"Teraz możesz iść."
Zeszłego dnia, chłopak jak zapowiedział, odwiózł mnie swoim autem dokładnie pod mój dom.
Nie chciałem wysiadać z pojazdu, bo przy brązowookim czułem się bezpiecznie i dobrze zdawałem sobie sprawę, że następnego dnia wszystko znów wróciłoby do prawdziwej rzeczywistości, dopóki znów nie spotkłbym się z Ryanem sam na sam.
Zanim wyszedłem obróciłem się w stronę bruneta, który przez cały czas mi się przyglądał z jedną ręką opartą o kierownicę.
Trochę niepewnie pochyliłem się i patrząc mu w oczy złączyłem nasze usta.
Ryan przeniósł dłoń na mój policzek, zjeżdżając nią niżej i dociskając mnie do siebie za kark.
Oderwaliśmy się od siebie z cichym, charakterystycznym mlaśnięciem.
W czekoladowych tęczówkach chłopaka tańczyły małe ogniki, a twarz rozjaśniał delikatny uśmiech.
- Dobranoc, Andy.- powiedział cicho z lekką chrypą w głosie
- Dobranoc, Rye.- odparłem, chwytając za klamkę pojazdu, ale nie było mi dane wysiąć bo brunet ponownie pociągnął mnie do siebie i agresywniej złączył nasze wargi
- Teraz możesz iść.- szepnął, pozwalając mi na wzięcie oddechu
Pokręciłem tylko głową z uśmiechem i ostatecznie wysiadłem z BMW.
▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪
- Ja dojadę z Andym.- wtrącił Brooklyn
- My we trójkę jak weźmiemy jedną, to akurat będzie po drodze.- dodał Mikey
Obecnie rozgrywał się plan dojechania do klubu tak, aby wszyscy mogli wyjść z niego zadowoleni, czytaj "nietrzeźwi".
- No, czyli ustalone.- skwitował Jack- Dwie taksówki, godzina 20 na miejscu.
- Jasne.- zatwierdziłem
Cieszyłem się, że wreszcie wyjdziemy gdzieś razem, a że miał to być klub, to zapowiadała się całkiem niezła zabawa.
Od początku dnia w razie każdej okazji czułem na sobie spojrzenie Ryana.
Spoglądając na niego ukradkiem, przyłapywałem go na oblizywaniu warg, co przyprawiało mnie o jakieś durne fantazje.
Myśląc o pocałunkach bruneta i o tym jak delikatnie się ze mną obchodził, potajemnie przygryzałem wargę.
Nie mogłem już dłużej tego przed sobą ukrywać, że chłopak najzwyczajniej w świecie mnie pociągał.
Na początku to uczucie strasznie mnie dręczyło i próbowałem wyrzucić je z głowy, ale z czasem jak w niektórych chwilach miałem chłopaka dosłownie na wyciągnięcie ręki...
Spodobało mi się, mimo iż szczerze obawiałem się tego co rodzi nasza relacja.
Od dość dawna miałem świadomość o odmienności swojej orientacji, ale nigdy nie miałem przy sobie osoby... Osoby takiej jak ja.
Brunet był pierwszym, któremu pozwoliłem na tak wiele...
Któremu w ogóle na coś pozwoliłem.
Gdy byliśmy sam na sam z Brooklynem, domagał się wszelkich sprawozdań i zachowywał się dosłownie jak baba.
Wkręcił się w naszą relację z Beaumontem, ale był raczej osobą trzecią, która patrzyła z boku i była moim spowiednikiem, przed którym nie bałem się otworzyć.
▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪
Przez cały dzień miałem cichą nadzieję, że pod koniec lekcji zastanę bruneta w szatni.
Sam nie wiem czemu, ale gdy go tam nie spotkałem zrobiło mi się przykro.
Chyba poprostu, chciałem go zobaczyć... Tak blisko siebie...
Tylko dla mnie.
Wychodząc z budynku zobaczyłem jak bocznym wyjściem wychodzą drużynowcy, a z nimi także ich kapitan na czele.
No tak, trening.
Wokół nich skakały te dzikuski z pomponami, a ja mimowolnie przewróciłem oczami.
Mój wzrok zawiesił się trochę zbyt długo na brązowookim, więc gdy chłopak zorientował się, że ktoś się mu przygląda, odnalazł mnie wzrokiem i posłał mi delikatny uśmiech.
Odwróciłem wzrok i pchnąłem szerzej drzwi, ale zamiast wyjść, poczułem jak z impetem uderzam o framugę wyjścia.
Ktoś szybkim krokiem mnie wyminął.
Widać, że był bardzo zdenerwowany.
Miał na sobie czarną bluzę, której kaptur zarzucony był na głowę, więc nie dojrzałem kto mnie staranował.
Chłopak miał dobre 190 centymetrów wzrostu.
Widocznie dużo się mną nie przejął, bo bez żadnego słowa poszedł dalej.
Stałem w szoku, nie wiedząc jak miałem zareagować.
Ostatni raz się obejrzałem, dostrzegając ponownie Ryana stojącego na środku boiska.
Jego twarz była wyraźnie napięta, a oczy, które podążały za nieznajomym wręcz ciskały piorunami.
Musiał widzieć to, co stało się przed chwilą.
Przeniósł wzrok na mnie, a ten momentalnie złagodniał.
Posłałem mu delikatny uśmiech i uciekłem.
Ała.
***
Uwaga
Dodaję dzisiaj rozdział, ale nie wiem jak będzie w nadchodzącym tygodniu, bo jako iż reforma edukacji nie próżnuje to znowu mam cały tydzień zawalony nauką.
ALE
jest to ostatni tydzień przed moimi feriami, więc mam nadzieję, że wytrzymacie❤
Bayoo💋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro