It's only going to hurt, even if I search for memories
Hyunjin był pewny, że przewidział już każdą z możliwych sytuacji, która może go spotkać podczas spędzania kolejnych świąt w rodzinnym gronie.
Ale nie spodziewał się tego, że tegoroczne święta spędzi samotnie, leżąc w swoim łóżku z 39 stopniową gorączką.
To nie jego wina, że akurat wtedy złapała go grypa. Dlatego też nie chciał żeby którykolwiek z jego domowników poczuł, że święta zostaną przez niego zepsute i spędzone w ich mieszkaniu, dlatego postanowił, że spędzi je sam.
Trzeciego dnia brania antybiotyku czuł już więcej siły, ale nadal nie miał ochoty nic jeść, ani wstawać z łóżka.
Leżał w swojej przepoconej piżamie w różowe pingwinki, ze spiętymi w ciasnego kucyka włosami, pod ciepłą kołdrą ze świątecznymi wzorami.
Wiedział, że jeśli tylko najdzie go ochota może odpalić pilotem jedną ze świątecznych piosenek, które specjalnie dla niego zgrała jego siostra i umieściła płytę w wierzy znajdującej się w jego pokoju.
Mógł nawet odgrzać sobie obiad i potraktować go jako wigilijny posiłek, ale po co.
Tak musiało być, by ten świąteczny czas spędzał samotnie zamknięty w swoim pokoju, bez dawania znaku życia jakiemukolwiek znajomemu. Był chory, przecież miał prawo.
Od samego rana dostawał wiadomości od swojego przyjaciela, ale ignorował je. Nie wchodził też w żadną aplikację, która dała by mu znać że używa w tym dniu telefonu.
Ostatni raz życzyli sobie dobrej nocy. W zasadzie to Chan napisał wiadomość, a Hyunjin odczytał ją dopiero następnego dnia kiedy się obudził.
Nie miał siły. Czasem miał już dość udawania przed swoim przyjacielem, że podobają mu się jakieś dziewczyny ze starszych klas, bo tak naprawdę podobał mu się on.
Nieustannie od początku wakacji ciągle o nim myśli, ale nie jak o przyjacielu. Jak o ukochanej osobie, którą bardzo pragnie pocałować.
Długo to trwa, prawda? Ale nie jest gotowy na wyznanie tego. Boi się. Co jeśli przez te głupie przyznanie się do jego uczuć straci jedynego przyjaciela. Jedyną osobę, na której zależy mu jak na nikim innym. Nie wybaczyłby sobie tego.
Ale coś mu podpowiedziało, żeby się przyznać, żeby po 6 miesiącach udawania, Chan w końcu mógł dowiedzieć się, że patrzy na niego czasem tak długo nie dlatego, żeby po chwili zacząć się śmiać z tego jak zabawnie wygląda skupiony na fabule filmu. Ale patrzy na niego, dlatego że jest najpiękniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek widział, i nie potrafi oderwać od niego wzroku.
Więc Hyunjin postanowił, że zamiast kupowania mu jakiegoś tandetnego prezentu napisze mu list. Napisze mu kilka pięknych słów, które są tak bardzo w stylu jego przyjaciela.
Miał już to zrobić w jego urodziny, ale na przyjęciu była cała grupa znajomych Chana i to był na pewno najmniej odpowiedni moment na takie wyznanie.
Więc trafiło na święta. Chciał być jego świątecznym prezentem. Czymś z czego tak bardzo się ucieszy. Ale miałby ucieszyć się z leżącego w brudnej piżamie nastolatka, który wolne chwile swojego marnego życia poświęca na oglądanie anime?
Hyunjin wiedział, że gdyby Chan dostał pudełeczko ukryte pod jego łóżkiem, stałby się tym niechcianym prezentem. Tym nietrafionym zakupem, który postanowiła podarować ci ciocia, którą widzisz raz w roku.
Tak się czuł. Jak ta paczka pod choinką, która została podpisana, ale nikt jej nie zauważył i leży pod nią do momentu, w którym ktoś jej nie znajdzie, czasem po kilku dniach. Czuł się niechciany leżąc samotnie w swoim łóżku, oglądając śmieszne przeróbki jego ulubionego anime, z których nie potrafił się nawet śmiać.
Kolejny raz jego telefon wydał ten okropny dźwięk przychodzącej wiadomości. Nawet jeśli telefon był zakopany pod stosem jego poduszek, mógł to usłyszeć.
Było już po 18. Jego bliscy już dawno zajadali się pysznymi potrawami przy wspólnym stole. A on leżał z bolącą głową, wpatrując się w swój śnieżnobiały sufit, zalewając się łzami.
Nie wiedział, w którym momencie, laptop wylądował na krześle stojącym przy łóżku, a on sam już nie wytrzymał bólu psychicznego.
Płakał przez to wszystko. Przez ten natłok myśli spowodowany pewnie przez ciszę w całym mieszkaniu. Przez uczucie samotności. I przede wszystkim przez złamane serce, które prawdopodobnie sam sobie złamał.
Telefon zadzwonił. Kolejny raz tego wieczora. Łudził się, że może do powrotu jego rodziców wraz z siostrą, będzie miał spokój. I w spokoju będzie mógł płakać w ten wyjątkowy wieczór.
Tak nie było.
- Mogę już iść? - Bang Chan, najlepszy przyjaciel Hyunjina wstał podirytowany od stołu. Nie miał cierpliwości żeby siedzieć przy tym stole ani minuty dłużej.
To nie tak, że nie lubi swojej rodziny. Było dobrze, ale od rana był jak tykającą bomba. Martwił się o Hyunjina.
Rozumiał, że jest chory, i może nie mieć ochoty na rozmowę z nim, ale mógł chociaż wysłać głupią emotkę, że wszytko ok.
Może Chan był zbyt nachalny. Może jego przyjaciel miał już dość tej przesadnej troski z jego strony. Ale były święta. Wczorajszy wieczór mieli spędzić razem, ale nie wyszło. Rozumiał to.
Nie rozmawiali od 4 dni. To też był w stanie przeżyć. Ale nie mógł już dłużej czekać. Musiał usłyszeć jego głos. Musiał go zobaczyć. Potrzebował tego. Potrzebował go.
Dlatego nie myśląc zbyt wiele, ubrał swoją zimową kurtkę i wyszedł ze swojego domu, trzymając w ręce ręcznie zdobione pudełeczko z prezentem.
Nie przejmował się tym, że płatki śniegu spadają na jego włosy, przez co będzie pewnie chory , a jego mama będzie na niego zła. To nie miało znaczenia.
Działał po wpływem chwili.
Na szczecie osiedle, na którym mieszkał Hyunjin, a jego dzieliła zaledwie jedna przecznica.
Ulice były puste. A on nie mógł nawet myśleć o tym, że tak samo pusto jest teraz w mieszkaniu jego przyjaciela, w którym jest sam, najpewniej śpiąc, albo oglądając jakieś kolejne anime.
Idąc szybkim truchtem uważał żeby nie poślizgnąć się na oblodzonym chodniku, ozdobionym w dodatku cienką warstwą białego puchu, i trzymał w dłoni telefon, który usilnie próbował się dodzwonić do Hyunjina. Ale ten nie odpierał. 31 połączeń i żadne nie zostało odrzucone, ani odebrane.
Przecież nawet, gdyby go obudził, to napisałby mu, żeby dał mu spokój, bo chce w spokoju się wyspać. Zero reakcji z jego strony.
Wszedł szybko schodkami na podest i wpisał odpowiedni numer do domofonu, a drzwi na klatkę schodową otworzyły się.
Wszedł do windy, i wcisnął odpowiedni guzik. Oparł się o jedną ze ścian i kolejny raz wybrał numer do swojego przyjaciela.
Nic.
Wysiadł na 4 piętrze i szybko podszedł do drzwi prowadzących do jego mieszkania. Położył paczkę obok siebie, nie mając siły już dłużej jej trzymać.
Zapukał do drzwi. Zapukał, chociaż wiedział, że nikt mu nie otworzy. To było przykre.
- Hyunjin, wiem że tam jesteś. - zbliżył swoją twarz do drzwi. - Proszę cię. Nawet jeśli masz gorszy humor, to powiedz mi, ja zrozumiem. Powiedz cokolwiek. - westchnął i oparł czoło o drewno.
Po drugiej stronie drzwi, nastolatek opatulony kocykiem w różowe serduszka zrobił dokładnie do samo.
Chan poczekał jeszcze chwilę, aż usłyszał dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach, i gwałtownie odsunął się, czując jak dzrzwi przesuwają się coraz dalej.
- Jinnie. - posmutniał widząc bladą skórę swojego przyjaciela i jego opuchnięte czerwone oczy.
Stali tak chwilę, wpatrując się w sobie nawzajem bez żadnego słowa, dopóki Chan nie podniósł paczki stojącej obok, i nie wszedł do mieszkania.
Hyunjin bez słowa wrócił do swojego pokoju, w którym słychać było świąteczne melodie.
Chan nie ściągając kurtki poszedł w ślady przyjaciela.
Wchodząc do pokoju uśmiechał się słysząc dobrze znane świąteczne piosenki. Zobaczył, jak chłopak kładzie się na swoim łóżku, i przykrywa swojego ciało kołdrą. Chan stanął naprzeciwko łóżka, jednak Hyunjin odwrócił się do niego plecami, zamykając oczy.
Brunet bez słowa przysunął krzesło obrotowe do siebie i usiadł na nim.
Patrzył na pudełko trzymane w swoich dłoniach. Nie wiedział co ma robić. Uspokoił się, widząc swojego przyjaciela żywego, choć nie do końca zdrowego, ale mimo to nie mógł tak po prostu wrócić do domu.
- Pewnie chciałeś być sam, a ja to zepsułem. Przepraszam wiesz. - westchnął, nerwowo kręcąc się na krześle. - Też czasem zastanawiasz się, dlaczego ciągle ze sobą rozmawiamy? Dlaczego ciągle się spotykamy, przyjaźnimy. Od jakiegoś czasu myślę o tym za dużo. Kiedy kładę się spać nie umiem zasnąć bo o tym myślę, myślę o tobie. I o tym, że jestem przyjacielem, tylko przyjacielem i nikim więcej. Nigdy nikim więcej. - posmutniał, a Hyunjin słysząc to zapragnął położyć się na drugim boku, by popatrzeć na przyjaciela mówiącego te słowa, ale ostatecznie powstrzymał się i jedynie poprawił w miejscu.
Na dworze sypał śnieg. Było pięknie, a całe miasto wyglądało jakby nagle zamarło. Żaden samochód nie jechał, ani nikt nie szedł chodnikiem. Ślady, które Chan zostawił na chodniku, już dawno zostały przysypane.
Wspomniany chłopak przełknął nerwowo ślinę, i przymknął oczy.
Bał się, tego co zamierzam powiedzieć. Czuł, że przez to jego więź z chłopakiem zerwie się. Bał się, że te kilka słów sprawią, że Hyunjin nie będzie chciał już na niego patrzeć i zacznie się nim brzydzić.
Nie wiedział jednak, że chłopak leżący obok niego pod ciepłą kołdrą był bliski płaczu. Jedynie ściskanie tak mocno pięści, że jego paznokcie wbijały się w skórę powstrzymywały go od tego.
Hyunjin również się bał. Ale bał się tego, że jego przyjaciel odkrył prawdę. To, że on tak bardzo mocno podkochuje się w nim od tak dawna, i postanowił postawić kres tej relacji, bo już nie może go znieść.
Chyba przez gorączkę Hyunjin nie rozumiał słów Chana, i wszystko mieszało się w jego głowie.
- Mam prezent. Mam nadzieję, że ci się spodoba, a jeśli nie to mam nadzieję, że jest dobrym ostatnim prezentem jaki ci dam. - i znów Hyunjin miał ochotę wybuchnąć płaczem. Wszytko przez jego osłabiony organizm i zbyt dużo wylanych łez tego wieczora.
- Channie. - w końcu odwrócił się w stronę swojego towarzysza. Chłopak natychmiast podniósł głowę i smutnym wzrokiem popatrzył na swojego przyjaciela. - Mój prezent jest pod łóżkiem, proszę otwórz go pierwszy, a potem możesz sobie pójść. - z trudem wypowiedział te słowa.
Chan wstał z krzesła, i odłożył cały czas trzymane pudełko na biurko. Zajrzał później pod łóżko. Oprócz jakieś samotnej skarpetki i podręcznika do biologii leżało tak niewielkie pudełko. Złapał je i wysunął.
Usiadł na skraju łóżka, i ostrożnie odwiązał czerwoną kokardę. Po podniesieniu wieczka ujrzał mnóstwo jego ulubionych cukierków. Uśmiechnął się, biorąc jednego do rąk. Jednak wiedział, że to nie wszystko. Rozgarnął cukierki ręką, a na samym dnie pudełka leżała koperta krwistoczerwonego koloru.
Niepewnie wyjął ją, rozsypując kilka cukierków na pościel. Nie przejął się tym, i zestresowany otworzył kopertę, na której nie było nic napisane.
Drogi Channie,
może brzmi to jak najbardziej tandetna rzecz na świecie, i może zachowuje się teraz jak zdesperowana 14 latka, ale nie widzę innego wyjścia.
Pisanie to nie moja mocna strona, oboje to wiemy. Ale za to wiem, jak ty to kochasz, dlatego chciałem dać ci coś wyjątkowego, coś co powinno ci się spodobać, chociaż nie wiem, czy czytając to dalej będziesz zadowolony.
Zaczniesz patrzeć na mnie inaczej. Na pewno nie tak, jak bym tego chciał. Bo od zawsze jesteśmy przyjaciółki. No dobra, od 6 klasy, ale to moja najdłuższa przyjaźń.
Jestem gotowy na koniec tej przyjaźni, zaraz po tym jak skończysz czytać ten list, te idiotyczne wypociny.
Pewnie się tego nie domyślasz, i nigdy byś nie pomyślał ale ja Hwang Hyunjin, twój najlepszy przyjaciel, kocham cię.
Nieprzerwanie od początku tegorocznych wakacji jestem w tobie zakochany. I nie mogę przestać o tobie myśleć. I nie mogę znieść tych wszystkich dziewczyn, które tak bardzo chciałyby z tobą być. Ale zazdroszczę im.
Mają dużo większe szanse. Bo ja jestem tylko chłopcem, twoim najlepszym przyjacielem. I w dodatku cię kocham.
wesołych świąt Channie
twój już nie taki cichy wielbiciel
Hwang Hyunjin
Chan poczuł jak robi mu się cieplej.
Poczuł się dziwnie. Dokładnie jakby w końcu zrozumiał skomplikowane zadanie, z którym męczył się kilka godzin.
Dowiedział się czegoś, co było przed nim ukrywane tuż przed jego nosem. Bo przecież jak głupim trzeba być, żeby nie zauważyć, że najlepszy przyjaciel się właśnie w nas zakochał.
A Hyunjin nie wiedząc czemu zaczął płakać. Miał dość wszystkiego. Czasem miał dość siebie.
- Hyunjin co ty? Proszę cię, bo ja zaraz też się rozpłacze. - jęknął, widząc jak przyjaciel ociera łzy ze swojej smutnej twarzy.
Hwang chciał coś powiedzieć, ale ucisk w gardle mu to uniemożliwił. Oddychał powoli, starając się uspokoić, by nie wybuchnąć niepohamowanym płaczem. Tego żaden z nich nie chciał.
- To takie dziwne. - desperacki śmiech przerwał ciszę, ale gdy Chan odkrył że brzmiało to krzywdząco, szczególnie jeśli jego przyjaciel właśnie płakał, uspokoił się. - To źle zabrzmiało. Po prostu chcę żebyś wiedział, że czuje się teraz jak idiota, którym zresztą jestem. Bo jak nie mogłem tego dostrzec? Oboje jesteśmy słabymi kłamcami. Chociaż może przez to, że oboje ukrywaliśmy to co naprawdę czujemy nie dostrzegliśmy tych sygnałów które próbowaliśmy sobie wysyłać. Może też przez to, że próbowaliśmy te sygnały ignorować. - spuścił głowę, zmęczony całym tym dniem.
Hyunjin zdezorientowany nie wiedział, jak ma rozumieć słowa przyjaciela.
- Co? O co ci chodzi? - zapytał zdezorientowany.
Chan nic nie mówiąc, wstał z łóżka i podszedł do biurka, na którym zostawił swój prezent.
- Może otworzę go za ciebie. - uśmiechnął się smutno, i z powrotem usiadł na łóżku.
Ostrożnie odwiązał wstążkę, z którą wiązaniem męczył się jakieś 20 minut.
Podniósł wieczko do góry, a jego oczom ukazała się koperta w zielono czerwone paski, podpisana "dla Hyunjina", i z naklejką uśmiechniętego renifera.
- Dziwnie otwierać prezent, który samemu się pakowało. - mruknął jakby do siebie.
Drżącymi ze stresu dłońmi otwarł kopertę, którą w jednych miejscach rozdarł za mocno.
Wyjął kartkę, którą kilka dni temu wyrwał z jednego z zeszytów i zapisał tym szczerym wyznaniem. Właściwie wierszem.
- No czytaj w końcu. - Hyunjin zniecierpliwił się, i ponaglił przyjaciela.
kiedy myślę o tobie to tak na poważnie
o twoim uśmiechu i tym uczuciu gdy wypowiadasz moje imię
a potem wracam do domu i zastanawiam się dlaczego właściwie ze mną jesteś
dlaczego marnujesz czas na kogoś takiego
co jest
może to tylko moje głupie uczucia
bo czasem czuję się jak śmieć
ale lubię być z tobą bo przy tobie czuję się jakby były święta
jakbym codziennie miał urodziny
a największym prezentem byłeś ty
a ty
jak się z tym czujesz
że masz mnie
takiego niepewnego
takiego smutnego i bezużytecznego
co ja w sobie mam
co cię do mnie przyciąga ?
Cisza. Coś czego oboje z nich nie chcieli.
Coś, czego oboje nienawidzili. I coś, czego oboje tak bardzo się bali.
Kiedy dwójka osób nagle zaczyna się sobie podobać, wszystko nagle nabiera innych barw. Każdy głos przypomina głos tej osoby, a każda osoba mijana na ulicy wygląda jak ona.
W Hyunjinie był ten problem, że tłumił uczucia w sobie, oszukując czasem samego siebie, że coś czuje.
Chan za to, przez swój brak pewności siebie, z początku uznał, że nie ma sensu mówieniu komukolwiek o swoich uczuciach. W końcu to tylko on i jego głupie serce, które bije mocniej na samą myśl o jego najlepszym przyjacielu. Kto by się tym przejmował?
Ale z czasem to zaczęło być męczące dla nich obu. A punktem kulminacyjnym stał się ten wieczór. 24 grudnia, Chan w swoim świątecznym sweterku z bałwankiem i Hyunjin z opuchniętą buzią, w piżamie w pingwinki pod kilkoma kocami.
- Bałem się tego. - Hyunjin w końcu się odezwał, a Chan podniósł głowę by na niego popatrzeć. - Głupi jestem. Ty też jesteś głupi. Przez to, że tak bardzo baliśmy się, że ten drugi może odkryć nasze uczucia, nie zauważyliśmy tego że to uczucie jest obustronne. - Hyunjin uśmiechnął się smutno. W końcu podniósł głowę i przeniósł wzrok ze swojego kolorowego kocyka na Chana.
Obaj chłopcy byli zestresowani. Byli w szoku.
- W końcu to takie niecodzienne, że najlepsi przyjaciele się zakochują. - zaśmiał się Chan. Nie wiedział co nim kierowało, ale dotknął dłoni Hyunjina, leżącej luźno na łóżku.
Brunet poczuł dreszcz przechodzący przez jego osłabione ciało, gdy poczuł ciepły dotyk dłoni swojego przyjaciela. Przyjaciela. Przyjaciela, w którym zakochał się ze wzajemnością.
Hyunjin nie myśląc zbyt wiele, i chcąc mieć chłopaka bliżej siebie, splótł ich palce razem, i resztkami sił przyciągnął Chana ku sobie. Ten niezbyt zgrabnie wylądował na Hyunjinie, który niezadowolony jęknął z bólu.
Ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów, gdy Chan podniósł się na rękach, które umieścił pomiędzy ciałem Hyunjina. Wystarczyło, że któryś z nich minimalnie przesunął głowę do przodu, a mogliby złączyć usta w pocałunku.
I tak też się stało, jednak Hyunjin zamiast pocałować chłopaka, zaczął jeździć nosem po policzku Chana.
- Pocałował bym cię. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym cię pocałować, ale jestem chory. I bardzo cię kocham, i nie chcę żebyś też utknął chory w łóżku na kilka dni. Kocham cię Channie. - powiedział, przytulając Chan, czym samym wylądował on na jego ciele kolejny raz tego wieczora.
- Też cię kocham Hyunjin, nawet nie wiesz jak bardzo. - mruknął Chan, z twarzą zatopioną w poduszkę tuż obok ucha Hyunjina.
// wesołych świąt <3
2716 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro