:een:
____________*Valu______________________
Szedłem korytarzem, wypatrując znajomych mi, zielonych oczu. Nie wiedziałem, dlaczego ich szukam. Nie wiedziałem, dlaczego go szukam. Coś mnie do niego ciągnęło i mimo mojej nieśmiałości chciałem go bliżej poznać. Wyglądał jak typowy "bad boy", ale nie zraziło mnie to. Wprost zakochałem się w jego tęczówkach.
Byłem już w każdym, najoczywistszym dla mnie miejscu (jeśli schowek na miotły można nazwać oczywistym..), ale nigdzie nie mogłem go znaleźć. Chociaż..nie szukałem jeszcze na dachu szkolnym, gdzie zazwyczaj schodzili się starsi uczniowie, by albo się nawalać, albo by próbować kogoś zrzucić. Chociaż najczęściej po prostu zaciągali tam młodszych kujonków (czyt. mnie), by się nad nimi poznęcać..
Tak, on napewno tam będzie.
Trochę przestraszony stałem już na dachu, wzrokiem szukając..nawet nie wiem, jak ma na imię. Trochę dalej ode mnie widziałem chłopców z naszej klasy, szydzących z nastolatka z włosami pudrowego różu. Po różowym wianku na głowie poznałem, że jest to Lys, uznawany za największego "pedała" w szkole.
Najlepsze jest to, że on wcale nie jest homo;pytałem się go o to, gdy mieliśmy ze sobą bliższe relacje. Lubi się tak ubierać, ma swój własny styl, jedyny w swoim rodzaju. Podziwiam go za to, że mimo tylu obelg, skierowanych w jego stronę, nadal przepada za różem i pokazuje to światu.
Uwielbiam takich ludzi.
Jednakże po chwili moją uwagę przykuło coś innego, a raczej ktoś inny-właściciel czerwonej czupryny. Stał przy krawędzi dachu, tyłem do mnie, w ręce trzymając papierosa. Nikogo przy nim nie było. Czyżby z nikim się nie kolegował? Nie, wątpię.
Powoli skierowałem się w jego stronę. Gdy byłem już jakieś dwa, trzy metry od jego sylwetki chłopak powiedział:
-Dlaczego za mną łazisz?
Zatrzymałem się w miejscu, nie wiedząc, co odpowiedzieć. To było naprawdę mądre pytanie-dlaczego właściwie za nim chodzę? Bo..bo spodobał mi się? Przecież tylko na siebie wpadliśmy, nic więcej.
Ale czy to moja wina, że chciałem go znowu spotkać? Oczywiście, że nie. To wina tego, że ma tak piekielnie przyciągającą urodę.
Niech sobie zrobi operację, czy coś. Jak będzie brzydki, to nie będe zanim latał..
Nokou, przestań.
-Ja...-zawahałem się.-Mogę zapalić?-Chciałem brzmieć jak najbardziej obojętnie, jakbym już kiedyś to robił, ale chyba mi nie wyszło.
Czerwonowłosy zaśmiał się krótko.
-Ty? Zapalić? Żartujesz sobie, dzieciaku?-Odwrócił się do mnie, przez co kolana się pode mną ugięły.
Ten wzrok..jest obezwładający. Czuję, jak przeszywa mnie na wylot, jak pocisk, tylko że koloru zielonego.
Przypałałem się na tym, że gapię się na niego z otwartymi ustami i zaróżowionymi policzkami.
-Um..nie.-Odchrząknąłem, kierując wzrok na swoje buty.
-Jeśli chcesz..-Na jego twarzy pojawił się litościwy uśmieszek.-Masz.-Podał mi papierosa.
Niepewnie go chwyciłem, specjalnie dotykając jego palców i zaciągnąłem się.
Drażniący dym dostał się do mojego gardła i płuc, powodując u mnie gwałtowny napad kaszlu.
-Hej, żyjesz?-Złapał mnie za ramię i spojrzał na mnie uważnie. Oczy zaczęły mnie szczypać, ale na szczęście kaszel po chwili ustał.
-T-Tak..-Wydusiłem.
Wyszedłem na idiotę...
Jak zawsze.
Chłopak zabrał mi papierosa, przyglądając mi się uważnie.
-Linn.-Podał mi rękę.
-N-Nokou..-Spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Rozmawia ze mną, mimo tego, że wyszedłem na debila?
-Ja..muszę i-iść..-Powiedziałem pospiesznie. Nie chciałem znowu zrobić czegoś głupiego.
-D-Do..zobaczenia?-Spojrzałem na niego.
-Do zobaczenia. -Przez sekundę na jego twarzy widziałem półuśmiech.
Gdy się oddalałem, usłyszałem za sobą jeszcze:
-Nokou, następnym razem nie udawaj hardcora! Mnie to nie kręci!
Nie kręci?
A co cię kręci?
Przypięty różowymi kajdankami ukeś?
A może dominujący uke?
Zabawki erotyczne?
Chcę się dowiedzieć.
I napewno się dowiem.
_______________________________
No to ten..brak weny, zmęczenie. Nie mam na nic ochoty. Za błędy przepraszam, nie chcę mi się sprawdzać.
Valu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro