Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVI


Gdzie tym razem mnie zabrali, pomyślała. Gdzie tym razem mam nieprzyjemność gościć?

Otworzyła oczy. Była znowu w tym białym pokoju. Ponownie siedziała na tym cholernym białym krześle, na którego widok chciało jej się puścić pawia na środek pokoju, niniejszym sprawiając, że nie będzie już taki biały...

— Tym razem po co mnie tutaj sprowadziliście? — spytała bez owijania w bawełnę. Z jednej strony chciała się czegoś dowiedzieć, a z drugiej brzydziła ją myśl, że tak łatwo się poddała.

— Chcemy, abyś tym razem poszła z nami dobrowolnie, myślałam, że to oczywiste — ponownie głos tamtej tajemniczej kobiety wydobył się z głośnika. — Nie chcemy sprawiać ci ponownie tego bólu...

— Nie pójdę z wami za żadne skarby — przerwała kobiecie. — Tak właściwie, to może mi pani powie z kim mam nieprzyjemność?

— Ach tak, gdzie się podziały moje maniery, skoro się nie przedstawiłam — odpowiedziała kobieta spokojnym tonem. Widocznie nic nie mogło wyprowadzić jej z równowagi. — Jestem Ava Paige. Kanclerz Ava Paige.

Te słowa wywołały w nastolatce bardzo nieprzyjemne dreszcze. Wzdrygnęła się, po czym kontynuowała konwersację.

— Czyli część oficjalną mamy w połowie za sobą — warknęła. W takim razie dopełnijmy ją do końca — jej usta wykrzywiły się w sarkastyczny uśmiech. — Jak ja się nazywam?

— Jest to tajemnica... — Kanclerz zrobiła przerwę. — Oczywiście do czasu, aż pójdziesz z nami dobrowolnie. Wtedy odzyskasz wszystkie wspomnienia. Kontynuujesz to, co zaczęłaś zanim się tutaj pojawiłaś.

— Czyli? — Jej głos wydawał się teraz nienaturalnie piskliwy. Podekscytowana myślą o tym co się działo kiedyś, zapomniała zupełnie o tym, że miała zgrywać coś na wzór twardej...

— Czyli dowiesz się, jeśli pójdziesz z nami — głos kobiety wydawał się niezwykle oschły. Zdawał się nią bawić...

— Wie pani, że nie na takiej zasadzie działa nasza gra, prawda? — Wstała z krzesła i zaczęła krążyć po pokoju. — Wie pani, że jeśli się niczego nie dowiem, to nie pójdę z wami, prawda? — Starała się włożyć w swój głos jak najwięcej jadu. — Skoro pani tak bardzo zależy na tym, aby mnie ściągnąć z powrotem, to chyba musiałam odgrywać jakąś ważną rolę, prawda? — Nadal krążyła po pokoju. W ten sposób jej mózg pracował na wyższych obrotach. — Bo wątpię, aby zależało pani Kanclerz — zaakcentowała te słowa — na sprowadzeniu do siebie jakiejś zwykłej szesnastolatki. Aby dojść do takiego czegoś, nie trzeba być Kanclerzem czy kij wie czym — po raz kolejny warknęła.

Czyli 1:0 dla mnie, pomyślała Ona, kiedy Kanclerz Paige nie odpowiadała przez dłuższy czas. Jednak widać, że mój mózg nie został jeszcze do końca wyżarty przez tych szczylniaków... szczylniaków. Dlaczego do jasnej cholery używam tak dużo tego języka?!

— Wygrałaś — mruknęła w końcu. Ona wyczuła, że jej ton głosu wskazywał na to, że nie ma zamiaru się poddać. Jednak postanowiła udawać, że w to wierzy.

— Więc? Powie mi pani coś, czy nie? Czy mam stąd sobie pójść?

— Jedyne co ci powiem to to, jak się tutaj pojawiłaś... — zrobiła przerwę. — Oczywiście chodzi mi o Labirynt.

Czy ta kobieta na serio ma zamiar mi tak po prostu coś powiedzieć... dobrowolnie?! Na pewno kłamie... A może jednak nie? Co ja mam zrobić?! Zaufać jej, czy może nie... A co jeśli ona jest właśnie z DRESZCZu i mnie okłamuje?! Na pewno tak jest... A może jednak nie?! Co ja mam myśleć? Ratunku... W głównej mierze właśnie takie myśli szalały po jej głowie, obijając się po ścianach jej mózgownicy wywołując echo.

— Więc? — spytała, kiedy kobieta nie odpowiadała przez dłuższą sekundę.

— Czy naprawdę chcesz to wiedzieć? — Szepnęła przerażona. — Czy naprawdę chcesz się wszystkiego dowiedzieć? — Wydawała się być bliska płaczu. — Czasami życie w niewiedzy jest stokroć lepsze niż świadomość niektórych rzeczy.

W tamtym momencie Ona była najbardziej zdezorientowaną osobą w całej Strefie... a może i na całym świecie. Ton kobiety wskazywał na to, że poza murami Labiryntu musiało się coś znajdować... Co?, szeptała co chwilę do siebie w myślach. Co się musiało takiego wydarzyć, że Kanclerz Paige nie chce mi tego powiedzieć? I dlaczego jestem aż taka ważna?

Dotychczas była pewna, że chce tego. Chociaż jej serce mówiło „zrób to", a mózg mówił wręcz przeciwnie, to do niej należała ta decyzja. Do niej i nikogo innego... Jej głos zadrżał w pomieszczeniu:

- Tak.


------------------------------------------------------


Happy Newt Year, Gladers :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro