:tien:
Czując jego usta na swoich, na początku nie zareagowałem. Nie wiedziałem, co robi.
Odsunąłem się nieznacznie tak, aby jego usta nie przywierały już do moich.
-Nokou ja.. -Odchrząknąłem. -Ja nie jestem..
-Nie, nic już nie mów. Przepraszam, powinienem zauważyć, że nie czujesz tego co ja. -Spuścił głowę, zaciskając dłonie na materiale swoich spodni. Wstrzymał oddech, by po chwili nerwowo go wypuścić.
-Jesteś dla mnie bardzo... Bardzo ważny. -Zmusiłem się, by przerwać krępującą ciszę. -Bardzo cię lubię, jesteś uroczy, kochany, pomocny ale... ale nie...nie jestem gejem. -Powiedziałem na jednym wydechu.-Proszę, spójrz na mnie.-Chwyciłem twarz blondyna w dłonie. Ten podniósł na mnie swoje fiołkowe oczy. Po jego policzkach powoli spływały łzy, a w jego oczach widziałem naprawdę duży ból.
-Od początku... Od początku mi się podobałeś.-Wyznał, uśmiechając się lekko.-Byłeś taki... Inny. Inny niż ja. Cudowny. -Zamknął oczy. Słyszałem, jak nierównomiernie oddycha.
-Nokou..
-Ja rozumiem. Ja naprawdę cię rozumiem. To moja wina. To ja się pomyliłem. -Przerwał mi. -Przepraszam że popsułem naszą przyjaźń.-Dodał, łamiącym się głosem.
-Hej, niczego nie zepsułeś.-Uśmiechnąłem się, łapiąc go za ramiona.-Przecież dalej się przyjaźnimy.
-Słuchaj Linn.. Ja nie wiem, czy umiem.
-Co masz na myśli?
-Nie wiem, czy umiem się z tobą przyjaźnić, gdy wiesz, że cię kocham.
Mocny, bardzo mocny policzek w twarz.
-Przecież to nic nie zmienia.-Mruknąłem ledwo słyszalnie. Nie chciałem, aby tak mówił.
-To zmienia wszystko.-Westchnął.-Nie mogę już udawać, bo o tym wiesz.
-Cholera, Nokou!-Zdenerwowałem się, wstając i odwracając się do niego plecami.-Nie obchodzi mnie to, rozumiesz? Znaczy.. obchodzi, ale to, że się nieszczęśliwie zakochałeś, nie znaczy, że masz przekreślać naszą przyjaźń! W końcu ci to minie, poznasz jakiegoś zajebistego chłopaka, a jeśli nie, to ci w tym pomogę, pokochasz go, a ja będę świadkiem na waszym ślubie. Bardzo mi na tobie zależy i nie mogę cię stracić, wiem, to brzmi tandetnie, ale nie zostawię cię, tym bardziej nie teraz gdy ten idiota się do ciebie przyczepił. Dlatego proszę, spróbujmy.-Powiedziałem to tak szybko, iż nawet nie podejrzewałem, że chłopak mógłby mnie zrozumieć.
Blondyn patrzył na mnie, z rozszerzonymi oczyma. Zamrugał, wstając z podłogi i podszedł do mnie. Stanął przede mną, patrząc mi w oczy, przez co poczułem się zażenowany i zacząłem powoli żałować moich słów.
Następnie mnie przytulił, delikatnie, jakby bojąc się, że go odepchnę. Jednakże ja odwzajemniłem jego uścisk, oddychając z ulgą i wtulając twarz w jego jedwabne włosy.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo będę cierpieć.-Wyszeptał nagle, zaciągając się moim zapachem.
-Hm?
-Gdy zobaczę cię z twoją dziewczyną, umrę z zazdrości.-Usłyszałem jego przytłumiony głos.
-Zerwę z nią.
-To nie o to chodzi, Linn. To chodzi o jakąkolwiek osobę, którą pokochasz.
-To po prostu nikogo nie pokocham.
-Przecież wiesz, że to tak nie działa.
-Damy radę.
-Nie. To ty dasz radę. To ty... Nie będziesz cierpieć.
Przytuliłem go mocniej, jakby bojąc się, że się rozpłynie. Widziałem, jak na jego ciele pojawia się gęsia skórka i czułem jego ciepły, zarumieniony policzek na ramieniu. Ciężkim, gorącym oddechem muskał mi szyję.
-Nie pozwolę na to, abyś cierpiał z mojego powodu.-Wyznałem, po chwili ciszy i kilku przemyśleniach.
-Ale ja już..
-Dlatego.. -Przerwałem mu, na co on podniósł głowę i spojrzał na mnie.
-Dlatego.. zrobię wszystko, aby cię pokochać.
***********************
Rozdział niesprawdzany, krótki, ale mi się podoba❤❤
~Able.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro