✭ Rozdział 10. ✭
– Kim jesteś, Siwon? Powiedz prawdę i tylko prawdę, dobrze? – Nana pogroziła palcem nad kieliszkiem z soju. Choć była już podpita, potrafiła złożyć zdanie bez zająknięcia się. Wbrew pozorom ta niziutka dziewczyna miała naprawdę mocną głowę. – Hyori może i bywa podła, ale umarłabym, gdyby coś jej się stało. Naprawdę! – poklepała się po piersi, chcąc dodać swoim słowom powagi.
Hyungsik wywrócił oczami, zirytowany faktem, że Nana przez cały wieczór skupiała uwagę na nowo poznanym chłopaku albo na Hyori. Z nim od niechcenia zamieniła kilka zdań, co oznaczało, iż wciąż była zła o to, że przez niego nie mogła wcześniej spędzić trochę czasu z przyjaciółką. Przykre, zważywszy na fakt, że gdyby tamtego dnia nie powiedział Hyori pewnych słów, to ta nie zorganizowałaby tej przeklętej kolacji.
– Najpierw byłem księciem. Potem żabą. A teraz znów jestem księciem – wymieniał na palcach, ukradkiem zerkając na znudzoną Hyori. Podczas gdy on wraz z Naną pili soju, ona i Hyungsik nie zamoczyli nawet ust w alkoholu. – Żyłem podczas późnej epoki Joseon. Miałem zgładzić jednego z tyranów, ale zostałem zamieniony w żabę i jakimś cudem żyję teraz w waszych czasach. Nie ukrywam, że kiedyś było lepiej. Wy, kobiety, ubierałyście się w piękne stroje, miałyście kolorowe wstęgi we włosach, a teraz – machnął ręką w stronę Hyori i westchnął z rozpaczą – chodzicie w spodniach! Nie umiem przestać nad tym ubolewać. To naprawdę nie jest kobiece. W dodatku obcinacie włosy.
Nana ze smutkiem dotknęła swoich końcówek, omal nie wybuchając płaczem.
– Nie podobają ci się krótkie fryzury? – spytała z przejęciem, przygryzając dolną wargę.
– Nie. Kobieta ma mieć długie, piękne włosy. O, takie jak nasza śliczna Hyori – spojrzał maślanymi oczami na Sung, co ta skwitowała głośnym parsknięciem.
– Czyli ja nie jestem śliczna?
Hyungsik nie mógł dłużej tego słuchać. Od kilku dobrych minut Nana rozmawiała z Siwonem i najwyraźniej była zbyt pijana, by zwrócić uwagę na bzdury, które wychodziły z jego ust. Sam słyszał śpiewkę o księciu z Joseon już tyle razy, że dostawał szału na samo jego wspomnienie. Nawet jeśli widział portret namalowany w 1858 roku, na którym rzeczywiście widniał wspominany książę i rzeczywiście wyglądem przypominał Siwona, nie był w stanie uwierzyć w te bzdury. Tak samo, jak nie był w stanie znieść myśli, że ktoś taki zdołał oczarować Nanę, podczas gdy jemu wciąż się to nie udało.
– Zabieram ją do domu – oznajmił, łapiąc Nanę pod ramię i siłą postawił ją do pionu. – Dobrze, że nie tknąłem alkoholu. Kto by cię odwiózł do domu, pijaczko?
– Mam twardą głowę, chłopcze. Daj mi spokój i wracaj sobie sam – skwitowała z naburmuszoną miną Nana. Choć kręciło jej się w głowie, nie chciała wracać do pustego mieszkania. Wolała zostać w domu Hyori u boku tego niesamowicie przystojnego chłopaka.
Hyori dostrzegła błagalne spojrzenie przyjaciela, dlatego też obeszła stół i znalazła się po drugiej stronie dziewczyny. Była pewna, że trzymała się dobrze, skoro język jej się nie plątał, ale była w dużym błędzie. Dziewczyna ledwo trzymała się na nogach. Całe szczęście, że miała jutro wolny dzień, inaczej nie byłaby w stanie zjawić się pracy.
– Pojedź z Hyungsikiem. Chciałabym się położyć spać, dobrze? – spytała, patrząc w błyszczące oczy dziewczyny.
Niespodziewanie Nana opadła na krzesło, zanosząc się głośnym szlochem. Hyori patrzyła na nią oszołomiona i niczego nie rozumiała, dopóki z ust przyjaciółki nie zaczęły padać słowa.
– Czasem odnoszę wrażenie, że mnie nie lubisz, unni. Bywasz dla mnie naprawdę okropna, a przecież kiedyś byliśmy dla siebie jak siostry. To ty wyciągnęłaś mnie z depresji, nie pamiętasz? – Ocierała dłońmi mokre policzki, ale łzy wciąż spływały po jej okrągłych policzkach. – Staram się z całych sił ci pomagać, ale ty tego nie zauważasz. Nawet nie dziękujesz mi za wysiłek, który wkładam w pomaganiu ci przy Silent Cry.
– Jesteś pijana, Nana. Porozmawiamy jutro, jak wytrzeźwiejesz.
– Słowa pijanych, to myśli trzeźwych – oznajmił Hyungsik, posyłając Hyori chłodne spojrzenie. Choć cenił ją jako przyjaciółkę, nienawidził, gdy Nana przez nią płakała. – Zabieram ją do domu, nim całkowicie się rozsypie – postanowił i wziął Park na ręce, kierując się z nią na korytarz. Nawet jeśli będzie musiał puścić ją, by założyć buty, nie zamierzał pozwolić, by Siwon zaoferował swoją pomoc.
Hyori zerwała się z krzesła i pobiegła za Hyungsikiem, czując coraz większą złość.
– Nie po to was zapraszałam, żeby wysłuchiwać, jaka to nie jestem okropna! – krzyknęła, szybkim krokiem schodząc po schodach. Hyungsik wkładał właśnie buty, a Nana opierała głowę o białą ścianę. – Muszę być surowa! Jesteście moimi przyjaciółmi, ale w pracy przede wszystkim jesteście moimi pracownikami. Nie mogę o tym zapominać.
– Hyori, ale ty wszystko poświęcasz pracy i zwierzętom! – odkrzyknął Hyung, posyłając szatynce smutne spojrzenie. – Nie masz czasu dla nikogo, ponieważ ciągle jesteś albo zmęczona, albo zabiegana. Jak tak dalej pójdzie, to zostaniesz zupełnie sama, nie widzisz tego?
– Kto, jak nie ja, zadba o te zwierzaki? Przecież dobrze wiesz, że ludzie tylko obiecują, a tak naprawdę niewiele robią, by im pomóc! Wysyłanie pieniędzy to nie wszystko. Ktoś musi jeszcze te zwierzęta ratować, leczyć oraz szukać im nowego domu.
– Znowu zaczynasz. Naprawdę nie chcę tego słuchać.
Hyungsik złapał Nanę pod ramię, gdy ta niespodziewanie się od niego odsunęła.
– Nie krzycz po niej! To moja najlepsza przyjaciółka!
Kim zmielił w ustach przekleństwo i przerzucił sobie Nanę przez ramię, kompletnie nie zważając na jej krzyki. Chciał czym prędzej odwieźć ją do domu i znaleźć się we własnym łóżku. Nie rozumiał, jak Nana mogła najpierw narzekać na Hyori, a potem stawać w jej obronie. Ich relacje były zbyt pokręcone, żeby to zrozumiał. Nawet jeśli chciał dobrze i przede wszystkim kierował się dobrem Nany, to i tak zawsze wychodził na tego najgorszego. Zaczynał mieć tego serdecznie dość.
Posadził Nanę na tylnym siedzeniu swojej Toyoty, a sam zajął miejsce kierowcy. Nie musiał długo czekać na to, by Hyori wypuściła go z posesji, dzięki czemu już po chwili znalazł się na ulicy.
Siwon powoli zszedł po schodach, zatrzymując się tuż za plecami szatynki. Gdy tylko zrozumiała, że nie jest już sama, ukradkiem starła z policzków łzy, jednak nie odwróciła się w jego stronę. Wiedział, że pod tą kamienną skorupą, kryła się dziewczyna o złotym sercu. Gdyby tak nie było, nie poświęcałaby się zwierzętom.
Położył dłoń na jej ramieniu i powiedział spokojnym tonem:
– Jesteś dobrym człowiekiem, Hyori. I to nieprawda, że w końcu zostaniesz sama. Ja zawsze będę przy tobie.
– Niby dlaczego? – spytała, gwałtownie odtrącając jego dłoń. Patrzyła teraz na niego z żalem, jakby to on był winien całej tej kłótni, a przecież nawet się nie wtrącał. – Bo jak ta skończona idiotka wierzę, że mówisz prawdę, choć przeczy to logice? Nie jesteś mi nic winien, Siwon. Możesz odejść w każdej chwili.
Patrzył, jak wchodzi po schodach na pierwsze piętro, aż w końcu zniknęła z jego pola widzenia. Wiedział, że pod tą maską obojętności kryła prawdziwe uczucia. Kiedyś był taki sam. Zawsze udawał, że nic nie było w stanie go zranić, by ojciec widział w nim silnego mężczyznę, który mógł samodzielnie zasiąść na tronie. Z trudem przyszło mu skazanie pierwszego człowieka na śmierć i długo nie potrafił sobie tego wybaczyć, wypłakując oczy do poduszki. Nikt tak naprawdę go nie znał. Nikt, prócz Seungho, który był nie tylko jego strażnikiem, ale również najlepszym przyjacielem.
Teraz gdy odzyskał wszystkie wspomnienia, było mu jeszcze trudniej, ale wiedział, że musiał pogodzić się z tym, że żył teraz w innym świecie. Nie miał pojęcia, co stało się z jego bliskimi, ale może to i lepiej? Może dzięki temu jakoś sobie radził?
Zgasił światło i ruszył w stronę oświetlonych schodów, by zaszyć się w pokoju, który obecnie zajmował. Wiedział, że Hyori zamknęła się u siebie. Nie lubiła rozmawiać, gdy odczuwała smutek, a że Siwon wciąż był dla niej obcy, nie chciała zwierzać mu się ze swoich uczuć.
– Przyjdzie taki dzień, gdy całkowicie stracisz dla mnie głowę. W końcu nie bez powodu twoje marzenie się spełniło – powiedział i zrezygnowany zniknął za drzwiami.
Czwórka młodych chłopaków przeszła przez bramę, skupiając na sobie uwagę przypadkowych przechodniów. Niektórzy znali Hyori i z pewnością zastanawiali się, co taka banda, jak oni, mogła chcieć od sławnej pani weterynarz. Gdyby tylko ci wszyscy ludzie wiedzieli, jak wiele ich łączyło, mogliby spokojnie napisać jakąś książkę albo nakręcić serial o bohaterach, którzy usuwali ze świata tych, którzy krzywdzili bezbronnych. Nie tyczyło się to tylko zwierząt, ale również bitych, gwałconych dzieci, czy też kobiet. Oczywiście Hyori nie znała całej prawdy, a oni nie zamierzali wtajemniczać jej we wszystkie swoje działania. W końcu każde morderstwo było uważane za samobójstwo bądź nieszczęśliwy wypadek, dzięki czemu byli czyści. Po co więc mieli zawracać głowę zapracowanej Hyori, która tak bardzo im pomogła?
– Taehyung, do jasnej cholery! Zaraz upuścisz ten tort i tyle będzie z naszej niespodzianki! – krzyknął Jungkook, patrząc na przyjaciela spod zmarszczonych brwi.
– Noona i tak nie lubi niespodzianek. Nie zdziwię się, jak nas wygodni z domu – skwitował Tae, zatrzymując się przed dzwonkiem do drzwi. Nacisnął go po dłuższym zastanowieniu i wyprostował się jak struna, nie chcąc uszkodzić tortu urodzinowego.
– Ja też. W końcu tyle razy mówiła, że nie obchodzi urodzin, bo kojarzą jej się z rodziną – zgodził się Suga, ściskając w palcach białe wino.
– O, cholera. Czy wy też widzicie tego kolesia z długimi włosami? – spytał Jimin, wskazując palcem na młodego mężczyznę, który szedł otworzyć im drzwi. Wyglądał, jak jakiś wojownik z dramy, któremu brakowało jedynie odpowiedniego stroju i broni.
– Hyori przyjmuje dziś tylko nagłe przypadki, a wy nawet nie macie zwierząt. Kim jesteście? – padło pytanie, a Jimin bez słowa wtargnął do środka, zaciskając palce na szyi zaskoczonego chłopaka. Chociaż był od niego o kilka lat starszy, nie powstrzymało go to przed przyciśnięciem go do ściany. Nie z takimi cwaniakami sobie radził.
– Co zrobiłeś naszej noonie!? Przysięgam, że cię zabiję, jeśli z jej głowy spadł chociażby jeden włos!
– Nic jej nie jest, dzieciaku! Leży zamknięta w swoim pokoju i nie chce z nikim rozmawiać. Nie ma żadnej siły na pokonanie babskich hormonów! – Siwon odtrącił chłopaka o siwych włosach, ledwie powstrzymując się od przywalenia mu w twarz. Dlaczego wszyscy zwracali się do siebie nieformalnie? Przecież na pierwszy rzut oka było widać, że dzieliło ich kilka lat różnicy! – Kim w ogóle jesteście? Hyori nie wspominała, że ma innych przyjaciół, prócz Hyungsika i Nany.
– Jesteśmy jej rodziną – odpowiedział Jimin z dumnie uniesioną głową i skinął chłopakom na znak, by poszli za nim.
Siwon szeroko otwartymi oczami patrzył, jak czwórka obcych mu chłopaków wchodzi po schodach i znika na pierwszym piętrze. Najwyraźniej dobrze znali układ domu, skoro wiedzieli, dokąd powinni się udać. Przynieśli ze sobą jakieś podarunki. Czyżby dziś było jakieś święto?
Zainteresowany wbiegł na górę i omal nie upadł z wrażenia, gdy na korytarzu nie dostrzegł chłopaków. Odgłosy dobiegające z pokoju Hyori oznaczały, że otworzyła im drzwi.
Jak mogła?! On próbował dobić się do niej od samego rana i nawet nie raczyła odpowiedzieć, czy żyła!
– Jej! Czuję się naprawdę zazdrosny! – poklepał się po klatce piersiowej, zagryzając ze złości dolną wargę. Po chwili przyłożył ucho do drzwi i zaczął nasłuchiwać rozmowę, z której wynikało, że dziewczyna obchodziła dzisiaj urodziny. Dlaczego więc od samego rana była taka przybita? Jeszcze nie zdarzyło się, by cały dzień spędziła w domu. W końcu zawsze była zabiegana. Ponadto, dlaczego zorganizowała kolację wczoraj, skoro to dzisiaj obchodziła swoje święto? Sięgnął pamięcią do nieudanej kolacji z przyjaciółmi Hyori, dopiero po chwili dochodząc do wniosku, że nie było mowy o żadnych urodzinach. W końcu nikt nawet nie przyniósł jej prezentu, a co to były za urodziny bez chociażby niewielkiego podarunku.
– Skoro otworzyła im drzwi, to musi ich znać – zastanowił się na głos, przygryzając skórkę od paznokcia. – Pewnie nawet nie zauważy, jak zniknę na jakiś czas. Muszę tylko znaleźć jej torebkę i portfel. W filmach właśnie tam kobiety chowają pieniądze.
Dopiero w kuchni na oparciu jednego z krzeseł ujrzał czarną torebkę. Podziękował w duchu za to, że Hyori nie ukryła jej w swoim pokoju i rozsunął zamek, by dostać się do portfela. Nie miał pojęcia, jak dużo potrzebował pieniędzy, dlatego wziął dość gruby plik banknotów i schował je do kieszeni dżinsów. Nie rozumiał, jak faceci mogli chodzić w czymś tak niewygodnym, ale pogodził się już z tym, że musiał dostosować się do panującej obecnie mody.
– Te filmy jednak się na coś przydają. Teraz muszę znaleźć jakiś samochód z napisem „Taxi" i powiedzieć, że chcę dostać się do centrum handlowego. Banał.
Spiął włosy w kucyk i podszedł do domofonu, by otworzyć sobie bramę. Nie znał kodu, a wolał nie przeszkadzać Hyori i jej gościom. Skoro sama nie zaprosiła go do środka, to najwyraźniej nie był mile widziany w ich towarzystwie. Miał nadzieję, że to się zmieni, gdy wróci z prezentem. W końcu każda kobieta lubiła biżuterię.
Czuł ekscytację na samą myśl o samotnej wędrówce po mieście. Wciąż tkwił tylko na ogrodzonej posesji Hyori i tak naprawdę świat poznawał za pomocą telewizora. Był pewien, że ujrzenie tych wszystkich sklepów i posmakowanie nowego jedzenia, będzie wspaniałą przygodą. Znał adres powrotny, więc jeśli znajdzie taxi, bez problemu wróci do domu.
Gdy tylko znalazł się za bramą, rozejrzał się niepewnie dookoła. Nie miał pojęcia, dokąd powinien się udać, by znaleźć postój taksówek. Dlatego też tkwił kilka minut w tym samym miejscu, uważnie obserwując ludzi, którzy chodzili tylko w sobie znanych kierunkach.
– Pójdę w prawo, a potem zaczepię jakąś dziewczynę i spytam o drogę. Jestem przystojny, więc mi odpowie – mówił z przekonaniem, nerwowo bawiąc się dłońmi. – Dobrze, że ta czarownica nie zamieniła mnie w jakąś bestię. Bez wyglądu nie miałbym szans przetrwać w tych okropnych czasach.
Uśmiechał się do przechodniów, rozglądając się po ulicach w poszukiwaniu odpowiedniego samochodu. Choć nie czuł się bezpiecznie w tych dziwnych, warczących pojazdach, wiedział, że w inny sposób nie zdoła dotrzeć do centrum handlowego. Ubolewał nad faktem, iż ludzie wraz z upływem czasu zrezygnowali z jazdy konno, ale nie zaprzątał sobie tym głowy. Musiał pogodzić się z tym, że nic już nie wyglądało jak w 1858 roku. Świat się zmienił, więc i on musiał się zmienić. Potrzebował tylko trochę czasu, by całkowicie wtopić się w tłum i zyskać zaufanie Hyori. Obecnie tylko ją znał i wolał nie myśleć, co by począł, gdyby naprawdę kazała mu się wyprowadzić. Obejrzał jeszcze zbyt mało filmów, by samodzielnie sobie poradzić w chaosie, w którym się znalazł.
– Och, gdzie te wszystkie kobiety? – jęknął, przechodząc przez przejście dla pieszych. – Kto wymyślił te okropne dżinsy!?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro