Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#6 Skazana na niedojeba

– Świetnie, jak zwykle moja intuicja nie zawiodła – mruknęłaś sarkastycznie do siebie, kiedy przemierzałaś jeden z pobliskich lasów wioski Liścia.

Od przybycia do Konohy minął ponad miesiąc, a Ty wciąż nie najlepiej orientowałaś się w terenie. Postanowiłaś więc udać się do lasu, w celu bliższego zapoznania z otoczeniem.

Pomimo tego, że z geografii miałaś piątkę, w tamtym momencie z niechęcią i przerażeniem musiałaś przyznać, że trochę pomyliły Ci się kierunki.

– Hokage jest na wyjeździe, wioska pozostała bez opieki, to najlepszy moment – do Twoich uszu dotarł przeraźliwie niski głos.

Stanęłaś w półkorku, a w myślach od razu pojawiły się obrazy sprzed kilku tygodni.

~ To musi być jakiś pierdolony sen ~

Z którego jak najszybciej chciałaś się wybudzić.

– Nie mam co do tego wątpliwości, ale czy na pewno ktoś z naszej grupy będzie w stanie prześlizgnąć się przez ich barierę? – znów jakiś głos, ale tym razem inny. Zachrypnięty i budzący grozę.

Przeszedł Cię dreszcz, ale zorientowałaś się, że ich zamiary wobec Wioski Liścia nie są czyste. Postanowiłaś bronić jej za wszelką cenę. W końcu, gdyby nie przyszła Ci z pomocą, już dawno mogło nie być Cię na tym świecie, albo siedziałabyś zamknięta w pomieszczeniu bez drzwi i okien, torturowana przez dwóch typów z lasu. Chciałaś przysłuchać się ich rozmowie i jak najszybciej zawiadomić służby Konohy.

– Słuchaj, Bunta, nie po to szliśmy do tego miejsca tyle czasu, abyś ty teraz wymyślał jakieś bujdy i wymówki. Musimy zdobyć te akta, rozumiesz?! Jeśli już nie zależy Ci na naszej misji, to wypierdalaj stąd. – warknął mężczyzna o niskim głosie, najprawdopodobniej szef całego gangu.

– Hej, hej, hej, Kenta, spokojnie, nie gorączkuj się tak, bo Ci żyłka pęknie i... – zachrypnięty zaśmiał się, ale przerwał w pół zdania – Czujesz to? – na te słowa zareagowałaś błyskawicznie.

Wiedziałaś, że chodzi o Ciebie.

Zerwałaś się z miejsca i zaczęłaś biec przed siebie. Nie dane jednak było Ci uciec daleko, ponieważ centralnie przed Twoimi oczyma wyłonił się mężczyzna potężnych rozmiarów.

– Bu – sapnął Ci przed twarzą i uśmiechnął się obleśnie.

Szybko zmieniłaś kierunek swojej ucieczki i przeskoczyłaś na drzewa.

– Myślisz, że pozwolimy ci tak łatwo uciec, po tym co tu usłyszałaś? Psie Konohy? – syknął ten sam człowiek, który ponownie pojawił się przed Tobą tak szybko, że nie zdążyłaś nawet zareagować i odbiłaś się tylko od jego brzucha.

Popatrzyłaś na niego przerażonymi oczami, aby trochę go zmylić.

Kiedy wyciągnął ręce w Twoją stronę, aby Cię dorwać , przeskoczyłaś nad nim, podpierając się o jego masywne ramiona i robiąc przy tym salto w przód, aby przyspieszyć lądowanie.

Jeszcze zaledwie dwa miesiące temu nie potrafiłaś nawet w pełni wykonać przewrotu w przód, wystarczyło kilka wskazówek od Kakashi'ego i od razu potrafisz zrobić takie rzeczy.

Zeskoczyłaś na ziemię, aby zamaskować się wśród zieleni, lecz gdy tylko Twoje stopy spotkały się z gruntem, zamarłaś.

Zostałaś otoczona.

– Spokojnie złotko, nic ci nie zrobimy, zaboli tylko troszkę – powiedział jeden z nich i zaczął zbliżać się w Twoją stronę.

Zaczęłaś się cofać, bo nic innego nie przychodziło Ci na myśl. Pomyślałaś, że tym razem jednak nie uda Ci się uciec.

Nagle usłyszałaś dźwięk błyskawicznie wbijanego ostrza, a zaraz potem mężczyzna upadł na kolana, aby po chwili paść twarzą do podłoża.

To samo spotkało również trzech jego towarzyszy. Pozostali spuścili Cię na moment z oczu i zaczęli rozglądać się pospiesznie na wszystkie strony.

– Uciekaj stąd! – usłyszałaś jakże znajomy, a jednak tak nie lubiany przez Ciebie głos. Jednak w tamtym momencie miałaś to gdzieś.

– Sasuke? Co? Jak się tu...?

– Uciekaj, migiem! – krzyknął, kiedy cztery kolejne kunaie trafiły prosto w swoje ofiary.

Po raz pierwszy stwierdzilaś, że dobrze mówi. Jednak nie byłaś złą osobą i w głębi duszy nie chciałaś zostawiać go samego na pastwę losu. Co prawda, jego przydomek to "idealny", jednak czy poradziłby sobie aż z tyloma silnymi przeciwnikami?

– Uważaj! – kiedy już miałaś wykonać odwrót i poszukać jakiejś pomocy, zza plecami walczącego chłopaka niewiadomo skąd wyłonił się zamaskowany mężczyzna.

Ciemnowłosy spojrzał zdezorientowany w Twoją stronę, lecz nim zdążył się zorientować, najzwyczajniej w świecie został uderzony kamieniem w tył głowy.

Jak to mogło przytrafić się "Panu idealnemu"?!

Nagle Ty sama poczułaś przeraźliwy ból.., który zaraz rozprzestrzenił się po całym ciele.

***

Kiedy się ocknęłaś, poczułaś chłód. Byłaś cała obolała i leżałaś na czymś cholernie twardym.

– Kurwa mać – usłyszałaś syknięcie z bólu, a zaraz potem głos Sasuke – Ja pierdole... nici wypełnione czakrą z wiatrem, nie mogę się nawet ruszyć – przeklnął i oparł bezradnie głowę o ścianę.

– Co? Jak to?! Jak to w ogóle się stało, że złapali takiego geniusza jak ty? – pomimo tej nieciekawej sytuacji, nie mogłaś się powstrzymać od sarkastycznego pytania.

– Cóż, może gdyby ktoś nie krzyczał do mnie jak idiota, nic takiego by się nie stało? – uniósł głos i znacząco spojrzał w Twoim kierunku.

Jak on do cholery śmie?!

– Ah tak?! Więc to teraz moja wina?! Czy to źle, że pomimo naszych relacji chciałam Cię ostrzec?! Nie moja wina, że jesteś takim niedojebem i w porę nie zdążyłeś zareagować!

– Niedojebem? Ja?! Przepraszam bardzo, a kto wpakował się w to całe gówno i gdyby nie ja, zapewne by już nie żył?! – warknął, a Ty otworzyłaś usta w geście oburzenia.

– Trzeba było mnie zostawić, gdyby mnie zabili i tak byłabym w lepszej sytuacji, bo nie musiałabym tu teraz siedzieć z tobą! – wydarłaś się i z całej siły tupnęłaś związanymi nogami, aby chociaż w minimalnym stopniu wyładować swoją złość.

– Świetnie, w takim razie, gdy ponownie zobaczę, że jesteś bliska śmierci, zaparzę sobie herbatkę i będę obserwował twoją jakże porywającą ucieczkę, chociaż nie wiem, czy zdążyłbym wypić chociaż połowę, przed końcem przedstawienia – powiedział już niższym tonem i spojrzał Ci prosto w oczy.

– Obyś się nią udławił – syknęłaś również schodząc z głośnego tonu i oparłaś głowę o ścianę.

Nici strasznie wbijały się w Twoje delikatne dłonie, dlatego zaczęłaś się wiercić, aby trochę je poluzować. Jednak Twój wysiłek nie przynosił żadnych efektów.

Sasuke odwrócił głowę w Twoją stronę i zaczął Ci się przyglądać – Dlaczego jeszcze żyjesz? – wydawał się być zaskoczony.

– Słucham? Nie będę spełniać twoich marzeń, psycholu – warknęłaś.

– Nie, nie o to mi chodzi. Nici cię nie poraziły? Nic nie poczułaś?

– A co niby miałam poczuć? – w geście niemałego zdziwienia uniosłaś brew.

– Hmm, zastanówmy się, może to samo co ja? – czy on właśnie użył pytania retorycznego?

– Skąd mam wiedzieć, co ty czujesz, końcówka twojego imienia to przecież "uke" . Nie mam pojęcia, co czują ulegli w związku homoseksualnym, ponieważ nigdy do takiego nie należałam – powiedziałaś beztrosko cały czas próbując choć trochę poluźnić uścisk.

Sasuke zacisnął szczenkę i zamknął oczy biorąc przy tym głęboki wdech na uspokojenie. Przybiłaś sobie piątkę w duchu, za to, że po raz kolejny udało Ci się wyprowadzić go z równowagi.

– Jaki typ natury posiadasz? – zapytał po chwili, a jego głos był tak łagodny, że prawie Cię zemdliło.

– Umm...no...ten...ogień?

– Ogień? Co za pojeby, ciebie również musieli związać nicią z wiatrem. Najwyraźniej musieli wziąć pod uwagę poziom twoich umiejętności i nawet nie zorientowali się, co robią – powiedział przez śmiech, za co spiorunowałaś go wzrokiem i kopnęłaś nogami w kostki.

– Nienawidzę cię – syknęłaś.

– I vice versa, ale na moment musimy o tym zapomnieć. Mam kunaia w tylniej kieszeni, ja nie dam rady go sięgnąć, ale ty jak najbardziej – gestem głowy wskazał na wspomniane miejsce.

– Mam cię macać po tyłku?! Chyba śnisz! – oburzona ponownie podniosłaś głos i skrzywilaś się.

– Uwierz mi, nie przyszło mi to do głowy nawet w tych najgorszych koszmarach.

– Ugh! Dlaczego ja ?! – jęknęłaś kierując oczy ku górze i "załkałaś".

Szybkimi i krótkimi skokami na Twój biedny tyłek, przybliżyłaś się do Sasuke.

~ To najgorszy dzień w moim życiu ~

Odwróciłaś się tak, żeby związanymi za plecami rękoma móc dosięgnąć tego cholernego kunaia w tej cholernej kieszeni.

– Hm – prychnął – przynajmniej sobie pomacasz, wiesz ile dziewczyn chciałoby być na Twoim miejscu? – powiedział rozbawiony, na co Ty z całej siły uszczypnęłaś go swoimi dość długimi już paznokciami. Chłopak drgnął, a zaraz po tym został porażony nicią, na co uśmiechnęłaś się triumfalnie.

– Przepraszam, mówiłeś coś? – spytałaś głosem niewiniątka.

– Debilka – rzucił przez zaciśnięte zęby, co najprawdopodobniej było spowodowane bólem, jaki poczuł.

Kiedy udało Ci się wyciągnąć kunaia, pierwszą rzeczą, jaką zrobiłaś, było rozcięcie lin, które krępowały Twoje biedne ręce. Kiedy już to uczyniłaś, zabrałaś się za przecinanie pozostałych nici. Gdy byłaś już wolna, przewróciłaś oczami i z niechęcią rozcięłaś nici, którymi obwiązany był Sasuke.

– Myślisz, że już się wybudzili? – do waszych uszu dotarł znienawidzony, niski głos.

– Co ty... Wielki pan Uchiha i jego niunia tak dostali w łeb, że przez tydzień będą powracać do świata żywych. – w tamtym momencie nie wiedziałaś, co było gorsze. To, że dwóch typków właśnie zbliżało sie w waszą stronę, czy to, że ten oblech nazwał Cię jego niunią.

– Na wszelki wypadek sprawdźmy, co dzieje się u tych gówniarzy – ten sam, niski głos, a zaraz po tym dźwięk otwieranych drzwi, to ostatnie rzeczy, jakie udało Ci się usłyszeć.

***

._. Nie umiem tworzyć napięcia xd

Eh, pomimo tego, że rozdział trochę dziwny xd, w końcu mamy Sasuke!

Wszyscy: Jeej (sarkastycznie)

Przepraszam, jeśli zepsułam go tym rozdziałem, albo jeśli jest tak zły, że marnowałaś czas czytaniem go >.<

Mam jednak mimimalną, maleńką nadzieję, że zostaniecie ze mną do kolejnego i że troszkę interesuje was, co się stanie dalej :[

W każdym bądź razie, do następnego

Melody ;**

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro