cinq
claire płakała, ashton mocno ją przytulał, a ona tylko mocniej zanosiła się płaczem. irwin próbował coś powiedzieć, ale słowa mu grzęzły w gardle i nie umiał nic z siebie wykrztusić; claire mamrotała coś między jednym szlochem a drugim, jednak nic sensownego z tego nie można było wywnioskować.
- dlaczego nic nie mówiłaś, claire?
dziewczyna wzruszyła ramionami, nadal wtulając głowę w zagłębienie szyi ashtona, nie bardzo wiedząc, co powinna odpowiedzieć. nie chciałam cię martwić? masz dość swoich zamartwień? to idiotyczne?
- pamiętasz, jak wrzuciłem cię do sadzawki?
claire podniosła głowę, niebardzo wiedząc, skąd wziął się ten nagły napływ wspomnień.
- po rybki?
- po rybki. pamiętasz, co mi wtedy powiedziałaś?
- ash - mruknęła claire, pociągając nosem. - mieliśmy po sześć lat.
- no tak - zafrasował się chłopak, decydując się na porzucenie tematu. - tak czy inaczej, claire. powiedz mi, dlaczego się ukrywałaś? mógłbym pomóc, jakoś, nie wiem...
claire zaśmiała się raptownie i uśmiechnęła smutno do ashtona, który już zupełnie się pogubił w całej sytuacji.
i nagle wszystko zniknęło, wizja się rozmazała, a dźwięki skleiły w jeden bełkot.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro