Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~6~

- Nie wiedziałem, że trafiłem do Broadwayu - uniósł brew Butters, podchodząc do mnie. Kiedy on tu wszedł?  - Gdzieś ty był całą noc? I połowę dnia? Nic nikt nie wiedział, żadnych wiadomości, zacząłem się martwić - przyznał blondyn, ocierając kłykciami o siebie i patrząc na mnie ze zmartwieniem w swoich zielonych oczach.

- Załatwiałem nam silnego sprzymierzeńca - powiedziałem dumnie i zszedłem z fotela, patrząc przez okno w salonie - Mysteriona. Jeśli dopełnię swojej części układu, będzie z nami - wyjaśniłem ze spokojem przyjacielowi, który był ze mną w sojuszu. Można powiedzieć, że bardziej to ja jestem jego szefem, a on moim pracownikiem i przy okazji się przyjaźnimy. Trudno nazwać jakoś tę relację.

- Jaki to układ? - zapytał blondynek, przyglądając się mi z uwagą. Teraz dopiero zauważyłem w jak zabawnym ubraniu aktualnie jest. Miał na sobie niebieską koszulę, zapiętą na przedostatni guzik, a z kieszonki koszuli wychodziła mała Hello Kitty z różową kokardeczką na głowie, spodnie miał jeansowe z białymi gwiazdkami gdzieniegdzie, a buty bialutkie z serduszkami w kolorze fioletu. Cały Butters. Radosny, błyszczący pozytywnością. Absolutnie rożniący się od Profesora Chaosa. Trochę tak jak Kenny i Mysterion. Dwie różne osoby, w jednym ciele.

- To mniej ważne. Najważniejsze jest to, że łatwiej nie dało się zyskać sprzymierzeńca, Butters! Jest jak owieczka, która pragnie nam pomóc, a wiesz czym będziemy razem z Mysterionem? - spytałem go, łapiąc za jego dłonie w ekscytacji, której nie sposób było mi okiełznać. Wszystko wręcz we mnie wybuchało, a nie piłem nawet kawy!

- Trzema blondynami w przebraniach złoczyńców? - spytał z pewnym siebie uśmiechem, zaciskając nasze dłonie ze sobą. Spodziewałem się każdej odpowiedzi, ale nie takiej.

- Nie głuptasie, będziemy niepokonani! - puściłem jego ręce, idąc do otwartej, jasnej kuchni - To miasto... Ten świat będzie u naszych stóp kiedy Mysterion dołączy w nasze szeregi - włączyłem ekspres do kawy, czułem jak oczy mi skrzą od pewności siebie. Wszystko szło po mojej myśli, wszystko może się udać, mój plan nie legł jeszcze w gruzach, a nawet lepiej. Ewoluował i stał się lepszy. Wygram to. Wystarczy po prostu nie iść z nim do łóżka przez miesiąc, ani nic nie inicjować. Nie ma nic prostszego. Robię to całe życie. Dobra, oprócz tej jednej nocy, ale utrzymać normę nie jest tak trudno.

- To wszystko jest piękne i niesamowite... Ale Tweek? - spytał Butters, stając obok mnie, opierając się jedną ręką na blacie - Wyjaśnisz dlaczego twoja szyja jest w takim stanie jakim jest i dlaczego na koszulce masz znak Mysteriona? - wtedy mnie to uderzyło. Paradowałem przez PÓŁ MIASTA w koszulce Mysteriona, mojego wroga i do tego tańczyłem, śpiewałem, podskakiwałem. Jestem. Kurwa. Debilem.

- Eee - było jedynym co z siebie w tej chwili wykrztusiłem na dobre kilka chwil. Nalałem kawy do kubka, starając się wymyślić jakąś wymówkę - No więc... - odchrząknąłem i wziąłem głęboki łyk kawy - Słuchaj, nie interesuj się.

- Tweek - zacisnął usta chłopak i założył ramiona na piersi - Prędzej czy później i tak się dowiem. Nie sądzisz, że lepiej abym dowiedział się teraz od ciebie niż od kogoś przypadkowego? - starał się mnie przegadać, na co wziąłem kolejny głęboki łyk mocnej kawy - Jesteś moim przyjacielem, a przyjaciele mówią sobie o takich rzeczach, tym bardziej jeśli chodzi o wspólnego wroga.

Ekhe. Nie ma chuja, że mu powiem prawdę. Ekhe.

- Tak byłoby lepiej dla nas obojga, znasz mnie, znam ciebie, jeśli zrobiłeś coś głupiego to na pewno znajdziemy z tego wyjście, a jak coś dobrego to będziemy świętować. Nie lepiej, abyś powiedział co jest na rzeczy? - kontynuował Butters - Nie każ mi błagać albo dawać Ci serum prawdy. Sam wiesz jakie są tego skutki.

- Przespałem się z Mysterionem - palnąłem w końcu, aby zakończyć jego wykład. Nie chciało mi się dłużej słuchać pierdolenia dlaczego powinienem mu o tym powiedzieć, tratata nudy, nudy, nic ciekawego serio.

Co dziwne? Podziałało. Butters stał przede mną z otwartą buzią, wpatrując się we mnie w szoku. Mrugał kilka razy szybko, jego usta to się zamykały, to otwierały. Raz podnosił rękę, aby coś powiedzieć, potem wybełkotał coś i opuszczał dłoń pozostając w niemym szoku.

Ja w tym czasie dopijałem spokojnie kawę, patrząc na jego szok. Mina bezcenna. Tym bardziej u Buttersa. Uwielbiam.

- Daj znać kiedy to przetrawisz - odłożyłem kubek do zmywarki i wróciłem do salonu. Butters stał tak jeszcze kilka minut w kuchni przeżywając w kółko jedną wiadomość. Uznałem, że powinienem się chyba przebrać z ubrań Kennego... A przynajmniej by się przydało. Ale one tak pięknie pachną i są ciepłe i wygodne, nie chcę ich zdejmować. Jeszcze nie. Zresztą, nigdzie się nie wybieram, aby musieć wyglądać zajebiście czy akceptowalnie społecznie.

Usiadłem na kanapie i sięgnąłem po leżący na stoliku telefon, który zostawiłem tu jakiś czas temu. Włączyłem na nim muzykę, chociaż często tego nie robię, ale tym razem wybrałem "Havent had enough", połączyłem telefon z głośnikiem i zatopiłem się w romantycznej muzyce, która sprawiała mi radość. Muzyka pieściła moje bębenki, a jedyne o czym byłem w stanie przy niej myśleć to Kenny, o naszej relacji, której po prostu nie potrafiłem mieć dość, nawet jeśli była ona skokiem na głębinę bez dna, ze świadomością że łatwo się w niej udusić. Czy to głupie? Czy to źle, że w to brnę? Co mnie w ogóle łączy z Kennym? Czy chcę, aby nas coś łączyło?

Ja pierdolę, broń boże. Wyłączyłem szybko muzykę, poskramiając natłok myśli. Nie brnę w żadna relację z NIM. To tylko była jednorazowa akcja, przygoda na jedną noc, nic więcej. Nie mam zamiaru z tego powodu przestać dążyć do swojego celu.

Butters przyszedł dopiero po dłuższej chwili, kiedy starałem się wyrzucić z myśli pewne błękitne oczy. Szczerze się nie spodziewałem, że zajmie mu przyjęcie tej informacji, aż tyle czasu. Co w tym strasznego? W końcu załatwiłem nam sprzymierzeńca. Za miesiąc, ale załatwiłem.

- JAK TO PRZESPAŁEŚ SIĘ Z MYSTERIONEM!? - krzyknął na mnie Butters, wskakując na wolne miejsce na kanapie, tuż koło mnie - Kiedy? Dlaczego? Jak do tego doszło? To jego koszulka? Czy na tym polega wasz układ? - zasypał mnie pytaniami, a ja patrzyłem na niego nie wiedząc na, które pytanie odpowiedzieć pierwsze. Zakryłem mu usta dłonią, aby powstrzymać go od zadania jeszcze tysiąca pytań.

- Powoli - zabrałem dłoń i wzdrygnąłem się cały, zastanawiając się jak mam powiedzieć o tym wszystkim Buttersowi. Co prawda, wie co to seks, wie co i jak, ale może nie zrozumieć powodu dla którego do tego doszło. Ja sam nie wiedziałem jaki był powód - Ugh, pamiętasz jak wczoraj wieczorem poprosiłem, abyś mi pomógł z kolacją? - wydałem z siebie stęknięcie połączone z tikiem. Tego dawno nie było. Muszę się naprawdę stresować opowiedzeniem tego co się działo. Nic dziwnego, trudno opisać to o czym samemu się nie ma pojęcia.

- Pamiętam, jeden z moich minionów był twoim kelnerem - zapewnił mnie, zakładając nogi w kokardkę i z uwagą przysłuchując się temu co powiem. To jest właśnie powód dla którego jestem lepszy niż jego alter ego. Butters jest słodki, kochany, troskliwy i potrafi słuchać. Nawet jako profesor Chaos są wyczuwalne te cechy, czasami jest w stanie się przejąć, że któryś z wrogów zdarł sobie kolano. Dlatego też powoli od tego odchodzi, jest bardziej jako mój pomocnik, który pomaga mi wylizać rany po walkach. Z głównego wroga Mysteriona, po pomocnika Wonder Tweeka. Nieźle.

Mysterion nie bez powodu porównywał mnie do Profesora Chaosa. Nie bez powodu wiem, że jestem od niego lepszy. Jest to właśnie dlatego, że za czasów kiedy to Chaos walczył z Mysterionem, to oboje byli niedoświadczeni w tym co robią i wystarczała jedna moja błyskawica, aby poskromić Profesora. Już wtedy byłem w stanie go pokonać, już wtedy byłem lepszy, a teraz, kiedy jestem po tej lepszej stronie, zdaję sobie z tego jeszcze lepiej sprawę. Butters nie pracował nad swoją mocą, znudziło go to po jakimś czasie i szczerze wolał zajmować się swoją kwiaciarnią czy spędzaniem ze mną czasu, niż walczyć w imię władzy. Pasuje to do niego.

- Więc trochę w trakcie tej kolacji się upiliśmy - zacząłem bawić się dłońmi, starając się jak najmniej zacinać i mówić dość płynnie - Dobra, mocno. Urwał mi się film, a jak się obudziłem byłem w łóżku Mysteriona nagi - odchrząknąłem, czując jak cały zaczynam drżeć, a moja częstotliwość tików wzrasta. Policzki piekły mnie ze wstydu - Zaczęliśmy się kłócić i od słowa do słowa pocałowaliśmy się, potem zjedliśmy razem śniadanie, gdzie założyliśmy się, że jeśli taka noc się nie powtórzy w ciągu miesiąca to Mysterion dołączy do nas, jeśli jednak powtórzy... - ściszyłem swój głos, który zaczął wręcz piszczeć przy ostatnich słowach w zdaniu - To będę jego chłopakiem. P-potem po prostu się przytulaliśmy, całowaliśmy, znalazł mi jakieś ubrania i wróciłem do domu jakąś godzinę temu.

- Nie pierdol - komentarz Buttersa zbił mnie z tropu zupełnie. Siedział spokojnie w miejscu, patrzył gdzieś przed siebie chwilę transferując to co usłyszał. W życiu się nie spodziewałem, że ktoś taki jak Butters zareaguje na taką historię w taki sposób - Czyli... Jeśli w trakcie tego miesiąca wylądujecie w łóżku to będziecie parą, ale jeśli do tego nie dojdzie to przejdzie na naszą stronę i pewnie też będziecie parą. Przecież to tak jakby mieć do wyboru wygraną lub większą wygraną, jaki jest tego sens? - spytał, mówiąc trochę sam do siebie, trochę do mnie.

- Nie mnie pytaj, on chciał się zakładać, a ja tylko powiedziałem jaka jest moja stawka - wyjaśniłem z łatwością i przytuliłem do siebie kolana. Jeśli Mysterion by do nas dołączył, mógłby zapomnieć o związku, a tym bardziej oficjalnym. Nie chcę się wiązać z kimś, z kim mam współpracować. To się dobrze nie skończy. Jest tyle rzeczy, które mogą przez to źle pójść. Po prostu, nie.

Koszulka Kennego zbliżyła się do mojego nosa przez pozycję w jakiej siedziałem, podsuwając zapach czekoladowych ciastek i uczuciem szczęścia w duszy. To całkiem zabawne, że Kenny pachnie czekoladą, a raczej ciastkami. Zastanawiam się ile musi jej wpieprzać, aby tak pachnieć albo jakich perfum używa.

- Zakochałeś się, prawda? - spytał poważnym tonem chłopak, na co rzuciłem mu ostre spojrzenie - Zachowujesz się jak zakochany, a do tego pierwszy raz widziałem jak tańczysz i śpiewasz jednocześnie. Tweek, nigdy nie widziałem cię tak radosnego przez tak długi czas, wydajesz się być cały czas z głową w chmurach.

- Nie jestem zakochany! - zaprzeczyłem od razu, odsuwając się od niego jak od ognia - To on jest we mnie, bez wzajemności, bez zobowiązań. Wonder Tweek nie wpakowuje się w związki, a tym bardziej takie związki! To on jest natarczywy i flirciarski, ja go odpycham i odrzucam, bo go nie lubię, nienawidzę go! Związek z wrogiem albo co gorsza związek z sojusznikiem to coś w co nie mam zamiaru się pakować.

- Jesteś pewien, że to dalej jest nienawiść? - spytał Butters z troską w głosie. To pytanie utkwiło mi na dłuższą chwilę w głowie. Szczerze przestałem zauważać jaka jest różnica pomiędzy nienawiścią, a miłością. Jest w ogóle jakaś? Nie zdziwię się jeśli granica pomiędzy nimi jest cienka i łatwa do złamania. Tym bardziej jeśli chodzi o relację z Mysterionem. Nie rozumiem tego wszystkiego. To zbyt skomplikowane.

- Chyba... - mruknąłem niepewnie w odpowiedzi, błądząc wzrokiem po szklanym stoliku przed kanapą - Nie chcę go kochać Butters. Mam wiele rzeczy na głowie, a do tego jest moim wrogiem. To tylko pogarsza sprawę. On pogarsza sprawę, bo jest... Znasz Kennego. Wiesz jaki jest.

- Nie przeszkadzało ci to wczorajszej nocy czy jakieś trzy, cztery godziny temu - zauważył słusznie Butters i położył dłoń na moim ramieniu - Nie będzie też przeszkadzać jeśli naprawdę się w nim zakochasz. Jestem pewien, że skoro on cię kocha to jeszcze bardziej się ucieszy kiedy ty odwzajemnisz jego uczucia.

- Naprawdę tak myślisz? - spytałem czując mieszankę wszystkich negatywnych i pozytywnych uczuć. Zapisywałem sobie w głowie wszystkie plusy i minusy każdej decyzji - Nie wiem czy jestem gotów na związek. Nie wiem czy chcę związku z Kennym.

- Posłuchaj Tweek - mruknął Butters spokojnie, z czułym uśmiechem na twarzy - Cokolwiek zrobisz, wiem że będzie to słuszna i dobra decyzja. Bo to będzie twoja decyzja, którą pomogło Ci podjąć serce - dotknął palcem w moją klatkę piersiową, wskazując na serce.

- Dziękuję Butters - uśmiechnąłem się delikatnie do niego - Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego mogłem mieć.

- Ojej, to miłe Tweek. Ty też jesteś moim najlepszym przyjacielem! - odwzajemnił szczerze uśmiech i przytulił mnie mocno.

Po mojej głowie chodziło jednak cały czas jedno pytanie. "Jesteś pewien, że to dalej jest nienawiść?"

Nie znałem na to odpowiedzi. Nie wiem co czuję do Kennego, do Mysteriona. To takie specyficzne. Nie wiem co jest pomiędzy nami, nie wiem co o tym myśleć. Mam mętlik w głowie.

Muszę się z nim jeszcze dzisiaj zobaczyć. Chcę się przekonać co to za uczucie. Chcę wiedzieć czy mam się czego obawiać. Chcę dowiedzieć się jakie są jego uczucia i czy są pewne. Chcę mieć pewność, że to nie jest dla mnie jedynie wróg z którym bardzo dobrze się całuje, przytula i jestem prawie pewny, że w łóżku też jest dobry, nawet jeśli tego nie pamiętam.

Miesiąc. Miesiąc na niedopuszczenie się jakiegoś głupiego ruchu, którego mogę żałować. To nie tak długo. Nie żeby mi zależało zresztą, aby poczuć na trzeźwo jakie to uczucie. To zwykły blef przede mną samym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro