✭ Rozdział 08. ✭
– Okłady na łapkach mają być zmieniane co dwie-trzy godziny. Ogony niech na razie nie zostają ruszane. Gdybyś zauważyła, że krwawią, zadzwoń do mnie – mówiła Hyori, instruując Minah, jak ma zachowywać się wobec nowych zwierząt. – Pamiętaj o kroplówkach ze środkami przeciwbólowymi, nie zapominając przy tym o innych zwierzakach.
– Hyori – odezwała się niepewnie Nana, zaciskając palce na ramieniu przyjaciółki. Gdy ta na nią spojrzała, kontynuowała: – jestem pewna, że Minah wie, co ma robić. Pozwól jej się zająć swoją pracą, a sama trochę odpocznij. Może coś zjemy?
Hyori miała ochotę skarcić ją za to, że jej przerywa, ale powstrzymała się w ostatniej chwili. Nie zamierzała robić scen przy Jihanie, który właśnie stanął obok nich. Świetnie poradził sobie z poszkodowanym kotem, zyskując tym samym aprobatę Hyori, o którą było naprawdę ciężko.
Skinęła w stronę Nany, pozwalając tym samym Minah zająć się swoimi obowiązkami.
– Od kiedy możesz zacząć pracę? – spytała Jihana, zdejmując z ramion biały fartuch. – Masz jakieś wymagania dotyczące zmiany? Oczywiście system jest trzy-zmianowy, co zapewne pisało w ogłoszeniu.
Jihan uśmiechnął się promiennie, wzruszając przy tym ramionami.
– Wszystko mi jedno. Jak pani będzie odpowiadało, tak mogę zacząć.
Uwielbiała takich ugodowych pracowników, jednak czas pokazywał, że później wcale tak kolorowo nie było. W końcu nie zawsze weekendy wypadały wolne, a to stanowiło problem dla niektórych nowych pracowników, choć podczas rozmowy wstępnej wszystko było omawiane.
– W takim razie zadzwonię do ciebie, gdy wybiorę pozostałych pracowników i ustalę grafik. W Silent Cry wszyscy mówimy sobie po imieniu, więc nie musisz być taki oficjalny – ruszyła w stronę biura, próbując wyrzucić z myśli gniew, który spowodowany był widokiem cierpiących zwierząt. Gdy tylko dorwie drania, który to zrobił, zabije go gołymi rękami!
Tak bardzo skupiła się na własnych myślach, że dopiero palce Jihana na jej nadgarstku przywróciły ją na ziemię.
– S-słucham? – Uniosła wysoko brwi, zerkając na jego długie palce. – Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
Nana stała za nimi, ściskając w ręce różową torebkę i tylko czekała, aż Hyori wybuchnie. Nic takiego jednak nie miało miejsca, co było wręcz niespotykane.
– Mówiłem tylko, że w razie takich sytuacji, jak dzisiaj, możesz do mnie dzwonić. Jestem niedaleko i zawsze chętnie pomogę – powtórzył Jihan to samo, co mówił dosłownie chwilę wcześniej. Widząc zaskoczenie wymalowane na twarzy nowej szefowej, ukłonił się i pożegnał.
Hyori stała jak słup soli, wpatrując się w plecy wysokiego chłopaka.
– Jest naprawdę świetny, nie sądzisz? – zagadnęła Nana, stając ramię w ramię z przyjaciółką. – Przystojny, wysoki, a do tego ma rękę do zwierząt. Naprawdę świetnie poradził sobie podczas operacji. Myślę, że jego obecność bardzo pomoże Silent Cry. Niewielu jest weterynarzy z prawdziwego powołania.
– Czas pokaże, czy to nie tylko pozory – skwitowała krótko Hyori i wyjęła z kieszeni spodni komórkę. Odczytując wiadomość od Hyungsika, westchnęła głośno. – Wracam do domu. Hyung włamał mi się do domu.
Nana zrobiła zawiedzioną minę, czując ogromną złość na Hyungsika. Czy on sobie żarty stroił? Specjalnie poszedł do domu Hyori, by ta nie mogła spędzić z nią trochę czasu? To był cios poniżej pasa!
– Może pójdę z tobą? – spytała z nadzieją, która od razu została zdeptana.
– Nie trzeba. Wracaj do domu i odpocznij.
Hyori weszła do biura i przerzuciła przez krzesło fartuch, biorąc z biurka wszystkie CV. Czekała ją długa noc, a musiała pozbyć się Hyungsika z mieszkania. Miała nadzieję, że zdołał jakoś dogadać się z Siwonem i nie zastanie w domu porozbijanych wazonów, czy zerwanych firanek.
Czuła na sobie rozczarowane spojrzenie Nany, gdy kierowała się korytarzem do wyjścia. Wiedziała, że dziewczyna naprawdę chciała spędzić z nią trochę czasu. Dawniej spędzały ze sobą każdą wolną chwilę, ale teraz Hyori takich chwil po prostu brakowało. Nana niestety nie potrafiła tego zrozumieć.
Pomimo wątpliwości, zatrzymała się i odwróciła w stronę przyjaciółki. Ich spojrzenia momentalnie się zetknęły. Oczy Nany były całe zaszklone.
– Dziękuję za to, że ze mną zostałaś. Wynagrodzę ci to dodatkową premią.
Nana zagryzła dolną wargę, wpatrując się w oddalającą Hyori.
– Nie chcę twoich pieniędzy. Chcę trochę twojego czasu – powiedziała pod nosem, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
Niebieskie Porsche Cayman zatrzymało się przed ogromną willą i już po chwili wjechało na ogromną posesję, którą Hyori znała tak dobrze, jak własny dom. W końcu i to miejsce zbudowała od podstaw, nie było to więc nic dziwnego.
Ledwie wysiadła z auta, a już została przywitana przez uśmiechniętego od ucha do ucha Jimina.
– Noona! Dawno cię u nas nie było. Zazwyczaj dzwonisz, gdy masz dla nas jakieś zadanie do wykonania. Coś się stało?
Hyori ruszyła w stronę oświetlonych schodów, które prowadziły do sporej wielkości willi z basenem. Nie zdziwił ją ani widok chłopaków w kąpielówkach, ani kolorowe drinki poustawiane na długim stole, który stał wraz z białą kanapą po prawej stronie basenu.
– Ej, chłopaki! Noona przyszła! – Krzyknął Jimin, skupiając uwagę przyjaciół na szefowej, której każdy z nich wiele zawdzięczał.
Hyori usiadła na kanapie, witając każdego z chłopaków szczerym uśmiechem. Patrząc na ich radosne twarze i to, jak zaczęli sobie świetnie radzić, nie potrafiła uwierzyć, że przeszli w życiu przez prawdziwe piekło. Choć zboczyli nieco ze ścieżki, Hyori przygarnęła ich pod swoje skrzydła i pozwoliła uwierzyć, że robią coś dobrego.
– Nikt z was nie ucierpiał podczas ostatniego zlecenia? – spytała, uważnie obserwując półnagie ciała chłopaków.
– Noona, coś ty! – Suga machnął ręką, wywracając przy tym oczami. – Wszystko poszło naprawdę gładko. Niby takie dryblasy, a nie mieliśmy problemu, by się ich pozbyć.
– A ciała?
– Wszystkim się zajęliśmy – zapewnił Taehyung, nie wdając się w szczegóły. – Nikt już nie będzie dręczył tego biednego chłopaka.
– Mam nadzieję – westchnęła, przecierając dłonią zmęczone oczy. – Ratowałam dziś dwa koty z uciętymi ogonami. Ktoś podpalił im również wszystkie łapy.
– Co za skurwiele żyją na tym świecie!? – Jungkook uderzył pięścią w stół, przez co kolorowe drinki zatrzęsły się niebezpiecznie. Na szczęście żaden z nich się nie wylał. – Może, gdyby świat dowiedział się o tym, że istnieje ktoś, kto znajduje tych skurwieli i osobiście wymierza im sprawiedliwość, coś by się w końcu zmieniło. A tak pozorujemy samobójstwa, przez co nikt nie zawraca sobie tym głowy.
– Musicie pozostać w ukryciu, Kookie. Chcecie wylądować w więzieniu? – Hyori posłała szatynowi uważne spojrzenie. – Tylko działając z ukrycia, możemy mścić się za tych, którzy nie potrafią tego zrobić. Bez was byłoby gorzej. Pamiętaj o tym.
– Ale, noona – wtrącił się Hoseok, przeczesując palcami swoje rude włosy – co się stało, że przyjechałaś aż tutaj?
Hyori uśmiechnęła się smutno, spuszczając głowę. Utkwiła wzrok w dłoniach, z całych sił próbując wyrzucić z głowy obraz cierpiących zwierząt. Nie radziła sobie z tym. Z każdym kolejnym przypadkiem, było jej coraz ciężej.
– Nieważne, jak bardzo się staramy. Zwierzęta wciąż cierpią – odezwała się w końcu, boleśnie wbijając sobie paznokcie w dłoń. – Nie jesteśmy w stanie tego powstrzymać. Nienawidzę tego.
Jimin kucnął przed Hyori i wziął jej dłoń w swoją, z bólem patrząc na krwawiące rany, które sama sobie zadała.
– Świata nie da się zmienić, noona. Jedyne co możemy robić, to pomagać cierpiącym i uśmierzać ich ból. Gdybyśmy tego nie robili, to co by się z nimi stało? – Hyori podniosła na niego zaszklony wzrok. – Konaliby w męczarniach. A tak przynajmniej możemy robić coś w ich imieniu, prawda?
Taehyung odchrząknął, tłumiąc w sobie łzy. Hyori rzadko do nich przychodziła, ale widok jej w takim stanie łamał mu serce. Była dla niego jak siostra, która podarowała mu start w lepszą przyszłość. Nie uważał, by zabijanie ludzi bez serca, było czymś złym. Robił coś, co powinno robić państwo, a że ono nie zamierzało stanąć po stronie sprawiedliwości, sam ją wymierzał wraz z przyjaciółmi.
– Jesteśmy twoją rodziną, noona. Bez względu na wszystko, zawsze będziesz dla nas jak siostra – powiedział Suga i objął dziewczynę ramionami.
Nie minęła chwila, jak cała reszta otoczyła ją ze wszystkich stron i zamknęła w niedźwiedzim uścisku.
Właśnie tego było jej potrzeba. Świadomości, że wcale nie była na tym świecie sama. Rodzina to nie koniecznie więzy krwi. Rodzina była tam, gdzie znajdowali się ludzie, którzy cię kochali i wspierali.
Hyungsik wyglądał co chwilę przez okno, coraz bardziej się niecierpliwiąc. Mijały już prawie trzy godziny, odkąd Hyori odpisała, że zaraz będzie, a jej samochód wciąż nie zbliżył się do bramy posesji. Nie odbierała również telefonu.
Dokąd mogła się udać, skoro jakiś czas temu opuściła Silent Cry?
– Nie dość, że zdobyłem ogromnego minusa u Nany, która nie chce ze mną rozmawiać, to jeszcze siedzę w pokoju z jakimś kosmitą – burknął pod nosem, zerkając na oglądającego telewizor Siwona, który po godzinie dopiero zrozumiał, że Hyori nie przetrzymywała w domu żadnych niewolników. Hyungsik sam zaczął się nawet zastanawiać, czy bajka o księciu z epoki Joseon nie była prawdziwa.
Nagle usłyszał charakterystycznie dźwięk otwieranej bramy i od razu zerwał się do wyjścia. Musiał porozmawiać z Hyori na osobności.
– No nareszcie! Już myślałem, że coś ci się stało! – krzyknął z wyrzutem, a dziewczyna minęła go bez słowa. Oburzony jej zachowaniem, zatrzymał ją przed drzwiami i odwrócił w swoją stronę. Od razu zauważył, że była przybita. – Wszystko w porządku?
– Jestem naprawdę zmęczona, Hyung. Mam za sobą ciężki dzień, a jeszcze muszę pomyśleć nad tym, kogo zatrudnić do organizacji. Robię to po to, byście nie musieli siedzieć w pracy po szesnaście godzin, więc doceń to.
– A co z tym dziwakiem, który pilnował w salonie twoich więźniów? – Ruszył za przyjaciółką, nie zamierzając dać jej spokoju. – Ten idiota naprawdę myślał, że to prawda. Skąd ty go wytrzasnęłaś, Hyori? I dlaczego wciąż pozwalasz mu mieszkać w swoim domu? Możesz mi to wyjaśnić?
Dziewczyna zatrzymała się na schodach i posłała mu zmęczone spojrzenie.
– Pocałowałam żabę, prosząc o księcia na białym koniu i proszę, pojawił się. Tyle że nie tylko bez konia, ale również bez mózgu – odezwała się w końcu od niechcenia i ruszyła na górę.
Hyungsik zaśmiał się pod nosem, z niedowierzaniem kręcąc głową.
– Bujną wyobraźnię masz, choć z tym brakiem mózgu to się zgodę – skwitował i zatarasował jej drogę do kuchni. Widząc jej gniewne spojrzenie, dodał z szerokim uśmiechem: – Proponuję, byś najpierw weszła do salonu i zobaczyła, co Siwon zrobił pod twoją nieobecność. Gwarantuję, że momentalnie podskoczy ci ciśnienie i bez zawahania się wywalisz go z domu.
– Obiecujesz, że jak to zrobię, to sobie pójdziesz? – spytała z nadzieją.
– Słowo honoru!
Zrezygnowała więc z szybkiego posiłku i ruszyła w stronę salonu, mając na ogonie uśmiechniętego od ucha do ucha Hyungsika. Naprawdę nie rozumiała jego zachowania i chyba wolała nie zastanawiać się nad tym, co działo się tutaj pod jej nieobecność.
Otworzyła drzwi, licząc na powitanie ze strony Siwona, gdy ujrzała go skulonego na rogówce. Oczy miał zamknięte, a oddech spokojny. Spał.
– I to ma być to coś, co podniesie mi ciśnienie? – zmarszczyła brwi, krzyżując ręce na piersi. – Żartujesz? Przecież on tylko śpi. W pokoju panuje idealny porządek.
Hyungsik wszedł do środka jak oparzony i zaczął rozglądać się po całym salonie w poszukiwaniu mopsa. Był pewien, że jeszcze kilka minut temu znajdował się w tym pomieszczeniu. Przecież nie miał żadnych omamów!
– Nie rozumiesz! – próbował się bronić, gdy Hyori wypchnęła go z salonu i zamknęła za nimi drzwi. – Siwon przyprowadził do domu mopsa! A ty nie tolerujesz psów w domu, choć bardzo je kochasz!
– Nie ma tu żadnego psa. Idź już, Hyung. Naprawdę nie mam sił na takie pierdoły – oznajmiła stanowczo, ledwie powstrzymując się od wyrzucenia go z domu.
– Dlaczego pozwalasz mu tu mieszkać? – spytał Hyungsik, zatrzymując się przed drzwiami wyjściowymi. – Mogę załatwić mu pokój w szpitalu psychiatrycznym. Albo dogadać się z policją, żeby znaleźli jego rodzinę. Nie jesteś za niego odpowiedzialna, Hyori. To nie pies, a dorosły człowiek, który ewidentnie próbuje cię wykorzystać.
– Wiem, że się o mnie martwisz i dziękuję ci za to – wyznała szczerze, klepiąc przyjaciela po ramieniu. – Siwon obecnie zajmuje się zwierzakami, gdy mnie przez cały dzień nie ma w domu. Dzięki niemu nie muszę się martwić o to, kto da im jeść. Jeśli w zamian za to mam udzielić mu dachu nad głową, to nie widzę problemu.
– Szkoda, że przyjaciół nie traktujesz tak, jak tego obcego faceta – skwitował, nie potrafiąc dłużej milczeć. – Nana zalewa się łzami, bo najlepsza przyjaciółka ma ją w dupie, ale przecież to nic takiego. Nana to w końcu nie skrzywdzony pies, który sam sobie nie poradzi.
Hyori patrzyła oszołomiona na znikającego w ciemnościach Hyungsika. Nie rozumiała jego gniewu i słów, które wypowiedział. Dlaczego musiał reagować w taki sposób tylko dlatego, że pozwoliła Siwonowi zatrzymać się u siebie na jakiś czas? Był zazdrosny, czy chodziło mu o coś innego?
Zamknęła drzwi i wróciła do kuchni, chwytając z blatu zielone jabłko. Miała dość i cieszyła się, że jutro miał nadejść kolejny dzień. Oby lepszy od dzisiejszego.
Kochani! Życzę Wam Wesołych Świąt spędzonych w gronie najbliższych, spełnienia marzeń i smacznego jedzenia! :). Mam nadzieję, że nigdy nie utracicie wiary we własne możliwości, ponieważ możecie osiągnąć naprawdę bardzo wiele. Wierzę w to i będę trzymała kciuki za realizacje Waszych postanowień noworocznych <3.
Do usłyszenia, Wasza Snooki ツ.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro