Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*18*

– Chcesz mi powiedzieć, że... Czekaj, bo chyba nie rozumiem... Czym do cholery są hybrydy?

Fourth, z którego mokrych włosów wciąż kapała woda, z nagą klatką piersiową przepasany jedynie białym ręcznikiem podszedł do New'a, żądając odpowiedzi.

New poczuł się nagle zawstydzony, jakby został przyłapany na czymś wstydliwym. Jak miał o tym powiedzieć komuś, kto był przekonany o swojej zwyczajności? W dodatku komuś, kto tak bezwstydnie chodzi sobie niemal nagi po jego pokoju?

– Może... Może u-usiądź – Zaproponował cicho, wskazując chłopakowi miejsce na krześle przed wielkim lustrem, ozdobionym kolorowym łańcuchem lampek, przy którym stały całe pudła kosmetyków do makijażu i pielęgnacji cery.

– Ok, ale powiedz mi, co znowu wymyśliłeś – Ton, z jakim Fourth to powiedział, wskazywał wyraźnie, że chłopak był zniecierpliwiony. Piosenkarz zrozumiał, że wytłumaczenie tego wcale nie będzie takie łatwe. Tylko że musiał to powiedzieć. Niezależnie od poziomu trudności. Fourth nawet nie zdążył usiąść, gdy New wręczył mu wybrane przez Wina ubrania.

– Ubierz się najpierw – Polecił mu New, odgarniając morką grzywkę z jego czoła i odnosząc wrażenie, że robi to po raz ostatni. Kiedy wyzna prawdę, już nie będą parą, być może nie będą już nawet przyjaciółmi. Nie chciał tego, nie chciał tracić Fourth'a, niezależnie od tego, co do niego czuł, posiadanie go w życiu było czymś wyjątkowym, nawet jeśli nie odwzajemniał uczuć, a na ich związek zgodził się tylko dlatego, że New nalegał.

Fourth niemal bez namysłu wykonał jego polecenie. Był już przyzwyczajony do tego, że piosenkarz mówił mu, co ma robić, szczególnie wtedy, gdy znajdowali się w jego domu. Przebrał się, podczas gdy New stał odwrócony do niego plecami. Chawarin czuł się dziwnie, jakby widział coś, czego nie miał prawa oglądać. Odwrócił się dopiero, kiedy Fourth dał mu znak.

– Jesteś hybrydą.

Fourth zmarszczył czoło. Czuł się głupio. Czy naprawdę oszalał aż tak bardzo by uwierzyć w takie bzdury?

– Nie wierzysz mi, prawda? Rozumiem. Pozwól, że coś ci pokażę – New nie usiadł obok niego, a zamiast tego podszedł do szafy, odsunął na bok kilka wiszących na wieszakach kurtek w różnych kolorach, które odsłoniły klawiaturę z niewielkim, prostokątnym ekranikiem, który zajaśniał zielonkawym światłem, gdy tylko umieszczone nieco wyżej małe bateryjki słoneczne otrzymały porcję jasności. New wstukał tylko sobie znany kod, a moment później rozległ się dźwięk odsuwania ciężkich, metalowych drzwi. Już wkrótce ich oczom ukazało się przejście do zupełnie innego miejsca. Fourth oniemiał widząc to. Wstał i podszedł bliżej, będąc niemal pewien, że to jakieś halucynacje. Trudno było mu uwierzyć w istnienie tajemnego przejścia, które prowadziło...

Właśnie.

Dokąd mogło prowadzić? Czyżby zawsze się tu znajdowało? Nie, to przecież niemożliwe.

– Chodź ze mną – New chwycił go za rękę i pociągnął za sobą w głąb przejścia, co uzmysłowiło Fourthowi, że jednak przejście musi być prawdziwe, co zrozumiał, kiedy nie zderzył się z żadną ścianą, czego podświadomie oczekiwał. Dłoń NuNew'a była zaskakująco chłodna, co Fourth odczuwał, jakby ściskał kawałek lodu, zwłaszcza po gorącym prysznicu, jaki przed chwilą wziął.

Fourth rozglądał się ciekawie wokół siebie. Nie miał pojęcia, gdzie się znajduje ani jakim cudem takie miejsce w ogóle może istnieć, bowiem zdawało mu się, że to przeczy wszelkim prawom fizyki. Szli właśnie szerokim korytarzem, po jednej stronie mijając ciągnące się niemal w nieskończoność wielkie okna, na parapetach których w różnobarwnych doniczkach rosły wszelkie rośliny, jakie tylko Fourth mógł sobie wyobrazić. Na jednym z parapetów dostrzegł zwiniętego w kłębek rudego kota z tęczową grzywą podobną do grzywy konia. Zatrzymał się, by podziwiać to dziwo.

– Co to jest? – Zapytał ciekawie, zupełnie zapominając o swoim postanowieniu by nie dać się w nic wciągnąć New'owi, zwłaszcza w nic podejrzanego, czego nie da się logicznie wytłumaczyć.

– To? To nasz kot, Proton, jest dość stary i chyba nikt właściwie nie wie, skąd się wziął, w każdym razie pewnego dnia po prostu zastaliśmy go przed drzwiami pokoju Iris, mojej siostry.

– Masz siostrę? Nigdy mi o tym nie mówiłeś, myślałem, że nie masz rodzeństwa.

– Och! To dlatego, że Iris jest stąd, z naszego świata. Och, o wilku mowa – Fourth podążył spojrzeniem za wzrokiem New'a i dostrzegł przed sobą piękną, choć niewysoką młodą kobietę o brązowych włosach i jasnoniebieskich, wesołych oczach, która tuż nad ustami z lewej strony miała wielkiego pieprzyka.

– O, nareszcie jesteś. Domen cię szuka.

– Domen? Co to?

– Nie co a raczej kto. Mój kuzyn, w świecie zwykłych ludzi jest skoczkiem narciarskim, a tak naprawdę też jest hybrydą.

– Dowiem się w końcu, czym są te cholerne hybrydy?

– Oh, cześć. Ty pewnie jesteś Fourth? Ciekawe imię, New mi o tobie dużo wspominał – Iris zbliżyła się do Fourth'a i obeszła go na około, oglądając go z każdej strony jakby był eksponatem w muzeum.

– Cześć – Fourth uznał, że warto się przywitać. – Iris, tak? Ja za to nie miałem pojęcia o twoim istnieniu.

Fourth skierował swoje oskarżycielskie spojrzenie na New'a.

– Przepraszam. Nie mogłem ci powiedzieć, nie wiedziałem, jak zareagujesz.

– Skoro już go tu przyprowadziłeś, to może pokażesz mu swój pokój? – Zasugerowała Iris, mrugając okiem do New.

– Dobra, już się nie wymądrzaj, zrobię, co będę chciał. Jeśli będzie mi się tak podobało, to będziemy tu stać nawet do jutra, tobie nic do tego.

– Mi może nic do tego, ale pamiętaj, że z Domenem nie ma żartów.

– Tak, wiem, pewnie znowu chodzi o tego całego Stocha, już dwa razy nasi ludzie musieli wymazać mu pamięć, jak zrobi to jeszcze raz, to będziemy musieli zamknąć go u nas, a jego kibicom powiedzieć, że wyjechał na wakacje. Dobra, potem się tym zajmę. Teraz mam coś ważniejszego na głowie.

New jednak zaprowadził Fourth'a do swojego pokoju. A było to osobliwe pomieszczenie, wypełnione książkami, roślinami i mapami nocnego nieba w dwóch językach: po tajsku i po łacinie. Ściany były ciemnoszare i komponowały się idealnie z metalicznie połyskującymi meblami w stylu industrialnym. Tuż obok okna w rogu stało wielkie łóżko o metalowych ramach w srebrnym kolorze zaścielone pościelą w zmieniające kolor gwiazdozbiory, które migotały w świetle dwóch zachodzących słońc, co już samo w sobie wydawało się mało realistyczne. Na jednej z szafek stało akwarium, tyle że wewnątrz zamiast ryb pływały jakieś dziwne maleńkie zwierzątka wyglądem przypominające ziemskie króliki i wiewiórki. Tuż obok na tle czarnej flagi piratów ustawiono najprawdziwszą ludzką czaszkę, pomiędzy oczodołami której czerwonym markerem namalowano okrąg z kropką w środku – Fourth wiedział, że w astronomii tak przedstawia się ich planetę, Ziemię.

– Chcesz coś do picia? – Zapytał troskliwie swojego gościa.

– Nie, dzięki. Jeśli czegoś chcę, to poznać prawdę i zrozumieć, co mi zrobiłeś? Podałeś mi jakiś narkotyk i teraz widzę miejsce, które tak naprawdę nie istnieje?

– Co? Nie! Skąd ci to przyszło do głowy?

– Nie wiem, podejrzanie to wygląda.

– Niedługo wszystko zrozumiesz. Zacznijmy od prostego pytania: jak myślisz, gdzie aktualnie się znajdujemy?

– W twoim domu i w twoim pokoju.

– Tak i w równoległej rzeczywistości.

– Co?! Znowu próbujesz zrobić ze mnie idiotę?

– Ależ nie mam takiego zamiaru. Tak naprawdę szukaliśmy ciebie od ponad trzech lat, strasznie trudno było cię wytropić, gdyby Khaotung nie wpadł przypadkowo na twojego brata, być może w życiu byśmy cię nie znaleźli. Szkoda, że Gemini dopiero wczoraj cię rozpoznał, gdyby doszło do tego wcześniej, nam wszystkim oszczędziłoby to wiele nerwów.

– New? Czy ty na pewno dobrze się czujesz? Może lepiej wracajmy do twojego pokoju, Win zaraz może wrócić.

– Nie martw się tym, tutaj czas płynie inaczej. Pozwól mi wszystko ci wytłumaczyć i proszę, nie przerywaj mi, bo nigdy nie skończę. Poza tym Win... Win jest jednym z nas.

Fourth pokazał palcami przy ustach, że zamyka je na kłódkę i zamienia się w słuch. New zaczął swoją opowieść, jednocześnie popijając napar z pokrzyw w kryształowej szklance.

– Istnieje wiele rodzajów hybryd, my jesteśmy jednym z nich, jesteśmy skrzyżowaniem człowieka z istotą magiczną, ty, ja i Iris jesteśmy dziećmi anioła i ludzkiej kobiety i nie, nie jestem twoim bratem, ale nasi ojcowie zeszli pomiędzy ludzi, by tam zamieszkać i wtedy się ze sobą zaprzyjaźnili, jednak twój ojciec zaginął tuż po twoich narodzinach, dlatego długo nie wiedzieliśmy, że w ogóle istniejesz. Mój ojciec nadal szuka twojego, ale myślę, że już stracił nadzieję, wcale nie tak łatwo wytropić anioła wśród tak wielu wszechświatów – Mówiąc to New podszedł do okna, które pod wpływem jego dotyku zamieniło się w gigantyczny ekran pokryty zdjęciami setek galaktyk, gromad gwiazd i mgławic rozmieszczonych nierównomiernie. Dotknął palcami jedną z galaktyk, która natychmiast powiększyła się i ukazała im znajomy obraz układu słonecznego z ośmioma planetami. – Obecnie znajdujemy się tutaj, na planecie o nazwie Ziemia, jednak takich planet są tysiące, a na tych, na których rozwinęło się inteligentne życie, istnieją w sumie miliardy gatunków różnych istot, nasza praca polega obecnie na przeszukiwaniu każdego świata i sprowadzaniu do domu każdej hybrydy, zanim pozwolimy jej na nowo powrócić do miejsca, w którym się wychowała. Znasz Mgławicę Andromedy, prawda?

– Oczywiście, chyba każdy ją zna, w końcu to obiekt widoczny gołym okiem na nocnym niebie, ale co w związku z tym?

– Podejrzewamy, że tam ukrywa się twój ojciec. Ale nie to jest najważniejsze. Chłopak, który pojawiał się w twoich snach, czeka na ciebie w tym budynku. Przybył tutaj zaledwie nieco ponad tydzień wcześniej od ciebie i zdążył już się tu zadomowić. Myślę, że może być w swoim pokoju. Chcesz się z nim spotkać?

– Mówisz o Gemini?

– Tak, mówię o nim.

– I on naprawdę tutaj jest? Szukał mnie?

– Tak i tak, obie odpowiedzi brzmią identycznie.

– W takim razie chodźmy – Fourth poczuł ekscytację, o jakiej istnieniu dawno już zdążył zapomnieć. New dostrzegł kolejną cechę, która tylko potwierdziła jego podejrzenia co do tego, że Fourth był hybrydą: jego oczy zmieniły kolor z ciemnobrązowego na jasnoniebieski, a ciało emanowało widzialną tylko dla hybryd bladą poświatą.

NuNew wyprowadził go ze swojego pokoju. Na korytarzu zatrzymał się, żeby wysłać wiadomość do Gemini'iego.

– Mogę cię przytulić ostatni raz jako twój chłopak?

Do Fourth'a nie dotarło znaczenie całego zdania, był tak bardzo pochłonięty własnymi myślami, że zgodził się niemal zupełnie automatycznie, rozkładając szeroko ramiona i zapraszając Nu, by go objął.

Miał mętlik w głowie.

Hybrydy? Równoległa rzeczywistość? Jego ojciec, który jest aniołem i zaginął? A kim w takim razie była jego matka? Albo raczej ich matka, jego i Firsta? I czy rzeczywiście byli braćmi? Już nawet tego nie mógł być pewien. I wreszcie ten tajemniczy nieznajomy, którego pseudonim w końcu poznał: Gemini, kim on był? Czego chciał? Czy Gemini też miewa takie sny? Czy to wszystko dzieje się naprawdę? A może właśnie zapadł w śpiączkę?

Wszystko było jedną wielką niewiadomą. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro