, po czym odparła:

-Dziś w nocy do waszego Obozu przyjdzie ktoś z naszych. Powiecie mu o wszystkim ważnym. On wróci z informacjami.

-OK, czyli metodą posłańca. Masz może coś, co przyda się nam w walce z Oktawianem, którą planujemy na za chwilę?

-Walczyć z nim? Teraz? Dajcie trochę zabawy ruchowi oporu!

-Przykro mi, Gwen, ale nie ma czasu. Z resztą - my chcemy tylko go pobić, nic więcej. Może nie będzie mógł podejmować kroków wojennych przez następne parę dni, jeżeli zdołamy go lekko uszkodzić. Wtedy wy możecie spróbować przejąć władzę.

-Reyna. Słyszysz siebie? To, co mówisz, jest głupie! Jak wy to niby zrobicie? I po co macie niby go po prostu bić?!

Hmm. Ona ma rację. To brzmi idiotycznie.

-Po prostu nie mogę się powstrzymać - uśmiechnęłam się ironicznie - zemsta i te sprawy.

Moja przyjaciółka uniosła ręce w geście "I give up".

-Rób co chcesz, ale nie mów, że nie ostrzegałam.

-Też cię uwielbiam!

Po wyjściu Nico zapytał:

-Reyna, nie ponosi cię trochę z emocji? Rozumiem, nienawidzisz go, zniszczył twój dom, ale... Myślałem, że jesteśmy tu tylko poszperać. Jak już coś niszczyć, to cały obóz, a nie tylko padalca.

-Jak coś się stanie, biorę winę na siebie.

-Niech ci będzie. To gdzie on jest?

-Widzisz ten duży, biało - złoty namiot? Tam właśnie on powinien przebywać. Ja wejdę z jednej strony, ty z drugiej.

Jak powiedziałam, tak zrobiliśmy. Zastaliśmy naszego przeciwnika wypełniającego jakieś papiery przy biurku.

-Tęskniłeś za mną, frajerze?

Nie mogłam się powstrzymać. Piskorz obrócił się, lekko zaskoczony. Z drugiej strony właśnie wszedł Nico.

-Co ty tu robisz?!

-Co ja tu robię? Co ty tu robisz?! Wynocha z mojego miejsca!

Spojrzał na mnie, jakbym była idiotką.

-Nigdy.

-Mam cię zmusić siłą?

-Na to tylko czekam.

-Wy! Powstrzymajcie się jeszcze chwilę!

Nico.

-Co wy niby robicie? Nie możemy negocjować pokoju? Musimy natychmiast okładać się po ryjach?

-Tak, musimy - to był piskorz.

Nico zwiesił głowę. Potrząsnął nią z niedowierzaniem parę razy, podniósł i znów potrząsnął.

-OK - powiedział - Dobrze ci radzę, nie dotykaj jej.

-Bo co mi zrobisz?

To mówiąc, piskorz przyłożył mi w brzuch. Zgięłam się z bólu. Silne ma te małe rączki. Nico warknął.

-Co to się podziało? Dotknąłem twojej dziewczyny? O, jak mi przykro...

Teraz Nica też poniosły emocje. Ogólnie to po prostu wszczął bójkę na pięści. Leżąc na podłodze zastanawiałam się, czemu to zrobiliśmy?! Jak teraz na to patrzę, to wydaje się śmieszne. Dałam się ponieść emocjom? Nie. Dobra, trochę. Samo to miejsce mnie otumania. Wstałam z trudem. W porę, by zauważyć, jak piskorz chlasnął Nica sztyletem przez twarz. Syn Hadesa upadł na podłogę, łapiąc się za lewy policzek. Rękę już pokrywała krew. Ogarnęła mnie wściekłość. Rzuciłam się na pseudoaugura, w powietrzu wyjęłam sztylet. Trochę jak w Assasin' s Creed. Chwilę potem przyciskałam ostrze do tętnicy piskorza. Patrzył na mnie w panice.

-Docisnę to lekko - szepnęłam - a momentalnie zginiesz. Więc lepiej nie próbuj żadnych sztuczek.

-Reyna - powiedział - zawsze cię szanowałem. Wiesz o tym. A teraz mnie zabijesz? Obiecuję, zmienię się. Tylko... Puść. Będziemy przyjaciółmi. Poprowadzimy Obóz razem.

Usłuchałam. Wstałam i pomogłam wstać jemu. Dopiero teraz... Chwila. CO JA ROBIĘ! Chłopak uśmiechnął się wrednie i uderzył w głowę. Padłam na ziemię.

Co się stało? Czemu Nico i Reyna zrobili się tacy łatwowierni? Odpowiedź poznacie... Na pewno nie jutro :P Myślę, że za 3 dni. Taak. Jestem zuy. Double update przekładam na jutro, bo dziś już nic więcej nie wcisnę. Dwa oneshoty - wyczekujcie! Do "zobaczenia"!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro