Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Sam jesteś!?"

Wsiadłem do taksówki, która kilka chwil wcześniej podjechała pod mój  dom.

Już tydzień temu wszystko sobie zaplanowałem.
Moja rodzicielka dzisiaj rano pojechała na krótką, dwudniową delegację, więc miałem całkiem dużo czasu i nie musiałem obawiać się o raban, że jej NIELETNI syn, upił się na imprezie. Mało brakowało, a pojechałbym do ciotki w Menchesterze. 

Ludzie ja mam 17 lat!

W środku pojazdu siedział już jak zwykle uśmiechnięty Brooklyn.

- Gotowy?- spytał

- Jasne.- odwzajemniłem uśmiech

Chłopak podał kierowcy namiary na klub i pojechaliśmy spotkać się z chłopakami. Wiązałem niemałe oczekiwania związane z tym wieczorem. Chciałem po prostu się od wszystkiego oderwać i zaszaleć. 

Gdy podjechaliśmy pod miejsce docelowe zaczynało się już ściemniać. Było wczesne lato, a zmrok, nawet o tak późnej porze był zaskoczeniem.

Wychodząc z taksówki zapłaciłem mężczyźnie odpowiednią sumę i ruszyłem razem z blondynkiem w stronę miejsca, z którego dochodziła bardzo głośna muzyka. Z każdą chwilą dało się wyczuć coraz większe drgania podłoża pod wpływem dźwięków dochodzących z klubu. 

Gdy podeszliśmy bliżej, zaczęliśmy rozglądać się za Jackiem i Mikeyem. Po dłuższej chwili w końcu znaleźliśmy ich opartych o ścianę kilka metrów od wejścia klubu.

- To jak, wchodzimy?- spytał Jack, który najwyraźniej najbardziej był podekscytowany

- Po to tu przyszliśmy.- odparł Brook

- A jak z dowodami..?- spytałem, bo przeszło mi przez myśl, że przecież żaden z nas nie jest pełnoletni

- Z tego co się dowiedziałem, nie sprawdzają.- powiedział Mikey- A w razie wypadku...- wyciągnął z kieszeni portfel w zrozumiałym geście

No fakt, rodzice Michaela byli najbardziej dziani, więc chłopak o nic nie musiał się martwić...

- Wbijamy!- krzyknął Jack, a my zaśmialiśmy się z jego reakcji

Wchodząc do klubu musieliśmy przejść przez prowizoryczne bramki i tak jak przewidział szatyn, nie zostaliśmy nawet poproszeni o ukazanie dowodów. W pewnym sensie było to całkiem zrozumiałe, ponieważ nowe miejsce zapewne potrzebowało zastrzyku gotówki czy choćby reklamy, a młodzi byli najlepszym sposobem na podbicie morali takiego miejsca.

Było dopiero po 20, a w środku znajdował się już tłum ludzi, chociaż "tłum", to mało powiedziane...

Po wejściu, od razu buchnął we mnie zapach potu, alkoholu i perfum. Ziemia drżała od głośników i basów, których drgania czuć można było nawet na ciele, ale przecież tego chciałem. Zgiełku, chaosu, głośnej muzyki i alkoholu. Tak, to było to.

Przeciskając się przez tłum wreszcie doszliśmy do loży i choć nie było łatwo, znaleźliśmy wolne miejsce. Dopiero wtedy zauważyłem, że nigdzie nie ma Jacka, więc zacząłem się gorączkowo za nim rozglądać.

Ten to ma mistrza, normalnie.

Po chwili odetchnąłem z ulgą, bo zobaczyłem bruneta idącego w naszą stronę z czterema drinkami w ręku. Szybko do niego podszedłem, bo niebezpiecznie chybotające się szklanki były już na skraju śmierci.

- Jack!- próbowałem przekrzyczeć muzykę- Jesteś pojebany!

- Po to tu przyszliśmy!- zaśmiał się, kładąc na czarnym blacie dwie szklanki z ciemnym trunkiem

-Nie wiem jak wy!- krzyknął Mikey- Ale mnie to chyba będą wynosić!- dodał, a my zaczęliśmy się chichrać

Jak to Jack ujął- "Pierwszy na rozgrzewkę", ale drink wcale nie był taki słaby. Po kilku kolejkach przestaliśmy w ogóle pilnować zasady by nie mieszać i jakoś wypadliśmy z rutyny.

W pewnym momencie Jack już lekko wstawiony wstał i powiedział, że idzie tańczyć.

- Brook!- krzyknął- Jidziesz ze mną!

Blondyn, który miał nieco słabszą głowę do alkoholu podsunął się na fioletowej kanapie, bo już prawie zjeżdżał z siedzenia. Chłopak tylko się zaśmiał i z brunetem pod rękę zniknął w tłumie.

Mikey z głupim uśmiechem pomachał im na pożegnanie. Ja także już mocniej wstawiony zachichotałem i skopiowałem ruch szatyna. Chłopak odwrócił się w moją stronę i klasnął rękami.

- Jak powiedziałem!- krzyknął- Dzisiaj zarucham!- dodał i podniósł się od stolika

Szatyn chyba był najsilniejszy z nas wszystkich i najlepiej się trzymał.

- Cobban!- krzyknąłem za nim- Yko dzieci nie rób!- zaśmiałem się, a chłopak tylko oblizał wargi w dwuznacznym geście i z szerokim uśmiechem zniknął w tłumie

Znowu zostałem sam. 

- O  nie!- warknąłem do siebie i chwiejnie podniosłem się z kanapy

Miło szumiało mi w uszach, a obraz przed oczami lekko wirował, ale nie straciłem świadomości, tak pijany JESZCZE nie byłem.

Z niewielkim trudem przedostałem się przez tańczące osoby i usiadłem przy ladzie barmana.

- Co dla Ciebie?- spytał chłopak w garniturze z platynowo szarymi włosami

- Cuba Libre!- odparłem, przekrzykując muzykę

Chłopak od razu zaczął mieszać coś w tych swoich mieszadełkach. Nie pamiętałem dokładnie.

- Sam jesteś!?- zagadnął barman

- Znajomi mnie wystawili i poszli  rwać laski..!- jęknąłem, a chłopak się zaśmiał

Barman postawił przede mną gotowy trunek, a ja wypiłem połowę zawartości za jednym razem, co przyprawiło mnie o duszący kaszel.

- A ty w co dzisiaj celujesz!?- zagadnął, gdy już się opanowałem

- W nic, przyszedłem się upić!- zaśmiałem się, ale nie czułem w sobie żadnego szczęścia

- Ludzie zazwyczaj przychodzą z jakiegoś powodu..!- powiedział polerując jedną ze szklanek

- Proszę Cię!- prychnąłem, a on się uśmiechnął- Mógłbyś..?- powiedziałem podsuwając mu pustą szklankę- To samo!

Wypiłem już kilka kolejek i nawet nie wiedziałem ile czasu spędziłem na krzesełku barowym. Z każdą chwilą robiło mi się jakoś cieplej, a zdania coraz łatwiej opuszczały moje usta. Robiło mi się coraz milej, a wszystko wokół zaczęło mnie nieźle bawić.

- Noj i z tego chopaka to niezły dupek jest!- bełkotałem płynnie- Ale ja go lubie.- jęknąłem- A on jest takii denerwujący!

Barman podał mi już nie pamiętałem, którego szota z koleji, a ja jednym łykiem go wypiłem.

W pewnym momencie podeszła do baru jakaś blondynka, albo brunetka, nie pamiętam. Czułem od niej bardzo mocny zapach perfum, które drażniły mój nos. Usiadła niedaleko oblizując krwisto- czerwone usta, zerkając w moją stronę.

Spojrzałem na chłopaka za ladą z przerażeniem, a on jeśli się nie mylę, lekko się uśmiechnął. Wychylił się i włożył mi coś do kieszonki bordowej koszuli, którą miałem na sobie. Chciałem spojrzeć co to było, ale laska, która jeszcze chwilę siedziała dalej, znalazła się zaraz tuż obok mnie.

- Hej, przystojniaku!- powiedziała, patrząc na mnie spod nienaturalnie długich rzęs- Co powiesz na krótki taniec!?

Chciałem odmówić, ale laska już ciągła mnie w stronę parkietu. Fakt,że ledwo trzymałem się w pionie zdecydowanie utrudniał mi sprawę. Zatrzymaliśmy się gdzieś po środku, ale alkohol krążący w moich żyłach skutecznie psuł mi orientację.

Dziewczyna zaczęła się o mnie ocierać w rytm muzyki, a ja machinalnie oparłem ręce na jej biodrach. Obraz wokół mnie zaczął mi się zlewać w jedną wielką plamę. Czułem na sobie jedynie dotyk i innych ludzi bez przerwy się o mnie obijających. 

Poczułem na karku smukłe dłonie i od razu w mojej głowie wykreowały się obrazy Ryana. Ręce zjeżdżały coraz niżej, a ja tylko czekałem, żeby móc poczuć na sobie mokre pocałunki składane przez malinowe usta chłopaka. Objąłem mocniej talię dziewczyny dociskając ją do siebie. Jej ręce wkradły się pod moją koszulę. Traciłem zmysły, a alkohol jeszcze bardziej potęgował mój brak świadomości.

Gdy otworzyłem oczy, aby móc wreszcie odnaleźć wargi chłopaka zobaczyłem wijącą się przede mną wytapetowaną laskę. Odsunąłem się, nie wiedząc co to w ogóle miało znaczyć. Wycofałem się w tył między ludzi, o mało się nie wywracając i zostawiłem niczego nieświadomą dziewczynę, która nawet nie dostrzegła gdzie zniknąłem.

Szum w mojej głowie był nie do zniesienia, a w środku czułem jak rozrywa mnie głośna muzyka.

Szedłem przed siebie przeciskając się przez tańczące pary. Nie wiedziałem gdzie idę i nie wiedziałem co zamierzałem zrobić. Zrobiło mi się niedobrze i przestałem w ogóle ogarniać co się działo wokół mnie.

Dopadłem do miejsca, przy którym stało również kilka osób w garniturach, więc podszedłem i oparłem się o ladę.

- Co dla Pana!?- spytała, krótko przystrzyżona brunetka, a ja tylko pokręciłem głową, szybko odchodząc chwiejnym krokiem

Zobaczyłem jakąś wolną lożę, więc opadłem na fioletową sofę, od razu przewracając się na bok.

Czułem tylko basy, od których wszystko drżało.

Chciałem wyjść.

Przymknąłem na chwilę oczy, ale nie zdołałem ich już otworzyć. Wokół mnie zapanowała cisza, a a film gwałtownie mi się urwał.

***

Dzisiaj oficjalnie zaczęły się moje ferie ♥

Z tej okazji macie trochę dłuższy rozdział niż zwykle  😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro