✭ Rozdział 03. ✭
Hyori obserwowała z niedowierzaniem, jak Siwon niezgrabnie nabiera na widelec makaron z wołowiną. Zachowywał się, jakby nigdy nie trzymał w ręce takiego sztućca, a nie było to raczej możliwe. Choć większość rodzin pozostała przy tradycyjnych pałeczkach, wiele z nich posiadało widelce.
Dochodziła dwudziesta pierwsza, a ona, zamiast położyć się w końcu spać, sterczała w kuchni nad dziwnie wyglądającym chłopakiem, który wciąż uważał się za księcia, który został zamieniony w żabę podczas trwania epoki Joseon. Hyori starała się w to nie wierzyć. W końcu takie rzeczy zdarzały się jedynie w dramach, czy też książkach, ale niepokoił ją fakt, iż chłopak wiedział, co powiedziała wczorajszego wieczoru znalezionej żabie. Czy to naprawdę był zbieg okoliczności?
- Wyglądasz bardzo dziwnie. Ludzie, którzy mnie stąd zabrali i cała reszta też ma dziwaczne stroje. A maszyna, jaka zastąpiła konie, jest niebezpieczna i strasznie warczy. Nie podoba mi się ten świat.
- Pozwolę ci tutaj odpocząć, ale to jednorazowa sytuacja. Może, jak się prześpisz, to twój mózg wróci na miejsce - powiedziała spokojnie i usiadła naprzeciwko chłopaka, kładąc łokcie na stół. Położyła głowę na dłoniach i zaczęła przyglądać się ranom na jego twarzy. - Możesz złożyć skargę na komendzie na policjantów, którzy cię pobili. Nie mieli prawa cię tknąć.
- Gdyby Pil Jo żył, kazałbym mu ich zabić. Nikt nie ma prawa podnieść ręki na króla, ale w tym świecie najwyraźniej to nie obowiązuje. Dlaczego tak wiele się zmieniło?
- Ciesz się, że nie zagraża nam żadna wojna - oznajmiła stanowczo i wskazała na talerz. - Jedz, bo wystygnie.
- Niestety posiłek jest tak straszny, że nie dam rady go przełknąć.
Hyori spojrzała na zwęglone mięso i westchnęła głośno. Miała nadzieję, że gdy jest się na ekstra prochach, to smak się zmienia, ale niestety się pomyliła. Nic dziwnego, iż jedzenie z talerza nie znikało. Wyglądało naprawdę okropnie i nawet nie chciała myśleć, jak musiało smakować.
Bez słowa wzięła talerz i wyrzuciła jego zawartość do kosza na śmieci. Wyjęła z szafki zieloną miskę, nalała do niej mleka, wsypała płatków i postawiła przed chłopakiem.
- Co to? - padło pytanie.
- Płatki z mlekiem. Nie oglądałeś nigdy amerykańskich filmów? - wywróciła oczami. - Kupiłam zapas, gdy udzielałam wywiadu w Waszyngtonie. Bardzo je lubię, a że nie potrafię gotować, to często je jem. U nas też kupisz podobne, ale jednak te zza granicy są o niebo lepsze.
- Jak kobieta może nie potrafić gotować?! - zdziwił się, unosząc na nią wzrok. - Czym się w takim razie się zajmujesz, jeśli nie gotujesz i nie zajmujesz się domem?
- Pracuję. Jak każda silna, niezależna kobieta - oznajmiła, coraz bardziej nie rozumiejąc tego, co działo się w głowie chłopaka. Czy on sobie z niej żartował? Dlaczego zadawał tak głupie pytania? - I jutro też wcześnie wstaję, by leczyć zwierzęta, a to oznacza, że masz czym prędzej zjeść te cholerne płatki i iść spać. Z rana mam cię nie widzieć, zrozumiałeś? - wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.
- Leczyć? Jak zwierzę jest chore, to się je zabija, żeby dłużej nie cierpiało...
- Ani słowa więcej! - krzyknęła, wyprowadzona z równowagi. Wstała, patrząc na chłopaka lśniącymi oczami. - Zwierzęta są warte więcej niż ludzie, którzy mordują je dla własnej chorej satysfakcji! Nie waż się mówić w moim towarzystwie o krzywdzeniu ich!
- Mówię tylko, jak było dawniej! Skąd mam wiedzieć, że świat zmienił się we wszystkich kwestiach, skoro żyłem w zupełnie innych czasach!? - oburzył się.
- Dobra. Mam dość. - Hyori obeszła stół i zacisnęła palce na ramieniu chłopaka, by pomóc mu wstać. - Jak masz na imię?
- K-Kwon Siwon...
- Tak więc weźmiesz sobie grzecznie tę miseczkę w rączki i pójdziesz do pokoju gościnnego, gdzie cię zamknę, by mieć pewność, że mnie nie okradniesz ani nie zamordujesz podczas snu. Prześpisz się, a gdy cię uwolnię, to wrócisz sobie tam, skąd przybyłeś.
- Mówiłem już, że się nie zmieszczę w mojej kryjówce. Nie jestem już malutką żabą.
Hyori popchnęła go w stronę wyjścia z kuchni. Całe szczęście, że nie rozlał mleka. Nie chciałoby jej się myć podłogi o tak późnej porze. Była głupia, że w ogóle pozwoliła temu chłopakowi u siebie zanocować, ale co innego miała zrobić, skoro policja dała plamę? W dodatku go pobiła, co nie powinno mieć w ogóle miejsca. Być może to właśnie przez wyrzuty sumienia postępowała tak głupio.
Weszli do przestronnego pokoju o czarnych ścianach, na których namalowano białe kółeczka. Po prawej stronie od drzwi wejściowych wisiały ogromne obrazy przedstawiające psy. Pod oknem stała czarna rogówka, z której można było oglądać film na ogromnym plazmowym telewizorze. Biało-czarny stolik był niewielki, jednak Hyori wystarczał. W końcu i tak rzadko miewała gości. Po prawej stronie stolika zostało postawione składane łóżko, które pełniło rolę wygodnego fotela. Zrobiono go z identycznego materiału jak rogówkę.
Hyori minęła Siwona, który z rozdziawioną buzią przyglądał się pomieszczeniu i rozłożyła rogówkę, z której uprzednio wyjęła kołdrę oraz poduszki. Nikt z nich nie korzystał, dlatego nie zamierzała jej zmieniać tylko dlatego, że przez jakiś czas tkwiły w środku.
- To są lampy? - spytał Siwon, dotykając białych kul, które zwisały ze ściany, pięknie przy tym świecąc. - Wyglądają naprawdę super. Tak samo, jak te niebieskie światełko - wskazał na ogromną szafkę, na której stał telewizor.
- Jak chcesz, to możesz pooglądać sobie telewizję. Byle nie za głośno, bo naprawdę muszę się przespać chociaż kilka godzin - powiedziała, zerkając na zegarek. Dochodziła północ. Czy ona kiedykolwiek się wyśpi?
- Co to znaczy?
- Co znaczy „co"? - spytała zmęczona, rzucając kołdrę na rogówkę. Naprawdę miała dość tych ciągłych pytań.
- Telewizja. Co to jest?
Przypatrywała mu się z dobre dwie minuty, podczas których ten ani razu nie odwrócił wzroku. Nie wydawało jej się, żeby z niej żartował. Naprawdę wyglądał, jakby nie miał pojęcia czym była telewizja, a to przecież niemożliwe w obecnych czasach.
Bez słowa sięgnęła po pilot ze stolika i włączyła telewizor, na co Siwon odskoczył przerażony i podbiegł do niej.
- Ci ludzie włamali się do twojego mieszkania! To dlatego, że chcą mojej śmierci! - powiedział przerażony, zaciskając palce na jej nadgarstkach. - Musisz uciekać. Nie pozwolę, by ktokolwiek zginął z mojego powodu.
- Naprawdę jestem ciekawa, co takiego zażyłeś - mruknęła pod nosem i wyswobodziła się z uścisku, by podejść do ekranu i dotknąć go palcami. Widząc niezrozumienie wymalowane na twarzy chłopaka, oznajmiła znudzona: - To tylko obraz, który nic ci nie zrobi. Ci ludzie nie wyjdą z telewizora. Są w nim tak jakby... zamknięci.
- To znaczy, że zrobili coś złego i zostali wtrąceni do lochów?
Hyori przymknęła na moment powieki, czując się coraz bardziej senna. Naprawdę pragnęła zasnąć, a marnowała cenny czas na jakąś durną rozmowę z naćpanym chłopakiem, którego wzięła do swojego domu. Nigdy więcej nie zrobi czegoś podobnego. Słowo honoru!
- Właśnie. Jeśli nie pozwolisz mi spać, to zamknę cię razem z nimi, a wtedy nigdy się stamtąd nie wydostaniesz. Dlatego obserwuj ich i módl się, by nie spotkał cię podobny los - powiedziała w końcu, posyłając Siwonowi groźne spojrzenie.
- Groźby kierowane do króla są karalne.
- Dobranoc! - pożegnała się i czym prędzej opuściła pokój. Zamknęła drzwi na klucz i ruszyła w stronę łazienki, by wziąć szybką kąpiel. Nie mogła położyć się spać brudna i nieważne, że oczy same jej się zamykały. Musiała wytrzymać jeszcze tych kilka minut.
To był naprawdę porąbany dzień, pomyślała, nim weszła do wanny pełnej ciepłej, pachnącej wody.
- Dziś kotek będzie jeszcze jakby zamroczony, ale zapewniam, że jutro wszystko się unormuje - Hyori uśmiechnęła się do kobiety, która trzymała w ręce klatkę z kocurem.
- Jest pani pewna, że nie będzie za bardzo cierpiał po tej kastracji? Naprawdę długo się zastanawiałam nad tym, czy wyrządzić mu taką krzywdę...
- Proszę mi uwierzyć, że była to najlepsza decyzja. Nie będzie pani już znaczył mieszkania i przestanie tak przeraźliwie miauczeć, gdy wyczuje jakąś kotkę z rują. Dziś będzie poruszał się jak pijany, ale jutro będzie skakał, jakby nie było żadnego zabiegu.
- Dobrze, dziękuję w takim razie. Do zobaczenia w przyszłym tygodniu.
- Do widzenia.
Gdy tylko kobieta wyszła, Hyori opadła na krzesło i zakryła twarz dłońmi. Tak bardzo cieszyła się, że wybiła godzina czternasta! O ile nikt nie zadzwoni do niej z nagłym przypadkiem, o tyle będzie mogła dziś cały dzień spędzić w łóżku. Niestety po wydarzeniach z ostatnich dni czuła się jak zombie i wiedziała, że dłużej nie da rady tak funkcjonować. Jeśli porządnie się nie wyśpi, może wyrządzić krzywdę jakiemuś zwierzakowi podczas banalnej operacji, a nie chciała zszargać sobie dobrej opinii.
- O, matulu! Siwon! - krzyknęła nagle, zrywając się z krzesła i pobiegła w stronę schodów, by czym prędzej znaleźć się przed drzwiami salonu. Gdy zorientowała się, że klucz ma w sypialni, pospiesznie tam pobiegła i czym prędzej wróciła. - A co, jak mi ukradł telewizor i wyskoczył z okna? - mamrotała pod nosem, drżącymi dłońmi próbując przekręcić klucz w zamku.
Wparowała do środka jak burza, zatrzymując się tuż przed siedzącym na podłodze chłopakiem. Jego oczy były całe przekrwione, a twarz okropnie blada. Gdy na nią spojrzał, stwierdziła, że wyglądał naprawdę żałośnie.
- Przepraszam. Zapomniałam o tobie, ale dlaczego... tak wyglądasz? - odezwała się w końcu, ściskając w dłoni klucz.
- Kazałaś mi ich obserwować i modlić się, by nie spotkał mnie podobny los. Tych ludzi było naprawdę wiele. Niektórzy się nawet całowali, mordowali, cudzołożyli. Tylu rzeczy się naoglądałem, że mam dość i przepraszam, ale nie mogłem żadnego z nich powstrzymać. Nikt mnie nie chciał słuchać!
- Siwon...
- Następnym razem sama ich pilnuj! Kto normalny karze królowi oglądać mnóstwo gołych przyrodzeń!? Piersi rozumiem, ale po kilku godzinach człowiekowi wszystkiego się odechciewa! - Siwon podniósł się z podłogi i ruszył gniewnie w stronę drzwi.
Hyori zaklęła pod nosem. Musiała włączyć kanał, na którym po pierwszej w nocy leciały same filmy dla dorosłych. Skąd jednak mogła wiedzieć, że chłopak sobie nie przełączy kanału, jak już się znudzi? Ponadto: czy on naprawdę powiedział, iż postacie z filmów go nie słuchały?
Pobiegła za nim, krzycząc:
- Dokąd idziesz?!
- Wracam tam, skąd przybyłem! Muszę odpocząć od tego chorego świata! - odkrzyknął i zszedł po schodach.
Pamiętał drogę do drzwi, a ogródek znał bardzo dobrze, dlatego nie minęła chwila, gdy znalazł się przy największym krzewie z przodu domu. Położył się na trawie i z żalem spojrzał na wykopaną dziurę, w której dotychczas się ukrywał. Nie miał pojęcia, dlaczego nie potrzebował wody, skoro był żabą, ale najwyraźniej rzucony na niego czar miał z tym coś wspólnego.
- Jak mogłem przeżyć tak długo jako żaba? W dodatku nie jestem żadnym starcem. Wyglądam tak samo, jak w dniu, gdy skończyłem dwadzieścia pięć lat - pomyślał na głos, ściskając w palcach zieloną trawę. W jego oczach mimowolnie zalśniły łzy. - Cała moja rodzina nie żyje od dawna. Dlaczego ja nie umarłem? Dlaczego muszę żyć w tak dziwnym świecie i znosić te wszystkie okropne rzeczy?
- Co ty robisz, do jasnej cholery!? - Krzyk Hyori sprawił, że mimowolnie się wzdrygnął. Gdy w żaden sposób nie zareagował, pociągnęła go za ramię i rozkazała, by wstał. - Opuść moją posesję! Nie można nadużywać czyjejś gościnności!
- To tutaj żyłem do tej pory, więc dokąd mam się teraz udać? - spytał zirytowany, wyrywając rękę z uścisku brunetki. - Wcale nie prosiłem cię o to, byś zdjęła ze mnie tę cholerną klątwę! Po cholerę całujesz wszystko, co się rusza!?
- Myślałam, że byłeś otumaniony przez jakieś świństwo, ale ty po prostu jesteś obłąkany! - odkrzyknęła Hyori i zaczęła popychać chłopaka w stronę bramy. O dziwo pozwolił jej się kierować, a gdy wypchnęła go na zewnątrz, patrzył na nią szeroko otwartymi oczami. - Idź szukać swojego konia i złota. Byle z dala od mojego domu, świrze!
Siwon z niedowierzaniem patrzył, jak dziewczyna kieruje się w stronę domu. Zacisnął palce na bramie i próbował ją otworzyć, ale żadna siła nie była w stanie tego zrobić. Dopiero teraz dotarło do niego, że został wyrzucony z jedynego miejsca, które znał. Dokąd miał się niby udać? Nie znał nikogo! Nie miał dokąd pójść!
Usiadł na chodniku przed bramą i schował twarz między kolanami, ledwie powstrzymując się od płaczu. Choć łzy były oznaką słabości, jemu naprawdę było ciężko. Nie posiadał u swego boku żadnej znajomej osoby. W dodatku obudził się w czasach, których kompletnie nie rozumiał i nie potrafił odnaleźć się w obecnej sytuacji.
Gdzie się podziały te pięknie ubrane kobiety z ozdobami we włosach? Teraz widział dziewczyny ubrane w obcisłe spodnie. Niektóre z nich miały mocne makijaże i zafarbowane włosy na inny odcień niż brąz, czy też czerń. Nie taki świat pamiętał.
- Zostanę tu tak długo, dopóki umrę z głodu. W końcu nie jestem już królem. Nie mam po co żyć - powiedział i przymknął powieki.
Był naprawdę zmęczony i zirytowany faktem, że więźniowie z telewizji go nie słuchali.
- Nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale wolałbym znów być żabą. Dlaczego ta okropna dziewucha musiała mnie pocałować? - jęknął, wspominając swoje poprzednie życie, gdzie cieszył się powodzeniem u kobiet i nie musiał martwić się o zbyt wiele rzeczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro