39
- Ty pierwszy – poleciła Flor i gestem dłoni wskazała Samuelowi stojące pod choinką prezenty, które czekały na ich otwarcie.
Brunet schylił się pod zielone drzewko i z uśmiechem na twarzy, wyciągnął od razu dwie paczki podpisane jego imieniem. Z wyraźnym podekscytowaniem otworzył w pierwszej kolejności większą paczkę, która była od jego dziewczyny. Jednym sprawnym ruchem rozerwał papier, po czym jego oczom ukazało się przeźroczyste pudełko, a w nim nowiusieńkie słuchawki, o których nie dalej niż miesiąc temu rozmawiał z przyjacielem. Rozchylił usta w szoku i wpatrując się z niedowierzaniem w sprzęt wysokiej jakości zamarł na kilka długich sekund. Doskonale wiedział ile kosztowały ów słuchawki i aż nie mógł uwierzyć, że Florencia zdecydowała się na ich kupno. Cena stanowiła około połowę jej miesięcznego wynagrodzenia, więc naprawdę, to nie było mało. Gdyby sam z własnej kieszeni miał wydać tyle kasy na ten sprzęt z pewnością musiałby poczekać ze dwa, trzy miesiące aby na niego odłożyć. Mimo tego iż cieszył się niesamowicie bardzo na ten prezent, poczuł, że nie powinien go dostać... Nie uważał, aby na niego zasłużył, jednak nie zdawał sobie sprawy z tego, iż jego dziewczyna myślała zupełnie inaczej.
- Sam? – zwróciła się do niego Flor, kiedy Samuel z zawieszonym na prezencie spojrzeniem, nie zrobił żadnego następnego ruchu.
Ze zmarszczonymi w zdziwieniu brwiami przyjrzała się dokładnie jego profilowi, a kiedy niespodziewanie odwrócił głowę w jej stronę, ujrzała na jego ustach wyraźny grymas, co podpowiadało jej że brunet nie jest zadowolony z prezentu jaki od niej otrzymał.
- Nie podobają ci się. To nie ten model – stwierdziła cicho i przymykając powieki, pokręciła głową na boki. Cała radość z niej uleciała. Miała nadzieję, że trafiła z upominkiem, tym bardziej że przecież Lilly doskonale wiedziała czego potrzebuje jej brat i to właśnie ona poradziła Florenci co powinna mu kupić.
Sam wyrwany z zamyślenia słowami przepięknej dziewczyny, uniósł wysoko brwi, po czym rozchylając lekko usta odłożył delikatnie trzymane w dłoniach pudełko na podłogę, a następnie pochylając się do Florenci, wyciągnął ramiona i owijając je wokół jej talii, mocno ją do siebie przytulił
- Zwariowałaś? – zachichotał do jej ucha, na co Florencia po raz kolejny zdziwiła się jego zachowaniem. Teraz to już kompletnie nie wiedziała czy prezent mu się podoba, czy nie.
- Są świetne! Dokładnie o takich marzyłem... - zapewnił i odsuwając się od dziewczyny, spojrzał pewnie w jej niebieskie oczy, po czym złożył krótki pocałunek na jej pełnych ustach.
- Więc skąd ta mina? – spytała cicho, na co westchnął ciężko. Złapał jej dłonie w swoje i uśmiechając się lekko, spojrzał uważnie w jej oczy
- Są cholernie drogie, Flor... - oznajmił, a Flor skrzywiła się na jego słowa. Lilly jedynie siedziała z boku przyglądając się uważnie całej tej sytuacji. Również nie rozumiała zachowania swojego brata, jednak wiedziała, że ma on na to dobre wytłumaczenie
- I tyle? Tylko o to chodzi? – Florencia ponownie zadała pytanie, a on kolejny już raz kiwnął głową w ten sposób odpowiadając na jej słowa
- Tak... Kilka razy się do nich przymierzałem, ale zwyczajnie nie było mnie na nie stać. Prezent jest cudowny, jednak nie wiem, czy powinienem go przyjąć – powiedział, na co Flor prychnęła pod nosem
- No jasne, że powinieneś... Cena jest mało ważna. Bardziej liczy się dla mnie to, czy naprawdę ci się podobają i czy są na pewno takie jakie chciałeś?
- Tak, to są dokładnie te słuchawki – odezwał się pewnie, a Florencia słysząc jego słowa uśmiechnęła się szeroko, wiedząc już że Lilly się nie myliła i że dzięki niej w stu procentach trafiła z upominkiem dla swojego chłopaka. Nie żałowała ani jednego pensa wydanego na ten sprzęt. Widziała błysk w oczach Samuela i radość bijącą na kilometr, co rekompensowało jej dość dużą kwotę, która nieco zachwiała jej budżetem.
- Może chociaż oddam ci część pieniędzy za nie? – zapytał, a uśmiechnięta Flor pokiwała głową na boki, po czym unosząc się lekko, wpiła się zachłannie w usta bruneta
- Nie, głupolu – powiedziała między pocałunkami, na co jęknął płaczliwie w dalszym ciągu uważając że Flor nie powinna była wydawać na niego tylu pieniędzy – Są twoje w całości i się nimi ciesz...
Po namyśle Sam w końcu odpuścił nie widząc już sensu przekonywania dziewczyny do przyjęcia choć połowy z tego co wydała na sprzęt. Kilka razy podziękował jej soczystym buziakiem, pełnym czułości, oraz zapowiedział, że jeszcze tego wieczora odwdzięczy się jej, jednak już w nieco inny sposób... Flor słysząc jego propozycję przygryzła wargę i zalewając się rumieńcem pokiwała zgodnie głową.
- Dobra, teraz zobacz co dostałeś ode mnie – upomniała się Lilly, na co Sam z chęcią sięgnął do nieco mniejszej od poprzedniej paczkę, bardziej przypominająca owiniętą w kolorowy papier kopertę, niż jak uprzednio pudełko. Sam mimo iż wiedział co przygotowała dla niego siostra, nie mógł się doczekać tego aż to zobaczy.
Otóż, mała Lilly – z racji swojego wieku, jak i bardzo ograniczonego budżetu – każdego roku ofiarowała swojemu bratu wyjątkową w swoim rodzaju, własnoręcznie robioną kartkę świąteczną z napisanym przez siebie wierszykiem. Odkąd pamiętał Lilly obdarowywała zarówno jego, jak i niedawno zmarłą babcię takimi oto upominkami. Dla kogoś patrzącego z boku taka kartka niewiele mogła znaczyć, jednak dla niego znaczyła bardzo dużo. Mimo iż był już dorosłym mężczyzną, uwielbiał dzieła swojej młodszej siostry. Dla Sama nie liczył się sam prezent, a gest i serce włożone w pracę nad którą Lilly ślęczała czasami po kilka dni. Bo przecież nie tak łatwo siedmiolatce zrobić świąteczną kartkę z wierszykiem własnego autorstwa... Samuel dokładnie od pięciu lat – kiedy to Lilly rozpoczęła swój coroczny artystyczny maraton – kolekcjonował każdą jedną kartkę, laurkę, a nawet obrazek, którymi obdarowywała go z racji przeróżnych okazji. Do tej pory uzbierał tego całkiem niezłą kupkę i uważał iż kartonowe pudełko, w którym ów prace skrzętnie składował, są jego najcenniejszym skarbem. Kochał swoją siostrę ponad wszystko, dlatego tez każda rzecz z nią związana była dla niego niesłychanie ważna.
Kiedy oczom Sama ukazała się zielona kartka z wyszytą złotymi nićmi choinką, ozdobioną również wyszytymi na przeróżne kolory bombkami i łańcuchami, uśmiechnął się szeroko, po czym otworzył ją. Tego roku Lilly nie napisała dla Sama żadnego wiersza, ale w jego miejsce wstawiła coś zupełnie innego, niesamowitego i zaskakującego. Do wewnętrznej strony kartki przyklejone było zdjęcie Sama, Lilly oraz świętej pamięci babci. Cała trójka uśmiechała się na nim wesoło, a w ich oczach błyskały radosne iskierki niewypowiedzianego szczęścia i miłości. Fotografia zrobiona została jeszcze tego roku, podczas urodzin siedmiolatki, na trzy miesiące przed śmiercią najstarszej z ich trzyosobowej rodziny. Było to ostatnie zdjęcie na którym pojawili się w komplecie.
Sam oblizał usta i czując cisnące się pod powiekami łzy wzruszenia, westchnął ciężko, po czym uśmiechnął się słabo. Spojrzał na swoją siostrę, która wpatrywała się w niego wyczekująco. Lilly zauważyła smutek w oczach brata, przez co zastanawiała się czy jest on spowodowany tym, że prezent się nie spodobał, czy może wspomnieniem zmarłej babci.
- Brakuje mi jej – wyszeptał łamiącym się głosem, a po jego policzkach mimowolnie spłynęły łzy. Flor widząc reakcję swojego chłopaka od razu przysunęła się bliżej niego, po czym kładąc dłoń na jego plecach, pogłaskała go pocieszająco. Lilly, która już wiedziała, że prezent wywołał duże emocje w jej starszym bracie wstała ze swojego miejsca i nie zastanawiając się długo, usiadła przed nim twarzą do Sama, po czym wtuliła się w jego ciepłe ciało
- Przepraszam, nie chciałam żebyś płakał – powiedziała do jego ucha, a ręce bruneta które do tej pory leżały spokojnie po obu stronach ud, zawinął się wokół jej drobnego ciała. Przyciągnął ją mocno do siebie i chowając twarz w zagłębieniu szyi siedmiolatki westchnął ciężko.
- To nie twoja wina, Lil. – zapewnił, na co dziewczynka pokiwała głową – Dziękuję za prezent. Jest cudowny – dodał, a mała Lilly uśmiechnęła się lekko.
Sam wyczuwając w dalszym ciągu przesuwającą się po jego plecach dłoń Florenci, odwrócił twarz w jej stronę i patrząc w jej oczy oczami pełnymi łez, skinął głową aby się przysunęła. Flor bez zawahania wykonała jego niemą prośbę i spoglądając na niego z troską, złożyła czuły pocałunek na jego policzku, po czym oparła policzek na szczycie jego ramienia.
- Cieszę się, że was mam – powiedział Sam do swoich dziewczyn, na co obie odpowiedziały dokładnie tym samym.
Ten dzień był pełen radości, miłości i wzruszeń, ale jeszcze się nie skończył. Prezenty czekały również na Florencie... Jak się okazało pod choinką zamiast dwóch prezentów, na Flor czekały aż cztery paczuszki. Jedna płaska, przypominająca tą, którą przed kilkoma minutami otworzył Sam, druga nieco większa, kwadratowa, trzecia prostokątna i już znacznie grubsza od pozostałych, a czwarta... Czwarta paczka nie przypominała kształtem zupełnie niczego.
Flor nie miała pojęcia od którego z pakunków powinna zacząć, ale uśmiechający się Sam dał znak aby zaczęła od tej najbardziej płaskiej, czyli od prezentu który podarowała jej mała Lilly. Florencia zwinnymi palcami rozerwała kolorowy papier, uważając na to, by nie porwać przy okazji tego, co przygotowała dla niej siedmiolatka. Niestety, otworzyła upominek z drugiej strony, dlatego też pierwszym co ujrzała, był biały jak śnieg papier. Po chwili jednak przewróciła trzymaną między palcami kartkę, a wtedy jej usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Otóż prezent jaki ofiarowała jej Lilly nie był taki sam, jaki podarowała swojemu bratu. Sam dostał świąteczną kartkę, a Florencia pięknie oprawione przez siedmiolatkę zdjęcie przedstawiające Martinez i Smitha. Para zakochanych na fotografii ze szczerymi uśmiechami na ustach spoglądała sobie uważnie w oczy. Wymieniali się wzrokiem pełnym miłości, troski i szczęścia. Najzwyczajniej w świecie, przyglądając się ów zdjęciu można było zauważyć jak wiele dla siebie znaczą...
- Kiedy je zrobiłaś? – spytała Flor, kierując swoje słowa do młodszej koleżanki
- W ten dzień, w którym się pogodziliście – odpowiedziała dumna z siebie.
Flor westchnęła cicho i uśmiechając się ciepło, odwróciła głowę w stronę Samuela, po czym zbliżyła się do jego pełnych ust. Patrząc w jego niesamowicie ciemne oczy, wpiła się namiętnie w zaróżowione wargi chłopaka. Całowali się przez dłuższą chwilę i dopiero wtedy gdy do ich uszu doszło wymowne chrząknięcie ze strony małej brunetki oderwali się od siebie, po czym Flor przeniosła wzrok na wpatrzoną w nich dziewczynkę
- Dziękuję. Jest piękne – powiedziała, na co Lil z uśmiechem na twarzy skinęła lekko.
Nie tracąc czasu Martinez przeszła do kolejnych prezentów. W jej dłonie wpadła kwadratowa paczka. Wzięła ją między palce i przykładając do ucha, potrząsnęła nią delikatnie, a kiedy coś w środku zabrzęczało, zmarszczyła brwi i nie tracąc czasu, zabrała się za odpakowanie prezentu.
- O, Boże... - widząc to, co znajduje się w ciemnogranatowym pudełeczku rozchyliła usta ze zdziwienia. Sam przyglądał się reakcji swojej dziewczyny, mając nadzieję, że to co dla niej wybrał spodoba się Florenci. – Jest przepiękna – powiedziała pewnie, po czym wyciągając świecidełko z pudełka, poprosiła Sama by zapiął je na jej nadgarstku. Po chwili na ręce Flor zawisła przepiękna bransoletka z białego złota z zawieszonymi literkami S i F. Po środku literek wisiało małe serduszko, które miało być oznaką ich miłości.
- Podoba ci się? – dopytał Sam, na co Flor od razu kiwnęła pewnie głową
- Jest cudowna, dziękuję – odpowiedziała i po raz kolejny tego wieczora, pochyliła się do bruneta składając krótki pocałunek na jego ustach.
- Otwieraj kolejne, Kwiatuszku. W prawdzie, reszta to już nie są typowe prezenty, ale uznałem że to odpowiedni czas, by ci je podarować – uśmiechnął się ciepło, a Flor popchnięta ciekawością, schyliła się po następne paczki.
- Klucz? – spytała zdziwiona kiedy po otwarciu upominku o nieregularnym kształcie jej oczom ukazał się najzwyklejszy w świecie klucz. Sam zachichotał pod nosem widząc jej minę. Przesunął się w stronę swojej dziewczyny i siadając za jej plecami, rozłożył nogi po jej bokach, po czym owinął ramiona wokół jej talii, przyciskając tym samym plecy Florenci do swojego torsu
- To jest teraz też twoje mieszkanie, Kwiatuszku – wyszeptał do jej ucha, na co serce Florenci podskoczyło ze szczęścia. Obróciła się w jego ramionach i z rumieńcami na policzkach spojrzała w oczy Samuela – Do tej pory dawaliśmy ci z Lilly nasze klucze, a teraz masz swój własny... - dodał i nic więcej nie musiał już mówić.
Mimo tego iż to był jedynie zwykły klucz, dla Florenci wiele znaczył. Nie tyle sam przedmiot a gest. W ten sposób Sam pokazał jej, że nie jest gościem w jego domu, a kolejnym jego mieszkańcem. Dał jej do zrozumienia że jest u siebie... Wręczając jej ten klucz, podarował jej miejsce na ziemi, własny kąt, dach nad głową. Coś, czego szukała od kilku dobrych lat...
- Dziękuję – wyszeptała cicho i mrugając szybko, starała się pozbyć napływających do oczu łez wzruszenia. Sam uśmiechnął się promiennie, a Lilly zaklaskała radośnie w dłonie. Mała brunetka cieszyła się z prezentu jaki jej brat podarował swojej dziewczynie. Lubiła ją, dlatego też była zadowolona z tego iż Flor pełnoprawnie z nimi zamieszka. Oczywiście, cała trójka zdawała sobie sprawę z tego, że aby Flor faktycznie mogła się czuć tutaj jak u siebie w domu, trzeba załatwić jeszcze kilka formalności, jednak wiedzieli też że podarowany jej klucz, jest pierwszym wielkim krokiem do tego aby tak się stało.
Flor dumnie ściskała klucz w swojej dłoni, a Sam wychylając się zza jej pleców sięgnął po ostatni prezent dla brunetki.
- Proszę... Mam nadzieję, że się ucieszysz – powiedział, po czym podał prostokątną paczuszkę pani profesor, na co ta niecierpliwymi palcami rozerwała papier.
- Naprawdę? – spytała zaskoczona, a uśmiechnięty od ucha do ucha Sam, pokiwał głową. Flor zapiszczała radośnie i nie patrząc na nic rzuciła się Samuelowi na szyję, po czym ucałowała po kolei jego lekko zarośnięte policzki
- Co tam macie? – spytała Lilly, nie mając pojęcia z jakiego powodu oboje się tak cieszą. Flor odwróciła się do dziewczynki i z wypisaną na twarzy dumą, pokazała jej małą książeczkę
- Twój brat w końcu poprawił oceny z historii – oznajmiła, na co Lilly uśmiechnęła się krzywo, w dalszym ciągu nie do końca wiedząc o co chodzi. Flor wróciła spojrzeniem na swojego chłopaka, po czym rozchyliła usta – To fantastycznie, Sam... Jestem z ciebie taka dumna. Wiedziałam, że sobie poradzisz – oznajmiła. Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale siedząca obok Lilly westchnęła ciężko. Oboje spojrzeli na młodszą dziewczynkę, a kiedy zauważyli jej smutną twarz, wymienili się zdziwionymi spojrzeniami
- Co jest, Lil? Nie cieszysz się, że twój brat podniósł wreszcie swoją średnią? – spytał Sam, na co dziewczynka pokiwała głową na boki
- Nie, nie cieszę się...
- Dlaczego? To było dla mnie bardzo ważne
- No właśnie – westchnęła ze zrezygnowaniem, po czym odwróciła głowę w bok nie chcąc aby pozostała dwójka zauważyła spływające po jej policzkach łzy.
Sam odsunął się od swojej dziewczyny i wstając ze swojego miejsca, stanął za plecami młodszej siostry. Spojrzał na nią z góry, po czym pochylając się do niej, chwycił ją po bokach, a następnie pociągnął do góry. Wziął ją w swoje ramiona i przytulając do swojego ciepłego ciała, spojrzał w jej przepełnione smutkiem, zaszklone oczy
- Czemu się smucisz?
- Bo teraz, skoro już masz tą swoją głupią średnią to wyjedziesz – powiedziała, na co zmarszczył brwi w zdziwieniu
- O czym ty mówisz, Lil?
- Jak to o czym? Przecież tego chciałeś... Zawsze powtarzałeś babci, że z dobrymi ocenami będziesz mógł grać w pierwszym składzie NHL, a teraz kiedy ci się udało je uzyskać, wyjedziesz i mnie zostawisz – oznajmiła, a jej usta wykrzywiły się w podkówkę. Zaszlochała cicho, na co Sam westchnął ciężko, po czym przycisnął ją mocnej do siebie i chowając twarz w zagłębieniu szyi siostry, ucałował delikatnie kawałek jej odsłoniętej skóry
- To się nigdy nie stanie, Lil. Nigdy cię nie zostawię, słyszysz? Zawszę przy tobie będę. Jesteś moją małą siostrzyczką i żadne NHL nigdy tego nie zmieni – zapewniał, lecz Lilly nie była pewna jego słów.
Wiedziała, że od zawsze chciał być światowej sławy gwiazdą hokeja i widziała to jak bardzo dąży do spełniania swoich marzeń. Odkąd pamięta robił dosłownie wszystko, by któregoś dnia zaistnieć w świecie hokeja. Teraz zrobił kolejny krok do przodu... krok który bez wątpienia da mu miejsce w światowej lidze. A jak wiadomo, NHL wiąże się z przeprowadzką, zwiększeniem liczby treningów i znacznym zmniejszeniem czasu, który mógłby jej poświęcić. Bała się tego, że kiedy brunet dostanie się do NHL – co w tym momencie było jedynie kwestią czasu – poświęci się temu co kocha najbardziej, a ją zepchnie na boczny tor. Zostawi ją samą sobie... znajdzie ważniejsze zajęcie i zapomni o swojej młodszej siostrze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro