"Spokojnie, Andy..."
Trzymałem blondyna na kolanach, a on coraz śmielej do mnie przywierał.
- Cokolwiek co między nami jest...- zaczął wreszcie- Ja nie wiem, czy to ma sens...- dodał ciszej, ale doskonale dosłyszałem jego słowa
Poczułem jak spinam się pod wpływem stwierdzenia chłopaka.
Usłyszałem coś, czego najbardziej się obawiałem.
Nie wierzył w TO.
Nie ufał mi...
Chociaż... Czy ja sam sobie ufałem.
- Nie mów tak.- odpowiedziałem spokojnym, ale stanowczym głosem- Nie możesz tak myśleć...- musiałem opanować lekkie drżenie głosu, aby trzymać fason- Dlaczego?- dodałem, mocniej przytulając Andyiego do siebie, ale blondyn był jak w transie
- Rye, spójrz na mnie.- mówił cicho, wpatrując się w moją twarz, więc przeniosłem wzrok w jego śliczne tęczówki- Kim ja jestem? Kim ty jesteś? TO wszystko zniszczy.- mówił dalej, a ja chciałem mu przerwać, ale mi nie pozwolił- Wiem jak to jest. Ludzie są okropni, a ty? Ty nie możesz sobie pozwolić na... Na... Na zniszczenie reputacji...- jego głos zaczynał coraz bardziej drżeć, ale i ja mimowolnie czułem, że bolą mnie słowa chłopaka
- Andy, zależy mi na tobie.- powiedziałem, tonąc w jego błękitnych oczkach- Jest tak, czy tego chcesz, czy nie. Nie mamy na to wpływu. Żadnego. Nic nie zniszczymy, mogę Ci to zagwarantować. - powiedziałem, chwytając podbródek blondyna
Chłopak spojrzał na mnie, a w jego oczach zobaczyłem łzy.
Powiedziałem coś nie tak?
- O-obiecujesz..?- wyjąkał, a ja przybliżyłem swoją twarz do jego i połączyłem nasze usta w najczulszym pocałunku jaki mogłem mu dać
- Obiecuję.- odparłem szeptem, gdy się od siebie odsunęliśmy- Tylko daj mi szansę.
Blondyn odwrócił wzrok, przy czym jego szczęka widocznie się zacisnęła.
- Andrew...- chciałem zwrócić na siebie jego uwagę
- Przeceż ja w ogóle Cię nie znam...- wyszeptał, kręcąc głową
- Poczekam tak długo, jak to będzie konieczne.- odparłem, odrzucając od siebie zawód, bo dobrze wiedziałem, że chłopak miał rację
W tamtym momencie doskonale wiedziałem czego chcę.
Moje słowa, chociaż może nie były w pełni przemyślane to w 100% szczere.
W ciągu tych kilku tygodni ten niski, blond chłopak o przejrzystych jak ocean oczach, zmienił WSZYSTKO w moim życiu. Czułem się odpowiedzialny za niego i jego bezpieczeństwo, ale narazie musiałem zaakceptować to, że blondyn nie był jeszcze na nic gotowy.
Może to i dobrze?
Miałem więcej czasu na ułożenia sobie wszystkiego w głowie, choć większość wydawała mi się już kompletnie jasna.
Chciałem go poznać.
Poznać go lepiej niż on sam znał siebie.
- To co robimy?- wtrąciłem aby zmienić kierunek rozmowy, co chyba mi się udało, bo rysy chłopaka wyraźnie złagodniały, a na jego twarz wstąpił figlarny uśmiech
- Nie wiem, zaskocz mnie.- odparł, zakładając ramiona na klatkę piersiową
Z moich ust wydał się cichy chichot, a chłopak w jednym momencie został rzucony na plecy, a ja zawisłem nad jego ciałem.
Widziałem, że ten nagły ruch trochę go wystraszył, ale nie zamierzałem robić nic, co wiązałoby się z choć nikłym przekroczeniem linii.
- Mamy tutaj salę kinową...- mówiłem, kiwając się lekko nad chłopakiem- Pokój rozrywkowy i... basen.- dodałem z zadowoleniem
- Macie tu basen?- chciał się upewnić blondyn, bo był wyraźnie zaskoczony
- Chodź.- powiedziałem, wstając i ciągnąc za sobą Andyiego
- Ale ja nie mam- Spokojnie, nic się nie martw.- przerwałem mu kierując się do zejścia, pod poziom piętra
Widziałem, że chłopak niespokojnie przygryzł wargę, ale nie chciałem żeby czuł się nieswojo, więc zatrzymałem się tuż przed schodami.
- Wszystko w porządku?- spytałem, wypatrując w twarzy chłopaka, szukając jakichkolwiek emocji
On jednak odwrócił wzrok i zaczął nerwowo naciągać rękawy na dłonie.
Chwyciłem jego nadgarstki i przysunąłem do siebie, aby go uspokoić.
- Mi możesz powiedzieć wszystko.- powiedziałem bardzo cicho, zwracając na siebie jego uwagę
Andy zaczął kręcić głową, a po jego policzku spłynęła pojedyńcza łza.
Wystrzaszyłem się, że zrobiłem coś nie tak.
Wystraszyłem się, bo nie wiedziałem o co mu chodziło.
Nie chciałem, żeby płakał.
Nie chciałem, żeby płakał z mojego powodu.
Przytuliłem go mocno do siebie, a on tylko mocniej wtulił się w mój tors.
- Andy, nie płacz.- powiedziałem, łamiącym się głosem- Tylko nie płacz, skarbie...
- Ja n-nie mogę.- mówił przez szloch- Ja p-poprostu nie m-mogę...- jąkał się
- Czego nie możesz?- spytałem- Ja Cię z tym nie zostawię, powiedz o co chodzi...
Andy tylko kręcił głową.
- B-bo ja jestem brzydki...
Wszystko powoli składało mi się w jedną całość.
Chwyciłem za dłoń blondyna, ale on wyrwał ją, jeszcze bardziej oplatając rękami moje ciało.
- Pokaż, Andy.- powiedziałem spokojnym tonem
Gładziłem go uspokajająco po plecach, czując, że chłopak powoli się poddawał.
Nie przestając patrzeć na twarz niebieskookiego, której oczy były mocno ściśnięte, przytrzymałem rękę chłopaka i odsunąłem z niej rękaw.
Zamknąłem oczy, a po moim policzku spłynęła jedna, samotna łza.
Tyle wycierpiał...
Miał problemy...
Był z tym sam.
Jego oba przedramiona zdobiły blizny.
Niektóre prawie że niewidoczne, co świadczyło o tym, że chłopak dawno się nie okaleczał.
Zsunąłem rękawy blondyna na jego nadgarstki.
Zawsze miał pod bluzą lub kurtką inny ciuch z długim rękawem. Nigdy nie zwróciłem na to uwagi.
Przyciągnąłem do siebie spowrotem Andyiego, który przez ten cały czas nie odezwał się do mnie ani słowem i nawet nie spojrzał w moją stronę.
Obróciłem go przodem do siebie i składając na jego czole pocałunek, zamknąłem go w swoich ramionach.
- J-ja już tego nie robię...- zaszlochał- Już tego nie robię odkąd- Spokojnie, wierzę Ci.- odparłem, co chwilę całując głowę chłopaka
Miałem zamiar dać mu swoje bezpieczeństwo i uświadomić mu, że wszystko, co mi powie, nic nie zmieniłoby w naszej relacji.
Było mi tak cholernie żal blondyna.
Gdybym mógł, wziąłbym całe cierpienie na siebie, aby usunąć z pamięci chłopaka wszystko, co na nim ciążyło od tak dawna.
- To nic między nami nie zmienia.- powiedziałem- Dobrze, że już wiem.
Chłopak odsunął się ode mnie, a ja wierzchem dłoni otarłem jego policzki.
- Dziękuję.- wyszeptał, a ja posłałem mu delikatny uśmiech
Chciałem, żeby czuł się przy mnie najbezpieczniej, abym był w pewnym sensie jego azylem, który akceptuje go takiego jakim jest.
- Możemy iść do tej wody..?- zmienił temat chłopak, a jego głos drżał już znacznie mniej
- Jasne.- uśmiechnąłem się i splatając palce swojej dłoni z tą Andyiego i przeszliśmy w dół schodów
Pov. Andy
Dobrze wiedziałem, że to nie tak miało wyglądać, ale może to i lepiej?
Bo czy kiedykolwiek zdołałbym powiedzieć o tym brunetowi..?
W jego objęciu czułem się bezpiecznie.
Dawał mi ciepło i ochronę przed tym co uderzało we mnie z kierunku świata zewnętrznego.
Ufałem mu.
Po tym co dla mnie robił, ufałem.
Co chwilę pociągałem nosem, a łzy, które jeszcze przed chwilą ściekały z moich policzków, wyschły i nie pozostał po nich już żaden ślad.
Willa była naprawdę ogromna.
Brązowooki prowadził mnie korytarzami piwnicy, która wcale nie wyglądała gorzej niż cała reszta domu.
Podłoga była wyłożona ciemnym drewnem, które dawało niesamowity, przytulny klimat.
W pewnym momencie chłopak pchnął duże wrota, które po otwarciu się ukazały gigantyczne, wykafelkowane pomieszczenie, w którym znajdował się basen nie mniejszy od jakiegoś w profesjonalnym ośrodku pływackim.
- Wow...- nie mogłem powstrzymać zaskoczenia, które mnie ogarnęło
Pomieszczenie rozciągało się może pod połową całej posiadłości.
- Podoba Ci się?- odezwał się brunet, wpychając mnie przodem
- Nie widziałem jeszcze czegoś takiego...- odparłem rozglądając się po domowej pływalni
Brunet zapalił reflektory, które uderzając w moje nieprzyzwyczajone do światła oczy, oślepiły mnie przez chwilę.
Chłopak uśmiechnął się i podszedł do drewnianej ławy stojącej zaraz obok wejścia.
Chwycił swój podkoszulek i podciągnął go do góry.
Spojrzałem na jego wyrzeźbione ciało i mimo iż widziałem go już bez koszulki to i tak mięśnie chłopaka wywarły na mnie ogromne wrażenie.
Brunet pozbył się niepotrzebnej części garderoby i spojrzał na mnie, a ja momentalnie odwróciłem wzrok i zaczerwieniłem się.
Kąciki ust chłopaka podniosły się w rozbawieniu.
- W takim stanie też Cię mogę wrzucić...- wzruszył ramionami, ale nie mógł powstrzymać durnego uśmiechu widniejącego na jego twarzy
Trochę niepewnie podszedłem do niego i czując na sobie wzrok bruneta, powoli ściągnąłem z siebie bluzę.
Nie zwracając na nic uwagi, brązowooki odpiął pasek swoich czarnych spodni i zsunął je do kostek.
Nie mieliśmy kąpielówek, ale Ryanowi widocznie to nie przeszkadzało, bo sam pozostał w swoich czerwonych Calvin Kleinach, ja także ściągnąłem rurki zostając jedynie w czarnych bokserkach tej samej marki.
Brunet omiótł mnie spojrzeniem, a mojej uwadze nie uszło to cholerne przygryzienie wargi.
Chwyciłem się za ramiona i spojrzałem na niego wyczekująco.
Chłopak tylko machnął rękami w stronę basenu i nie czekając na mnie rozpędził się i wskoczył, gładko wchodząc w taflę wody, naruszając jej idealny stan.
Podszedłem do brzegu, siadając na kafelkach i wkładając nogi do wody, która była bardzo ciepła.
Brunet wynurzył się zaraz przede mną i z chytrym uśmiechem wciągnął mnie za kostki do basenu.
Z mojego gardła wydał się małomęski pisk, ale na nic mi się to zdało, bo wylądowałem cały pod powierzchnią wody.
Od razu, gdy poczułem luz, wynurzyłem się, a zaraz po mnie wynurzył się brunet.
- No wiesz co...- jęknąłem, ale nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu
- No, nie bardzo...- odparł chłopak, teatralnie drapiąc się po karku, więc ochlapałem go wodą
- Tak, się bawimy..?- mruknął brązowooki, a uśmiech momentalnie zszedł mi z twarzy
Nawet nie zdążyłem się obrócić, a brązowooki rzucił się na mnie, ponownie wciągając mnie pod wodę.
Siedzieliśmy pod w niej chwilę i przepychaliśmy się, a gdy zabrakło nam powietrza wynurzyliśmy się na powierzchnię.
Brunet podpłynął do mnie, a ja poczułem jak moje plecy spotykają się z zimną ścianką basenu.
Chłopak stanął kilka centymetrów ode mnie, a ja wstrzymałem oddech.
Przez wodę grzywka Beaumonta, przylgnęła do jego ciała, więc poczułem nagłą ochotę odgarnięcia jej, więc tak też zrobiłem.
Chłopak mruknął z aprobatą, a ja zaśmiałem się z efektu końcowego.
- Co w tym śmiesznego..?- sapnął chłopak niebezpiecznie blisko mojej twarzy
Czułem jego gorący oddech na swoich ustach.
Zrób to, proszę.
- Nic, a nic...- szepnąłem, niemalże nieusłyszalnie
Brunet nie przerywając kontaktu wzrokowego przybliżył się do mnie w taki spośob, że nasze klatki stykały się ze sobą.
Mój oddech stał się niemierowy i płytki, ale nie był to skutek astmy, tego byłem pewien.
Ryan włożył jedną rękę pod moje udo w taki sposób, że podciągając mnie lekko do góry, oplotłem go nogami w pasie.
Moją równowagą była ścianka basenu, ale i tak pokusiłem się o oparcie rąk na klatce chłopaka.
Nie panowałem już nad swoimi ruchami, brunet był zbyt blisko...
Nie mogąc już dłużej wytrzymać natarczywego spojrzenia chłopaka złączyłem nasze usta razem, pozwalając Ryanowi na pełną dominację, co nie oznaczało, że nie stawiałem mu lekkiego oporu.
Niemalże od razu dostąpiłem mu wstępu do swoich ust.
Nie wiedząc co zrobić z rękami wplotłem je w mokre włosy chłopaka, a z jego ust wydobył się kolejny, głęboki pomruk.
Z kążdą chwilą pocałunek stawał się coraz bardziej niechlujny, a brunet zaczął odchodzić od moich warg, zjeżdżając pocałunkami na moje kąciki ust i coraz to niżej.
Ryan dokładnie całował linię mojej szczęki, a ja czułem się zamroczony całą tą sytuacją.
Jakaś część mnie kazała mi natychmiast przestać, ale fizycznie wydawało się to niemalże niemożliwe.
Gdy chłopak mocniej przygryzł skórę na mojej szyji z moich ust wydał się niekontrolowany jęk.
- Rye...- oparłem, rękę na jego torsie, odzyskując trochę świadomości
Zaczerwieniłem się, ale chłopak nie zaprzestawał swojej czynności.
- Spokojnie, Andy...- mruknął- Spokojnie...
***
Chcę abyście wiedzieli, że ten rozdział jest jakby takim specjałem.
Ma on ponad 1800 słów, a wszystko za sprawą właśnie Was.❤
Wierzę i domyślam się, że ten rozdział zapoczątkuje 10 tyś. odsłon pod tym ff, co jest dla mnie... Wow.
Poza tym książka ta znalazła się na 1 miejscu aż siedmiu rang.🍾
Ja naprwadę nie wierzę w to, co się tu dzieje, ale zasługujecie na to co najlepsze.
Dziękuję❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro