:zeven:
Nokou's P.O.V.
Obudziłem się, czując bijące ciepło drugiej osoby. Wtuliłem się mocniej w plecy Linn'a, rozkoszując się tą chwilą. Chłopak lekko się spiął, gdy przejechałem palcami po zarysie mięśni jego ramienia. Uśmiechnąłem się, wyobrażając sobie te ciało nade mną w czasie...
Stop.
Czułem, jak moje policzki zaczęły piec. Głupio mi było myśleć w ten sposób o czerwonowłosym...jednakże dotykając jego miękkiej, rozgrzanej skóry nie mogłem się powstrzymać.
Zarumieniłem się widocznie, gdy zrozumiałem, że Linn leży obok mnie bez górnej części ubrania.
Na ramieniu miał tatuaż, kończący się tuż przy łokciu. Przedstawiał serce przeszytę różą, przy którym widniała, dość duża, data.
23.11.2008.
Kiedyś na pewno go o to zapytam.
Odsunąłem się szybko, gdy zielonooki się poruszył, odwracając się twarzą w moją stronę.
Blade promienie słońca okalały jego twarz, dodając jej pewnej subtelności, łagodząc ostre rysy. Rozszerzyłem usta, przypatrując się kilku czerwonym, w tym świetle-rudym, kosmykom, opadającym na jego czoło. Miałem ochotę je odgarnąć, ale bałem się, że go obudzę.
Przymknięte oczy oraz lekko rozchylone usta nadawały mu niewinności oraz bezbronności, której mu brakowało przez liczne kolczyki. Oddychał miarowo, co jakiś czas pomrukując lub marszcząc brwi.
Ocknąłem się, niespokojnym ruchem odrywając wargi od tych jego. Nawet się nie zorientowałem, gdy się do niego przybliżyłem i pocałowałem.
Na ten szybki ruch nastolatek otworzył zaspane oczy. Spojrzał na mnie, niezadowolony, przyciągając mnie ramieniem do siebie. Moje policzki ponownie się zaróżowiły, a ja wtuliłem się w jego klatkę piersiową.
-Linn?
-Hm...?
-Musimy...
-Nie.
Takim akcentem rozmowa zakończyła się na kolejne piętnaście (?) minut.
Nasze oddechy mieszały się ze sobą.
Chociaż wolałbym, aby to nasze ciała stały się jednością...
Nokou, stop. STOP.
Wyszarpałem się z jego objęć i leniwie wstałem z łóżka. Nogą próbowałem zrzucić go na podłogę, co po kilku próbach mi się udało. Chłopak syknął, powoli wstając.
-Popierdoliło cię?-Warknął, masując sobie kark. -Matka cię nie wychowała czy co?
Nie odezwałem się, urażony. Zdziwił mnie tymi słowami, nie znałem go od tej strony; nie przypuszczałem, że byłby w stanie coś takiego powiedzieć. Oczywiście brałem pod uwagę to, że jeszcze do końca się nie rozbudził, jednakże to naprawdę zabolało.
-Yh. Przepraszam. Ale mógłbyś nie zrzucać mnie tak po prostu z wyrka.-Mruknął, mijając mnie i najprawdopodobniej udając się do łazienki.
Usiadłem na łóżku. To było takie...zimne. W niczym nie przypominał mi Linn'a, w którym się... zakochałem. W tym momencie przypominał mi rakowego, zbuntowanego punk'a, nienawidzącego wszystkiego i wszystkich. Nawet jego oczy...
Właśnie...
Jego oczy nie były koloru liści.
Były...niebieskie.
Nie. To za mało powiedziane.
Były koloru lazurowego morza, w który wplatał się okrąg barwy nocnego nieba.
Piękne.
Ale inne niż te, które pokochałem.
-Nosisz soczewki?-Spytałem, gdy wrócił. Znów opasany był tylko ręcznikiem, dzięki czemu zobaczyłem kolejne tatuaże, których jakimś cudem nie zobaczyłem wczoraj. Oprócz tego na ramieniu reszta była subtelna, niezbyt widoczna i delikatna.
-Ta.-Rzucił, szukając ubrań.
-Dlaczego?- Wykrztusiłem.-Są cudowne bez nich.
Spojrzał na mnie, zastygając w bezruchu. Jego śliczne oczy wyrażały kpinę, pogardę.
Dopiero teraz to zauważyłem.
Jedno z nich było błękitne. Jakby... wyblakłe.
Zacisnął mięśnie szczęki. Wypchnął językiem wnętrze policzka. Skierował wzrok na ścianę za mną.
Zrozumiałem.
-Dlaczego wstydzisz się bycia innym?- To pytanie przypominało szept.
-Wstydzę?-Parsknął.- Sądząc po moich piercing'ach, tatuażach, włosach, ubraniu to chyba kocham bycie innym.
-Nie prawda.-Sam siebie zdziwiłem tą pewnością w moim głosie.
-Tymi wszystkimi zmianami w wyglądzie próbujesz odwrócić uwagę od swoich oczu.
Milczeliśmy.
Przestraszyłem się, że powiedziałem coś złego, ale....ja tylko stwierdziłem fakty.
-Wyjdź.-Syknął.
-Jak to się stało? Dlaczego jesteś niewidomy na jedno oko?
-WYNOCHA!
To zmusiło mnie, bym wyszedł. Oboje musieliśmy przeanalizować sytuację, która przed chwilą się wydarzyła.
Gdy wszedłem już do domu, nie zwróciłem nawet uwagi na Nalu i rodziców siedzących przy stole i najzwyczajniej w świecie jedzących śniadanie.
Zamknąłem się w pokoju, próbując unormować oddech. Zakopałem się w kołdrze. Nie zwracałem uwagi na pukających rodziców do drzwi, którzy oczekiwali wyjaśnień, gdzie byłem.
Podobno oczy to odzwierciedlenie duszy.
Ale co, jeśli nawet one są fałszywe?
--------------------------------------------------
Hej
Zmęczona jestem, nie sprawdzam błędów ok?
~Able.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro