Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1 cz.2

*Adrianne Wilson ( AdziaM )*

  -Spokojnie! - krzyknął Chejron.  - Przepraszam, ale... To był fałszywy alarm. Prawdopodobnie, Lester wróci i to niedługo. - Malley wpatrywał się w niego w osłupieniu. Mijały sekundy, minuty a on tylko patrzył. - Jeszcze raz cię przepraszam Malley. Naprawdę... - Nathan uciekł z jadalni. Annabeth westchnęła, ale nie pobiegła za nim. Usiadła na miejscu koło mnie i zaczęła smarować chleb dżemem. 
Po śniadaniu, poszłam do domku w celu czytania. Otworzyłam drzwi i cicho weszłam do biblioteki. Tak, w naszym domku jest biblioteka, która jest ogromna i ma mnóstwo pozycji, które mam nadzieję, że kiedyś przeczytam. Wzięłam jedną z pięknie wydanych książek, usiadłam na miękkim fotelu i zagłębiłam się w lekturę. 
- Hejka. Przeszkadzam? - spytała Annabeth wchodząc do pomieszczenia. Podniosłam wzrok, wracając do tego świata.
-Oczywiście, że nie. Chodź, siadaj.- odezwałam się i odłożyłam książkę na podłogę. Blondynka usiadła na podłodze koło fotela.
- Chyba wiesz dlaczego tu przyszłam... - spojrzałam na moją siostrę nierozumiejącym wzrokiem. - No więc... Ostatnio coraz mniej czasu spędzam z Malley'em. To znaczy nie chcę z nim zerwać rzecz jasna. Ale chciałabym coś zrobić, żebyśmy częściej byli razem. 
-A może... Może jest wam potrzebna przerwa, aby wrócić w pełni? Albo żeby odkryć, że... Że nie wrócicie? - powiedziałam. Annabeth w zamyśleniu kiwała głową. 
-Masz rację... W sumie chyba tego nam brakowało. Dzięki. - blondynka objęła mnie ramieniem.
-Nie ma za co.
- Okej... Hmm muszę już iść. Chcę pogadać z Malley'em i muszę sprawdzić czy wszystko dobrze w domku. - dziewczyna szybko wyszła, zamykając za sobą drewniane drzwi. Znowu sięgnęłam po książkę, ale nie wciągnęłam się w lekturę jak przed chwilą. Ciągle wracałam myślami do Annabeth i Malley'a.

*Malley Fankey (Percabeth12345678909)*

-Wstawaj to ważne. - usłyszałem głos mojej dziewczyny Annabeth. Niechętnie podniosłem głowę i spojrzałem blonydnce w oczy. Coś było nie tak, nigdy mnie tak nie budziła. I nigdy mnie nie budziła...
-Coś się stało? - spytałem zastanawiając się, co potencjalnie pomieszałem.
-Tak. Malley to ważne. Nie chcę Ci o tym mówić prosto w twarz. Musimy o tym pogadać wspólnie. Dorośliśmy do tego. - Ann pościeliła łóżko, a ja zacząłem ubierać czarną bluzę.
-Okej, ale powiedz o co chodzi bo nie rozumiem. - powiedziałem spokojnie, przeczesując ciemne włosy. Byłem już ubrany i gotowy, ale moja dziewczyna patrzyła za okno. - Halo? Ziemia do mojej dziewczyny - pocałowałem ją w policzek, a ta gwałtownie się odwróciła.
-Nie. Już nie. - wyszeptała i usiadła na materacu. Usiadłem obok niej i patrzyłem się bez zrozumienia.
-Słuchaj... To jest ten czas. Trzeba czasem odpuścić, chyba rozumiesz. Chcesz coś ciągnąć ale robisz to na siłę. Zwyczajnie ci to nie wychodzi. Wtedy po prostu musisz odpuścić, pozwolić na przerwę, żeby po niej wrócić ze zdwojoną siłą**. -  wypaliła córka Ateny, a ja zaczynałem powoli rozumieć.
-Chcesz ze mną zerwać. - powiedziałem chłodnym tonem. Ann kiwnęła głową i wybiegła z pokoju, z Wielkiego Domu. Spojrzałem w okno i zobaczyłem kilka par siedzących na ławkach. O dziwo, nie czułem nic. Ani szczęścia, ani smutku. Po prostu pustkę.
Wyszedłem z Domu i skierowałem się w stronę małej chatki mojego przyjaciela. Znajdowała się ona w lesie, jedynymi osobami, które o niej wiedziały byłem ja, Chejron i Nail.
Nail, bo tak się nazywał mój przyjaciel, nie był zwykłym herosem. Kilka lat temu zachorował bardzo poważnie. Musiał zawrócić z misji, która niestety się nie powiodła. Spędził w skrzydle szpitalnym trzy miesiące, zanim wyzdrowiał. Ale większość Obozu, wciąż go wini za niepowodzenie misji. Nail przecież musiał być za bezpieczną granicą obozu, ale sam zadecydował, że nie chce mieszkać z innymi. Przychodził późnymi wieczorami po jedzenie ze stołówki, którym żywił się przez następny dzień lub kilka.
Zapukałem do drewnianej chatki. Otworzył uśmiechnięty blondyn.
-Cześć. Dawno cię tu nie było. Chcesz coś wziąć? Albo może jakąś przysługę? - Nail zaprosił mnie do środka.
-Nie, nie o to chodzi. Potrzebuję twojej pomocy, w dosyć nietypowej sprawie. - zacząłem wyjaśniać sytuację, która zaszła między mną a moją dziewczyną.

*Clary Roberts* (Szalonaa1234)

Mój telefon zaczął wibrować. Otworzyłam oczy i sięgnęłam po smartfona*.
-Halo? - powiedziałam zaspana, zaczynając wstawać.
-Clary. Myślałam, że już wstałaś. Gdyby nie ja to byś zaspała. - zaśmiała się w słuchawce moja przyjaciółka. Aktualnie jest na misji, ale codziennie rano dzwoni do mnie, żeby mnie obudzić. Dzisiaj zadzwoniła ponad godzinę później niż zwykle, ale i tak zdążę na śniadanie.
-Oj no dobra. Nie umiem wcześnie wstawać... Szczególnie gdy nie ma nikogo w domku. Trochę smutno bez ciebie. - odezwałam się, przeczesując rozczochrane włosy szczotką.
-Mi brakuje ciebie, ale już niedługo wrócę. Kwestia tygodnia, a nawet krócej. Dobra, ogarniaj się na śniadanie. Pa! - Lila się rozłączyła. Westchnęłam i ubrałam koszulkę obozową i jasne krótkie dżinsy. Włosy związałam w dwa koczki, umyłam zęby i poszłam na śniadanie.
Usiadłam sama przy stoliku i zaczęłam spożywać płatki z mlekiem.
Byłam jedną z niewielu osób, które jadły teraz śniadanie. No tak, pewnie wszyscy je już zjedli.
Szybko dokończyłam posiłek i poszłam na arenę. Zazwyczaj, gdy nie miałam nic do roboty, szłam właśnie tam. Wiele osób poranki spędzało właśnie na bitwie na arenie. Ja rzadko walczyłam. Ale patrzenie na walkę, często dodawało mi inspiracji do rysunków. Usiadłam na plastikowym krzesłku, znajdującym się na trybunach areny. Teraz walczył Percy z jakimś chłopakiem, w sumie chyba  go nie znam.
Wyjęłam gruby kołonotes, w którym rysuję od kilku lat. Zaczęłam szkicować chłopaków podczas walki, w trakcie ataku. Na rysunku Percy miał miecz w prawej ręce i podnosił go wyżej niż ten drugi. Chyba nowy chłopak rzadko walczył mieczem, bo widać było, że nie wszystko rozumie. Chociaż nie mnie oceniać.
Toczyli chyba szóstą walkę, gdy skończyłam z zadowoleniem szkic.
Poprawiałam ostatnie detale przy mieczach oraz zbrojach, gdy kilka osób krzyknęło. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że nowy rozciął ramię Percy'ego. Chociaż trybuny były oddzielone od areny dwoma bramkami a pomiędzy nimi jeszcze dwudziestoma metrami, pokonałam tę drogę w zawrotnym tempie.
-Okej? - spytałam zastanawiając się kogo ma wezwać na pomoc. Na szczęście niedaleko stała jakaś blondynka, która pobiegła po pomoc. Nowy gdzieś się ulotnił, a Percy'emu ulotni się zaraz życie.
Mając przy sobie notatnik w rozmiarze A4, wyrwałam dwie kartki, posklejałam je klejem z piórnika i owinęłam rękę chłopaka. Mam wrażenie jakby było mniej krwi. Niestety kartki szybko przemokły. Zaczęłam wyrywać następne i robić z nimi to samo. W końcu po kilku minutach, udało mi się zatamować krowotok. Oczywiście rana i trochę krwi było, ale nie leciała już ona strumieniami. Percy odwrócił się do mnie.
-Już tak... - wychrypiał z trudem. Podniosłam głowę i zobaczyłam blondynkę, Chejrona i Annabeth, która podbiegła do chłopaka i go przytuliła.
-Rozumiem, że to Twoje dzieło? - powiedział Chejron wskazując na rękę bruneta. Kiwnęłam głową.
-Bardzo dobrze postąpiłaś, ale kto mu to zrobił?
-Jakiś chłopak. Walczyli dosyć długo mieczami. Nigdy tego chłopaka nie widziałam w Obozie.

*Melisa Steele (Hermionapl)*

Stałam i patrzyłam na Percy'ego. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego cało.
-Ma duże obrażenia? - spytałam się Chejrona. Centaur przyłożył rękę do rany chłopaka i coś sprawdzał.
-Niestety. W ranie znajduje się trucizna, która bardzo szybko się rozprzestrzenia. Trzeba go szybko oddać do skrzydła szpitalnego. - wziął go na swój grzbiet i zaniósł go do domku Apolla.
-Mam nadzieję, że będzie dobrze. - powiedziała Clary. Zebrała swoje rzeczy, które leżały na arenie i poszła wolnym krokiem.
Ja również po chwili poszłam, bo zbliżała się pora obiadu.
Na stołówce była tylko Annabeth, która jadła w pośpiechu spaghetti. Ja zażyczyłam sobie makaron z truskawkami i już po chwili zjadłam prawie całą porcję.
-Idziesz później szukać tego chłopaka? - spytała mnie moja siostra. Najpierw spojrzałam na nią, nie rozumiejąc. - Chodzi o X.
-Aaa. No jasne, chętnie pomogę. - tak, nazwałyśmy obcego X.
-Za kwadrans przed domkiem Ateny. - powiedziała blondynka i poszła w kierunku naszego domku.
Ja również wstałam, ale poszłam do Percy'ego.
Po chwili już w skrzydle szpitalnym, stałam obok bruneta.
-Pamiętasz jego twarz? Mimikę, ubiór albo jakąś charakterystyczną cechę?-pytałam go.
-Nie, nie, nie. Ale z tyłu głowy na hełmie, miał znaczek z czerwonym orłem. Poza tym nic. - powiedział.
-Czerwony orzeł... To coś znaczy? W sensie... Ten symbol ma jakieś znaczenie? - spytałam.
-Teoretycznie, orzeł oznacza walkę i odwagę. Czerwień odwagę, walkę i krew.
- No to szykuje się niezła bitwa.

Ehh...
Cóż, rozdział miesiąc spóźniony (nie skomentuje). Ale lepiej późno niż wcale prawda?
Jeśli ostatnia osoba była nienaturalnie smutna i okrutna to przepraszam ale... Cóż, kto wie co się stało ten wie.
Zabieram się za następny rozdział za 6☆ i 7 komentarzy.
* - tutaj można używać telefonów
** - tak, ten tekst idealnie pasował to wcześniejszej sytuacji z tą książką
Napiszcie czy rozdział Wam się podoba a jeśli nie, to co warto zmienić!
Papaa💕🐹
HeroskaAteny

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro