to koniec.
Do domku wszedł Newt.
-Chcę zostać sama, Newt.- warknęłam nawet na niego nie patrząc.
-Ale nie powinnaś.- odpowiedział siadając na łóżku obok mnie.- Mogę wiedzieć, dlaczego ze mną nie rozmawiasz?
Tylko wzruszyłam ramionami.
-Wiesz, że to nie moja wina, że nie mogę biegać prawda?
-Wiem. Zostawisz mnie samą?
Newt prychnął i chciał wyjść, ale drzwi okazały się zamknięte od zewnątrz. Z dworu odezwał się głos Minho:
-Macie się purwa pogodzić!
-Minho! Do jasnej cholery, przysięgam, że gdy tylko stąd wyjdę uduszę cię własnymi rękoma!- warknęłam.
-Jesteś skazana na moje towarzystwo.- stwierdził Newt i położył się na łóżku.
Usiadłam obok niego.
-Co jak co, ale poczucie humoru ci zostało.
-Tobie sarkazm też, co?
Zaśmiałam się:
-A wobrażasz sobie, żebym była inna?
Newt zastanawiał się chwilę i w końcu odpowiedział:
-Nie. Ty się nigdy nie zmienisz.
-Mogę ci zadać pytanie?
-Jasne.
-Czemu się na mnie obraziłaś?
Przez chwilę zastanawiałam się, czy powiedzieć mu prawdę.
-Bo... Byłeś moim najlepszym przyjacielem od... Od zawsze właściwie... I wtedy, gdy... No wiesz... Ten twój "wypadek"...
-Nie kończ... Wiem.- przerwał widząc, że to dla mnie trudny temat.- możemy wrócić do tego co było?
W odpowiedzi tylko kiwnęłam głową i rozpłakałam się. Newt przytulił mnie mocno.
Do domku wszedł... Chociaż właściwiej było by określić "wparował" Minho. Popatrzył na nas dziwnym wzrokiem i zaczął się śmiać.
-I z czego pyrwa rżysz?- zapytałam wycierając oczy.
Na moje pytanie zaśmiał się jeszcze głośniej.
Razem z Newt'em popatrzyliśmy po sobie.
-Powiesz nam, po cholerę tu przyszedłeś?- zapytał Newt.
-Pudło.- powiedział krótko i wyszedł.
-Nowy świeży.- stwierdził Newt i wstał.
-Mam nadzieję, że będzie jak Chuck.
-Czemu?
-Bo Chuck ucieka gdy tylko widzi, że idę w jego kierunku, bo wie, że zaraz będe go wkurwaiać. Więc nowy może mieć więcej cierpliwości.
Newt zaczął się śmiać i razem wyszliśmy z domku. Skierowaliśmy się do pudła wokół którego zgromadzili się już wszyscy ze strefy.
-Przeklinam mój wzrost!- wszyscy chłopcy byli odemnie przynajmniej o głowę wyrzsi.
-Oj tam. Jesteś taką uroczą, małą DZIEWCZYNKĄ.- stwierdził Newt akcętując ostatni wyraz. Dobrze wiedział, że tego nie lubię.
Chłopak wziął mnie "na barana" i zaniósł przez tłum chłopaków pod "pudło".
-A wam co? Najpierw się do siebie nie odzywacie przez miesiąc, a potem najlepsi przyjaciele.- powitał nas Alby.
-Długa historia. Kogo mamy?- zapytał Newt spoglądając do pudła.
-Chłopak. Max szesnaście lat. Ciemne włosy i oczy...
Chłopak momentalnie wyskoczył z pudła i sprintem pobiegł w kierunku wrut. Gdzieś w połowie drogi zaliczył niezłą glebę potykając się o własne nogi.
Chłopaki zaczęli się śmiać.
Ja natomiast podeszłam do niego i podałam mu ręke.
-Byłby z ciebie dobry zwiadowca.
-Co?... Gdzie ja... Jestem?
-Jak masz na imię?- zapytałam ignorując jego poprzednie pytanie.
-Thomas.
-Miło. Jestem Ikson. Mam zaszczyt powitać cię w strefie. Przyzwyczaj się. To twój nowy dom.
Już chciałam odejść, ale przywołał mnie Alby.
-Czego? Jestem wkurwiona i zmęczona.
-Widać. Oprowadzisz nowego?
-Ta.- chciałam odejść.
-Ikson.
-No co?!
-Wiem, że to może boleć...
-Darju sobie.
-Chcę tylko powiedzieć, że cię ro...
-Nie purwa. Nue rozumiesz mnie, bo nie wiesz jak to jest mieć pikoloną kulkę w nodze. A teraz wybacz, ale muszę iść. Thomas!
Chłopak podszedł do mnie.
-Chodź świerzy. Oprowadzę cię.
Obeszliśmy całą strefę. Opowiadałam mu o naszym systemie.
Teraz zeszło na zwiadowców.
-A ty czemu nie jesteś zwiadowcą?
-Co?
-No... Mówiłaś, że zwiadowcy to ci najlepsi. Czemu ty nim nie jesteś?
-Byłam do czasu. Może kiedyś ci opowiem.
Spotkaliśmy Newt'a.
-Minho cię woła.- poinformował mnie.
-Po jaką cholerę? Jestem na drugim końcu strefy. Powiedz, że on ma przyjść do mnie.- mówiąc to usiadłam pod drzewem i zaczęłam rozmasowywać sobie kostkę.-A ty Thomas idź z Newt'em.
Po kilku minutach zjawił się Minho wraz ze wszystkimi zwiadowcami.
-Co chcecie? Jeśli przyszliście mnie pocieszać, to już możecie stąd iść. Minho, jesteś szefem.
-Nie.- powiedział azjata spokojnie.
-To jest rozkaz.
-Trudno. Nie będe szefem. Ty nim zostaniesz. Znasz labirynt jak nikt z nas. Ty musisz...
-Nie! Nie chcę być szefem! Ty nim zostaniesz. A jak nie, to pójdę do Alby'ego i powiem mu, że nie słuchasz się przełożonego.
-Ikson...
-A teraz przepraszam, ale idę pobyć sama.- odeszłam, a odprowadziły mnie smutne spojrzenia moich przyjaciół.
******
Kira: wróciłam! Pisanie tego rozdziału zajęło mi trzy dni, bo na rajdzie pisałam go w każdej wolnej chwili. Mam nadzieję, że się Wam spodoba, chociarz muszę przyznać, że ten rozdział jest słaby.
Toby: ja pierdziele... Jaka krytyka!
Kira: zamknij się Toby. Do nexta!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro