Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✭ Rozdział 05. ✭

Hyori zmieniała okłady na czole nieprzytomnego Siwona, gdy traciły odpowiednią temperaturę. Nie czuła się dobrze w roli pielęgniarki, jednak nie mogła go ot tak zostawić. Gorączka wciąż była bardzo wysoka i, chociaż Siwon szybko zasnął, gdy położyła go do łóżka w salonie, to pod nosem bezustannie coś mamrotał. Mówił o powstrzymaniu jakiegoś Daewonguna od zorganizowania rzezi na katolikach.

– Kim tak naprawdę jesteś? – zastanowiła się na głos, nie spuszczając wzroku z bladej twarzy chłopaka.

Choć był przykryty trzema puchowymi kołdrami, jego ciało wciąż było zimne, a usta sine. Jeszcze nigdy nie widziała, by ktoś pochorował się tak szybko.

Słysząc ciche pukanie, obejrzała się przez ramię i rzuciła pytające spojrzenie Hyungsikowi.

– Jedynie jakiego Kwon Siwona znalazłem na internecie, jest synem króla Taehyuna*, który zamierzał zgładzić królewskiego regenta, Daewonguna, siejącego terror. Niestety po tajemniczym zniknięciu syna, Taehyun został publicznie powieszony i Daewongun przez dziesięć lat rządził swoimi prawami. Jest jednak coś, co nie daje mi spokoju.

– Co takiego? – Zainteresowała się, a Hyungsik podszedł bliżej i odpalił komórkę, pokazując jej portret znaleziony na internecie.

Hyori mimowolnie dała komórkę obok twarzy Siwona, nie potrafiąc uwierzyć w uderzające podobieństwo. Byli identyczni. Widniał na nim 1858 rok. Jeżeli Siwon mówił prawdę i rzeczywiście był niedoszłym królem... Jeżeli „tajemnicze zniknięcie" oznaczało „rzucenie czaru", to wszystko układało się w jedną całość. I brzmiałoby realnie, gdyby nie fakt, że takie rzeczy nie mogły mieć miejsca w realnym świecie.

– To naprawdę dziwny zbieg okoliczności – odezwała się w końcu, kładąc na czole nieprzytomnego chłopaka kolejny okład.

– Też tego nie rozumiem i nie potrafię tego wyjaśnić, ale... może to po prostu jakiś jego przodek? – Hyungsik odebrał komórkę i ponownie skupił się na zdjęciu. – Twój kolega tak bardzo zainteresował się jego historią, że postanowił stać się zaginionym przodkiem i go udawać. To bardzo możliwe.

Hyori wstała z podłogi i pociągnęła przyjaciela do wyjścia z salonu. Nie miała ochoty dłużej rozmawiać na temat Siwona i tajemnicy, która dotyczyła jego osoby. Im więcej faktów się dowiadywała, tym mniej tak naprawdę rozumiała.

– Mogę cię prosić, byś nikomu nie mówił o tym chłopaku? – spytała, gdy znaleźli się na korytarzu. – Nie chcę, by ktokolwiek pomyślał, że znalazłam sobie faceta. Wiesz, że nie lubię niedomówień.

– Przecież wszyscy gadają, że jesteś, jak Taylor Swift i nie umiesz utrzymać przy sobie faceta – zamilkł, przeklinając w myślach swój długi język. Ależ był debilem! Jak mógł palnąć coś tak głupiego? Widząc złość wymalowaną na twarzy szatynki, objął ją ramieniem i zaczął kierować w stronę wyjścia. – Chyba jestem zmęczony, bo wygaduje kompletne bzdury. Pozwolisz, że wrócę już do siebie, nim połamiesz mi nogi?

Hyori przystanęła przed wyjściowymi drzwiami i zgromiła przyjaciela wzrokiem.

– Naprawdę wszyscy tak uważają?

Hyungsik wzruszył ramionami i zrobił przepraszającą minę.

– Po prostu nie znalazłaś jeszcze kogoś, kto by do ciebie pasował. To nie twoja wina.

– Przecież ty też nikogo nie masz. Dlaczego więc ludzie gadają akurat o mnie? – oburzyła się, krzyżując ręce na piersi.

– Po pierwsze: nie jestem sławny. Po drugie: nie jestem na tyle zdesperowany, by chodzić na randki w ciemno, które zawsze kończą się rozczarowaniem.

Hyori omal nie zakrztusiła się własną śliną. Jej przyjaciel naprawdę był bezczelny! Zaczęła się nawet zastanawiać, dlaczego w ogóle utrzymuje z nim kontakt poza firmą.

Hyungsik poklepał ją po ramieniu i rzucił na odchodne z szerokim uśmiechem:

– Nieważne, jaką jesteś zołzą i, co ludzie o tobie mówią, Hyori. Ja cię lubię i nigdy nie spotkałem kogoś o równie dobrym sercu, jak twoje. Nie bądź więc dla siebie taka surowa.

Patrzyła, jak wsiadł do czarnej Toyoty i odjechał.

Zostawił ją samą z natłokiem myśli, które musiała rzucić w kąt, ponieważ odczuwała ogromne znużenie. Z racji tego, że niewiele w ostatnim czasie spała, organizm coraz częściej upominał się o odpoczynek i zaczynał odmawiać posłuszeństwa.

– Jeszcze tylko zmierzę Siwonowi temperaturę i podam mu syrop na gorączkę. Może coś mu w końcu pomoże – postanowiła i wróciła do mieszkania, zamykając drzwi na wszystkie zamki.

Siwon obudził się z zawałem serca, gdy jakiś gwałtowny dźwięk wybudził go ze snu. Odrzucił na bok ciężkie kołdry, których miał na sobie zdecydowanie za dużo i z odrazą spojrzał na swój strój, który składał się z dresowych spodni sięgających mu do kostek oraz żółtej koszulki z krótkim rękawem. Pamiętał, jak Hyori tłumaczyła mu, że taka panuje moda, jednak wiedział, iż nie polubi obecnych czasów przez wzgląd na wiele rzeczy. Ubrania były jednym z nich.

Gdy jego wzrok padł na łóżko rozłożone po prawej stronie, bliżej ściany z telewizorem, zauważył skuloną Hyori. Leżała, jak zabita i najwyraźniej nawet nie słyszała okropnego dźwięku, który przeraził go nie na żarty.

Nagle dostrzegł drżącą rzecz, która wibrowała na stole. Przerażony zszedł z łóżka i podbiegł do śpiącej dziewczyny, potrząsając jej ramionami na tyle mocno, by od razu się obudziła.

– Coś niepokojącego dzieje się w tym pokoju! – powiedział na wdechu, a jego oczy były wielkie jak spodki. Wskazał palcem na wibrujący przedmiot i dodał nieco ciszej: – Myślę, że to atak. Znów jesteś w niebezpieczeństwie przez to, że mi pomagasz. Musisz uciekać!

Hyori patrzyła na niego na niego nieco przymkniętymi oczami, czując ból każdego skrawka ciała. Spanie na niewygodnym łóżku, które zazwyczaj służyło jako fotel, było złym pomysłem.

– To tylko komórka. Mam ustawiony budzik, który codziennie nie pozwala mi się wyspać – burknęła i rozprostowała kości, dopiero potem zajmując się wyłączeniem budzika. Widząc zdumione spojrzenie chłopaka, spytała z niedowierzaniem, machając mu przed nosem dotykowym LG: – Naprawdę nie wiesz, co to?

Pokręcił głową. Nie zamierzał kłamać, w końcu dopiero co obudził ją z powodu tego niewielkiego przedmiotu. I tak miała go za wariata, więc co za różnica, czy utwierdzi się w tym przekonaniu.

Hyori wróciła myślami do wczorajszej rozmowy z Hyungsikiem i portretu znalezionego w internecie.

– Kim jest Daewongun? – spytała, a chłopak momentalnie cały się spiął. Jego twarz wyrażała szczerą nienawiść.

– Człowiek, który prześladował katolików i mordował każdego, kto tylko podważał jego zdanie. Wstępując na tron, miałem całkowicie odebrać mu władzę i uwolnić naród od tego tyrana, ale rzucono na mnie czar. Nic nie zrobiłem, by go powstrzymać, choć składałem tak wiele obietnic. Ludzie musieli mnie znienawidzić, gdy tak nagle zniknąłem.

Na samą myśl o poddanych, poczuł się źle. Gdyby tylko mógł cofnąć czas i prędzej przekonać ojca do przekazania mu tronu, wtedy wszystko wyglądałoby inaczej. Może nawet czarownica nie rzuciłaby na niego czaru.

Hyori patrzyła na emocje malujące się na twarzy Siwona, starając się przekonać samą siebie, iż był świetnym aktorem. Jak miała to jednak zrobić, gdy wszystko wydawało się tak realne? Nawet fakt, iż pocałowana przez nią żaba zamieniła się w księcia, powoli ją przekonywał i nieważne, jak irracjonalnie to brzmiało. Zaczynała w to wierzyć, ponieważ Siwon nie wyglądał na kogoś, kto miałby jakiś cel w okłamywaniu jej. Poza tym, kto o zdrowych zmysłach podawałby się za księcia z epoki Joseon i poruszałby się w ubraniach nie z tej epoki? Właśnie.

Siwon odrzucił myśli na bok i skupił wzrok na zamyślonej dziewczynie.

– Nie wierzysz mi. Nieważne, jak bardzo będę starał się udowodnić, że mówię prawdę. Ty i tak nigdy nie uwierzysz w to, że mówię prawdę.

Patrzyła w jego ciemne oczy przez chwilę, aż w końcu wstała i skierowała się do wyjścia z sypialni.

– Przygotuję śniadanie – powiedziała na odchodne i wyszła.

Czuła się, jak skończona idiotka, gdy tak chodziła po butikach i samotnie kupowała męskie ubrania. Wyjątkowo wcześniej zamknęła dziś gabinet, zostawiając na drzwiach informację, że w razie nagłych wypadków, można dzwonić pod podany numer telefonu. Nie miała umówionego żadnego zwierzaka na operację, dlatego też zamknęła Siwona w mieszkaniu i poszła na zakupy.

Nie rozumiała, po co to wszystko robiła. Nie dość, że pozwoliła obcemu chłopakowi u siebie mieszkać, to jeszcze wydawała pieniądze na jego ubrania. O, zgrozo, nawet szczoteczkę do zębów mu kupiła!

Naprawdę zaczynam wariować, pomyślała, pakując kolejną koszulę w kratę do eleganckiej torby. Oczywiście nie mogła kupić byle jakich szmat. Musiała wchodzić do drogich butików, by w gazecie nagle nie zrobiono z niej bankruta lub miłośniczki lumpeksów. Zbyt długo pracowała na swoją opinię, by popsuć ją sobie czymś tak błahym.

– Och, to pani ją tą sławną weterynarz, która stworzyła Silent Cry! – zaczepiła ją kasjerka, która szczerze uśmiechnęła się na jej widok. Hyori odwzajemniła gest, choć nie miała ochoty na pogaduszki. Chciała czym prędzej znaleźć się w domu. – Widziałam jeden z odcinków „Na pomoc zwierzętom!", w którym akurat pani występowała. Naprawdę podobało mi się, jak rozmawiała pani z tym bydlakiem, który próbował przy kamerach uderzyć tego malutkiego jamnika w głowę! – Kobieta zakryła usta dłońmi, robiąc przy tym wielkie oczy. – To było takie straszne! Na szczęście kopnęła go pani w porę tam, gdzie trzeba i wykręciła ręce, umożliwiając policjantom zapięcie mu kajdanek. To było niesamowite.

Hyori zdecydowała się przemilczeć fakt, iż odcinek został wyemitowany bez jej zgody, a materiał, który zdobyto nielegalnie (za pomocą jej byłego pracownika, którego zwolniła dyscyplinarnie) został zniszczony. Niestety, jak wiadomo, to co znalazło się w internecie choć przez chwilę, tak naprawdę nigdy z niego nie znikało. Dlatego też Hyori ostatecznie pogodziła się z tym, że materiał wypłynął. Na szczęście dostała ogromne odszkodowanie, które choć odrobinę zrekompensowało jej zszargane nerwy.

– Proszę mi powiedzieć, jaką karę otrzymał ten zwyrodnialec? Niestety nie śledziłam później losów tego pieska.

Hyori spojrzała na nią znad ciemnych brwi. Jej oczy błysnęły niebezpiecznie, wprawiając kasjerkę o szybsze palpitacje serca.

– Dwa lata w zawieszeniu na trzy i niewielka kara pieniężna. Nie długo jednak nacieszył się wolnością. Podobno popełnił samobójstwo, ponieważ był piętnowany przez ludzi z sąsiedztwa.

– I dobrze mu tak. Dostał za swoje.

Hyori uśmiechnęła się na słowa kasjerki i położyła na ladę pieniądze, zostawiając spory napiwek.

– Również tak uważam. Karma prędzej, czy później każdego dopadnie – powiedziała i wyszła ze sklepu z szerokim uśmiechem.

Przemierzała korytarze centrum handlowego z dumnie uniesioną głową, od czasu do czasu robiąc sobie zdjęcia z fanami. Nie było ich wielu, jednak zawsze znalazł się ktoś, kto cenił ją za jej oddanie wobec pokrzywdzonych zwierząt. W takich chwilach czuła, że wszystko, co robiła, miało ogromne znaczenie. Nawet jeśli rodzina się od niej odsunęła, to na świecie byli ludzie, którzy wspierali ją z całego serca.

Nagle ujrzała wśród tłumu znajomą twarz. Zaskoczona widokiem Vernona, podczas gdy miał leżeć obłożnie chory w łóżku, wywołał w niej złość. Nienawidziła, gdy pracownicy robili sobie z niej żarty.

– Vernon! – krzyknęła, zatrzymując chłopaka. Nie odwrócił się jednak w jej stronę, co było wyraźną oznaką braku szacunku. Oburzona podeszła bliżej i siłą zmusiła go do spojrzenia jej w twarz. Jego lewe oko wyglądało jak dorodna śliwa. Nie był w stanie go nawet otworzyć.

– D-dzień dobry... – Ukłonił się, nerwowo rozglądając się na boki.

– Co ci się stało? Nie wygląda mi to na grypę żołądkową.

Blondyn schował ręce do kieszeni, czując się jak skończony dureń. Normalnie nie przyszedłby do centrum handlowego w środku popołudnia, ale musiał czym prędzej sprzedać swój telefon i całą biżuterię, jaką ukradł matce. Nie miał wyboru, ponieważ do osiemnastej musiał spłacić dług u niezbyt miłych gości. Gdyby tylko wiedział, że drobna pożyczka urośnie do tak ogromnych rozmiarów, nigdy by jej nie wziął.

Hyori zauważyła, że chłopak nie czuje się swobodnie wśród tłumu gapiów, dlatego zaprowadziła go do kawiarni, gdzie zajęli miejsce pod ścianą na końcu pomieszczenia.

– Poproszę latte z bitą śmietaną. A ty czego się napijesz? – zwróciła się do Vernona, odwracając na moment wzrok od kelnera, który starał się nie patrzeć na podbite oko chłopaka.

– N-niczego...

– Dla niego poproszę to samo.

Czuła, że chodziło o pieniądze. W końcu zawsze to one pakowały ludzi w kłopoty. Vernon zawsze wydawał jej się być radosnym, poukładanym chłopakiem, który dobrze wiedział, czego chciał od życia. Bycie stróżem w Silent Cry było spełnieniem jego marzeń, ale potrzebował pieniędzy, by tych marzeń dosięgnąć.

– Kto cię tak urządził i dlaczego? – spytała bez ogródek, splatając palce na okrągłym stole. – Nie mów mi, że spadłeś ze schodów. Nie ze mną takie numery.

– Przepraszam, ale to nie pani problem. Nie chcę o tym rozmawiać – powiedział niepewnie, poprawiając się na krześle. Chciał uciec przed jej wzrokiem, ale nie potrafił uciec.

– Jestem od ciebie starsza o zaledwie cztery lata. Możesz mówić mi noona. – Skinęła kelnerowi w podzięce za przyniesienie zamówienia i ponownie spojrzała na blondyna. Wyglądał jak siedem nieszczęść. – Co takiego się stało, że pracownik, w którego naprawdę wierzyłam, posunął się do kłamstwa odnośnie do swojego zdrowia? Nie jestem w stanie pracować z oszustami, dlatego bądź ze mną szczery.

– Są pewne rzeczy, o których nie chce się rozmawiać.

– Nawet jeśli mogę zwolnić cię za kłamstwo?

– Za prawdę też zostanę zwolniony, więc co to za różnica?

– Dlaczego tego nie sprawdzimy? – nie dawała za wygraną. Była typem osoby, która nigdy się nie poddawała. Tym razem również nie zamierzała zrezygnować z Vernona, dopóki nie pozna powodu jego kłamstw. Widziała w nim ogromny potencjał, który przez innych nie był dostrzegany, ponieważ nie posiadał odpowiedniego wykształcenia. Ludziom bez szkoły ciężko było znaleźć pracę. – Kto inny zatrudni cię bez wykształcenia? Zastanów się nad tym. Poczekam jeszcze – spojrzała na złoty zegarek, zastanawiając się przez moment – trzy minuty. Potem albo nasze drogi się rozejdą, albo się dogadamy.

Vernon nie potrafił odczytać motywów szefowej. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, a postawą raz okazywała mu swoją wyższość, a raz czuł się, jakby traktowała go, jak na równi. Czuł się taki zagubiony, a zegar nieubłaganie tykał. Zdołał uzbierać zaledwie ¾ długu, a to oznaczało, że będzie musiał błagać o dodatkowy czas na spłatę pożyczki, co wiązało się z kolejnymi odsetkami. W takim tempie nigdy nie uwolni się od gangsterów i skończy zadźgany w jakimś rowie.

Schował twarz w dłoniach, uważając na bolące oko. Co powinien zrobić?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro