"Beaumont to ch#j i tyle."
Wstałem dzisiaj bardzo wcześnie.
Spojrzałem na telefon, była 7:15.
Obudziłem się przed budzikiem, ale postanowiłem już wstawać, bo czułem, że i tak już nie zasnę.
Chwila.
Walnąłem sobie mentalnego facepalma.
Sobota, Fowler. Sobota.
Uśmiechnąłem się sam, do siebie na myśl, że nie muszę zapieprzać dzisiaj do szkoły.
Mimo, że było jeszcze wcześnie to postanowiłem nie kłaść się już z powrotem, więc wziąłem biały T-shirt, niebieskie jeansy i czystą bieliznę po czym ruszyłem pod prysznic.
Puściłem gorącą wodę, relaksując się w parującej kabinie.
Namydliłem ciało ulubionym truskawkowym żelem, a na włosy nałożyłem miętowy szampon.
Przymknąłem oczy, odprężając się pod wpływem gorących strumieni wody.
Po upływie dłuższego czasu wreszcie przemogłem się do wyjścia z parującego pomieszczenia.
Wszedłem do pokoju, który w niczym nie przypominał już szarego, pustego pomieszczenia.
Pod ścianą stało duże, przestronne łożko z granatową pościelą.
Szafa rozpościerała się przez połowę jednej ze ścian.
Na biurku leżał mój komputer i porozrzucane w nieładzie książki.
Na ścianach wisiały puste ramki, które, miałem nadzieję, że w najbliższym czasie zapełnią się jakimiś zdjęciami.
W pomieszczeniu mieściła się jeszcze komoda oraz regał z książkami, na którym stała również moja gitara.
Ściany były utzrymane w szarym kolorze, co nadawało schludności całemu pomieszczeniu.
Podobało mi się.
Było tak, jak chciałem.
Do godziny 15 miałem jeszcze sporo czasu, praktyczne cały dzień.
Zastanawiałem się co będę robił przez cały ten czas.
Zszedłem na dół żeby zrobić sobie jakieś śniadanie.
Na blacie, klasycznie leżała kartka z informacją o wyjściu do pracy przez moją rodzicielkę.
Czasem mi się wydaje, że ze wszystkich karteczek wykorzystywanych przez moją matkę zebrałaby się całkiem niezła makulatura...
Dobrze, że dzisiaj miała wrócić wcześniej, bo potrzebowałem auta.
Przygotowałem sobie ciasto na naleśniki i zaczłem piec je na patelni, przeglądając przy tym sociale.
Wszedłem na swojego Insagrama sprawdzając powiadomienia.
"@xBeaumontxRye obserwuje Cię. "
Rozumiałem, to social media i w ogóle, ale na ch#j ten człowiek mnie obserwuje.
Nie sądziłem, żebym mógł znaczyć dla niego coś więcej, niż jakieś popychadło na korytarzu, czy obiekt ciśnięcia beki.
Zawsze bałem się, że każde jego działanie, każdy jego ruch ma jakieś drugie dno.
On i ta jego drużyna są chyba jedynym zagrożeniem, które stoi mi na drodze do świętego spokoju.
Postanowiłem jednak to zignorować.
Wszedłem na profil bruneta, z ciekawości zobaczyć co dzieje się w jego życiu.
W sumie tak, jak przewidywałem, większość zdjęć była poprostu z imprez, z drogimi samochodami, z treningów czy co kolejne, to z inną laską.
Wiele z nich były to porostu selfie w lustrze bez koszulki.
Przyjrzałem się jednemu z nich.
Chłopak miał doskonale wyrzeźbiony brzuch i typowo męską budowę, nie dostrzegłem tej perfekcji wcześniej.
Gdy jego uśmiech był szczery, wcale nie wyglądał na takiego kutasa, jakim w rzeczywistości był.
Podobały mi się błyski w jego czek...
Kur#a, co?
Wyłączyłem ekran telefonu i odłożyłem go szybko na blat.
Beaumont to ch#j, i tyle.
Wyrzuciłem do kosza naleśnika, który zdążył się już zwęglić.
Resztę swojego posiłku przygotowałem bez żadnego rozpraszania, zjadłem i wyszedłem się przejść, bo w sumie i tak nie miałem nic do roboty.
▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪
Wsiadłem do samochodu i poraz prawdopodobnie piąty sprawdziłem czy wszystko mam przy sobie.
Fakt, faktem nie powiedziałem mamie całej prawdy, ale spotkanie z kolegami, a z dziewczyną to prawie to samo...
Zresztą bez wahania się zgodziła, nie pytała nawet o szczegóły.
Wiadomo liczyło się tylko to, że jej syn wychodzi ze ZNAJOMYMI.
Pierwszy raz od... Od niewiadomo kiedy.
Ubrałem się w czarne spodnie z dziurami, biały T-shirt, a na to narzuciłem jeszcze katanę.
Nie chciałem ubierać się zbyt elegancko, bo przecież to tylko spotkanie co nie..?
Narazie tylko spotkanie...
Odpaliłem silnik samochodu i wyjechałem na ulicę.
Skręciłem w odpowiednim kierunku, w stronę domu brunetki.
Zdążyłem już dobrze obeznać się z tą miejscowością, chodząc pieszo zapamiętuje się wiele rzeczy, co działało w tym momencie na moją korzyść.
Podjechałem pod dom Emily po około 15 minutach.
Nie musiałem nawet dzwonić do drzwi, ponieważ gdy wysiadłem z auta dziewczyna właśnie wychodziła z domu.
Wyglądała bardzo ładnie.
Długie brązowe włosy opadały jej na ramiona.
Na sobie miała niebieską, rozkloszowaną spódnicę i luźną białą bluzkę.
Na ramiona zarzuciła różowy sweterek, który znacznie dodawał jej uroku.
- Cześć Emily.- przywitałem się, otwierając drzwi Mazdy od strony pasażera
- Hej Andy.- powiedziała, przutulając mnie na powitanie, nie byłem na to przygotowany, więc z lekkim opóźnieniem oddałem uścisk
Zamknąłem drzwi i sam usiadłem po stronie kierowcy.
- To gdzie jedziemy?- spytała dziewczyna spoglądając na mnie z zaciekawnieniem
- Myślałem nad kinem.- odpowiedziałem oczekując reakcji ze strony brunetki
- Jasne, świetnie.- uśmiechnęła się, co odwzajemniłem
Podczas drogi spoglądałem na nią ukradkiem, co chyba zauważyła, bo jej policzki przybrały różową barwę.
- Ładnie wyglądasz.- wydusiłem z siebie wreszcie po kilkunastu nieudanych podejściach
- D-dziękuję.- odpowiedziała i jeszcze bardziej się zarumieniła
Dojechaliśmy do kina, więc wjechałem na najwyższy poziom parkingu i tam zaparkowałem auto.
Wysiedliśmy i ruszyliśmy w stronę wejścia.
- Chciałabyś iść na jakis konkretny film?- spytałem dziewczynę
- Nie, nie wiem co puszczają. Wybierzemy coś razem.- odpowiedziała, bardziej przybliżając się w moją stronę
Nie wiedziałem co ze sobą zrobić, więc włożyłem ręce do kieszeni.
Nie chciałem dopuszczać do jakiś "ryzykownych" konfrontacji.
Ja...
Ja poprostu nie byłem pewien tego co właśnie może się wydarzyć, nie chciałem dawać brunetce niepotrzebnej nadzieji.
▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪
Z kina wyszliśmy dosyć późno.
Bez przerwy się śmialiśmy i komentowaliśmy sytuacje z komedii, którą właśnie obejrzeliśmy.
Nie było niezręcznie, ani nic z tych rzeczy.
Fajnie się bawiliśmy, a na moje szczęście do niczego nie doszło.
Jadąc w drogę powrotną dalej się śmialiśmy i rozmawialiśmy na różne tematy.
Emily naprawdę była świetna.
Miała poczucie humoru i uroczy uśmiech.
Zdażyłem ją polubić przez tak krótki czas...
W pewnym momencie odczułem dziwne wrażenie.
Wydawało mi się jakby ktoś za nami jechał.
Oczywiście nic nie powiedziałem brunetce, nie chciałem niepotrzebnie jej martwić.
W dalszym ciągu rozmawialiśmy, ale ja wciąż nie potrafiłem się skupić.
Czarny Lange Rover rzeczywiście skręcał za nami w każdą ulicę.
Mógł to być oczywiście zbieg okoliczności, ale i tak wydawało się to bardzo dziwne.
Wreszcie znaleźliśmy się pod domem Emily.
- Dziękuję Ci za dzisiaj.- powiedziałem
- Ja także.- powiedziała i spuściła wzrok na swoje dłonie po chwili go podnosząc- Dziękuję Ci.- dodała całując mnie w policzek i wychodząc z auta
- Do poniedziałku Andy.- rzuciła, odchodząc po chwili i znikając za drzwiami
Siedziałem tak przez chwilę bez ruchu.
Japie#dole.
Pokiwałem głową z niedowierzaniem i zaśmiałem się sam do siebie.
Skierowałem się w sronę mojego domu.
Tym razem nikt mnie nie śledził.
Może faktycznie to była tylko pomyłka.
Wjechałem na posesję i zgasiłem silnik.
Wchodząc do domu jeszcze raz się obejrzałem.
Ulica była pusta, tylko lampy uliczne rzucały światło na chodnik, ale nic nadzwyczajnego nie dostrzegłem.
Ja już chyba naprawdę wariuję.
***
Następniy rozdział pojawi się najprawdopodobniej w piątek, a to ze względu na to, że nie będę miała czasu na napisanie czegokolwiek.♡
Buźka😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro