***EPILOG***
Pov. Billie
Patrzyłam się na niego z zażenowaniem, natomiast on zaczął się dziwnie do mnie zbliżać. Jego twarz delikatnie oświetlały lampki, przez co mogłam dostrzec jego oczy, przymulone oczy, jak widzę po dosyć mocnej dawce alkoholu. Kąciki jego ust szły ku górze, a sam Kris Zalewski przybliżał się na niepokojąco małą odległość, naruszając moją przestrzeń osobistą. Ja pierdole, jaki C-R-I-N-G-E, co o sobie myśli? Że sobie ot, tak przyjdzie i mnie pocałuje? IKS KURWA DE, nie jestem tak puszczalska, jak finn. No co to, to nie.
Chciałam go wyrzucić za drzwi wypychając go, ale ten przygłup chwycił za moją dłoń, dalej nic nie mówiąc, tylko pożerał mnie wzrokiem i uśmiechał się w wymowny sposób. Po chwili zbliżył się jeszcze bardziej, po czym przycisnął mnie do ściany i pocałował.
To było mega krępujące i dziwne. Nie czułam KOMPLETNIE ŻADNYCH uczuć. Sam popierdoleniec był strasznie nachalny, przez co odepchnęłam go, lecz nie był to dobrym pomysłem. He,he... Bardzo niedobrym
Krisu się przewrócił i trafił głową o futrynę. Dosyć mocno. Trochę mu zajęło podnoszenie się z miejsca. Na miejscu uderzenia pojawiła się krew.
Shit...
Szybko zaprowadziłam go do toalety i posadziłam na kiblu. Złapałam za papier toaletowy i podeszłam do kranu, by zmoczyć papier w wodzie. Kazałam mu go przyłożyć do głowy, a sama pobiegłam po apteczkę.
Po jakimś bliżej nieokreślonym czasie, naprawiłam go, chociaż w małej części. Na moje nieszczęście, musiałam znowu prowadzić ten wrak człowieka, tym razem do mojego pokoju. Położyłam go na moim łóżku i pogroziłam mu paluszkiem.
-Nawet się nie waż mnie dotknąć, bo cię uduszę poduszką. Już mam dosyć przygód z tobą w roli głównej - rzuciłam stojąc w drzwiach pokoju.
Zanim skończyłam mówić Pan 'imprezowicz' zasnął.
***
Obudziłam się koło 9 i pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam, było pójście pod prysznic. Po wyjściu zaplanowałam dla niego małą "niespodziankę"
Po tym, jak się umyłam i ubrałam ruszyłam w jego kierunku.
-WSTAWAJ KURWAAA!- krzyknęłam ale on nie raczył zareagować.
- WTF TY JESTEŚ GŁUCHY CZY UŁOMNY?!
- Yyy gdzie ja jestem?
- W dupie. Masz pięć minut na wyjście z tego
apartamentu.
-Co ja tu robię?
-Spierdolino ludzka przylazłeś tu wczoraj najebany w trzy dupy i zebrało ci się na amory.
A teraz wypierdalaj stąd w podskokach bo mi niedobrze na twój widok.
Po tych słowach Wielki Pan Z podniósł się i zaczął zbierać się do wyjścia. Na pożegnanie, rzucił szybkie 'Pa' i sobie poszedł.
Pov. Zalef
Po wyjściu od billie zdałem sobie sprawę,że trochę przesadzamy z tym chlaniem i, że musimy przestać tankować wódę niczym dzieciaki chcące upić swoje upiory
***
Po jakiś 2h siedzenia na kacu w pokoju. Postanowiłem zrobić coś produktywnego. Wstałem wziąć tabletkę na ból głowy i zrobić sobie coś picia.
Czas na gotuj z zalefem part 2
Dzisiaj będzie przepis na najbardziej wykurwistą herbatę pod Słońcem
1.wlej i zagotuj wodę w czajniku
2.W międzyczasie weź jak największy kubek.
3.Włóż do niego torebkę z herbatą.
4.Dodaj łyżeczkę miodu i dwie łyżki jakiegoś soku najlepiej malinowego.
5.Kiedy woda się zagotuje wlej ją do kubka i wymieszaj.
6.Poczekaj aż trochę ostygnie(jakieś 2min)
7.Teraz musisz obudzić twojego wewnętrznego ninje który pomoże ci w przeniesieniu herbatki z kuchni w dowolne miejsce.
Kończąc picie herbaty usłyszałem dzwoniący telefon. Pierwszą myślą było to, że dzwoni Billie.
Szybko pobiegłem po telefon i nie patrząc, kto to odebrałem.
-Hej Krzysiu - niestety to tylko Olga.
-Tak kochanie?-odpowiedzialem niechętnie
-Wiesz jak tęsknię... Bardzo, kiedy wracasz?-w jej głosie słychać było pożądanie i chyba było lekko podpita
-Nie mam pojęcia, może za tydzień.
Więcej rozmowy wam nie powiem, bo była chora, jak i moją rozmówczyni. Odnosiłem wrażenie, że chciała uprawiać ze mną seks przez telefon. Uhg wolę do tej rozmowy nie wracać. Do niej z resztą też.
Ciągle biłem się z myślami, co się działo tamtej nocy, dlaczego do niej polazłem i skąd się wzięła te rana na mojej głowie. Czułem wyrzuty sumienia.
Po długiej analizie stwierdziłem, że do niej pójdę i ją przeproszę. I może uda mi się ją przekonać żeby mi wybaczyła.
Ubrałem coś bardziej wyjściowego, użyłem takiego specyfiku jak perfumy i wyszedłem z apartamentu. Po drodze zgarnąłem jakieś pierwsze lepsze chwasty z wazonu, który stał na stole w kuchni. Po drodze poprawiałem się w lustrze, żeby lepiej się prezentować.
To ta chwila, stałem przed jej drzwiami. Byłem prawie tak zestresowany jak przed solo actem na torwarze.
Zapukałem raz, zapukałem znowu i znowu. Nic. Zacząłem się denerwować na nią. Nosz jaka uparta baba. Zacząłem walić w drzwi, ale dalej swoje.
-Ta Pani wyjechał stąd półtorej godziny temu - powiedział jakiś miły kobiecy głos za mną.
c.d.n...
hehe żarcik...
chyba...
TO KONIEC KSIĄŻKI!
To już jest koniec nie ma już nic jesteście wolni możecie iść...
Z RESZTĄ JAKIEJ CUDOWNEJ, PEŁNEJ WZLOTÓW I UPADKÓW XD
NIE NO ŻARTUJEMY.
NIE WIEDZIELIŚMY CZY JĄ SKOŃCZYMY ALE TEŻ NIE CHCIELIŚMY ZOSTAWIAĆ KSIĄŻKI BEZ ZAKOŃCZENIA, TAKŻE ŁAPCIE NIE WIEMY CZY WAS TO ZAKOŃCZENIE USATYSFAKCJONOWAŁO, ALE PRZYNAJMNIEJ JAKIEŚ JEST.
Dziękujemy wam za taki odzew pod poprzednimi rozdziałami i za to, że ktokolwiek czytał nasze marne wypociny. Pisanie dla was to była przyjemność.
Wszelkie skargi, zażalenia, opinie i pytania na temat książki jak i nas samych możecie pisać pod tym rozdziałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro