Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XLIV


Parę godzin później Remeny siedziała zestresowana ponownie w pomieszczeniu. Była nawet w gorszym położeniu niż Thomas, który wbiegł na noc do Labiryntu — ona zrobiła to w dzień. Dodatkowo, jest uważana przez większość za chorą psychicznie, niebezpieczną i ogólnie obiekt do wyeliminowania. Choć nieliczna część Streferów popierała jej działania, widząc, że szatynka pragnie się wydostać z tego piekła, nie mieli odwagi, aby powiedzieć o tym głośno. Ona się im zresztą nie dziwiła. Kto normalny poszedłby za narwanym Świeżakiem, który ma zwidy,  grozi wszystkim śmiercią, jest strasznie agresywny oraz zwiał do Labiryntu BO TAK?

Dwa krzesła pozostały puste. Remeny domyśliła się, że jedno z nich należało do tego obleśnego krótasa, a to obok Newta, do Alby'ego. Wewnątrz pomieszczenia można było wyczuć zapach stęchlizny — metalicznej woni krwi zdążono się pozbyć, choć widoczne były jej niewielkie, skrzepnięte plamki na bukowych deskach posadzki.

Wszyscy Opiekunowie wlepiali w nią wzrok, jakby chcieli albo jej prześwietlić mózg i dowiedzieć się, co z nią nie tak, albo prześwietlić rentgenem do naga. W sumie, druga opcja była zrozumiała, patrząc na to, że ich hormony przez tak długi czas musiały buzować niewyobrażalnie, a ich spragnione dotyku ciała pragnęły go diabelnie. 

— W imieniu naszego przywódcy, który zmaga się z chorobą w swym łóżku, ogłaszam Zgromadzenie za rozpoczęte — powiedział Newt i przewrócił oczyma. Choć Remeny była zestresowana, nie mogła nie uśmiechnąć się, widząc znudzoną tą formalną otoczką, twarz blondyna. — Przez ostatnie trzy dni bardzo nam się pozmieniało, nie ma co. Zklumpiło nam się sporo spraw, a jednym z powodów, jest ta tutaj mała franca — wskazał dłonią na dziewczynę, na co ta, zarumieniła się zażenowana zainteresowaniem jej osobą.

— Newt, możesz przecież mówić na nią, że jest Świeżuchem albo Njubi, odkryliśmy ją w sumie ostatnią — wtrącił ironicznie Zart przeczesując swoje gęste, czarne włosy.

— Zawrzyj twarzostan i nie przeszkadzaj mi, smrodasie, ogay? — Odwarknął blondyn. — Na czym to ja skończyłem... — jego głos złagodniał. — Miałem wspomnieć o tym, że co jak co, ale nie możemy pozostawić tego tutaj osobnika — wskazał ponownie dłonią na Remeny, siedzącą na krześle ze zwieszoną głową — bez osądu. Od pierwszych jej chwil w Strefie, część Streferów planowało już ślub, dzieci i rasę dla psa z nią, a druga część ostrzyła noże. Co najgorsze, oczywiście musieli mi się chwalić, że purwa, wasz dalmatyńczyk będzie taki świetny dla waszej Elizki i waszego Brianka! Ludzie, co z wami?! To, że jestem zastępcą Alby'ego, nie oznacza, że musicie mi opowiadać o waszych chorych fantazjach z tą Rusałką!

Kolor skóry dziewczyny automatycznie zmienił barwę na odcień dojrzałego pomidora malinowego. W tym momencie dziewczyna pragnęła znaleźć się poza murami Strefy, popijając herbatkę z Bóldożercami albo piec kruche czekoladowe ciasteczka miłości.

— Pragnąłbym jeszcze wspomnieć — kontynuował — że nikt z was nie ma prawa do głosu niezapytany, a zwłaszcza ty, Remeny, zrozumiano? — Poczekał chwilę aż dziewczyna kiwnie, co uczyniła i przy okazji prawie spadła z krzesła, co nie umknęło uwadze Winstona, który parsknął śmiechem. — Na każdego przyjdzie kolej, na składanie zeznań oraz wypowiadanie się na temat tego roztocza.

Roztocza? Serio Newt? Za niedługo stanę się chyba planktonem, jeśli wymyślanie przezwisk nadal będzie ci szło tak dobrze, pomyślała Remeny.

— Rozpocznę od streszczenia jej grzechów i win, bo trochę tego było. Dodatkowo chętnie wspomniałbym o paru kluczowych faktach, ale to później. — Podrapał się po czubku nosa. — No to wpierw podpadła nam tym, że zaczęła zwiewać zaraz po wyjściu z Pudła. Psiamać, to było może i śmieszne, ale durne, jak cholera – szczególnie rzucanie tamponami! — Połowa Radnych zarechotała, a Remeny zaczęła rzuć włosy, próbując zmniejszyć poziom stresu. — Później zgrzeszyła, wpadając do jeziora, niniejszym prawie się topiąc. Po tym incydencie uciekła nam ze Szpitala, wparowując na Wygnanie Bena. Zaatakowała Minho, próbując go jeszcze jakoś uratować. W sensie, że Bena.

Remeny zerknęła na Minho. Próbowała go jakoś przeprosić spojrzeniem, co on chyba zrozumiał, bo odwzajemnił spojrzenie. Dziewczyna uśmiechnęła się w duchu.

— I znowu ta idiotka zemdlała, nie ma co. — Zażartował Newt. — Następnie był z nią problem, patrząc na to, że nie oddychała, jej serce nie biło, a najprawdopodobniej mimo tego żyła. Znaczy, nie najprawdopodobniej! Bo jakby nie żyła, to by teraz nie żyła — ćwierć Streferów parsknęła śmiechem, widząc starania Newta w logicznej gadce. — Będziemy musieli omówić ten fakt, Rusałko, ale nie martw się, nie wpłynie to na nasz ogólny osąd — pstryknął palcami, wskazując na nią. Gdy dziewczyna się na niego spojrzała, ten puścił oko, chcąc ją trochę rozluźnić, niestety z marnym skutkiem. — Ekhem — odkaszlnął i kontynuował — tego samego wieczora uciekła do lasu, chowając się przed nami na drzewie. Z samego rana uciekła przed nami do Labiryntu i wróciła parę godzin później zmęczona jak cholera. Można to było wywnioskować, moje drogie Smrodasy po tym, że zemdlała — sprostował, widząc ich nieprzekonane miny, i zaczął zapisywać niedbale zdania w dzienniku.

Remeny była wciąż zestresowana. Próbowała podnieść głowę i spojrzeć na chłopaka, jednakże nie miała tyle odwagi, tyle sił w sobie. Wpatrywała się w swoje dłonie, które wyginała w różne dziwne strony i spoglądała jedynie na Newta końcem oka. Z jednej strony bała się, że ją Wygnają, a z drugiej jej mózg przeczył instynktowi przetrwania, modląc się o to. Po chwili ujrzała, że świeżo założony bandaż powoli zaczyna znowu przesiąkać krwią, jednak chciała to zignorować. Cóż, bez szwów się chyba nie obejdzie... A myślałam, że będzie tak dobrze, jak z drugą ręką, którą dziabnęłam sekatorem, ech...  

— Tego samego dnia Tommy wbiegł do Labiryntu. Remeny chciała go uratować i chciała za nim wbiec, ale powstrzymałem ją. Po tym wszystkim, dziewczyna wróciła do pracy u Gally'ego, ale...

Głos mu się zawiesił. Newt ścisnął mocniej pięść i spoglądnął na Remeny, aby spytać ją wzrokiem czy może o tym opowiedzieć, czy jest na to gotowa... czy nie złamie się, słuchając o tym. We wnętrzu dziewczyny toczyła się prawdziwa burza. Pragnęła końca Zgromadzenia, ale i nie chciała słuchać o tym dupku. Nie chciała dopuszczać do siebie tego, co się zdarzyło. 

— Remeny, mogę mówić? — spytał brązowooki, gdy nie dostał odpowiedzi wzrokowej. — Jeśli to dla ciebie problem, mogę poruszyć ten temat na koniec Zgromadzenia, gdy decyzja o tobie zapadnie.

Wszyscy Radni zaczęli szeptać między sobą. "Jak on tak może, przecież powinien wszystko na Zgromadzeniu ująć!", "Czyżby rosła między nimi miłość? Uhuhu, Alby nie będzie zadowolony...", "Będzie z nich słodka para. Shippuję ich, aww! Kawaii!", "Rzygać mi się chce, widząc te wasze miłostki. Psiamać, idźcie się migdalić, a raczej wyznawać swą miłość poprzez specjalne traktowanie gdzie indziej.", "Co się wydarzyło wtedy, lol?" i wiele, wiele więcej. Co chwila powstawały coraz ciekawsze dialogi i monologi.

— CISZA! — ryknął Newt. — Przypominam wam, że mieliście być cicho, chyba że zostaniecie zapytani. A czy zostaliście? — Spojrzał po sali. Wszyscy zamilkli, bez wyjątku. — No właśnie. Więc zawrzyjcie twarzostan albo będziecie zmuszeni do żarcia tego klumpa przygotowywanego przez Patelniaka, a nie żarcia robionego przez nią — wskazał palcem na brązowowłosą. Patelniak parsknął urażony. — Remeny? 

— N-nie. Nie trzeba mi żadnego specjalnego traktowania. Mów — powiedziała o wiele słabiej, niż chciała. Była wciąż onieśmielona i wystraszona. Niczym polna łania, która została spłoszona strzałem z broni myśliwego, takiej przykładowej dubeltówki. 

— Jesteś pewna? — spytał z troską w głosie. Naprawdę się o nią martwił i nie chciał, aby nagle zaczęła płakać pod wpływem złych wspomnień.

— Tak. — Rzekła twardziej i pewniej. — Nic nie jest straszne dla bogini Hel, królowej świata zmarłych, władczyni śmierci.

Newt zaśmiał się z odpowiedzi. Przypomniał sobie sytuację, gdy oboje siedzieli w lesie zaraz po...

— Incydent z Gallym — głos mu się zawahał, jednakże kontynuował popchnięty obowiązkiem pracy. — Podczas praktyk Remeny, doszło do nieprzyjemnego wydarzenia. Bowiem Kartoflanonosy postanowił... Um... Jakby to ładnie ująć w słowa...

— Wal prosto z mostu, nie zrani mnie to — szepnęła Remeny. — I wybacz, że odezwałam się niepytana, po prostu chciałam ci pomóc — jeden z kącików jej ust powędrował ku górze.

— Gally postanowił dać upust swym zwierzęcym instynktom i chciał zabawić się z Remeny. Słysząc jej krzyki, powędrowaliśmy do niej w paru chłopaków. Gdy już tam dotarliśmy, zobaczyliśmy tego gnoja, który siedział nad nią i rozbierał ją wzrokiem. Ba! Już zaczął to robić. Zareagowaliśmy natychmiastowo. — Newt spojrzał na dziewczynę i sprawdził czy wszystko z nią w porządku.

Remeny wysłuchała tego wszystkiego z obojętnością. Postanowiła dać upust wszystkim negatywnym uczuciom dopiero po Zgromadzeniu, kiedy to nikt nie będzie jej w stanie przeszkodzić. Teraz miała obowiązek siedzieć cicho, być jak z kamienia, choć gula w gardle była przeszkodą, a piekący ból dawał o sobie znaki w całym ciele. Rany cielesne zostały już zagojone, jednak te psychiczne, pozostaną w niej jeszcze przez długi czas, jak nie do końca życia.

— Wycieńczona, zemdlała. — Bąknął Newt, chcąc zakończyć omówienie nieprzyjemnego dla obojga tematu. — Po paru minutach udało mi się ją ocucić. Wtedy przypomniała sobie swoje imię... — Głos mu się zawiesił. Remeny spojrzała na niego instynktownie i spróbowała przekonać go wzrokiem, aby nie mówił nic o tym, że ma jakiekolwiek wspomnienia. — Następnego dnia — Remeny westchnęła uszczęśliwiona, słysząc, że nastolatek ominął temat — pomogła nam bardzo przy chłopakach. W sensie, przy Tommym i Minho. Chciałem o tym tak tylko wspomnieć, bo nie powinno umknąć naszej uwadze, że nieźle się spisała... Dobra, ostatni incydent wszyscy widzieli, więc nie będę musiał go streszczać. 

Radni spojrzeli się po sobie. Większość z nich nie miała pojęcia o części z tych sytuacji. Czarnowłosy chłopak wdał się w żywą dyskusję z jakimś rudzielcem, Minho wstał z krzesła i kucnął koło Newta, aby z nim coś przedyskutować, Patelniak zaczął kłócić się z Zartem i Winstonem, którzy byli niczym papużki nierozłączki na tym Zgromadzeniu, a reszta... reszta zajmowała się narzekaniem oraz wiwatami w stronę Remeny, która miała ochotę wszystkich uciszyć i pójść się napić jakiegoś mocnego alkoholu dla ukojenia nerwów.

Następnych kilka minut Newt stracił na uciszaniu gromady rozwrzeszczanych chłopaków. Gdy wszyscy już zajęli swe miejsca, zastępca przywódcy przemówił:

— Dlaczego wasze twarzostany są dziś takie napalone, co? Dobra, nieważne. Nie wiem czy chcę to wiedzieć. Wracając, musimy zadecydować, co z nią zrobić — ponownie wskazał dłonią na szatynkę i zaczął zapisywać dość sporo słów na kartce papieru. — Zart, słoneczko, skoro jesteś taki dziś pobudzony, może zaczniesz, co? — spytał najsłodszym głosikiem, na jaki było go stać.

— Dzięki, Smrodasie! — Powiedział dziarsko Zart. — No to tak, od czego miałbym zacząć... W sumie to pewno od początku, a jakże! Moim zdaniem na jej większość przestępstw można zmrużyć oko. Wiecie, laski bywają narwane, ale kurde bele, można jakoś to wyjaśnić spadkiem hormonów, czy czymże takim, bo miewają okres i te sprawy. Z drugiej strony jej ucieczka do Labiryntu powinna zostać ukarana wygnaniem, ale zwróćcie uwagę, że wielu Sztamaków uniewinniliśmy z kary, niechże skonam. — Podrapał się po czole i rozejrzał po wszystkich, nie wiedząc, co ma dalej powiedzieć. — Dwie noce w Ciapie i łatanie naszych podziurawionych ubrań do końca tygodnia! Oczywiście nie zwalniając ją z pracy! Prawda, nie lubię jej. Ale przeszła dużo ostatnio, więc rozumiem, że jej psychika może być w fujowej formie.

Gdyby nie strach, szczęka Remeny opadła by z łoskotem na podłogę. Nie potrafiła zrozumieć postawy chłopca. Dotychczas była pewna, że on najchętniej by ją pociachał nożem albo żeby bardziej się wpasować w swą pracę, nadział na widły i obciął wszystkie palce sekatorem. Zresztą, Minho również był zdziwiony, i kiedy wpatrywał się w Zarta, w jego oczach błyszczały drobinki niedowierzania.

— Aaa, i jeszcze jedno, bo bym zapomniał! — krzyknął, jakby od tego zależało jego życie. — Jestem za tym, aby Gally'ego Wygnać. Za dużo narobił złego ten cieć, a trzeba pamiętać też o jego starych wybrykach, nie ma co.

— Dobrze, rozumiem — mruknął Newt, jakby nie był pewny czy dziś przypadkiem nie jest prima aprilis, bo słowa o Remeny go zdziwiły. — Chcesz może coś jeszcze dodać? Jeszcze jakieś rekomendacje?

Czarnoskóry mężczyzna pokiwał przecząco głową.

— Rozumiem. A więc teraz może Winston. Wasza dwójka coś się trzyma ostatnio razem, więc wyczuwam, że wasza opinia może być podobna — Newt poprawił się na krześle, opierając ciężar swego ciała na kolanach.

— Dziękówa — mruknął Opiekun Mordowni znudzonym tonem. Remeny zmarszczyła czoło. — Moim zdaniem, powinniśmy ją wygnać. Jest dla nas problemem, narobiła już wiele złych rzeczy, a więc uważam, że należy jej się taka kara, aby każdy w Strefie o tym wiedział i nie próbował naginać naszych zasad tak, jak ta mała franca! — Klasnął w dłonie z impetem.

Ze wszystkich stron rozległy się głosy Streferów o odmiennych zdaniach. Część wiwatowała i klaskała chłopakowi, a druga próbowała znaleźć jakąś broń dalekodystansową, aby go zaatakować, będąc niezauważonymi. Newt spędził kolejne kilka minut, uciszając i uspakajając wszystkich... znów. Po Remeny przeleciał dreszcz strachu. Skoro w tak małej grupie można znaleźć tak wielu chłopców, którzy chcieli jej coś zrobić, ilu musi być w całej Strefie? Rozmyślała.

— Zawrzyjcie wreszcie te brudne gęby, chyba, że to wy chcecie zostać zamknięci w Ciapie! Wszyscy na raz, w jednej oczywiście! — Wrzasnął Newt, przy okazji prawie zdzierając sobie gardło, i napisał niedbale parę słów na papierze.

Remeny zaśmiała się w duchu, gdy przez słowa Newta wyobraziła sobie wszystkich Radnych, którzy siedzą jeden na drugim, zamknięci w jednym pomieszczeniu.

— Winston, kontynuuj, chuderlaku.

— Gally tak właściwie nie wiadomo, czy działał w złej woli. Może ta narwana laska coś mu nagadała czy też zaatakowała go pierwsza. Poza tym, pamiętajmy, że on przeszedł Przemianę! Może ta laska jest serio złym charakterem, a my bez sensu gadamy o niej, jak o baranku, zamiast po prostu ją wywalić na zbyty pysk! — Uderzył pięścią z całej siły w swe kolano, czego chwilę później pożałował i skrzywił się z bólu.

— Dobrze, rozumiem — syknął Newt, pisząc coś w dzienniku tak mocno, że prawie przebił parę kartek. — Coś jeszcze? Rekomendacja?

— To tyle — powiedział Winston z tym swoim dziwacznym uśmieszkiem.

Remeny jeszcze nigdy nie widziała Newta aż tak zdenerwowanego. Z ciekawości spojrzała na Minho, i gdy to uczyniła, jej oczom ukazał się podobny widok. On również był zdenerwowany postawą chłopaka.

— Patelniak, może teraz ty się wypowiesz?

— Bardzo chętnie, Newti! — Zarechotał. — Moim zdaniem ta dziewucha jest posrana! Ale nie w negatywnym sensie, tylko tym pozytywnym. Klump strzelił do głowy jej ostro, ale nie zmienia to faktu, że ma w sobie coś takiego, co nadaje życia Strefie. Odkąd się tu pojawiła, wszystko zaczęło się zmieniać. Ba! Odkąd pojawił się tamten Szczylniak, wszystko zaczęło się zmieniać, jednakże ona jest tego znaczną częścią. A patrząc na to, że od dwóch lat siedzimy tu na odbytnicach i nic nie robimy... znaczy się, robimy, ale bez skutku, ona jest pierwszym krokiem do zmian. Bo co jak co, ale możliwe, że ona jest naszym kluczem do ucieczki z tego piekła! — Uśmiechnął się od ucha do ucha i klasnął dłońmi w kolana. — Aaa, i zapomniałbym! Nie zapominajcie, że świetnie gotuje, co przyznaję z bólem serducha, bo dotąd jedynie ja miałem talent...

Paru Sztamaków parsknęło śmiechem, słysząc ostatnią część ów zdania, co Patelniak skomentował soczystym przekleństwem.

— Jak brzmi twoja rekomendacja, bracie? — zapytał Newt, świdrując go wzrokiem.

— Niechże zostanie skazana na pracę u mnie i Plastra, bo jest w obu fuchach świetna. Kiedy będzie potrzebna tam, będzie szła tam, a przy śniadaniach i kolacjach będzie na pewno u mnie. Proste? Proste. Praca jest najlepszą karą, a ta cholera przynajmniej się na coś przyda!

— Rozumiem, zapiszę to — mruknął Newt i napisał niedbale kilka słów ołówkiem. — Jeszcze wypowiedz się na temat Gally'ego i będziesz częściowo wolny.

— A no tak, Gally... moja opinia jest w sumie prosta. Najlepiej, jakbyśmy go tutaj jeszcze dziś przytargali i przesłuchali, bo nie wiadomo co mu w głowie siedzi. A jak będziemy tak o nim dyskutować, nic to nie wniesie w sumie, bo może nie wiemy wszystkiego. To tyle z mojej strony — bąknął niedbale.

Dwie następne osoby zgadzały się z Zartem, a jedna z Patelniakiem. Jakiś inny chłopak próbował w nazistycznym stylu naśladować Winstona, ale tak marnie mu to wychodziło, że Newt go uciszył, pisząc, że podpisuje się on po prostu pod planem Opiekuna Mordowni. Potem przyszła kolej na Newta.

— Jeśli mi wybaczycie, chętnie bym się wypowiedział na koniec. Jeszcze nie mam sformułowanej do końca wypowiedzi, a chciałbym ująć wszystko odpowiednio w słowa. 

Po Newcie wypowiadał się ten tajemniczy rudzielec, który oczywiście poparł plan Winstona. Remeny słuchając o karze była o dziwo szczęśliwa. Wiedziała, że ta ją i tak nie ominie, a jeśli będzie dość przyjemna (spanie w Ciapie do której klucz ma tylko Newt, zawsze jest bezpieczniejsze od spania trzydzieści metrów nad ziemią albo wśród chłopaków) to będzie to raj na ziemi. Dodatkowo, współpraca z Patelniakiem nie wydawała się taką złą opcją, a pomoc Plastrowi przy pracy też zdawała się być przyjemna. 

Nim do głosu miał okazję dojść Minho, przy mikrofonie znaleźli się wszyscy pozostali (obecni) Radni. Niektórzy byli za tym, aby ją ukarać w najgorszy możliwy sposób (Wygnanie), inni chcieli aby już przecierpiała w Ciapie i wróciła do roboty u Patelniaka, a jeszcze inni chcieli ją wysłać tylko do Plastra, bo "tam się najbardziej przyda". Część z chłopaków miała ochotę wycisnąć z niej jeszcze więcej informacji, bo czuli, że nie zostało powiedziane wszystko, ale z marnym skutkiem — dostawali naganę od Newta i na tym się kończyło.

— Ja tam uważam, że powinniśmy jej pogratulować — powiedział Minho, opierając się niedbale na krześle. — Laska ma jaja, a, patrząc co po niektórych, mam wrażenie, że mamy więcej niż dwa osobniki płci żeńskiej tutaj. Jak na moje powinniśmy jej serio odpuścić i dać noc w Ciapie, bo, tak jak mówił Patelniak, lepszą karą będzie praca, która po pewnym czasie zapewne karą być przestanie, ale to mniejsza. Purwa, ona może nas serio wiele nauczyć i powinniśmy też z tego skorzystać! — Wykonał energiczny gest dłonią, choć jego ciało wciąż było leniwie rozstawione na dębowym krześle. — Nie widziałem jeszcze nikogo w Strefie, kto by tak dobrze ogarniał węzły oraz był tak szybki. W sumie, piertolić zasady! Pozwólcie mi ją wytrenować na Zwiadowcę, bo się nada idealnie do tej fuchy. Ba! Może nawet mnie prześcignąć w tej kwestii. Ma takie same możliwości, jak Thomas, a nawet większe, słowo daję! — Przyłożył z zapałem prawą dłoń do piersi.

Słowa Azjaty wywołały kolejne sprzeczki, a chaos zaczął błyszczeć w oczach zrozpaczonego Newta. Blondyn wrzasnął parę razy tak głośno, że za piątą "CISZĄ", jego głos już nie wyrobił. Spojrzał przerażony po wszystkich chłopcach, którzy wiwatowali, bądź próbowali się rzucić na Minho. Po chwili jego wzrok spoczął na Remeny i błagalnym gestem prośby wskazał na swe gardło. Dziewczyna zrozumiała chyba aluzję, bo chwilę później jej głos rozbrzmiał w sali:

— ZAMKNIJCIE MORDY, KRÓTASY! — wrzasnęła dwakroć głośniej od Newta i wstała. Wszyscy ucichli. — Dziękuję — mruknęła o wiele ciszej, widząc zdenerwowane miny wszystkich. — Zrozumcie, że Newt zdziera sobie gardło i próbuje jakoś was uspokoić, kiedy to wy sobie hasacie do woli. Rozumiem, że opinia Minho mogła wam się nie spodobać, ale o tym możecie podyskutować później. A teraz dajcie dojść do głosu Kulawemu, bo patrzył na mnie jakbyście mu co najmniej paczkę cukierków zabrali, a ja byłabym dobrą nauczycielką, która może je odzyskać — usiadła.

— Dziękuję, Remeny — rzekł cicho Newt. — Zawrzyjcie wszyscy twarzostany, bo zamknę was w Ciapie za zniszczenie głosu zastępcy przywódcy. Nie żartuję, Patelniaku! — Upomniał chłopca, widząc jego roześmianą twarz. — Minho, kontynuuj.

Remeny oparła czoło o kolana. Prośba Newta wystawiła ją na niemałe wyzwanie. Nastolatka musiała uspokoić oddech, aby nie wykitować na miejscu.

— Dzięki. Więc, wracając, chciałbym ją wziąć pod swoje skrzydła, żeby zrobić z niej świetną Zwiadowczynię, bo ma do tego potencjał. Prawda, ma też potencjał do gotowania czy leczenia ludzi, ale wydaje mi się, że tam się po prostu nam zmarnuje. To koniec mojej opinii o niej.

Minho naprawdę chce mnie wziąć do siebie? Założę się, że jeszcze wczoraj we mnie nie wierzył i moje możliwości, a teraz tak nagle chce mnie do Zwiadowców... Wow, jeśli to prawda, nie mogę zaprzepaścić takiej okazji. Nie spieprz tego, Remeny.

— Spoko, krótasie — mruknął Newt, notując. — A co z Gallym?

— Popieram Patelniaka, weźmy go za fraki tutaj i niech nam się spowiada. Tylko niech ktoś odeskortuje Remeny na bezpieczną odległość, bo nie chciałbym, żeby się na niego rzuciła z nożem albo pazurami. Jeśli jednak nie będzie chciał nic mówić, bardzo chętnie będę tym, który będzie jego zabójcą. Ostatecznie, tym, który będzie go trzymał na smyczy przy Wygnaniu — uśmiechnął się szeroko. — Nie pozwolę, aby ktoś ją traktował w ten sposób — szepnął na koniec cicho tak, aby nikt tego nie słyszał, ale chyba z marnym skutkiem, bo do Remeny dotarł jego głos. Chcąc, nie chcąc, uniosła delikatnie kąciki ust do góry.

— Czaję. — Odpowiedział Newt i zamknął dziennik. — Moim zdaniem Rusałka powinna otrzymać karę dwóch nocy w Ciapie. Dodatkowo niech sobie wybierze czy chce pracować w kuchni z Patelniakiem, czy też z Plastrem. — Podrapał się po nosie. — Nie ma mowy, aby została Zwiadowcą, Minho. Dopiero co dostałeś Tommy'ego pod swe skrzydła, starczy ci jak na razie tyle podopiecznych. Może za parę tygodni ci ją zlecimy, jeśli nadal będziesz chciał, jak na razie będzie u jednego z chłopaków.

Chwila, chwila, pomyślała Remeny. Thomas jest Zwiadowcą? Dlaczego mi nie powiedział?! Przecież wymieniliśmy ze sobą parę słów na przerwie, ale... może chciał żebym miała niespodziankę? Albo chciał się pochwalić dopiero jak dojdę do siebie, bo nie chciał rozmawiać o sobie, żeby mnie jeszcze bardziej nie zestresować? A może nie chciał sprawiać mi przykrości? Albo zwyczajnie uznał, że to nie jest ważne... Niee, Thomato by się od razu pochwalił! To było dla niego zbyt ważne.

— Gally'ego przesłuchamy za chwilę. W tym czasie Remeny zostanie pod opieką Thomasa, który będzie miał za zadanie dopilnować, aby nic jej się nie stało — kontynuował Newt. — Jak na razie jego los pozostaje nieznany. Remeny, jeśli chcesz coś jeszcze powiedzieć na swoją obronę, masz do tego prawo — powiedział ciepłym głosem.

Odkaszlnęła i poprawiła się na krześle, aby siedzieć pod kątem dziewięćdziesięciu stopni.

— Nie mam nic do powiedzenia, szczerze mówiąc. Słuchając was wszystkich, usłyszałam wszystko, co mogło zostać na mój temat powiedziane. Jedyne co chciałabym jeszcze dopowiedzieć to to, abyś Newt naprawdę przemyślał propozycję Minho, bo czuję, że pomogłabym Zwiadowcom... Dobra, to tyle. Dziękuję za udzielenie głosu — obdarzyła wszystkich szczerym uśmiechem.

— A więc, tak jak mówiłem. Moja rekomendacja brzmi tak, aby zamknąć cię na dwie noce w Ciapie, a dni powinnaś mieć przepracowane do granic możliwości, żeby żaden głupi pomysł nie przyszedł ci znów do głowy. Przynajmniej te pierwsze dwa oczywiście. Rekomenduję również, że masz wybór kariery, bowiem w obydwu miejscach się nie zmarnujesz. Co do twojej kandydatury na Zwiadowcę, jak na razie możesz o niej zapomnieć.

Remeny się skrzywiła nieznacznie, czując się odrobinę zraniona słowami Newta.

— Głosujmy wreszcie! — Wtrącił się nieznany rudzielec.

Wszyscy zgodzili się na plan Newta z wyraźną aprobatą. Remeny ucieszyła się w duchu, że nie będzie miała jakiejś strasznej kary. Jednakże Winston postanowił się sprzeciwić i mieć inną opinię, niż wszyscy.

Minho spojrzał na niego zażenowany.

— Wątpię, aby twój głos coś zmienił — odezwał się Newt — ale jeśli masz się przez to poczuć lepiej, gadaj, co ci ślina na język przyniosła. 

Winston prześwidrował wzrokiem Remeny.

— Uważam, że dwie noce w Ciapie to zdecydowanie za mało, jak na jej wybryki. Skoro jej nie wygnamy, chciałbym żeby chociaż spędziła te pięć nocy w niej. To tyle.

— Rozumiem, jednak mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że i tak zostałeś przegłosowany. — Newt zmrużył oczy. — Remeny, wybierz swój zawód. Chciałbym, abyś jutro już na pełen etat zaczęła pracę. Noce w Ciapie będziesz spędzać od jutra.

— Jeśli to nie problem, chciałabym zostać w kuchni... — Przerwał jej entuzjastyczny wiwat Patelniaka, po czym ciche "przepraszam" z jego strony, gdy został zrugany wzrokiem przez blondyna. — Dodatkowo, jakbym mogła — kontynuowała cicho — być pomocną dłonią u Plastra, byłabym wdzięczna... Czuję po prostu, że przy poważniejszych kontuzjach przydam się tam. To tyle...

— Dobrze, jestem w stanie się zgodzić na taki układ, jednak mam nadzieję, że zrozumiałaś Rusałko, że to będzie więcej roboty dla ciebie, prawda?

Remeny przytaknęła nieznacznie głową.

— A więc załatwione! A teraz chciałbym szybko wspomnieć, że dziś wieczorem odbędzie się ognisko. Wiecie, żeby rozluźnić trochę atmosferę po tych paru nerwowych dniach. Prosiłbym odpowiednie osoby o zorganizowanie kiełbasek, drewna, instrumentów oraz ogólnie tego całego klumpu, który był używane zawsze! Wy już wiecie o co mi chodzi. A teraz uważam tę część Zgromadzenia za zakończoną. Możecie się rozejść i poobrzucać mnie klumpem za drzwiami, jakim to jestem złym człowiekiem i jakie mam popiertolone decyzje. Do widzenia, widzimy się za pół godziny.

Wszyscy wyszli z sali, gratulując Remeny albo warcząc na nią przy drzwiach. Patelniak zdawał się być ucieszony swoją wygraną w sprawie etatu dla dziewczyny. Na sam koniec w sali zostali Minho, Newt i Remeny.

— Rusałko, jakbyś mogła zaraz udać się z Minho? Zaprowadziłby cię do Thomasa. Wiesz dobrze, że chcę dla ciebie jak najlepiej i nie chcę, abyś się stresowała tym krótasem — podszedł do niej i poklepał ją z czułością po głowie.

— Wiem, ale... chciałabym wam podziękować, chłopaki — uśmiechnęła się, patrząc na przyjaciół.

— Nie masz za co, naprawdę! — Powiedział dziarsko Minho i podszedł do brązowowłosej.

— I tak chciałabym wam podziękować!

Remeny zarumieniła się, po czym stanęła na palcach i pocałowała Newta i Minho w policzki. Chichocząc, wybiegła z pomieszczenia, a gdy obróciła się, aby powiadomić Azjatę, że będzie na niego czekać przed budynkiem, ujrzała że obydwaj chłopcy trzymają dłonie na pocałowanych przez nią policzkach...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Dziś baaaaaardzo długi rozdział (liczący 4150 słów, czyli prawie dwukrotnie więcej od wcześniejszego najdłuższego rozdziału!)
Jest on w ramach rekompensaty za tak długą nieobecność oraz to, że po prostu nie mogłam zrobić krótszego, gdyż zwyczajnie nowe pomysły mi przychodziły! Mam nadzieję, że nikt się nie zanudził czytając go (gdyż pod sam koniec chciałam go możliwie skrócić i mam wrażenie, że jest nieciekawy ;-;).
Dziś trochę Rinho, trochę Nemeny! :D

A teraz życzę wszystkim Streferom dobrej nocy, bo nie chcę Wam już przedłużać notki końcowej! <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro