Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

Zostawcie po sobie jakiś znak, że czytacie i że Wam się podoba ;)



Zaraz po przebudzeniu, Florencia krzątała się po swoim mieszkaniu, pozwalając sobie na spokojne wykonywanie czynności, ponieważ dzisiejszego dnia rozpoczynała zajęcia dopiero w samo południe. Bez pośpiechu zjadła śniadanie, a następnie wzięła ciepłą kąpiel, po czym zabrała się za doprowadzenie twarzy do porządku. Nad tym spędziła nieco więcej czasu... 

Otóż, każdego poranka, Florencia Martinez starała się ze wszystkich sił, zakryć to, czego wstydziła się najbardziej na świecie. Ogromna, brzydka, lekko zaczerwieniona szrama, oszpecała jej lewy policzek, przez co dziewczyna musiała jej poświęcić znacznie więcej uwagi, niż drugiej połowie twarzy, czy reszcie swojego niesamowitego ciała. 

W pierwszej kolejności pokryła bliznę specjalną maścią, którą co miesiąc wykupywała na receptę przepisaną przez dermatologa, następnie położyła na nią kryjącą bazę, a potem kilka warstw korektora na wypryski i niewielką ilość matującego podkładu. Flor od kilku lat mierzyła się z tym problemem, dlatego też, miała wyćwiczony sposób, który idealnie przykrywał to, co chciała zasłonić, a jednocześnie nie powodował, że jej twarz wyglądała jak pokryta szpachlą maska, jak to bywało u zbyt wielu, niepotrafiących wykonać nawet delikatnego makijażu, dziewcząt.

Spoglądając na siebie w lustrze, oceniła swoje dzieło, a kiedy uznała, że wygląda na tyle dobrze, by móc pokazać się ludziom, opuściła łazienkę, po czym przeszła do sypialni i wyciągając z garderoby przygotowany wcześniej zestaw ubrań, przebrała się z piżamy, wskakując w obcisłe ciemne rurki, oraz luźną koszulę, koloru fuksji.

Spakowała swoje rzeczy do skórzanej torby, a następnie zabierając leżący na komodzie telefon, opuściła sypialnię. Włożyła na stopy czarne trampki i rozglądając się jeszcze po mieszkaniu, sprawdziła, czy wszystko jest w porządku, po czym wyszła na przystanek autobusowy.

Pół godziny później, przechadzała się uniwersyteckimi korytarzami, jednak zamiast od razu udać się do sali wykładowej, w której za niecałe piętnaście minut rozpoczynały się zajęcia, które prowadziła, wstąpiła jeszcze do niewielkiego bufetu, po czekoladową babeczkę, oraz kubek czarnej, niesłodzonej kawy, która jej zdaniem była najsmaczniejszą kawą, jaką było dane jej kiedykolwiek pić.

- Co podać, Pani profesor? – spytała bufetowa i wpatrując się w dziewczynę, posłała jej przyjazny uśmiech, który Flor jedynie przez grzeczność odwzajemniła.

Na co dzień, Florencia Martinez była bardzo sympatyczną i niezwykle miłą, młodą kobietą, jednak niesamowicie nieufną. Wolała trzymać nieznanych sobie ludzi na dystans, w obawie przed tym, że kiedy poluzuje, przysłowiowy łańcuch, ktoś może wykorzystać jej naiwność, tym samym wyrządzając jej krzywdę, a cierpienia i tak już miała za dużo w swoim życiu.

- Poproszę babeczkę i czarną kawę – odpowiedziała, nie zastanawiając się nawet nad wyborem. Już wcześniej przecież wiedziała, po co tu przychodzi.

Kiedy dostała wszystko na co miała ochotę, z pełnymi dłońmi ruszyła w kierunku sali wykładowej. Uśmiechając się przyjaźnie do mijających ją studentów, bujała biodrami na boki, pełna wdzięku i gracji. 

Gdy skręciła w prawo na schody prowadzące na piętro wiekowego budynku, usłyszała wykrzykujący jej nazwisko głos. Odłożyła kubek kawy, oraz serwetkę na której trzymała babeczkę na schody i odwróciwszy się, zauważyła bruneta, który dzień wcześniej wparował spóźniony na jej zajęcia.

- Profesor Martinez! Niech Pani zaczeka – krzyczał Samuel i przepychając się pomiędzy tłumem studentów, powoli kierujących się do sal w których odbywały się ich zajęcia, podbiegł do dziewczyny, zatrzymując się przed nią zaledwie na kilka kroków. 

Unosząc palec wskazujący, pokazał tym samym aby chwilę poczekała i zginając się w pół, ułożył dłonie na kolanach, tym samym próbując wyrównać przyspieszony oddech. Zdziwił się tą niespodziewaną zadyszką, gdyż jako sportowiec nie powinien jej mieć w ogóle. Sam zapomniał jednak, że podczas ostatnich treningów, nie przykładał się do nich tak jak powinien. 

Kiedy serce uspokoiło swoje bicie, a oddech w końcu się unormował, wyprostował się niczym struna i unosząc lekko kącik ust, spojrzał prosto w oczy Pani profesor.

 Pod jego intensywnym spojrzeniem, Flor oblała się rumieńcem. Miała wrażenie, jakby ten chłopak – zaledwie wpatrując się jedynie w jej niebieskie oczy – odczytał z nich wszystko to, co tak bardzo starała się ukryć. Chciała uciec stąd jak najdalej, ale równocześnie nie chciała, by Sam uznał ją za jakąś wariatkę, no bo, co by sobie o niej pomyślał, gdyby tak nagle, wzięła nogi za pas? 

Flor jedynie odwróciła głowę, tym samym przerywając ich kontakt wzrokowy. Odchrząknęła cicho i oblizując wargi, rozchyliła lekko usta

- Masz do mnie jakąś sprawę? – spytała, w dalszym ciągu nie patrząc na chłopaka.

- Właściwie, to tak... - odpowiedział i chowając dłonie do kieszeni spodni, zmarszczył brwi, zastanawiając się, czy od razu powiedzieć o co chodzi, czy może najpierw wybadać, czy kobieta ma w ogóle czas. 

Postanowił zagrać w otwarte karty 

- Dziekan Howard mówił, że uczy Pani również historii, a że ja mam problemy z tym przedmiotem i jak najszybciej potrzebuję poprawić swoje stopnie, to pomyślałem, że może znalazłaby Pani dla mnie czas na jakieś korepetycje? – zapytał, na co młoda profesor wykrzywiła twarz w grymasie.

Rzeczywiście, jakieś dwa lata temu, równocześnie z geografią, ukończyła studia uprawniające ją do prowadzenia zajęć z historii, jednak zrobiła to wyłącznie dla swojej satysfakcji, a nie z myślą o tym, że mogłaby nauczać kiedyś owego przedmiotu. 

Nie zastanawiając się dłużej nad odpowiedzią, przeprosiła chłopaka za to że nie może mu pomóc i kiwając głową na boki, odwróciła się na pięcie, po czym ponownie ruszyła przed siebie. Nie zaszła jednak zbyt daleko, bo zdesperowany brunet podążył tuż za nią i chwytając się ostatniej deski ratunku, złapał kobietę za przedramię, po czym niezbyt kulturalnie pociągnął ją w swoją stronę. Zaskoczona jak i przerażona zachowaniem chłopaka Flor, otworzyła szeroko oczy i rozchylając usta, sapnęła cicho.

- Puść mnie, w tej chwili – rzuciła przez ramię, a zmieszany nieco chłopak, od razu wykonał jej polecenie, ale w żadnym wypadku nie zamierzał zrezygnować ze swoich wcześniejszych planów

- Proszę... Niech mi Pani pomoże. Jeśli zawalę ten przedmiot...

- Nie interesuje mnie to – burknęła w złości, posyłając Samowi mordercze spojrzenie – Poproś jakiegoś korepetytora. Z tego co wiem, na uniwersytecie macie ich wielu

- Tak, tylko, że każdy z nich jest już zajęty – odpowiedział, mając nadzieję, że dzięki tym słowom, Pani profesor jakimś cudem się nad nim zlituje. 

Flor chcąc zakończyć jak najszybciej tę bezsensowną rozmowę, zatrzymała się w miejscu i zaciskając pięści po bokach, ponownie odwróciła się twarzą do chłopaka

- Czy ty naprawdę myślisz, że mnie to obchodzi? – prychnęła nieprzyjemnie, na co na twarzy Samuela pojawił się grymas niezadowolenia – Jestem nauczycielką geografii, a nie historii – przypomniała, podkreślając dokładnie, jaki przedmiot jest jej głównym przedmiotem nauczania 

- Gdybyś miał kłopoty z geografii, pewnie bym to przemyślała, a tak... Nie mam żadnego obowiązku się zgadzać, więc przykro mi, ale muszę odmówić – powiedziała hardo, czego od razu pożałowała, bo gdy zauważyła ulatującą z chłopaka nadzieję, najzwyczajniej w świecie zrobiło jej się go żal. 

Widziała, że bardzo zależy mu na tych korepetycjach, jednak nie chciała się na nie zgodzić. I nie... Nie chodziło tu o to, że nie miała czasu, czy nie czuła się na siłach. Bardziej chodziło o to, co czuła, gdy chłopak którego widzi zaledwie drugi raz w swoim nie takim znów długim życiu, znajdował się w jej pobliżu.

Ten młody mężczyzna, wyzwalał w niej coś, od czego chciała uciec jak najdalej. Jego przeszywające na wskroś oczy, mieszały jej w głowie, a niesamowity zapach, zapierał dech w piersiach. Pełne usta, powodowały że miała ochotę ich spróbować, a wyraźnie umięśnione ciało, odznaczające się pod jasną koszulką, sprawiało, że chciała przejechać po nim opuszkami palców. Chciała zobaczyć, czy jego lekko oliwkowa skóra, jest tak miękka na jaką wyglądała, a mięśnie tak twarde, jakimi zdawały się być. Wiedziała jednak, że nigdy nie będzie mogła przekonać się o tym wszystkim, dlatego też, nie chcąc kusić losu, po prostu w dalszym ciągu postanowiła stać przy swoim. 

Nie wiedziała jednak, że chłopak w akcie desperacji, również nie miał zamiaru tak łatwo odpuszczać i w końcu - wyciągając swoją tajną broń, która miała ją przekonać do zmiany zdania - spowoduje, że dziewczyna mimo wszystko mu ulegnie.

- Jeśli zawalę ten przedmiot, stracę szansę na stypendium sportowe, na którym cholernie bardzo mi zależy. Dlatego błagam... pomóż mi. Obiecuję, że nie będę zajmował ci zbyt wiele czasu. Parę godzin w tygodniu zupełnie mi wystarczy – spojrzał na nią błagalnym wzrokiem, od którego nie potrafiła oderwać oczu. 

Kompletnie zapomniał o panujących tu zasadach i pod wpływem emocji, pozwolił sobie zwracać się do swojej nauczycielki, na ty. Flor na szczęście zdawała się nie przywiązywać do tego większej uwagi. W tej chwili była skupiona wyłącznie na oczach bruneta, w których bez problemu mogła zauważyć, wołanie o pomoc

Cholera, on naprawdę tego potrzebuje... - pomyślała, przyglądając się uważnie jego pięknej twarzy.

Normalnie Samuel nie był człowiekiem który kajał się przed innymi, prawie na kolanach prosząc o cokolwiek. Nie, chłopak raczej należał do tych samodzielnych osób, które myślały, że ze wszystkim dadzą sobie radę same. Od prawie pięciu lat musiał polegać wyłącznie na sobie, ale bywały takie sytuacje, w których mimo wszystko, musiał opuścić dumnie noszoną wysoko głowę i ustąpić miejsca pokorze, oraz zdrowemu rozsądkowi. Ta sytuacja właśnie taka była. Wiedział, że jeśli się nie postara, jeśli pozwoli przejąć stery dumie i honorowi, straci jedyne dochody do jakich miał w tej chwili dostęp. 

Oczywiście, mógłby przecież porzucić studia i pójść do jakiejś nawet średnio dobrze płatnej pracy, dzięki czemu nie musiałby się martwić o pieniądze, jednak nie chciał tego robić. Nie chciał zostawiać tego wszystkiego nad czym pracował ciężko przez trzy lata liceum, poza tym przecież jeszcze kilka lat temu obiecał swojej umierającej matce, że zrobi wszystko, aby się wykształcić, tym samym stając się pierwszą od pokoleń osobą w rodzinie, która skończyła studia. Jego mamie zależało na tym, aby jej pierworodny ukończył szkołę na najwyższym stopniu i choć wiedziała, że jej syn idzie raczej w kierunku sportu, dążąc tym samym do światowej kariery, która tak naprawdę – gdyby się postarał oczywiście - była dla niego na wyciągnięcie ręki, pragnęła z całego serca, by jej dziecko nie było półgłówkiem machającym kijem hokejowym, a wykształconym, młodym człowiekiem, który ma coś więcej do powiedzenia, w każdym temacie, niż jedynie omawianie jesiennych rozgrywek ligowych z kumplami przy piwie.

- Wiem, że proszę o zbyt dużo, ale naprawdę bardzo mi na tym zależy – spróbował jeszcze raz i prawie klasnął z radości w dłonie, kiedy zauważył w oczach stojącej przed nim dziewczyny, jak lód, który jeszcze przed chwilą mroził go swoim chłodem, powoli zaczyna topnieć. 

Flor unosząc dłoń do policzka potarła opuszkami palców skórę i wzdychając ciężko, przymknęła powieki, po czym powoli pokiwała głową

- Dobrze... - wydusiła z siebie, na co Sam uśmiechnął się szeroko – Przyjdź po zajęciach do mojej sali, a omówimy szczegóły spotkań. Przynieś ze sobą notatki z historii i książkę z której się uczycie. Potrzebuję jakiejś podkładki, żeby wiedzieć z czym właściwie masz problem – oznajmiła, na co potulnie w dalszym ciągu się uśmiechając, zgodził się na jej słowa lekkim skinieniem. 

- I nie spóźnij się – zagroziła palcem, a on znów pokiwał głową – Jeśli masz zamiar się spóźnić, to od razu mówię... Nawet się nie fatyguj, bo równo pięć minut po umówionym czasie, nie zastaniesz mnie już w sali. – dodała ostrym, typowo nauczycielskim tonem, na co Samuel zapewnił kobietę, że to o czym teraz mówi, nie będzie miało miejsca.

Kończąc wymianę zdań niezręczną ciszą, odwrócili się w tym samym czasie na pięcie, po czym każde z nich poszło w swoją stronę. Flor na zajęcia z kolejną grupą, które siłą rzeczy powinny rozpocząć się już dwie minuty temu, a Sam na trening, którego tym razem nie mógł sobie darować.

Uśmiech nie schodził z ust chłopaka. Cieszył się, bowiem nie dość, że jest szansa na to aby utrzymać przy sobie stypendium, to jeszcze będzie miał możliwość poznać lepiej kobietę, która od wczorajszego ranka zaprząta jego głowę.

Flor również uśmiechnęła się pod nosem z powodu przebiegu tej nieco zaskakującej jej sytuacji i mimo tego, że w dalszym ciągu obawiała się spotkania z chłopakiem, a co za tym idzie, poznania go bliżej, cieszyła się w duchu na myśl o tym, że za kilka godzin znów zanurzy spojrzenie w jego niesamowicie pięknych oczach.  



Na razie wrzucam rozdziały wtedy kiedy mam trochę więcej czasu, ale w niedługim czasie, powinno się to zmienić :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro