28
Gwiazdki i komentarze bardzo mile widziane :)
Flor postawiła na stole dwa kubki z gorącą herbatą, po czym wpatrując się uważnie w Lilly, usiadła obok niej. Dziewczynka była już nieco bardziej spokojna, niż w momencie w którym tu przyszła, jednak po jej policzkach w dalszym ciągu spływały słone łzy.
- Powiesz mi co się stało? – zapytała Flor i przysuwając się do siedmiolatki, wyciągnęła dłoń w jej stronę, a następnie odgarnęła opadający na twarz kosmyk włosów, po czym założyła go za ucho małej. Lilly spojrzała na nią smutnym wzrokiem i wzdychając ciężko, rozchyliła usta
- Znów przyszedł pijany. Już od dwóch tygodni, codziennie rano spotykam go śpiącego na kanapie w pokoju gościnnym. Podkładam mu plastikową miskę, wiesz? Żeby nie narzygał na podłogę. Sprawdzam czy w ogóle żyje, a potem robię mu śniadanie i budzę na zajęcia. – przyznała szczerze, na co Flor, kręcąc głową na boki, wypuściła z ust ciche westchnienie.
Poniekąd czuła się temu wszystkiemu w jakiś sposób winna, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że zachowanie Sama powiązane jest z tym, że z nim zerwała. Było jej szkoda dziewczynki, ponieważ – zważywszy na jej wiek - twierdziła, że obowiązki jakie narzucił jej mimowolnie Sam, ewidentnie ją przerastały. Lilly powinna bawić się lalkami, jeździć na rowerze, czy kolorować kolorowanki, a nie pilnować zalanego w trupa brata.
- Ciągle obiecuje, że to był ostatni raz, że już nigdy więcej tego nie zrobi. Przeprasza mnie i prosi, żebym nie była zła. A ja nie jestem na niego zła. Ja po prostu się boję, że coś mu się stanie... Że ktoś się dowie, że nie radzi sobie z obowiązkami i mu mnie odbierze, a ja nie chcę iść do domu dziecka – wyjęczała płaczliwie, po czym na nowo zalała się rzewnymi łzami. Flor przyciągnęła ją do swojego boku i owijając ramię wokół jej talii, pochyliła się nad nią, całując czubek jej głowy
- Kochanie, nie pójdziesz do domu dziecka. Obiecuję... Porozmawiam z Samem, dobrze? – spytała, na co siedmiolatka skinęła lekko głową – Opowiedz mi co się dzisiaj stało? Czego się tak przestraszyłaś?
- Bo... Sam wrócił do domu, rzucił swój plecak na podłogę, a potem stanął w miejscu. Nawet nie zauważył, że siedziałam w kuchni i odrabiałam lekcje. Wgapiał się w swoje buty, a potem krzyknął głośno i uderzył pięścią w ścianę. Jak zobaczyłam, że leci mu krew z kostek, to podeszłam do niego. Chciałam mu pomóc, ale on na mnie nakrzyczał. Powiedział, żebym spadała i nie wtrącała się w nie swoje sprawy, a potem poszedł do swojego pokoju. Był bardzo zły... Przez chwilę było cicho i myślałam, że może już się uspokoił, ale nie. Włączył głośno muzykę, ale ja i tak słyszałam jak rozwalał wszystko w swoim pokoju... Nie wiedziałam, co mu się stało. Poszłam do niego i otworzyłam cicho drzwi, a wtedy zobaczyłam, przewrócone łóżko, rozwalone krzesło i porozrzucane rzeczy z biurka. Zachowywał się jak nienormalny, a kiedy mnie zobaczył, znów nawrzeszczał na mnie. Przecież mu nic nie zrobiłam... - Lilly opowiedziała całą historię, co chwilę robiąc krótkie przerwy na wzięcie głębszego, uspakajającego wdechu. Na wspomnienie tego co wyprawiał jej starszy brat, roztrzęsła się na nowo, a siedząca obok Flor, próbowała uspokoić jej skołatane nerwy.
- Skarbie, Sam przechodzi teraz ciężki okres. Ma problemy z którymi chyba nie za bardzo może sobie poradzić...
- Nie jesteście już razem, prawda? – spytała dziewczynka, przerywając wypowiedź Flor. Martinez słysząc słowa Lilly, westchnęła ciężko i przez chwilę zastanawiała się co odpowiedzieć, a kiedy siedmiolatka posłała jej pytające spojrzenie, pokręciła głową na boki – Szkoda. Sam cieszył się z tego że cię miał. Odkąd się pojawiłaś, nie przestawał się uśmiechać. Ciągle o tobie mówił, wiesz? A teraz... Teraz bez przerwy chodzi smutny, lub wkurzony...
- Dobra, Lil - tym razem to Flor weszła w słowo dziewczynce, chcąc jak najszybciej zmienić niezbyt przyjemny temat. – Jest już późno... Chodź, dam ci koszulkę i pójdziesz się wykąpać, okej? – powiedziała, na co Lilly zmarszczyła brwi w zdziwieniu – Zostaniesz u mnie na noc. Napiszę do Sama smsa żeby się nie martwił, a jutro odstawię cię do domu, dobra?
Lilly zgodziła się na propozycję Florenci, a kiedy starsza koleżanka dała jej ciuchy na przebranie, poszła wziąć szybki prysznic, oraz przygotować się do spania. Gdy dziewczynka zniknęła za drzwiami łazienki Martinez pochyliła się na kanapie i opierając łokcie o kolana, schowała twarz w dłonie wzdychając przy tym ciężko. W myślach ułożyła treść wiadomości jaką miała zamiar wysłać Samowi, po czym zabierając ze stolika telefon, zapisała wszystko na urządzeniu, następnie naciskając przycisk wyślij.
Wiedząc, że Sam nie odpisze na smsa, odrzuciła telefon na bok i zbierając ze stolika puste kubki po herbacie, wyniosła je do kuchni. Ogarnęła szybko nieporządek jaki został po kolacji, po czym gasząc światło w pomieszczeniu, przeszła do swojej sypialni. Usiadła na środku łóżka po turecku i wgapiając się w przeciwległą ścianę, czekała aż Lilly skończy się myć.
Kiedy dziewczynka nieśmiało postawiła nogę w pokoju Martinez, Flor uśmiechnęła się do niej przyjaźnie i poklepując miejsce na materacu, niemo poprosiła aby podeszła. Obie dziewczyny wskoczyły pod ciepłą puchową kołdrę, po czym życząc sobie dobrej, spokojnej nocy, zamknęły oczy oddając się w objęcia Morfeusza.
*
Z samego rana Sam, przekręcając się na drugi bok, uchylił powieki i zauważając migającą w telefonie diodę, niespiesznie wyciągnął dłoń w stronę stolika. Z jękiem na ustach chwycił za urządzenie, po czym przejeżdżając palcem po ekranie, odblokował je, a następnie wszedł w skrzynkę odbiorczą. Ponownie jęknął kiedy jasne światło poraziło jego oczy, ale po chwili zmarszczył brwi w zdziwieniu, odczytując treść wiadomości
Lilly jest u mnie. Jak wytrzeźwiejesz i ogarniesz się ze swojej głupoty, to daj znać. Przywiozę ją...
- Kurwa – przeklął pod nosem, uświadamiając sobie poprzez słowa jakie napisała do niego Flor, że kolejny raz zawalił.
I znów jego obietnice skierowane w stronę siostry, były jedynie pustymi, nic nieznaczącymi zdaniami. Zawiódł ją po raz kolejny i to chyba bolało najbardziej.
Sam nie do końca rozumiał co się z nim dzieje. Całe jego dotychczasowe, w miarę szczęśliwe życie posypało mu się na głowę, przygniatając go swoim niemożliwym do wytrzymania ciężarem. Nie potrafił poradzić sobie ze zmianami jakie nastały w ostatnim czasie. Nagła śmierć babci, Flor którą stracił szybciej niż zdobył, niezrozumienie ze strony najlepszego przyjaciela... To wszystko pociągnęło go do butelek wódki, które bez zawahania opróżniał każdego wieczora, nie licząc się zupełnie z konsekwencjami swoich czynów.
Dopiero teraz, po odczytaniu krótkiego, ale za to wymownego smsa od Florenci, zrozumiał, że to co jemu przynosiło ukojenie, innym przysparzało zmartwień. Kiedy on upijał się do nieprzytomności, żeby choć na chwilę zapomnieć o problemach, mała Lilly musiała radzić sobie sama. Zrzucił na nią wszelkie domowe obowiązki, mając gdzieś to czy dziewczynka będzie potrafiła stawić im czoła. Po prostu zachowując się jak typowy egoista, zostawił ją na pastwę losu... A przecież miał być dla niej... Miał się nią zaopiekować. Obiecywał to swojej matce na łożu śmierci, a później babci, która każdego dnia powtarzała mu, że kiedy już zabraknie jej na tym świecie, Lilly zostanie wyłącznie brat...
Zapewniał dziewczynkę, że będzie mogła liczyć na niego w każdej sytuacji, a teraz, kiedy przyszedł czas, aby słowa zamienić w czyny, skapitulował. Zapomniał o swoich obietnicach i myśląc, że to on ma najgorzej na świecie, że to właśnie on musi mierzyć się z największymi problemami, po prostu najzwyczajniej schował głowę w piach, uciekając od odpowiedzialności.
Na szczęście alkohol, którym ostatnimi czasy próbował leczyć swoje zranione serce, oraz nieprzyjemne myśli krążące w jego głowie, nie zdołał odebrać do końca zdrowego rozsądku chłopakowi. Dzięki jednemu, konkretnemu zdaniu, jakie napisała do niego Flor poprzedniego wieczora, zrozumiał w końcu, że na tym świecie jest jeszcze ktoś kto potrzebuje jego uwagi, troski, no a przede wszystkim opieki. Wreszcie doszło do niego to, że jeśli w dalszym ciągu będzie zachowywał się jak myślący wyłącznie o sobie szczeniak, to straci ostatnią osobę, na której mu zależy i którą bezwarunkowo kocha całym swoim sercem. Nie mógł na to pozwolić, bo wiedział, że kiedy w jego życiu zabraknie małej Lilly, nie będzie miało ono już żadnego sensu. Dlatego też, nie zastanawiając się dłużej, podniósł się z kanapy i wzdychając ciężko, skierował się chwiejnym krokiem w stronę łazienki.
Wziął szybki prysznic, umył dokładnie zęby, po czym przepłukał je odświeżającym płynem do jamy ustnej żeby zniwelować uciążliwy zapach wypitego alkoholu. Przemył twarz zimną wodą, a kiedy wycierał ręcznikiem mokrą skórę, spojrzał na swoje odbicie w lustrze
- Co ty kurwa ze sobą robisz, idioto? - zapytał sam siebie i wzdychając ciężko, pokiwał głową na boki, po czym odrzucając ręczniczek, wyszedł do swojej sypialni.
Skrzywił się zauważając rozwalone krzesło, porozrzucane na podłodze notatki, oraz wywrócone do góry nogami łóżko. W normalnej sytuacji, w tej chwili pewnie brałby się za porządki, ale Samuel nie miał teraz czasu na sprzątanie bałaganu zrobionego wczorajszego wieczora pod wpływem emocji. Musiał jak najszybciej zobaczyć się z siostrą, dlatego też, naprędce wciągnął na swoje biodra ciemne spodnie dżinsowe, a na górę założył ciepłą bluzę z kapturem. Nie miał czasu nawet zjeść śniadania, jedynie w locie złapał z misy z owocami banana, zastanawiając się przy tym, czy to on zrobił zakupy, czy może jego siostra.
Kiedy już założył buty, rozglądnął się po mieszkaniu, sprawdzając czy wyłączył światła w pomieszczeniach, oraz z przyzwyczajenia rzucił okiem w stronę kuchni, chcąc się upewnić, że nie zostawił włączonego gazu, którego siłą rzeczy i tak nie używał od kilku dobrych dni. Od pewnego czasu, wszystkim zajmowała się Lilly... To ona gotowała obiady, żeby nie chodzili głodni, robiła śniadania dla siebie i brata, sprzątała... Wykonywała obowiązki Sama, podczas gdy ten, leżał na kanapie jak skóra ściągnięta z diabła, upojony wysokoprocentowymi trunkami.
Gdy wszystko zdawało się być w jak najlepszym porządku, zamknął za sobą drzwi i zbiegając po schodach, skierował się do postoju taksówek, mając w świadomości fakt iż alkohol, który zapewne w dalszym ciągu z niego nie wyparował, nie pozwalał mu na samodzielne prowadzenie samochodu.
Podszedł do jednego ze stojących w długim rzędzie pojazdów i zaglądając przez szybę, poprosił kierowcę aby zawiózł go pod wskazany adres. Gdy starszy mężczyzna zaprosił go do środka, Sam zajął miejsce na tylnym siedzeniu i opierając głowę o szybę, myślał nad tym, co powie swojej młodszej siostrze. Czekała go poważna rozmowa, dlatego też, musiał dokładnie wszystko przeanalizować i dobrać słowa w taki sposób, aby Lilly wybaczyła mu jego naganne w ostatnim czasie zachowanie. Miał nadzieję, że siedmiolatka nie skreśliła go całkowicie i da mu jeszcze jedną, ostatnią szansę na to, by mógł się wykazać. Pragnął tego, aby uwierzyła, że tym razem jego słowa nie będą puste i że naprawdę stanie w końcu na wysokości zadania. Zdawał sobie sprawę z tego iż nie będzie to łatwe, jednak musiał zrobić wszystko, by utrzymać przy sobie jedynego członka rodziny, jaki mu na tym świecie pozostał...
Kiedy samochód zatrzymał się pod blokiem Florenci, Sam podziękował za podwózkę i wyciągając portfel z tylnej kieszeni spodni, zapłacił kierowcy za przebyty kurs. Na miękkich nogach, skierował się niepewnie do klatki schodowej, a później na piętro na którym mieszkała profesor Martinez. Stając przed jej drzwiami, wziął kilka głębokich wdechów, po czym uniósł ściśniętą w pięść dłoń, a następnie zapukał w drewnianą powłokę i spuszczając wzrok na swoje buty, czekał aż Flor mu otworzy. Jego serce waliło jak młotem, a ogromny strach przed osądzającym spojrzeniem Florenci wywoływał nieprzyjemne dreszcze na jego ciele.
Bał się...
Bał się tego, że Lilly nie będzie chciała z nim rozmawiać... Był wręcz przerażony myślą, że jego siostra po tym przedstawieniu jakie jej wczoraj zafundował nie będzie chciała wrócić z nim do domu. No i w końcu bał się, że Florencia wiedząc już co w ostatnim czasie wyczyniał i jak się zachowywał, nie będzie miała ochoty nawet spojrzeć na niego. W jego mniemaniu, był wypranym z mózgu kretynem, który w zaledwie dwa tygodnie zniszczył wszystko co miało dla niego jakiekolwiek znaczenie. Najpierw stracił dziewczynę na której naprawdę bardzo mu zależało, a teraz traci siostrę. I o tyle, o ile nie liczył na to, że Flor jakimś cudem wybaczy mu jego głupotę, tak miał jeszcze namiastkę nadziei na to, że Lilly jak zwykle okaże mu swoje dobre serce, a jej siostrzana miłość do Samuela, nie pozwoli na to, by kilka nieprzyjemnych sytuacji naruszyło ich relacje. Oczywiście, miał świadomość tego, że sam doprowadził do tego wszystkiego, jednak w dalszym ciągu liczył na wyrozumiałość ze strony młodszej siostry...
Westchnął ciężko, kiedy zamek drzwi wydał charakterystyczny dźwięk i przygryzł wnętrze policzka, w momencie w którym Florencia stanęła naprzeciwko niego. Powoli przeniósł wzrok ze swoich butów na jej twarz, ale kiedy zauważył w oczach Florenci wyraźny zawód, spuścił go z powrotem na podłogę.
- Cześć – przywitała się niepewnie Flor, na co Sam ledwo zauważalnie kiwnął głową. Florencia odsunęła się od drzwi, po czym gestem ręki zaprosiła bruneta do środka. – Myślałam, że po prostu dasz znać kiedy powinnam odwieźć Lilly do domu – powiedziała, szczerze zaskoczona jego obecnością.
Florencia wiedziała że Sam po wieczornych ekscesach nie będzie w stanie prowadzić samochodu, dlatego też wolała go nie fatygować. Bała się, że nietrzeźwemu jeszcze chłopakowi może stać się krzywda i to właśnie z tego powodu zaproponowała samodzielne, no a przede wszystkim bezpieczne odstawienie siedmiolatki. Jak widać Sam czuł się na tyle dobrze, aby osobiście odebrać młodszą siostrę
- Nie chciałem ci robić kłopotu – odpowiedział, po czym stając w progu pokoju gościnnego, zajrzał w głąb pomieszczenia, a kiedy zauważył siedzącą na kanapie Lilly, bez zastanowienia skierował się w jej stronę.
Podszedł do dziewczynki i wzdychając ciężko, padł przed siostrą na kolana. Opuszczając nisko ze wstydu głowę, wyciągnął ramiona i zaplatając je wokół drobnego ciała dziewczynki, przytulił się do niej mocno
- Bardzo cię przepraszam – powiedział prawie niesłyszalnie, nie będąc w stanie nawet spojrzeć w oczy przejętej sytuacją Lilly.
Dziewczynka nie miała pojęcia co zrobić, jak się zachować. Pierwszy raz widziała swojego brata w takim wydaniu. Podczas wypowiadania słów jego głos się łamał, a ciało niekontrolowanie zadrżało z emocji. Wiedziała, że jest mu głupio przez to jak w ostatnim czasie się zachowywał, a kiedy stanął w drzwiach pokoju, zauważyła malujący się na jego twarzy wstyd, oraz wyraźnie widoczny ból. I choć obawiała się tego iż przeprosiny Samuela, skończą się tak jak zwykle, nie potrafiła mu nie wybaczyć.
Wzdychając cicho, wyciągnęła swoje małe dłonie i kładąc je na głowie brata, opuszkami palców delikatnie przesuwała po jego ciemnych, gęstych włosach
- Przysięgam, to się już więcej nie powtórzy, Lil. Wiem, że nie jestem bratem jakiego chciałabyś mieć. Wiem, że kolejny raz cię zawiodłem, ale... Ja po prostu nie daję już rady, to wszystko mnie przerosło. Domyślam się, że się boisz i nie masz pojęcia co się dzieje, ale uwierz mi... Ja też nie wiem co jest grane. To po prostu dla mnie za dużo. Myślałem, że kiedy się upiję to wszystko stanie się nieco łatwiejsze, a cały czas jest tylko gorzej...
- Sam – Lilly weszła bratu w słowo, zaprzestając jakichkolwiek ruchów. – Nie możesz tak robić... Nie możesz ciągle wracać do domu pijany. Jeśli ktoś cię zobaczy... Ja nie chcę iść do domu dziecka – powiedziała cicho, na co Sam uniósł głowę i wykrzywiając usta w grymasie, spojrzał na siostrę, zaskoczony jej słowami
- Nikt mi cię nie odbierze, Lil...
- Jeśli nie przestaniesz się nad sobą użalać i nie zaczniesz w końcu opiekować się siostrą, to myślę, że prędzej czy później może dojść do tego o czym mówi Lilly – wtrąciła Flor, tym samym odwracając uwagę Samuela od siostry, a skupiając ją na sobie.
Wypowiadając te słowa Florencia nie chciała dopiec Samowi, czy sprawić mu przykrości. Chciała by w końcu zrozumiał to, że przez swoje egoistyczne postępowanie, naraża swoją siostrę na nieprzyjemności. Lubiła tę dziewczynkę i nie chciała, by – tak jak o tym wspomniała siedmiolatka, w przypadku gdyby ktoś dowiedział się o tym, że jej brat pozostawił ją sama sobie – musiała przechodzić przez piekło jakie zafundowałoby rozstanie z ukochaną osobą, oraz przymusowa zmiana dotychczasowego życia, na życie w domu dziecka
Samuel uświadamiając sobie w końcu, że jako jedyny nie ma w tym momencie racji, posłusznie pokiwał głową, po czym ponownie spojrzał na swoją siostrę
- Daj mi szansę... Obiecuję, że się zmienię. Nie pozwolę na to by mi cię zabrali. Jesteś moją siostrą i kocham cię nad życie - powiedział cicho, a Lilly słysząc pewność w jego głosie, uśmiechnęła się delikatnie, a następnie, pochylając się do brata, ucałowała czule jego policzek
- Ja też cię kocham, Sam – odpowiedziała, na co Sam westchnął z ulgą.
Podniósł się z klęczków i siadając obok siostry, złapał jej rękę, po czym wciągnął ją na swoje kolana, ponownie mocno się do niej przytulając. Mimo tego, że Lilly bez chwili wahania przebaczyła swojemu bratu jego występek, nie byłaby sobą, gdyby nie dokopała leżącemu...
Odchylając się w ramionach Sama, zaglądnęła uważnie w jego smutne, przygaszone oczy i łapiąc policzki brata w obie dłonie, rozchyliła usta
- Wiesz, kocham cię. Naprawdę... Ale jesteś tak głupi, że aż mi cię szkoda – powiedziała szczerze, a zaskoczony słowami siostry Sam, uniósł wysoko brwi ze zdziwienia – Zepsułeś coś z własnej głupoty i zamiast postarać się to naprawić, to ty chowasz głowę w piach jak struś. Zamiast płakać każdej nocy nad tym co zawaliłeś, po prostu idź do niej i z nią pogadaj – dodała i widząc jego zaskoczona minę, parsknęła głośnym śmiechem – Nawet ja mam większe jaja od ciebie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro