1
pov. Wiktoria
Dzisiaj obudziłam się o 6.30, czyli tak jak zawsze. Kolejny dzień szkoły ubrałam
Może nie mam przyjaciół ale umiem się dobrze ubierać. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie płatki z mlekiem, ogarnęłam włosy i umyłam zęby. Zrobiłam lekki makijaż:
Pojechałam do szkoły rowerem. Gdy byłam przy szafkach podeszła do mnie szkolna elita.
W-Wiktoria E-elita
I zaczęły rzucać obelgi w moją stronę.
-Jak ty się ubrałaś?
-Jesteś taka głupia
-Kiedyś może nauczysz się ubierać
-jesteś suką itd.
W-skończyłyście?
E-jak śmiesz się odzywać?
E- pożałujesz
Zaczęły mnie bić. Nagle zadzwonił dzwonek, szybko się ogarnęłam i poszłam na lekcję. Dzisiejszy plan wyglądał tak: pierwszą miałam fizykę, a potem: polski, geografię, angielski, muzykę i wychowawczą. Ogólnie to na fizyce dostałam 4, bo bardzo dobrze się uczę. Z reszty tylko plusy. Właśnie usłyszałam dzwonek, popędziłam da wychowawczą, usiadłam w ostatniej ławce jak zawsze sama i zaczęłam rysować . Posłuchałam trochę pani i usłyszałam, że będziemy mieć nowych uczniów. Kolejni idioci - pomyślałam. Do klasy weszło 3 chłopaków. Spojrzałam na jednego z nich i ujrzałam boga. Spojrzałam mu w oczy i zdawało mi się, że jego oczy zalśniły wiśniowym kolorem. Przetarłam oczy nagle zaczął iść w moją stronę i krzyknął........
-MOJA
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro