:negen:
-Linn? Proszę cię..przyjedź do mnie.
Słysząc łkanie w słuchawce, cała złość do chłopaka momentalnie ze mnie wyparowała. W jego głosie było coś, co brzmiało jak rozpaczliwe wołanie o pomoc.
-Już jadę.
Nie mogłem mu odmówić.
Rozłączyłem się. Szybko wstałem, spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy (domyślałem się, że zostanę u blondyna na noc) i chwyciwszy za telefon, wyszedłem z domu. Skierowałem się w stronę najbliższego autobusu, co chwila spoglądając na zegarek.
Chłopak nie mieszkał daleko, więc po dwóch przystankach byłem już na miejscu.
Zadzwoniłem do drzwi- raz, drugi, trzeci. Lekko zdenerwowany nacisnąłem na klamkę. Było otwarte.
-Nokou?-Spytałem. Mój głos przerwał niepokojącą ciszę, panującą w domu.-Jesteś?
Rozebrałem się i położyłem plecak na podłogę, najciszej jak potrafiłem. Wolnym krokiem skierowałem się w stronę schodów, z kąd usłyszałem ciche pochlipywanie.
Będąc przed sypialnią Nokou, zapukałem. Nikt mi nie odpowiedział, jednakże cichy płacz ucichł.
-Nokou? Wiem, że tam jesteś.-Westchnąłem, uchylając lekko drzwi.
Przestraszyłem się, widząc, w jakim stanie znajduje się blondyn.
Siedział na podłodze, rozebrany do połowy. Twarz ukrył w dłoniach, a jego ramiona pokrywały świeże siniaki. Trząsł się, na siłę powstrzymując spazmy płaczu.
Nie zastanawiając się dłużej wszedłem do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Ukucnąłem przy nastolatku.
-Kto..kto ci to zrobił?-Wydusiłem z siebie, po kilku minutach milczenia i wpatrywania się w jego zniszczone ciało. Dopiero teraz zauważyłem kilka starych blizn, dosyć głębokich, po cięciach, przypaleniach czy oparzeniach.
Jak mogłem ich wcześniej nie zauważyć?
Bałem się go dotknąć; myślałem, że go skrzywdzę.
Po chwili jednak dotknąłem jego jedwabistych włosów, głaszcząc je.
Nokou oderwał dłonie od oczu, patrząc na mnie, przestraszony. Jego oczy były opuchnięte od łez, widać było, że płakał od jakiegoś czasu.
-Nokou..-Powtórzyłem ciszej, ścierając łzy z jego policzków.
-On wrócił. Pobił mnie. Zabije mnie, rozumiesz?-Wyszeptał. Oczywiście nic z tego nie zrozumiałem.
-Ale..co? Kto? Kiedy?-Zacząłem go pytać, ale on jedynie kręcił głową, powtarzając w kółko to samo.
-Nokou, musisz mi powiedzieć kto ci to zrobił..-spojrzałem mu w oczy, ale on mi przerwał:
-Nie, nikt nie może wiedzieć..zabije mnie jeśli komuś powiem..-Znów zbierało mu się na płacz.
-Hej.-Powiedziałem.-Dopóki ja tu jestem...-Mówiłem powoli.-Nic już ci się nie stanie, rozumiesz? Dlatego..musisz mi powiedzieć, kto ci to zrobił.
-W...William..
-Richards?
-Znasz go?
-Oczywiście, każdy go zna. Jest kapitanem szkolnej drużyny futbolu.-Zacisnąłem dłonie w pięści.-Ten gnój...z kąd go znasz?-Zmarszczyłem brwi.
-Chodziłem z nim kiedyś do klasy..nękał mnie..-Wychlipiał, wycierając oczy.
-Ja..-Zabrakło mi słów. Ponownie przeanalizowałem jego blizny, otarcia i siniaki, zatrzymując wzrok na świeżych.-Przepraszam. Gdybym tu był..-Żachnąłem się-Nic by się nie stało..ja..
Jednakże chłopak przerwał mi, kładąc dłoń na moich ustach.
-Nic nie mów. To nie twoja wina. -Zapatrzył się na moje wargi. Po chwili poczułem, jak jego palce delikatnie się poruszają. Poczułem się niezręcznie, ale zarazem nie przeszkadzało mi to zbytnio.-To przeze mnie się pokłóciliśmy..nie powinienem być wścibski, krótko się znamy.-Opamiętał się, odrywając dłoń i opuszczając ją.
-I tak przepraszam. Wiem, że to głupie ale..chciałbym jakoś..nie wiem, wynagrodzić ci to, że mnie tu nie było...że ci nie pomogłem..po prostu..sprawić ci przyjemność..jakkolwiek..-To zabrzmiało tak strasznie bezsensownie. Nie mogłem patrzeć w jakim jest stanie, chciałem coś zrobić, pomóc.
Blondwłosy zamyślił się nad czymś, jednakże szybko odrzucił te myśl, śmiejąc się smutno. Spoglądał to na mnie, to na ścianę za mną, zagryzając dolną wargę.
Nie wytrzymując już i oczekując odpowiedzi, powiedziałem:
-Poproś o co chcesz, zrobię co...
Moją wypowiedź przerwał mi nagły, niewprawny pocałunek ze strony młodszego.
________________
Niesprawdzane ❤❤💜❤❤
~Able.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro