Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

to koniec.

Do domku wszedł Newt.

-Chcę zostać sama, Newt.- warknęłam nawet na niego nie patrząc.

-Ale nie powinnaś.- odpowiedział siadając na łóżku obok mnie.- Mogę wiedzieć, dlaczego ze mną nie rozmawiasz?

Tylko wzruszyłam ramionami.

-Wiesz, że to nie moja wina, że nie mogę biegać prawda?

-Wiem. Zostawisz mnie samą?

Newt prychnął i chciał wyjść, ale drzwi okazały się zamknięte od zewnątrz. Z dworu odezwał się głos Minho:

-Macie się purwa pogodzić!

-Minho! Do jasnej cholery, przysięgam, że gdy tylko stąd wyjdę uduszę cię własnymi rękoma!- warknęłam.

-Jesteś skazana na moje towarzystwo.- stwierdził Newt i położył się na łóżku.

Usiadłam obok niego.

-Co jak co, ale poczucie humoru ci zostało.

-Tobie sarkazm też, co?

Zaśmiałam się:

-A wobrażasz sobie, żebym była inna?

Newt zastanawiał się chwilę i w końcu odpowiedział:

-Nie. Ty się nigdy nie zmienisz.

-Mogę ci zadać pytanie?

-Jasne.

-Czemu się na mnie obraziłaś?

Przez chwilę zastanawiałam się, czy powiedzieć mu prawdę.

-Bo... Byłeś moim najlepszym przyjacielem od... Od zawsze właściwie... I wtedy, gdy... No wiesz... Ten twój "wypadek"...

-Nie kończ... Wiem.- przerwał  widząc, że to dla mnie trudny temat.- możemy wrócić do tego co było?

W odpowiedzi tylko kiwnęłam głową i rozpłakałam się. Newt przytulił mnie mocno.

Do domku wszedł... Chociaż właściwiej było by określić "wparował" Minho. Popatrzył na nas dziwnym wzrokiem i zaczął się śmiać.

-I z czego pyrwa rżysz?- zapytałam wycierając oczy.

Na moje pytanie zaśmiał się jeszcze głośniej.
Razem z Newt'em popatrzyliśmy po sobie.

-Powiesz nam, po cholerę tu przyszedłeś?- zapytał Newt.

-Pudło.- powiedział krótko i wyszedł.

-Nowy świeży.- stwierdził Newt i wstał.

-Mam nadzieję, że będzie jak Chuck.

-Czemu?

-Bo Chuck ucieka gdy tylko widzi, że idę w jego kierunku, bo wie, że zaraz będe go wkurwaiać. Więc nowy może mieć więcej cierpliwości.

Newt zaczął się śmiać i razem wyszliśmy z domku. Skierowaliśmy się do pudła wokół którego zgromadzili się już wszyscy ze strefy.

-Przeklinam mój wzrost!- wszyscy chłopcy byli odemnie przynajmniej o głowę wyrzsi.

-Oj tam. Jesteś taką uroczą, małą DZIEWCZYNKĄ.- stwierdził Newt akcętując ostatni wyraz. Dobrze wiedział, że tego nie lubię.
Chłopak wziął mnie "na barana" i zaniósł przez tłum chłopaków pod "pudło".

-A wam co? Najpierw się do siebie nie odzywacie przez miesiąc, a potem najlepsi przyjaciele.- powitał nas Alby.

-Długa historia. Kogo mamy?- zapytał Newt spoglądając do pudła.

-Chłopak. Max szesnaście lat. Ciemne włosy i oczy...

Chłopak momentalnie wyskoczył z pudła i sprintem pobiegł w kierunku wrut. Gdzieś w połowie drogi zaliczył niezłą glebę potykając się o własne nogi.
Chłopaki zaczęli się śmiać.
Ja natomiast podeszłam do niego i podałam mu ręke.

-Byłby z ciebie dobry zwiadowca.

-Co?... Gdzie ja... Jestem?

-Jak masz na imię?- zapytałam ignorując jego poprzednie pytanie.

-Thomas.

-Miło. Jestem Ikson. Mam zaszczyt powitać cię w strefie. Przyzwyczaj się. To twój nowy dom.

Już chciałam odejść, ale przywołał mnie Alby.

-Czego? Jestem wkurwiona i zmęczona.

-Widać. Oprowadzisz nowego?

-Ta.- chciałam odejść.

-Ikson.

-No co?!

-Wiem, że to może boleć...

-Darju sobie.

-Chcę tylko powiedzieć, że cię ro...

-Nie purwa. Nue rozumiesz mnie, bo nie wiesz jak to jest mieć pikoloną kulkę w nodze. A teraz wybacz, ale muszę iść. Thomas!

Chłopak podszedł do mnie.

-Chodź świerzy. Oprowadzę cię.

Obeszliśmy całą strefę. Opowiadałam mu o naszym systemie.
Teraz zeszło na zwiadowców.

-A ty czemu nie jesteś zwiadowcą?

-Co?

-No... Mówiłaś, że zwiadowcy to ci najlepsi. Czemu ty nim nie jesteś?

-Byłam do czasu. Może kiedyś ci opowiem.

Spotkaliśmy Newt'a.

-Minho cię woła.- poinformował mnie.

-Po jaką cholerę? Jestem na drugim końcu strefy. Powiedz, że on ma przyjść do mnie.- mówiąc to usiadłam pod drzewem i zaczęłam rozmasowywać sobie kostkę.-A ty Thomas idź z Newt'em.

Po kilku minutach zjawił się Minho wraz ze wszystkimi zwiadowcami.

-Co chcecie? Jeśli przyszliście mnie pocieszać, to już możecie stąd iść. Minho, jesteś szefem.

-Nie.- powiedział azjata spokojnie.

-To jest rozkaz.

-Trudno. Nie będe szefem. Ty nim zostaniesz. Znasz labirynt jak nikt z nas. Ty musisz...

-Nie! Nie chcę być szefem! Ty nim zostaniesz. A jak nie, to pójdę do Alby'ego i powiem mu, że nie słuchasz się przełożonego.

-Ikson...

-A teraz przepraszam, ale idę pobyć sama.- odeszłam, a odprowadziły mnie smutne spojrzenia moich przyjaciół.
******
Kira: wróciłam! Pisanie tego rozdziału zajęło mi trzy dni, bo na rajdzie pisałam go w każdej wolnej chwili. Mam nadzieję, że się Wam spodoba, chociarz muszę przyznać, że ten rozdział jest słaby.

Toby: ja pierdziele... Jaka krytyka!

Kira: zamknij się Toby. Do nexta!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro