Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

- 2.4 -

Erimia usiadła po turecku i wpatrywała się w gwiazdy. Podłoże może i nie było wygodne, ale cieszyła się powiewami powietrza. Nieopodal stał Lucyfer z Theodorem, dyskutując o czymś zaciekle. W momencie, kiedy znalazła się na dachu jednego z pustostanów bruneta, ogarnął ją spokój, choć serce nadal biło energicznie, a wspomnienie, w którym odrzuciła od siebie Elide, nieustannie wracało.

Usłyszała kroki, a po chwili demon zszedł po metalowych schodach przeciwpożarowych i wsiadł do auta. Wydawał się dziwnie spięty, a już po chwili dotarło do niej dlaczego; bo kilka metrów od niej wylądował anioł i to nie byle jaki, tylko jeden z archaniołów. Mimo swojej chłopięcej twarzy wydał jej się niezwykle poważny, a w niebieskich oczach dostrzegła zmęczenie. Ogromne, białe skrzydła drgnęły jeszcze kilka razy, aż w końcu złożył je za plecami.

– Bracie. – Michał skinął Lucyferowi ze słabym uśmiechem na ustach. – Dobrze cię widzieć.

– Darujmy sobie uprzejmości. – Brunet machnął dłonią, zmierzył anioła od góry do dołu, po czym wskazał na dziewczynę, która stała kilka kroków od nich. – Chodzi o nią.

Michał podążył wzrokiem we wskazanym kierunku i aż otworzył usta ze zdziwienia.

– Przecież to niemożliwe. – Jego szept przetoczył się dreszczem po jej kręgosłupie, a gdy podszedł do niej bliżej, kompletnie zdezorientowany, nawet nie drgnęła. – To jakaś twoja sztuczka?

– Osobiście sądzę, że jego. – Lucyfer spojrzał w niebo.

– Jak masz na imię? – Mężczyzna zwrócił się tym razem do dziewczyny w ten swój łagodny, anielski sposób, co wywołało u niej delikatny uśmiech.

– Erimia, ale nie wydaje mi się, że możesz mi pomóc. Choć miło cię poznać, nie sądziłam, że spotkam kiedyś archanioła.

– Widzi aury. – Lucyfer podszedł do nich z zaplecionymi rękoma na piersi. – Nie wydaje ci się to dość osobliwe?

Anioł nie odpowiedział, tylko przyglądał się z zaciekawieniem jej twarzy. Widział, że jest człowiekiem, a nie słyszał, żeby którykolwiek z ludzi posiadał dar widzenia aur, w końcu sam naznaczał dusze.

Uniósł dłonie na wysokość jej głowy, ale Erimia cofnęła się o krok. Była aż za bardzo świadoma tego, co zamierzał zrobić i wcale tego nie chciała. Bała się zamętu, który może jej przynieść ingerencja Michała.

– Spokojnie, chcę tylko...

– Wiem. Chcesz wejść do mojej głowy. – Spojrzała na Lucyfera z urazą w oczach. – On już tam był i nic nie znalazł.

– Mamy trochę inne umiejętności niż mój brat. Jesteś zagubiona, czuję to. Jeśli mi pozwolisz wejrzeć w twoją przeszłość, może będę w stanie wskazać ci twoją drogę.

– Nie. – Pokręciła energicznie głową. – Ty mi nie pomożesz, jeszcze nie teraz, czuję to.

– To jest śmieszne! – Nagle Lucyfer złapał dziewczynę za ramię i szarpnął w stronę Michała. – Rób swoje.

– Wiesz, że tak nie można! – W oczach anioła pojawił się żywy ogień, który świadczył o gniewie, jaki w nim zebrał. Gniewie, który ciążył na jego własnych barkach, bo wiedział, że po części to on był odpowiedzialny za to, co działo się z jego bratem. Po chwili ten ogień przygasł, a na jego miejscu pojawił się żal i współczucie.

– W porządku, zgadzam się. – Erimia czekała, aż brunet ją puści, a gdy to zrobił, spojrzała Michałowi w oczy, w których on widział tylko strach przed Lucyferem.

Gdy tylko anioł zabrał dłonie ze skroni dziewczyny, ta upadła na kolana i zaczęła wymiotować, choć żołądek miała pusty. Teraz było inaczej, znów cały rok przeleciał jej przed oczami, ale później dosłownie poczuła ostry blask, który wwiercał się w jej umysł.

– Nie rozumiem. Tylko ostatni rok. – Anioł spoglądał na dziewczynę z zaciekawieniem, ale i obawą o jej życie. Wypuścił powoli powietrze z płuc, odwracając się w stronę bruneta. – Ale wyczułem coś jeszcze, anielską ingerencję. Nie pytaj, bo nie wiem kto, ale musiał być potężny. I, uprzedzając twoje kolejne pytanie, na pewno to nie był Ojciec.

– A wiesz chociaż, co zrobił? – Lucyfer próbował zachować spokój, ale fale złości nacierały raz po raz.

– Wygląda na to, że zablokował jej pamięć i to w taki sposób, że nie mogę się przebić. Przykro mi, nie potrafię jej pomóc.

– A kto będzie potrafił?

– Wnioskuję, że nie pytasz o to, kto jej pomoże... Tylko ten, kto nałożył blokadę, będzie potrafił ją ściągnąć albo Ojciec, ale wiemy, że go o pomoc nie poprosisz. – Michał uśmiechnął się smutno, po czym rozłożył szeroko skrzydła. – Najlepiej będzie, jak ją zostawisz w spokoju, nie zasłużyła na to, żebyś się na niej wyżywał.

Przez moment Erimia wpatrywała się w znikającą sylwetkę na ciemnym niebie, aż stała się jedną z gwiazd nie do odróżnienia od innych. W końcu jej ciało postanowiło wrócić do współpracy z nią, więc wstała z kolan, ocierając usta wierzchem dłoni. Była słaba i ledwie trzymała się w pionie, ale mimo to podniosła dumnie głowę, wpatrując się w oczy Lucyfera.

– Co dalej ze mną będzie? – Może i głos jej drżał, ale wyraźnie było słychać w nim determinację. Świadomość, że tylko on mógł jej pomóc, aż sprawiała fizyczny ból, ale jakie miała wyjście? Już tak daleko zaszła, musiała w końcu się dowiedzieć, kim była.

– Nie wiem. – Mężczyzna wzruszyła ramionami.

Krótka, szczera odpowiedź, a wywoływała zbyt skomplikowane uczucia. Naprawdę nie miał pojęcia, co z nią zrobić, bo patrzenie na nią przypominało wszystko, co mu zabrano, ale z drugiej strony chciał wiedzieć, kto i po co to zrobił. Przeczesał dłonią włosy, zastanawiając się, co począć. Dziewczyna twierdziła, a i wiedział, że w to wierzyła, że tylko on jest w stanie jej pomóc. Lecz zapomniała o jednym szczególe: on był diabłem, nie pomagał ludziom, tylko karał ich dusze. Przeanalizował jeszcze raz jej wspomnienia. Mimo że się go bała, będąc wręcz przerażona jego osobą, to i tak była przekonana, że jest w nim cień dobra. Nawet pozwolił sobie zobaczyć siebie jej oczami.

Podszedł do niej jakby od niechcenia, wiążąc jej spojrzenie w swoim. Po zaledwie kilku sekundach osunęła się, ale nie upadła na zimny beton, bo Lucyfer wziął ją na ręce, kręcąc głową na swoje poczynania z niedowierzaniem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro