Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pióra z poduszki

ALAN

Mówiłem już, że Tymon to prawdziwy dzik. Jak wszedłem wieczorem do jego pokoju, to skakał po łóżku, a pióra z poduszki sypały się po podłodze.
- Tymuch, weź przestań skakać - odezwałem się do niego.
- Sto dziewięćdziesiąt siedem! Stodziewięćdziesiat osiem!
Złapałem go na jedną liczbę przez dwusetką. To był błąd. Tymon walnął mnie ręką w twarz, gówniarz mały. Strzeliłem mu klapsa w tyłek.
- Ostatni raz mnie uderzyłeś! - krzyknąłem na niego.
- Bo mi przeszkodziłeś w rekordowaniu - wydarł się na mnie, po czym usiadł na swoim łóżku. - Chciałem skoczyć do dwieście... Byłbym rekordzistą...
- Jak tata tu wejdzie i zobaczy, co zrobiłeś z poduszką, to coś czuję, że będziesz rekordzistą w zbieraniu piórek z podłogi - zakpiłem sobie z niego.
- Bo mi poducha pękła - wytłumaczył się. Odwróciłem się w jego stronę i połaskotałem go po brzuchu. Mały żabol zaczął się śmiać i wyginać na wszystkie strony. Uwielbiał łaskotki. Tymon to taki nasz rodzinny przytulasek. Lubi pieszczoty. Ja już dawno z tego wyrosłem. Jak wspomniałem, mam już dwanaście lat.
Wygłupialiśmy się z Tymkiem na jego łóżku, gdy nagle w pokoju zjawił się tata. Nie skomentował fruwających wszędzie piór, a jedynie ominął leżącą na podłodze poduszkę i usiadł obok nas na łóżku. Pogłaskał małego po głowie.
- I co, chłopaki? - odezwał się. - Chyba czas spać, co? Która jest godzina? Dwudziesta pierwsza...
- Tymon rozwalił swoją poduszkę - odezwałem się do taty.
- No widzę... I co teraz? - rzekł biorąc małego na swoje kolana. Ucałował go w czubek głowy, jak mnie wtedy, kiedy staliśmy przy aucie mamy. Przypomniałem to sobie, postanowiłem do tego nawiązać.
- Tata, a o czym rozmawiałeś z mamą, jak przyjechaliśmy? - spytałem spoglądając w ciemne oczy swojego tatuśka.
- Alan, chciałbyś wszystko wiedzieć. Jak będziesz dorosły to zrozumiesz,  że dzieciom nie mówi się wszystkiego.
- Ale ja już nie jestem dzieckiem - powiedziałem natychmiast.
Tata uśmiechnął się.
- No nie. Nie jesteś - rzekł. - Alanek, mamy z mamą swoje sprawy. Niech cię one nie interesują, dobrze?
Kiwnąłem głową, a tata wyciągnął Tymonowi z włosów garść pierza.
- Trzeba sprzątnąć ten bałagan... Alan, przynieś odkurzacz ze schowka - zwrócił się do mnie.
No wyszedłem do przedpokoju. Ruszyłem w kierunku sypialni mamy i taty. A co mi tam! Wszedłem do środka. Okno w sypialni było lekko uchylone. Nad łóżkiem wisiało zapakowane w antyramę nasze rodzinne zdjęcie - ja, Tymon, mama i tata. Ta fotografia była zrobiona jakieś pół roku temu. Mieliśmy z Tymonem ferie zimowe i rodzice pojechali z nami na całe dwa tygodnie do  Zakopca. Ale było fajnie. Morskie Oko, Gubałówka, Dolina Wierchcicha i cała masa różnych innych atrakcji. Jak wracaliśmy z Zakopca to prawie przez całą drogę śmialiśmy się z różnych akcji, jakie miały miejsce na zboczu. Mój młodszy brat to taki świetny komik. Zawsze odwala coś takiego, że wszyscy zrywają boki ze śmiechu. Udany jest.
No, wyszedłem z sypialni rodziców i zabrałem się za szukanie odkurzacza. Był w skrytce, tam, gdzie zawsze. Zaniosłem go do pokoju Tymona, gdzie tata i mój brat zbierali z podłogi większe skupiska piór i wrzucali je do plastikowego worka.
Usiadłem obok taty na okrągłym dywaniku. Był zaskoczony, że nie podłączam odkurzacza, ale ja naprawdę miałem poważniejsze sprawy na głowie niż jakieś głupie pióra.
- Tata, mama mówiła, że będziemy u ciebie aż do końca wakacji - odezwałem się. - Cieszysz się?
- No jasne - odpowiedział. - Chłopaki, to jest wasz dom. Tu się wychowaliście, tu macie swoje pokoje... Nic tego nie zmieni. A czy ja się cieszę? Chłopaki, zaplanowałem sobie urlop na cały ten miesiąc, żeby spędzić z wami tyle czasu, ile się da!
Uśmiechnęliśmy się z Tymonem do siebie. Mały położył się na panelach. Przyłożył sobie piórko do ust i dmuchnął. A, gdy po chwili piórko z powrotem upadło na jego twarz, zaczął udawać nieżywego. As mały.
- Tata, a mama odwiedzi nas przez ten miesiąc chociaż z raz? - zapytałem. Nie wiedziałem jakiej odpowiedzi się spodziewać, bo miałem wrażenie, że mama nie może patrzeć na tatę. Zrobiłbym wszystko, żeby to zmienić.
- Synek, tak. Mama będzie przyjeżdżać tutaj w razie potrzeby - rzekł.
Podrapałem się po głowie.
- W razie potrzeby? - zdziwiłem się. - Co to znaczy, że w razie potrzeby?
- Jak mocno się za nią stęsknicie... Nie wiem, jak któryś się rozchoruje... Takie tam, sytuacje losowe.
- A jakbyśmy na przykład zrobili jutro taki wypasiony obiad i zaprosilibyśmy mamę? - spytałem.
- Wspólny obiad to nie jest sytuacja losowa... Włączaj odkurzacz.
Wsunąłem kabel do gniazdka. Tymon wciąż leżał nieruchomo, ale na dźwięk odkurzacza jakby się przebudził.
Szybko zrobiłem porządek z resztą piór, a tata postarał się o nową poduchę dla Tymka.
Kilka minut później ja i mój brat leżeliśmy już w łóżkach, każdy w swoim pokoju. Chociaż byłem naprawdę zmęczony i podróżą, i emocjami, nie mogłem zasnąć. Wciąż myślałem o tej wodnej planecie. Co to za problem w dwudziestym pierwszym wieku przedostać się z jednej wyspy na drugą? Są samoloty, statki i inne technologie, o których istnieniu nie mam pojęcia... Przecież, nie ma sytuacji bez wyjścia. Jeśli ktoś bardzo czegoś pragnie to uda mu się to zdobyć. Jejku mógłbym tu sypać przykładami jak z rękawa. Chciałem mieć czwórkę z polaka na świadectwie... No, nie było łatwo. Trzeba było się przyłożyć, czytać lektury i tak dalej. Ale koniec końców udało się. Pragnąłem mieć tą czwórkę, robiłem wszystko, by ten swój cel osiągnąć i udało się. Tak jest z wszystkim.
Mój tata powinien to wiedzieć, bo sam mi to kiedyś tłumaczył. Powiedział, że jeśli się czegoś bardzo, ale to bardzo pragnie i zrobi się wszystko, ale to wszystko, żeby to zdobyć, to w końcu się to uda.
Z zamyśleń wybudził mnie tata. Usiadł obok mnie na rogu łóżka, więc się podniosłem.
- Co tatuś? - odezwałem się do niego.
- Tymon już śpi - odpowiedział uśmiechając się do mnie życzliwie. - Powiedz, jak wam się mieszka u babci? - zapytał.
- Tak sobie. Tęsknimy za domem, za tobą i za mamą.
- Za mamą? - zdziwił się tata.
- Nigdy nie ma jej w domu... Tata, zrób coś, żeby było jak dawniej.
Tata uśmiechnął się do mnie smutno. Pogłaskał mnie po włosach. Chociaż tego nie lubię, nie odsunąłem się od niego.
- Coś ci powiem w sekrecie...
Spojrzałem tacie w oczy. Miałem nadzieję, że za moment powie, że poruszy niebo i ziemię, by pogodzić się z mamą. Ale nic takiego nie usłyszałem.
- Zabieram was jutro na plażę. Kupiłem dmuchanego krokodyla i...
Przerwał, bo zobaczył, że łzy pojawiły się w moich oczach.
- Aleś, synuś - szepnął. - No co ty? Będziesz mi beczał?
Wziął mnie na swoje kolana i chociaż naprawdę nie lubię przytulasów, wtuliłem się w jego ramiona.
- Tata, ty nic nie rozumiesz - próbowałem do niego trafić. - Ja nie chcę plaży, ani krokodyla... Chcę, żebyś ty i mama znowu...
Przyłożył mi palec do ust.
- Cicho już - rzekł.
- Zadzwonię do mamy i powiem jej, żeby przyjechała jutro się z tobą pogodzić - ciągnąłem dalej.
- Synek, my z mamą nie jesteśmy pokłóceni...
Miałem dość. Zszedłem z kolan taty i wsunąłem się pod kołdrę. Odwróciłem się do niego tyłem, a on położył mi rękę na ramieniu.
- Alan, nie obrażaj się na mnie...
- Chcę spać. Jestem zmęczony - odpowiedziałem mu.
Ucałował mnie w skroń i wyszedł gasząc po drodze górne światło. Kiedy zamknął drzwi, po policzkach pociekły mi łzy. Szybko je otarłem i starałem się zasnąć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro