Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32

Rozdział niesprawdzony, ale mam nadzieję, że nie ma w nich błędów, które będą przeszkadzały w czytaniu. 

Przepraszam za ponad tygodniową nieobecność, ale nadrobię to jutro ;) 

Mały maraton?



Kiedy drzwi wejściowe zamknęły się za nimi, rzucili się na siebie jak wygłodniałe wilki. Sam przycisnął Florencię do ściany i opierając dłonie po obu stronach jej głowy, pochylił się, po czym wpił się namiętnie w jej pełne usta.

- Jesteś tak cholernie piękna, Kwiatuszku – wyszeptał między pocałunkami, a Flor jak zwykle w takich momentach zachichotała słodko, oblewając się przy tym rumieńcem. Za każdym razem reagowała na niego w ten sposób... 

Jeszcze nie dalej jak miesiąc temu, nie wierzyłaby w komplementy jakimi ją obsypywał. Może i miała świadomość tego, że jest piękną kobietą, jednak przecinająca jej twarz blizna, odbierała jej nieco pewności siebie. W wielu spoglądających na nią oczach widziała błysk współczucia, ale nie było go w niesamowicie pięknych i ciemnych tęczówkach Samuela. On zawsze patrzył na nią z podziwem i pożądaniem, dlatego też, wiedziała, że pomimo tej brzydkiej szramy, podobała mu się dokładnie taka jaką była. Oczywiście musiało minąć trochę czasu aż w końcu to zrozumiała, ale dzięki Samowi i jego ciągłemu powtarzaniu jej, że w życiu nie widział piękniejszej kobiety, doszło do tego znacznie szybciej niż mogłaby się spodziewać.

Florencia przygryzając dolną wargę, spojrzała w oczy Samuela i unosząc dłonie, wplotła palce w jego gęste włosy. Wspięła się na palcach, po czym zbliżając usta do płatka jego ucha, najpierw musnęła go językiem, a następnie wyszeptała zmysłowo:

- I jestem cała twoja... - a Sam nie potrzebował niczego więcej.

Nie zwlekając wziął swoją dziewczynę na ręce, po czym zaniósł ją do swojej sypialni, nieprzerwanie całując. Ułożył ją na łóżku i zawisając nad nią, kontynuował pieszczoty. Zaczął niewinnie, od wyznaczania ścieżki pocałunków, rozpoczynającej się na linii żuchwy, a zakończonej tuż poniżej obojczyka. Muskał, zasysał, szczypał i przygryzał jej rozgrzaną skórę, zostawiając na niej kilka ciemnoczerwonych śladów, które za każdym razem spotykały się z cichymi westchnieniami pobudzonej Flor. W odstępie dosłownie kilku minut sięgnął do guzika jej obcisłych spodni i odpinając go jednym sprawnym ruchem, pozbawił Florencie dolnej części garderoby. Kiedy jej smukłe uda ujrzały światło dzienne, dopadł do nich niczym pięcioletni chłopczyk do najsłodszego w świecie lizaka. Tam również postanowił ją oznaczyć... Przygryzł delikatnie jej gładką skórę, na co z ust Florenci wydobył się niepohamowany cichy pisk zaskoczenia, który po chwili zamienił się w uroczy chichot.

Czując wilgotne usta Sama na swojej rozgrzanej do czerwoności skórze, Florencia nie mogła już dłużej czekać. Jej ciało krzyczało na bruneta, że robi wszystko zdecydowanie zbyt wolno. Sam jednak nie od razu dał Flor, tego czego chciała. Droczył się z nią i uśmiechając się cwaniacko, obserwował delikatne dreszcze, które wstrząsały jej ciałem, za każdym razem kiedy tylko jej dotknął. Wiła się pod nim, chcąc co raz więcej, a on oblizując usta, oderwał się od jej trzęsących się nóg, po czym wspierając się na łokciach, z powrotem zawisnął nad jej niesamowicie piękną twarzą.

- Jesteś niemożliwie seksowna, Flor – wyszeptał chrapliwym Gosem, a Flor poruszyła się pod nim, mając wrażenie, że jeśli brunet nie zaspokoi zaraz jej pragnienia, najzwyczajniej w świecie wybuchnie. Zaśmiał się pod nosem, widząc to jak bardzo w tej chwili go pożąda i pochylając się do jej ucha, przygryzł jego płatek, po czym rozchylił lekko usta – I tak cholernie niecierpliwa...

Flor chcąc przyspieszyć tę mozolną grę wstępną, złapała dół koszulki Samuela i nie zwlekając pociągnęła ją do góry, po czym uwalniając jego ciało z niepotrzebnego materiału, rzuciła ją na podłogę. Opuszkami palców badała twarde mięśnie chłopaka i przegryzając dolną wargę, wgapiała się z uznaniem w niesamowicie zbudowane ciało. Był idealny... W każdym tego słowa znaczeniu. Przystojny, mądry, dobry... Pasował jej i miała wrażenie, jakby w końcu znalazła tego jednego, jedynego na którego tak długo czekała. Mimo iż gdzieś tam z tyłu jej głowy w dalszym ciągu od czasu do czasu pojawiały się różne obawy, wiedziała, że Sam jest tym, z którym mogłaby spędzić resztę swojego życia. Nie mówiła o tym zbyt głośno, jednak w głębi duszy tak właśnie czuła. Było jej z nim dobrze... Chciała z nim dzielić swoje smutki i radości. Opowiadać o tym jak minął jej dzień i słuchać, kiedy on opowiadał o swoim. Pragnęła go całą sobą i nie chodziło tu wyłącznie o pociąg fizyczny. Wiedziała już że znalazła swoją bratnią duszę, której bez wątpliwości, szczerze mogła zaufać... We wszystkim...

- Niesamowita – Sam kolejny raz komplementował Flor, wywołując tym samym słodki uśmiech na jej twarzy. Widząc iskierki szczęścia w jej niebieskich pięknych oczach, ułożył dłoń na jej policzku, po czym przejechał kciukiem po szerokiej szramie – Idealna – powiedział cicho, a serce Flor podskoczyło ze szczęścia. Nikt wcześniej nie obchodził się z nią w taki sposób, w jaki robił to Sam. Oczywiście, wiele razy spotkała się z mężczyznami, którzy na każdym kroku mówili to jak bardzo piękna jest, jednak żaden z nich nie mówił tego z takim namaszczeniem. Flor wiedziała, że poprzez słowa którymi obsypywał ją Sam, brunet nie miał na myśli wyłącznie piękna zewnętrznego, a także i to wewnątrz. Jego poprzednicy nigdy nie zachwycili się jej osobowością, czy inteligencją... Zawsze patrzyli na nią zbyt powierzchownie, czego szczerze nienawidziła. Sam był inny... Widział siłę którą w sobie miała, odwagę i dobro, którym nieświadomie, bez większego rozgłosu obdarowywała innych. Była dla niego wyjątkowa, dlatego też chciał dać jej wszystko co najlepsze. Chciał aby była szczęśliwa i miał zamiar przywrócić to szczęście które kilka lat wcześniej bezwzględnie jej odebrano.

Kiedy ich nagie ciała splotły się w miłosnym uścisku, Sam rozchylił delikatnie uda brunetki na boki, po czym wpatrując się uważnie w jej oczy, wsunął się powoli do jej rozgrzanego już wnętrza. Czując przyjemne wypełnienie, Flor odchyliła głowę w tył, po czym wzdychając cicho, zacisnęła smukłe palce na białym prześcieradle. Pochyliwszy się do dziewczyny, kolejny już raz połączył ich usta, jednak tym razem pocałunek był pełen pasji i pożądania. Niby podobny do poprzednich, a jednak inny, wyjątkowy.

Początkowo poruszał się w niej powoli i rytmicznie, ale kiedy Flor wyrzuciła lekko biodra do góry, pokazując w ten sposób że chce jeszcze więcej, jeszcze bardziej, zmienił tempo na nieco szybsze. Jej ciche jęki odbijały się echem po sypialni Samuela. Jej wcześniej zaciśnięte na prześcieradle palce, teraz wbijały się w napięte mięśnie ramion bruneta. Długie paznokcie naznaczały jego plecy czerwonymi liniami, a rozgrzane usta, muskały delikatnie skórę jego szyi.

Kilka razy zmieniali pozycje. Oddawali się przeróżnym pieszczotom, które przynosiły im obojgu niesamowitą przyjemność.

Skończyli dość szybko, jednak oboje z satysfakcją i palącą płuca zadyszką opadli spoconymi ciałami na miękki materac i splatając palce swoich dłoni, starając się wyrównać oddechy, spoglądali na siebie z wyraźnym na twarzach uznaniem i zadowoleniem. Flor przekręciła się na bok, a cienka kołdra, zsunęła się z jej nagich ramion, odsłaniając przy tym krągłe piersi, na które od razu, mimowolnie powędrowało błyszczące spojrzenie Samuela. Wyciągnęła dłoń i kładąc ją na policzku chłopaka, kciukiem musnęła jego zaczerwienioną lekko skórę.

- To było niesamowite – przyznała szczerze, na co brunet uśmiechnął się szeroko. Przysunął się do swojej dziewczyny i ściskając delikatnie palcami jej biodro, przyciągnął ją do swojego ciepłego ciała, po czym złożył lekki jak piórko pocałunek na jej zroszonym potem czole. Florencia westchnęła cicho, czując się w ramionach Sama bezpieczna jak jeszcze nigdy wcześniej. Wtuliła ufnie twarz w zagłębienie jego szyi i przymykając ciężkie powieki, próbowała uspokoić przyspieszone bicie serca.

Samuel przesuwał palcami po jej plecach, krzywiąc się przy tym za każdym razem kiedy pod opuszkami wyczuł różnej wielkości i grubości blizny przypominające o jej nieciekawej przeszłości. Mimo tego, że robił to nie pierwszy raz Florencia wyraźnie zadrżała pod jego dotykiem. Zawsze kiedy badał jej poranioną, naznaczoną bruzdami skórę, spinała wszystkie mięśnie dokładnie tak, jakby zabliźnione już dawno rany wciąż paliły boleśnie. Sam wyczuł nagłe napięcie wtulonej w niego dziewczyny, jednak nie zaprzestał dotyku. Chciał w ten sposób poniekąd pokazać jej, że nawet z oszpeconą skórą jest dla niego najpiękniejsza na świecie. Że się jej nie brzydził... wprawdzie od dawna powtarzał jej iż jest jego ideałem, ale pragnął również aby Flor nie tylko to słyszała, a również zobaczyła, no i wreszcie po prostu uwierzyła. Wiedział, że jego Kwiatuszek, ma z tego powodu kompleksy, dlatego też postawił sobie za cel wyzbycia się ich z niej.

Odchylił delikatnie głowę, po czym spoglądając na wpółprzytomną ze zmęczenia Flor, uśmiechnął się pod nosem, a następnie po raz kolejny ucałował czule jej policzek

- Śpij dobrze, Kwiatuszku – powiedział niewiele głośniej od szeptu, na co Flor mruknęła coś niezrozumiałego. Wsłuchując się w jej spokojny, miarowy oddech również zamknął oczy, próbując dołączyć do śpiącej już smacznie ukochanej.

Florencia jednak nie miała dobrej nocy. Wierciła się na swoim miejscu, przekręcała się niespokojnie z boku na bok chcąc odgonić w ten sposób nieprzyjemne scenariusze jakie pojawiały się w jej snach. W środku nocy, obudziła się z krzykiem na ustach, oraz płynącymi po policzkach ścieżkami łez. Oddychając ciężko i szlochając cicho, podniosła się do pozycji siedzącej, po czym rozglądnęła się na boki nie mając pojęcia gdzie się znajduje. Dopiero gdy spojrzała na wpatrującego się w nią szeroko otwartymi oczami Sama, na którego twarzy widniało wyraźne zatroskanie, odetchnęła z ulgą i nie myśląc wiele, przylgnęła do jego nagiego, ciepłego ciała, chcąc w ten sposób odnaleźć ukojenie w bezpiecznych ramionach. Sam przygarnął ją bez wahania i odsłaniając przyklejone do jej spoconej twarzy kosmyki włosów, musnął czule jej czoło

- Co się stało, skarbie? – spytał cicho, na co Flor jęknęła płaczliwie

- On tu był – odpowiedziała mu równie cicho, a Sam nie rozumiejąc za bardzo co ma na myśli, złapał w palce jej brodę, po czym podciągnął jej twarz tak, by mógł spojrzeć w jej czerwone od płaczu oczy

- Kto, Kwiatuszku?

- Javier... Był tu, Sam. Przyszedł i zaczął na mnie krzyczeć. Uderzył mnie mocno w twarz, a gdy upadłam, zawisnął nade mną i ciężkimi butami, kopał po całym ciele – jej drżący z przerażenia głos wywołał gęsią skórkę na rękach Sama, a kiedy poczuł jak bardzo roztrzęsiona jest, mimowolnie zacisnął szczękę. Był zły... Był niesamowicie wkurzony, że skurwiel który zniszczył jej życie, w dalszym ciągu daje o sobie znać. I choć nie fizycznie, bo jedynie w snach, ale jednak... Miał ochotę wstać z tego łóżka i odnaleźć Javiera tylko po to, by skończyć z nim raz na zawsze. Chciał połamać mu ręce za to że skrzywdził jego dziewczynę. Zrobiłby wszystko, byleby tylko odciągnąć od Flor złe wspomnienia... w tym momencie nie wiele jednak mógł zdziałać, dlatego też, - mimo tego iż wiedział że to niezbyt dużo – przytulił ją mocno do siebie, mając nadzieję, że chociaż w ten sposób ukoi nieco jej ból, po czym wyszeptał do ucha pocieszające słowa

- Jego nie ma, Flor... Ale ja jestem. Jestem tu... Jestem przy tobie, Kwiatuszku. Nie musisz się już bać – zapewnił, na co Florencia uspokajając oddech nieznacznie pokiwała głową – Nie bój się, kochanie. Nigdy nie pozwolę na to by cię skrzywdził – dodał, a Flor wierząc w jego słowa, wypuściła z ulgą powietrze – Prędzej go zabiję, niż pozwolę by się do ciebie zbliżył...

Po tych słowach Florencia rozluźniła napięte mięśnie i na nowo przymykając powieki, kolejny już raz próbowała zasnąć. Wierzyła w to co powiedział Sam. Wiedziała, że nie pozwoli na to by ktoś ponownie ją skrzywdził. Ufała mu i wiedziała, że – dokładnie tak jak powiedział – przy nim nie musi się niczego obawiać. Wprawdzie, jeszcze niewiele ponad tydzień temu zastanawiała się, czy przypadkiem Sam pod wpływem złych emocji nie zachowałby się wobec niej tak jak Javier, kiedy tracił panowanie nad sobą, jednak teraz już miała pewność tego, że to co się stało tamtego pamiętnego dnia, nigdy więcej nie będzie miało już miejsca. Kilka razy szczerze przeprosił ja za to jak ją wtedy potraktował i zapewnił, że to się nigdy więcej nie powtórzy... A ona mu wierzyła. Wierzyła w to co mówił, bo widziała w jego niesamowitych, ciemnych oczach, że może mu zaufać. Widziała w nich prawdę, dlatego też nie miała żadnych podstaw by myśleć inaczej. Z resztą, od tamtego czasu na każdym kroku pokazywał jej jak bardzo żałuje tego co się wtedy stało. Czuła że naprawdę bardzo mu na niej zależy i miała świadomość tego, że jedynie jego ramiona są dla niej najbardziej bezpiecznym miejscem na świecie. Chciałaby trwać w nich już wiecznie, bo wiedziała, że jako jedyne są w stanie przynieść jej utracone niegdyś szczęście...

Następnego dnia rano, Flor obudziła się w pustym łóżku. Zdziwiło ją to nieco, bo zazwyczaj to Sam lubił sobie dłużej pospać. Widocznie tym razem to ona pozwoliła sobie nieco pofolgować. Westchnęła ciężko i spoglądając w bok, sięgnęła po leżącą na podłodze koszulkę Sama. Zebrała porozrzucane po twarzy włosy w tył, po czym spuściła stopy na podłogę, a następnie skierowała się w drugą część pokoju po swoje majtki. Założyła szybko bieliznę i przeciągając się, ruszyła w stronę kuchni. Kiedy weszła do pomieszczenia, uśmiechnęła się lekko na widok stojącego przy kuchence Samuela, który energicznym ruchem, przewracał smażącego się na patelni omleta na drugą stronę. Na palcach podeszła do niego, a kiedy była już na tyle blisko by owinąć ramiona wokół jego pasa, wtuliła się w nagie plecy bruneta, po czym wspinając się na palcach musnęła czule jego kark. Twarz Samuela rozpromieniła się w szerokim uśmiechu na miły gest ze strony Flor. Od razu odłożył patelnię na gaz, po czym okręcając się w jej objęciach, położył dłonie na biodrach Florenci i przygryzając dolną wargę, spojrzał prosto w jej zaspane jeszcze oczy.

- Dzień dobry, Kwiatuszku – powiedział cicho, na co Flor uśmiechając się ciepło skinęła lekko głową

- Dzień dobry – odpowiedziała, po czym unosząc głowę cmoknęła usta swojego chłopaka. Sam przeniósł dłonie na jej lekko zaczerwienione policzki i pocierając skórę palcami, w dalszym ciągu nie spuszczał z niej zatroskanego wzroku

- Jak się czujesz?

- Chyba dobrze – zapewniła, wzruszając przy tym ramionami, jednak słowa jakie wypowiedziała były dalekie od prawdy. Wcale nie czuła się dobrze. po raz kolejny w swoim życiu poczuła się w jakiś sposób pokonana i bezradna. Nie miała wpływu na swoje sny, które dość często przypominały jej o tym przez co w swoim życiu przeszła.

- Chyba? – spytał Sam, wyłapując nieszczerość jej wypowiedzi. Flor westchnęła ciężko i przełykając głośno ślinę, spuściła wzrok na podłogę, po czym rozchyliła usta

- Wiesz... Chciałabym móc cofnąć się w czasie. Wrócić do momentu w którym go poznałam i najzwyczajniej w świecie nie zwracać uwagi na jego tanie teksty którymi wtedy mnie zauroczył, a potem po prostu odwrócić się na pięcie i odejść jak najdalej. Może wtedy nie byłabym taka zepsuta

- Nie jesteś zepsuta, Kwiatuszku... Jesteś po prostu skrzywdzona – Sam wszedł Florenci w słowo i z grymasem na ustach pokręcił głową na boki – Ale to nie ważne... Zostaw przeszłość za sobą, a skup się na tym co jest tu i teraz – dodał, na co Flor uniosła kącik z ust, jednak w tym lekkim uśmiechu nie było ani grama wesołości

- Gdyby tylko to było takie łatwe, Sam. Nie umiem tak po prostu o tym zapomnieć. Zbyt wiele bólu mi zadał...

- Ale jego już nie ma, Flor. Nie ma go w twoim życiu i już nigdy nie będzie. Nie pozwolę na to... Jestem tu... Jestem przy tobie i zrobię wszystko aby udało ci się zapomnieć o przykrych rzeczach – obiecał pewnie, a Flor wpatrując się uważnie w jego piękne szczere oczy, pokiwała zgodnie głową, po czym przytulając się do bruneta, ukryła twarz w zagłębieniu jego szyi

- Jesteś dla mnie ważna. Zależy mi na tobie i zrobię dosłownie wszystko byś była szczęśliwa – szepnął do jej ucha, na co serce Florenci zabiło dwa razy mocniej. Cieszyła się na słowa które przed chwilą powiedział i że przy niej jest. Sam wiedział co powiedzieć, by zmniejszyć wszelkie obawy Flor i poprawić jej wisielczy humor. Nie mogła sobie wyobrazić lepszego mężczyzny przy swoim boku i naprawdę dziękowała losowi za to, że postawił go na jej zawiłej, wyboistej drodze. Miała nadzieję, że z nim podróż przez dalsze życie będzie znacznie łatwiejsza. Chciała go już na zawsze, bo zdawała sobie sprawę że wyłącznie on jest w stanie chwycić ja za rękę i wyprowadzić z najciemniejszych zakamarków w które kilka lat temu sama weszła...

- Mi też na tobie zależy, Sam – powiedziała i odchylając się w jego zaciśniętych wokół jej ciała ramionach, spojrzała prosto w oczy Samuela – Cholernie bardzo mi zależy – dodała szeptem, po czym wpiła się zachłannie w jego słodkie, pełne usta.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro