Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✭ Rozdział 13. ✭


 

– To naprawdę twój dom, noona? – Vernon opuścił samochód, szeroko otwartymi oczami wpatrując się w ogromną posiadłość, do której wjechał. Od razu usłyszał ujadanie psów, do których bez słowa ruszył Siwon, by je nakarmić.

Hyori skinęła głową i wzięła od chłopaka kluczyki od samochodu. Stała przez moment obok Vernona i również wpatrywała się w biały budynek, który na niej nie robił większego wrażenia. Widziała dużo ładniejsze posesje.

– Masz może ochotę na herbatę? – zagadnęła, wprawiając Hansola w szok. Patrzył na nią, jak na kosmitkę, mrugając oczami. – Jeśli wolisz wziąć kasę i jechać do domu, to zamówię ci taksówkę. Nie ma problemu.

– C-chodzi o to, że – zaczął, nerwowo drapiąc się po karku. Rozglądał się po oświetlonej posesji, by upewnić się, że Siwona nie ma w pobliżu – moja mama nie czuje się najlepiej. Wyszedłem tylko na moment, by kupić jej leki, ale że was spotkałem, to tak jakoś wyszło, że jestem tu, a nie w aptece.

– Dlaczego nie powiedziałeś? Przecież nie poprosiłabym cię o to, byś nas odwiózł! – krzyknęła, wpatrując się w jego zmieszaną twarz z niedowierzaniem.

– Wyglądałaś na przerażoną. Nie mogłem cię zostawić, skoro tak bardzo mi pomogłaś.

Westchnęła, pocierając dłonią zmęczone oczy. Choć alkohol zaczął powoli opuszczać jej organizm, wciąż kręciło jej się nieco w głowie. W dodatku robiła się coraz bardziej znużona i czuła, że jeśli zaraz się nie położy, to padnie na trawę i spędzi noc przed domem, zamiast w wygodnym łóżku.

– Rozumiem. W takim razie dzwoń po taksówkę i poproś, żeby zawiozła cię do najbliższej apteki, a potem do domu. Gdyby z twoją mamą było naprawdę źle, zadzwoń i dam ci trochę wolnego. – Wyjęła z portfela plik pieniędzy i podarowała go chłopakowi. – Tu masz pieniądze za fatygę oraz na taksówkę. Jestem pewna, że wystarczy ci również na lekarstwa dla mamy.

– Moja mama ma po prostu gorączkę, jak mógłbym nie przyjść do pracy z jej powodu? – spytał zmieszany, wpatrując się w plik banknotów. Było mu naprawdę głupio. – Już i tak narobiłem ci wielu kłopotów i w Silent Cry wszyscy o mnie gadają. Uważają, że mam u ciebie jakieś specjalne względy, ponieważ jeszcze mnie nie zwolniłaś.

Hyori wcisnęła mu pieniądze do dłoni i powiedziała stanowczym tonem:

– A niech se gadają, co chcą. Jeśli mnie to nie interesuje, to ciebie też nie powinno.

Przytaknął i z lekkim uśmiechem podziękował za pieniądze, choć naprawdę nie chciał ich przyjąć. Nie rozumiał, jak ktoś mógł ot tak rozdawać taką gotówkę na prawo i lewo, podczas gdy inni musieli ciężko pracować, by mieć za co żyć. W dodatku Hyori mieszkała w pięknym domu i posiadała niesamowicie drogie samochody. Kto by nie pragnął takich luksusów dla siebie? Chyba tylko głupiec.

Dostrzegł zmierzającego w ich stronę Siwona, dlatego też zdecydował się pożegnać i czym prędzej zadzwonić po taksówkę. Nie miał ochoty rozmawiać z tym dziwnym gościem. Nim jednak zniknął za bramą, krzyknął jeszcze:

– Noona, ja też lubię F.T. ISLAND! Masz naprawdę świetny gust, jeśli chodzi o muzykę!

Hyori roześmiała się pod nosem i pomachała mu na do widzenia. Nie miała pojęcia, kiedy przestała być w stosunku do tego chłopaka surową szefową i zaczęła traktować go w tak pobłażliwy sposób. Może to dlatego, że jak każdy dzieciak popełniał błędy, a jego życie nie było usłane różami? Miał wiele zmartwień, jak na tak młody wiek i aż żal jej się robiło na myśl, że zamiast skończyć dobrą szkołę, pracował jako strażnik. Widziała w nim potencjał, który najnormalniej w świecie się marnował.

Uniosła zaskoczona wzrok na Siwona, który zacisnął palce na jej nadgarstku. Był zły.

– A tobie co? – Próbowała się uwolnić, ale chłopak przysunął ją bliżej siebie w taki sposób, że ich twarze dzieliły zaledwie milimetry. Jedną dłoń wciąż zaciskał na jej nadgarstku, a drugą obejmował w talii, nie chcąc pozwolić jej uciec. – Oszalałeś?!

– Tak, oszalałem! – krzyknął, wpatrując się w jej oczy z gniewem. – Nie rozumiem, dlaczego patrzysz na innych facetów z uśmiechem, a mnie kompletnie ignorujesz! Naprawdę mnie to wkurza!

– Przecież z tobą tańczyłam!

– To nic nie znaczy!

Patrzyła na niego oszołomiona, nie bardzo wiedząc, co powinna zrobić. Choć miała ochotę spróbować wyszarpać się z jego uścisku i ostatecznie dać mu w twarz, nie potrafiła się poruszyć. Siwon wpatrywał się w nią z furią wymalowaną w oczach, ale za nią kryło się coś więcej. Coś, co sprawiło, że serce podeszło jej do gardła i zaczęła obawiać się tego, co zamierzał zrobić.

– P-puść mnie – wyjąkała, czując, że traci całą pewność siebie. – Nie puścisz? – spytała z wyrzutem, a ten wyswobodził ją ze swojego uścisku tylko po to, by chwycić jej policzki i ją pocałować.

Nie miał pojęcia, czy jego uczucia były następstwem złamania klątwy, ale nie potrafił się ich wyzbyć. Z każdym dniem coraz bardziej zależało mu na Hyori i nie mógł znieść faktu, iż ta widziała w nim dziwaka, którego trzymała na dystans. Chciał to zmienić. Pragnął, by ujrzała w nim prawdziwego mężczyznę, a nie chłopca, którym musiała się opiekować.

Był zaskoczony, gdy dziewczyna rozchyliła usta, pozwalając mu na pogłębienie pocałunku. Nie tracił ani chwili i przyparł ją do siebie, jakby obawiał się, że za moment zniknie niczym bańka mydlana. Pragnął, by Hyori była jego i nikogo więcej. W końcu, prócz niej, nie miał nikogo na tym świecie. Tylko dzięki niej jeszcze nie zwariował i zdołał pogodzić się z faktem, że świat i ludzie, których tak dobrze znał, już nie istnieli.

Odsunął ją na długość ramion i uśmiechnął się, dostrzegając jej lśniące, zaskoczone oczy. Wyglądała naprawdę uroczo z purpurowymi policzkami. To był pierwszy raz, gdy Sung Hyori wydała mu się delikatna, a nie bezwzględna i stanowcza.

– Naprawdę chcę być twoim księciem. Księciem, który kocha cię taką, jaka jesteś – wyznał. Chciał dotknąć jej dłoni, jednak ta odsunęła się gwałtownie, spuszczając wzrok.

– Pójdę się położyć – powiedziała tylko i pospiesznie ruszyła do domu, by zniknąć mu z pola widzenia.

Chciała uspokoić łomoczące serce i niespokojny oddech, a przy Siwonie nie było to możliwe. Tyle czasu szukała odpowiedniego mężczyzny dla siebie. Przeżyła mnóstwo nieudanych randek i rozczarowań, a jej serce wybrało osobę, która uważała, że urodziła się w innej epoce i przez cały ten czas była żabą, która jakimś cudem przeżyła te wszystkie lata i dzięki niej została odczarowana. Nawet jeśli zaczynała wierzyć w realność tych słów, to i tak czuła się głupio. W końcu pragnęła mężczyzny, który by się nią zaopiekował, a Siwon... Dotychczas to ona opiekowała się nim.

Zatrzasnęła za sobą drzwi i rzuciła torebkę na łóżko, po czym oklapła koło niej, chowając twarz w dłoniach.

Gorączkowe rozmyślania przerwał jej rozdzwoniony telefon. Niechętnie sięgnęła do torebki i wyjęła komórkę. Widząc zastrzeżony numer, mimowolnie cała się spięła. Drżącą dłonią nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha.

– H-halo?

– Twoja rodzina musi cię bardzo nienawidzić, skoro chcą się ciebie pozbyć z tego świata, nie sądzisz? – Usłyszała czyjś głos.

Zacisnęła palce na brązowej narzucie i przymknęła powieki, chcąc uspokoić narastający w niej strach. Nie mogła dać się nastraszyć.

– Nie mam rodziny i nie za bardzo interesuje mnie to, co masz mi do przekazania. Może przestań być tchórzem i wyjdź mi naprzeciw?

Śmiech po drugiej stronie sprawił, że zmarszczyła gniewnie brwi.

– Czego tak w ogóle chcesz, hm? – warknęła do słuchawki. – Pieniędzy? Ile ci zapłacili za to, że masz mnie dręczyć? Dam ci dwa razy więcej, jeśli powiesz mi, kto cię zatrudnił i się ode mnie odczepisz.

– Pragnę cię zniszczyć. Nic innego mnie nie obchodzi.

Połączenie zostało zakończone.

Hyori rzuciła telefon na łóżko, krzycząc na całe gardło. Czy jej rodzinie nie wystarczyło, że została sama, jak palec?! Tak bardzo nie potrafili znieść faktu, iż majątek babci odziedziczyła właśnie ona i postanowiła wykorzystać go, by pomagać zwierzętom? A może bardziej bolało ich to, że dzięki temu stała się sławna i dodatkowo zarabiała jeszcze więcej pieniędzy?

– Dlaczego tacy jesteście? Przecież dawniej byliśmy prawdziwą, kochającą się rodziną. Dlaczego pieniądze tak wiele zmieniły? – łkała, chowając twarz w dłoniach.

– Im dłużej o tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że nie powinniśmy ignorować Hyori – powiedziała Nana, spoglądając na Hyungsika znad pojemnika z przygotowanym jedzeniem. Siedzieli właśnie w jadalni Silent Cry, ciesząc się chwilą wolnego. W środku siedziało jeszcze kilku innych pracowników, jednak nie było ich zbyt wielu. W końcu każda zmiana liczyła sobie zaledwie dziesięciu ludzi, włączając w tym sprzątaczki. Nana nigdy nie rozumiała, dlaczego Hyungsik często przychodził na inne zmiany, skoro jego pracą było uczenie zwierząt komendy oraz posłuszeństwa.

Brunet zmielił w ustach przekleństwo, wyciągając w stronę dziewczyny pałeczki z grymasem wymalowanym na twarzy.

– Jak możemy ignorować kogoś, kto nawet się do nas nie odzywa?

– Może i byłam pijana, ale wydaje mi się, że nieźle jej nagadałeś.

– Stanąłem po twojej stronie, do cholery!

– Niepotrzebnie.

Hyungsik naprawdę nie rozumiał tej dziewczyny i jej przywiązania do Hyori, która tak wiele razy doprowadziła ją do płaczu. Jak mogła być tak wierna osobie, która poświęcała jej niewiele swojego czasu? Czy to miało jakikolwiek sens?

Już miał coś powiedzieć, gdy ujrzał Lee Jihana. Chłopak uśmiechnął się na jego widok i nie minęła chwila, gdy dosiadł się do ich stolika, wyciągając z plecaka pojemnik z jedzeniem.

– Ludzie to bestie, nie sądzicie? – zagadnął, dziobiąc pałeczkami w ryżu. – Jak można znęcać się nad kimś, kto nie potrafi się obronić? Naprawdę nie jestem w stanie tego zrozumieć.

– Ludzie krzywdzą siebie nawzajem, więc co ich interesują zwierzęta – zauważył Hyungsik. – Czasem jest mi wstyd, że jestem jednym z nich. Najchętniej rozerwałbym tych wszystkich dupków na strzępy! – Zacisnął dłoń i uderzył nią w stół, wspominając kota z obciętym ogonem i licznymi ranami ciętymi na ciele.

Nana przytaknęła, zgadzając się z nimi. Widziała kota, który był operowany przez Jihana i ledwie powstrzymała łzy, gdy dotarł do organizacji.

– Co ze Śnieżką? – spytała, pałeczką sięgając po wodorosty ze swojego pojemnika i nałożyła je na pałeczki Jihana, na które nabrał trochę ryżu. Udała, że nie widzi ostrzegawczego spojrzenia Hyungsika. Był wyraźnie oburzony jej zachowaniem.

Jihan wcisnął do ust jedzenie i skinął w podziękowaniu. Musiał przyznać, że reakcja Hyungsika była bardzo zabawna. Patrząc na niego, w życiu by nie pomyślał, że nie był w stanie zdobyć dziewczyny, którą lubił. Nana zdawała się jednak nie zauważać jego zalotów, co oznaczało, że zbyt słabo się starał.

– Kolejne dwie doby będą kluczowe. Wierzę, że przeżyje, choć jej stan jest naprawdę ciężki. To młodziutka kotka i wierzę, że da z siebie wszystko, by wyzdrowieć.

– Mam nadzieję, że znajdzie się jakiś świadek albo ktoś ją skojarzy. Drań, który ją zranił, nie powinien uniknąć kary. – Nana skinęła Jihanowi na przyprawioną ośmiornicę, pokazując, by ją wziął. Gdy nie chciał tego zrobić, sama wzięła potrawę w pałeczki i wcisnęła mu ją do ust, uroczo się przy tym uśmiechając. – Smaczne?

– Mhm.

– Co on, małe dziecko, że musisz go karmić!? – oburzył się Hyungsik, gwałtownie odbierając od dziewczyny pałeczki. Nieszczególnie interesowało go to, że wszyscy obecnie skupili uwagę na nim.

– Zazdrościsz, bo z tobą nigdy nie podzieliłabym się jedzeniem. – Wytknęła mu język i spojrzała na Jihana z uśmiechem. – Jesteś wspaniałym weterynarzem. Cieszę się, że Hyori przyjęła kogoś tak kompetentnego.

– Seohyun też jest niczego sobie – oznajmił Hyungsik, udając rozmarzonego – Nie dość, że jest śliczna, to jeszcze ma głowę na karku. Wszyscy myśleli, że zmięknie po ujrzeniu pierwszego zranionego zwierzaka, a ona świetnie sobie radzi. Sprawnie prowadzi też telefon z interwencjami, nie gubiąc się przy tym ze stertą dokumentów, które musi ogarniać. Szkoda tylko, że tak bardzo pragnie uznania Hyori. Nie rozumiem, jak ktoś może wchodzić jej w tyłek.

Nana prychnęła, zaciskając mocniej palce na pałeczkach. Gdyby wzrok mógł zabijać, Hyungsik już byłby martwy.

– Hyori jest wspaniała! Gdyby nie ona, te wszystkie zwierzęta, którymi się opiekujemy, skończyłyby marnie! – oznajmiła, marszcząc gniewnie brwi. – Ciekawa jestem, czy ty poświęciłbyś tyle pieniędzy, czasu i nerwów na stworzenie takiego miejsca, jak to!

– A niby dlaczego nie? – prychnął, krzyżując ręce na piersi. – Gdybym miał tyle kasy...

– To wydałbyś je na jakieś pierdoły, a nie na zwierzęta! – dopowiedziała za niego, nie chcąc dopuścić go do słowa. – Hyori troszczy się o każdego zwierzaka i oddaje im swoje serce. Przez to ma koszmary i naprawdę mało sypia. W dodatku nie raz spotyka się z przykrymi komentarzami na swój temat, choć nie robi nic złego. Czy ty w ogóle wiesz, jak wygląda jej życie!?

Jihan w ciszy przysłuchiwał się kłótni, konsumując posiłek. Był pod wrażeniem tego jak Nana broni swojej przyjaciółki. Najwyraźniej byłaby w stanie wskoczyć za nią w ogień. Nie mógł się z nią też nie zgodzić, bowiem znał niewielu ludzi, którzy poświęcili tyle pieniędzy na ratowanie zwierząt. O ile chorymi, pokrzywdzonymi dziećmi społeczeństwo się interesowało, o tyle ze zwierzętami bywało różnie. Sam chętnie pomagał czworonogom, ale gdyby miał pieniądze, bez wątpienia nie stworzyłby takiego miejsca, jak Silent Cry. W końcu ono nie przynosiło żadnych zysków, a ciągle trzeba było w nie wkładać pieniądze. Dzięki inwestorom, Hyori nie musiała wykładać swoich pieniędzy na karmę, czy też leki, ale cały sprzęt znajdujący się w budynku, kupiła za własne pieniądze. To samo tyczyło się wybudowania budynku i wykupienia ziemi, na której się znajdował.

– Omo! Krzyczysz po mnie, chociaż zawsze staję po twojej stronie! – Hyungsik wskazał na nią palcem z niedowierzaniem. Po chwili poklepał się po piersi, robiąc smutną minę. – Naprawdę mnie ranisz, Nana! Jesteś niesprawiedliwa!

– A ty jesteś obłudny! Skoro masz coś do Hyori, to powiedz jej to w twarz, a nie gadasz o niej za plecami! I ty uważasz się za jej przyjaciela!? Dobre sobie! – Rzuciła pałeczki na stół i przysunęła swój posiłek do Jihana. Gdy na niego spojrzała, uśmiechnęła się i powiedziała słodkim głosem: – Jeśli masz ochotę, to zjedz również mój posiłek. Szkoda, by się zmarnował, a tak silny mężczyzna, jak ty, powinien dużo jeść. Życzę smacznego. – Ukłoniła się i opuściła jadalnię, obrzucając na odchodne Hyungsika gniewnym spojrzeniem.

Hyung mrugał z niedowierzaniem oczami, nie potrafiąc wydusić z siebie choćby słowa. Dopiero teraz zauważył, że stołówka opustoszała i został w niej jedynie z uśmiechającym się pod nosem Jihanem. Widząc, że ten sięga do pojemnika Nany, przesunął ją na swoją stronę i powiedział stanowczo:

– Ja to zjem! Nana przygotowała ten posiłek dla mnie, ale najwyraźniej o tym zapomniała!

Jihan wzruszył ramionami i skupił się na swoim jedzeniu. Cieszył się, że Silent Cry nie było ponurym miejscem, w którym wszyscy chodzili ze spuszczonymi głowami i bezustannie rozmyślali o tym, co widzieli. Oczywiście wątpił, by obraz skrzywdzonych zwierząt był w stanie całkowicie zniknąć z umysłów pracowników, ale cieszył się, że zdołali sobie z nimi radzić. Nie każdy był odporny na tak makabryczne widoki.

– Nie słuchaj jej. Wcale nie jestem obłudny, to ona jest szalona. – Jihan uniósł wzrok na Hyungsika, który zatoczył palcem koło wokół skroni. – Ma obsesję na punkcie Hyori.

– Czy ja wiem – zastanowił się Jihan, przygryzając jedną z pałeczek – Jak dla mnie jest po prostu dobrą przyjaciółką. Zaimponowała mi.

Hyung wbił pałeczki w ośmiornicę i zgromił Jihana spojrzeniem, grożąc mu przy tym palcem.

– Ani się waż do niej zbliżyć, rozumiesz? Inaczej będziesz miał ze mną do czynienia!

– Mhm, już się boję – skwitował z uśmiechem, mrużąc zabawnie oczy. – Jeśli przeraża cię myśl, że Nana może zainteresować się innym mężczyzną, to może, zamiast się z nią kłócić, zaproś ją na randkę? Przecież wszyscy widzą, że ją lubisz. Wszyscy, prócz niej, oczywiście.

– Phi, znalazł się spec od kobiet! – prychnął Hyungsik i wstał, biorąc do ręki pojemniki, które opłukał pod ciepłą wodą i wsadził do swojej półki.

Nim opuścił jadalnię, spojrzał na uśmiechniętego Jihana i ponownie prychnął. Jak ktoś, kto nie miał dziewczyny, mógł mu doradzać w tej kwestii?

– Randka. Dobre sobie – kręcił głową, mamrocząc pod nosem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro