Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 40. Luca🔥🔥🔥

TL;DR trochę fabuły, sam smut

Serio :D

***************

Jessamine chciała być przynętą na Dinę Padane i chyba nigdy wcześniej nie usłyszała tak gwałtownych sprzeciwów, jak po rzuceniu tego pomysłu. Uniosła wysoko dłonie krzycząc, że się poddaje. Zważywszy na minę Knighta, ani trochę nie uwierzył w to, że niczego nie spróbuje. Nawet przymilny, słodki uśmiech który mu posłała nie pomógł. Dopiero gdy usiadła mu na kolanach i objęła za szyję minimalnie się rozpogodził.

W porządku, po prostu przestał marszczyć brwi.

Fox pracował bez wytchnienia całą noc. Nie dał się przegonić nawet na półgodzinną drzemkę i Luca musiał pilnować, by przyjaciel nie rozwalił sobie nosa o klawiaturę. Przynosił mu kawę oraz trochę jedzenia, żeby nie pożarł całego zapasu lizaków, jaki mu przywiózł. Luca przebudził się koło czwartej nad ranem, gdy Fox krzyknął gromko:

– Tak, kurwa! – Mężczyzna wyskoczył prawie w powietrze i rzucił się na kanapę tuż przy nim. Luca, totalnie rozespany i zdezorientowany dał mu się potrząsnąć za barki, nim złapał jego przedramiona w daremnej próbie opanowania entuzjazmu.

Lekki sen Knighta sprawił, że wkrótce i on przyszedł do salonu.

– Masz już wszystko? – upewnił się, omiatając wzrokiem szeroki uśmiech Foxa. Wyglądał jakby był co najmniej na silnych prochach, świeży jak o poranku po solidnym śnie.

– Prawie – uśmiech Foxa zmalał, gdy przetrawił pytanie Knighta. – Dalej pozostaje pytanie, kto do cholery jej pomagał?

Dina wkopała się w prosty sposób – popełniła błąd, którego potrzebowali. Wywiad Knighta również skutecznie powiązał rysopis kobiety z więzienną siecią polecenia i zlecenia. Kuzyn Padane, ten sam chłopak który był rzekomo pozbawiony palca, był jej oczami. Sprzedawał informacje z kim powinna odbyć owocną rozmowę. Kuzyn kobiety był lubiany właśnie z jej względu: miała słabość do tego skurwiela i załatwiała mu różne fanty. A przez to właśnie mogła osiągnąć pierwszorzędne informacje. Potrzebujesz kogoś do podpalenia? Do oblania kwasem? Do spowodowania wypadku? Kurwa, byli lepsi niż Uber Eats, wystarczyło wskazać potrzebę, a oni dostarczali możliwego frajera do wykonania.

Luca uścisnął ramię Foxa.

– Bracie, odwaliłeś kawał dobrej roboty – zapewnił go. – Damy jeszcze Kins godzinę snu, okej? Przekażemy wszystkie informacje, policja też musi obserwować Padane.

Fox z wahaniem przytaknął.

– Nie wykonała żadnych ruchów – wymamrotał. Zerknął na Knighta, który przysiadł nieopodal nich. – Pewnie jest przerażona i nie wie co robić.

– Albo ma wywalone na konsekwencje, bo myśli, że jest bezpieczna – Knight mruknął w namyśle, Luca musiał się z nim zgodzić.

– Jest dobrze, Fox – powiedział to ponownie, bo wiedział, że jeszcze chwila, a ten wpadnie w spiralę mógłbym lepiej. – Kometa będzie pracował z Kins, prawda?

Mężczyzna z westchnieniem odsunął do tyłu włosy. Adrenalina zaczęła z niego schodzić i łapało go zmęczenie.

– Tak, dobrze się dogadują i są w najczęstszym kontakcie, jak chodzi o sprawę Jessamine – Fox z trudem przestał ziewać, ale zauważył ich spojrzenia. – Przysięgam, pójdę spać na godzinę.

– Półtorej – mruknął niezadowolony Luca. – Jest dopiero czwarta, nawet pani detektyw tak wcześnie nie wstaje.

Marudził bo marudził, ale powłócząc stopami poszedł w końcu w stronę sypialni gościnnej. Luca domyślał się, że nawet w połowie drogi do snu ustawi sobie ten cholerny budzik na półtorej godziny i ani minuty więcej. Knight pokręcił głową równie bezradny, co on. Każdy z nich miał swój poziom upartości, który uwielbiał dobijać się na powierzchnię w najgorszym momencie.

– Rundka w okół dzielnicy? – Luca zaproponował, wyciągając dłoń w kierunku Knighta. Przyjaciel przyjął ją bez wahania, dając się pociągnąć na równe nogi. Luca miał świadomość, że teraz żaden z nich już nie zaśnie, a orzeźwiająca przebieżka wokół terenu, żeby sprawdzić czy wszystko jest okej, im pomoże.

– Luca... – Knight odezwał się nagle i równie prędko zamilkł. Dopiero kończyli rozgrzewkę, ich spojrzenia mocniej skoncentrowane na półmroku wokół, niż na faktycznych przygotowaniach do biegu.

– Wyrzuć to z siebie – odpowiedział łagodnie.

– Czy dobrze robimy? – wymamrotał w końcu, a serce Luca na sekundę stanęło. Zmartwienie, zgryzota i częściowo smutek zawitał w oczy przyjaciela. – Zgadzając się na układ z Jessamine?

Ich stopy oraz spokojne oddechy były przez chwilę jedynym, głośniejszym dźwiękiem otoczenia. Luca nie musiał długo myśleć nad odpowiedzią, ale też nie chciał brzmieć za pochopnie.

– A jesteś w stanie odpuścić? – zapytał i grymas na twarzy Knighta odpowiedział mu najlepiej. – Ja też nie. Czuje się taki, kurwa, samolubny. Ludzie będą ją oceniać, szydzić z niej i pisać obelżywe rzeczy...

– Ale to i tak już się dzieje – Knight podłapał posępnym, ale także wściekłym tonem.

Luca z wolna przytaknął, spojrzeniem kontrolując otoczenie po prawej, zostawiając lewą stronę dzielnicy Knigtowi.

– Właśnie. Może gdyby nie to, co teraz się dzieje... Może nawet byłbym w stanie puścić ją, gdy pozbędziemy się zagrożenia – powiedział i niemal od razu prychnął niezadowolony. – Kurwa, Knight, daj spokój. Kiedy ostatnio czułeś się taki... pazerny?

Przelotny uśmiech zagościł na ustach przyjaciela.

– Chyba gdy tamte dwa gówniarze wtoczyły się do naszego życia – prychnął, kręcąc głową.

Luca poczuł ciepło rozlewające się po piersi.

– Wiesz co, staruszku? Zawsze, gdy coś opowiadamy, to brzmi tak jakbyśmy się po prostu razem urodzili.

Knight uniósł brew patrząc na niego z ukosa.

– Musimy podkręcić tempo, skoro robisz się aż tak sentymentalny – wymamrotał, ale Luca uśmiechnął się szeroko widząc, że przyjaciel chyba się jednak zakłopotał. To był widok warty wszystkiego.

– Przyjaźń z wami przypomina trochę to, co czuję do Jessamine – Luca wyznał z coraz lżejszym sercem. – Nie umiałem puścić was w swoją drogę, nie jestem w stanie tego zrobić z nią. Czy staje mi na myśl, że zajmiesz się nią, gdy ja nie będę w stanie? Kurwa, nie masz... albo może i masz pojęcie – Knight na niego warknął i Luca nie powstrzymywał lekkiego śmiechu. – Tak po prostu miało być. Ona też o tym zadecydowała, kurwa, pragnęła tego. Bez jej zgody palca do nosa byś nie wsadził, Knight, a innym byś je po prostu powyrywał.

– Nie jestem aż tak straszny – Knight mruknął obronnie, ale gdy spojrzeli w swoje oczy, po prostu ryknęli śmiechem, płosząc kilka ptaków z drutów telefonicznych.

Dzielnica była wręcz niewybaczalnie spokojna. Nic nie działo się w okolicznych domach, a Sherwood Country Club był lekko oświetlony. Będąc już na Ladbrook Knight szturchnął go i oboje na dziko przecięli przez czyjąś posesję a potem pole golfowe, żeby skrócić trasę. Tempo mieli spokojne, nie wymęczyli się zbytnio, ale przyda im się prysznic przed resztą dnia.

Jak zakładali, chwilę po wyjściu spod prysznica, Fox także był już na chodzie. Luca zerknął ponad jego ramieniem na komunikator – Kometa również nie spał... albo w ogóle się nie kładł. Z czystej przyzwoitości Luca zadzwonił do Kins dopiero po szóstej. Odebrała żywym głosem, była już w drodze na komisariat. Zdradziła, że to tylko potrójne morderstwo, ale sprawę prawdopodobnie odda Levittowi lub komuś innemu. Po wysłuchaniu wszystkiego, co Luca mógł pobieżnie przedstawić obiecała mu, że wpierw skorzystają z opcji anonimowego donosu i ułożą plan na Dinę.

– Wiesz tylko, że stacja na pewno będzie miała jakieś trzy grosze do dorzucenia – ostrzegła go na koniec.

Luca skrzywił się, masując kark. Podziękował Knightowi, który przyniósł mu kawę i podmuchał na powierzchnię z namysłem.

– Zbędne grosze, ale się dostosujemy – westchnął ciężkim tonem. – Nasi ludzie ją uważnie obserwują.

– W jej dzielnicy ostatnio doszło do rabunku z bronią – powiedziała powoli. – Straszna sprawa, techniczni prawie dwa dni zbierali dowody, dalej nie wiadomo czy się nie pomyliliśmy. Zostawimy tam patrol na wszelki wypadek.

Luca z zadowoleniem napił się mocnej kawy.

– Dwa w jednym to najlepsze wyjście. Dziękuję, Kins.

Kobieta odmruknęła coś niemrawo i obiecała, że da mu znać, gdyby z Padane było coś nie tak. Luca odłożył telefon nieopodal komputera Foxa. Mężczyzna z mocno zmarszczonymi brwiami wpatrywał się w monitor.

– Co tam? – zapytał go, opierając się biodrem o blat.

Fox powoli pokręcił głową, niechętnie odsuwając się na oparcie krzesła.

– Dalej nie wiemy kto włamał się do domu Jessamine i czy coś wtedy stamtąd zabrał – odparł powoli. Dłonią wystukiwał nierówny rytm na brzegu laptopa. Luca zerknął na kolumny danych zebranych na arkuszu. – Kogo Padane do tego wynajęła, po co? Teraz nie daje mi to spokoju.

Luca musiał się z nim zgodzić – w tym pierwszym tygodniu po prostu musieli odpuścić. Nie mieli żadnych poszlak, z rzeczy Jessamine nic nie zniknęło, a oprócz samej szafki nic nie zostało nawet przesunięte. Gdyby doszło do dewastacji mienia mogliby drążyć dziurę, ale w tamtym momencie założyli, że ktoś mógł po prostu stchórzyć.

Luca przeklął cicho.

– Zapytamy Jessamine, czy zginęły jej klucze – powiedział z namysłem, a Fox z zaskoczeniem na niego spojrzał. – Pracują w jednym budynku, na jednym piętrze. Jeśli Padane przyglądała się Jessamine...

Mężczyzna przytaknął, prawie w dwóch łykach wypijając swoją kawę.

– Cholera, wystarczy że miała jakąś małą rutynę, albo wyszła z narady na kilka minut i Padane mogła gwizdnąć klucze z torebki.

Gdy dwie godziny później Jessamine wyczłapała z głównej sypialni, mając na sobie tylko majtki i koszulkę Cole'a, ciężko było któremukolwiek przypomnieć sobie, o czym mieli porozmawiać. Zerkała na nich z rozbawieniem, jedząc przy stole owsiankę. Jedną nogę przycisnęła do piersi, a na gołym kolanie położyła brodę.

– Wiecie, jeszcze wczoraj byłam w szortach i żaden obwód się wam nie przepalił – mruknęła przed władowaniem pełnej łyżki do ust.

– Wcześniej patrzyliśmy z szacunkiem.

Z trudem udało jej się przełknąć przed wyszczerzeniem się od ucha do ucha.

– A teraz niby tak nie patrzycie?

Luca zmierzył ją spojrzeniem od najmniejszego rozczochranego loczka, aż po małe wgłębienie na kolanie, które zrobiło jej się od przyciskania do krawędzi stołu. Jessamine zadrżała, jakby ją dotknął.

– Och, patrzymy. Z całym, cholernym, szacunkiem, amorku. – Powiedział cicho, pochylając się nad stołem ku niej. Patrzył, jak przygryzła wnętrze policzka, nie wiedział tylko czy powstrzymywała się od śmiechu czy od jęknięcia. Omiotła wzrokiem jego przedramiona, którymi wsparł się na blacie, przesunęła oczy ku bicepsom aż w końcu dotarła do jego twarzy.

– Takie poranki nigdy mi się nie znudzą – szepnęła, przekrzywiwszy głowę.

Luca najchętniej obróciłby ją na krześle, zarzucił jej uda na swoje barki i pokazał, jak jeszcze dobry to może być poranek. Knight chyba słyszał jego myśli, bo chrząknął rozbawiony.

– Nie muszą – zapewnił ją.

Jessamine uśmiechnęła się do nich, a Luca zachęcił ją do dalszego jedzenia. Fox wrócił do salonu parę minut później i praktycznie rozpromienił się na widok kobiety. Usiadł na swoim miejscu, wybudzając komputer, a ta zerknęła z ciekawością na ekran.

– Ach, właśnie – Luca przypomniał sobie, że miał zająć się nie tylko dbaniem o jej samopoczucie, ale i bezpieczeństwo. – Czy zgubiłaś w przeciągu ostatnich miesięcy, przed przeprowadzką do nas, klucze do domu rodzinnego?

Jessamine z namysłem oblizała łyżkę, brwi miała zmarszczone.

– Czasem zdarzało mi się wracać do stacji, bo zostawiałam je na biurku, ale nigdy niczego nie zgubiłam – przyznała się ze wzruszeniem ramion. Nagle usiadła prosto i przyjrzała im się z niepokojem. – Dlaczego pytacie?

Luca wymienił krótkie spojrzenie z Foxem, a potem zerknął na Knighta, który opierał się o ścianę przy oknie tarasowym. Skinął głową w zgodzie.

– Pamiętasz tę przestawioną szafkę? – zapytał, a ona parsknęła.

– Pamiętam półnagiego Knighta, a potem moją panikę, że ktoś się włama... och. Myślicie, że ktoś ukradł mi klucze? Och, myślicie, że to Dina. – Jej oczy robiły się większe z każdą konkluzją, do której dochodziła.

Knight przytaknął w końcu dosiadając się do nich przy stole.

– Jeśli zapominałaś ich, mogła mieć na tyle dużo czasu, żeby zrobić prowizoryczną kopię.

Jessamine podrapała się po szyi w zakłopotaniu.

– Miałam dość prosty zamek w drzwiach, więc... – Odsunęła od siebie pustą miskę. – Że też ja jeszcze żyję.

Taktownie to przemilczeli.

– Większość współpracowników nie dybie na twoje życie. – Fox sięgnął i ścisnął jej dłoń w pocieszającym geście. – A nawet jeśli byłabyś maksymalnie ostrożna, w tej sytuacji nie ma na tyle kroków przeciwdziałających nieszczęściu.

Jakieś pocieszenie to było, Luca musiał się z tym zgodzić. Świat był pełen zjebanych oraz po prostu chorych jednostek. Można próbować wszystkiego i wyrzucać sobie jeszcze więcej, ale przez większość czasu nie będziemy w stanie nic zrobić.

– Dobra, to jaki mamy plan na dziś? – Jessamine zapytała, dopijając swoją kawę.

W gruncie rzeczy nie było żadnego. Mieli z Colem jechać na chwilę do CA, ale na razie na tym musieli poprzestać. Wiedzieli, że jeśli nie będą uważali na swoje kroki, to Padane się spłoszy lub podejmie bardzo nieracjonalne decyzje.

Jessamine wkrótce i tak dostała wiadomość, że czekała ją konferencja z zarządem. Uśmiechnęła się pod nosem na widok maila, po czym zerknęła na Knighta.

– Będziesz siedział za mną w tle? – mruknęła z nadzieją.

– W masce czy bez? – zapytał po prostu, zbijając ją z tym z pantałyku.

Cole roześmiał się pod nosem, wchodząc do salonu z kartonem soku pomarańczowego w ręce.

– Lepiej bez, jeśli chcesz, żeby mówiła składnie – mrugnął porozumiewawczo do kobiety, która się zaperzyła. Ułagodził ją pocałunkiem, długim i dokładnym.

– Jak on tak będzie robił za każdym razem, przenigdy nie będę się potrafiła na niego gniewać – poskarżyła się Foxowi, a ten spłoszony zrobił wielkie oczy.

– Ze mną nigdy tego nie próbował, nie waż się mu podsuwać pomysłów – rzucił cichym, błagalnym tonem.

– Bracie, właśnie straciłeś przejażdżkę życia – Cole krzyknął do nich z kuchni, trzaskając szafkami.

Dzięki Bogu Fox bezdźwięcznie poruszył wargami i wrócił do pracy. Na jego ustach zagościł uśmiech, gdy Jessamine ruszając w stronę sypialni, cmoknęła go w głowę.

– Pantofle. Po całym domu poniewierają się pantofle – Knight wymamrotał pod nosem.

***

To był naprawdę dłużący się dzień. Koło piętnastej Cole zajrzał do sali treningowej i obrzucił Luca niezadowolonym spojrzeniem. Chyba było coś w powietrzu, bo nowi pracownicy byli również nabzdyczeni. Luca nawet nie liczył, ile razy poprawiał ich postawę. Sam na początku uczył się metodą bolesnych błędów i rozumiał, że każdy musi dojść do swojego rytmu. Teraz niestety zaczynał szczerze wątpić, czy totalne żółtodzioby były właściwe do tej roboty. Rosen mu dziś asystował i mruknął do niego, żeby szedł sprawdzić, czego Rawsmith potrzebował.

Rosen miał tak anielską cierpliwość, że musiał mieć po części jakieś konszachty z niebem. Najlepiej radził sobie z dwoma osobami, które chciały się wyuczyć fachu, a wcześniej nie miały nic wspólnego ani ze służbami mundurowymi, ani nawet podstawą samoobrony.

Cole miał zmartwioną minę, gdy Luca dołączył do niego za drzwiami. Patrzyli przez zaszkloną ścianę na trening. Zostało im tylko pół godziny, ale nie było w tych ludziach żadnego zapału – gdy ich przyjmowali bardzo zależało im na tym, żeby mieć kogoś z trochę łagodniejszym usposobieniem. Każdy ochroniarz miał swój charakterek, ale jednak wszyscy byli po prostu wyjebani przez życie. Ta dwójka na rozmowach wnosiła potrzebny optymizm.

– Jeśli nic się nie zmieni... – Cole pokręcił głową mówiąc do niego cicho. – Kurwa, próbujemy z nimi od trzech tygodni. Nie dam im nawet plastikowej broni, bo jeszcze sobie nią oko wydłubią.

Luca parsknąłby śmiechem, gdyby nie czuł takiego niepokoju.

– Meteor jeszcze jest? Czy pojechał z Jacksonem montować system w jubilerze?

– Jadą za pół godziny – Cole odparł po zerknięciu na zegarek. – Co ci chodzi po głowie?

Luca bez słowa skinął w stronę windy i ruszyli na piętro. Drzwi do pokoju technicznych były szeroko otwarte, a Meteor powoli dopijał kawę, kończąc czytać raport.

– Witam szefów – uniósł kubek w małym salucie i spojrzał na nich z zaciekawieniem. – Czym mogę służyć?

Cole rozsiadł się wygodnie w ulubionym fotelu Foxa, również patrzył na Luca oczekująco.

– Zibby i David, sprawdzaliśmy ich tło i autentyczność papierów, prawda? – Meteor zdziwiony odłożył kawę oraz raport. – Potrzebuję, żebyście prześledzili ich na żywo. Gdzie mieszkają, jak wygląda ich mieszkanie, z kim się spotykają po godzinach.

– Kurwa, Luca! – Cole prawie wyskoczył z okupowanego fotela. Oczy miał rozszerzone, a twarz równie pobladłą, co Meteor. – Nie sądzisz chyba, że Loes podłożył nam krety!

Luca z surową miną pokręcił głową.

– Dupek jest zdolny do wszystkiego, ale nie do tego. Zna jakieś tam granice – ciężko westchnął. Przesunął dłonią po zaroście i zerknął za siebie na pusty korytarz. – Ale Padane raczej nie.

Meteor gwizdnął przeciągle, ale już obracał się do komputera, żeby wyciągnąć wszystkie informacje, jakie posiadali na nowych pracowników.

– Jeśli ma na tyle dużo aktywów, mogłaby to zrobić – zgodził się, szybko podłapując tok myślenia Luca. – W gruncie rzeczy wiele by to jej ułatwiło, jeśli ktoś stąd by przekazywał jej wszystko, co się usłyszy.

Grafiki, rozkład pracy, pomieszczeń, założenia i sposób pracy. Padane na wyciągniecie ręki miała setkę możliwości, by przez nich dostać się do Jessamine.

– Sprawdźcie to z Kometą – poklepał po ramieniu Meteora. Mężczyzna już przeskakiwał z pliku do pliku, a po odnalezieniu adresu, w którymi dwójka nowych pracowników mieszkała, na drugim ekranie włączył CCTV z ulicy przy tych adresach.

– Zabawne – Cole zauważył, wskazując na ulicę. – To to samo miejsce, tylko ma wejście po dwóch stronach, przy dwóch różnych ulicach.

Luca musiał zrobić wszystko, żeby nie pójść teraz na dół i nie zamknąć tamtej dwójki w bardzo ciasnym pomieszczeniu. Cole położył mu dłoń na barku, ściskając we wspierającym geście.

– Jak ja się, kurwa, cieszę, że masz dobre przeczucia.

Meteor przytaknął i zerknął ponad ramieniem na ich dwójkę.

– Powiem tylko Komecie – powiedział cicho. – Będzie tu za kilka minut, wtajemniczę go zanim pojedziemy do jubilera. Chcecie, żeby ich przymknąć osobno, jak będziemy mieli wszystkie dowody?

Luca szorstko skinął głową i zmusił się do krzywego uśmiechu.

– Dodatkowe punkty do premii świątecznej jeśli znajdziecie konotacje z Padane – zapewnił, a Meteor roześmiał się gromko.

– Za takim czymś będę grzebał za darmo, szefie – powiedział.

– Ale ja jestem pazerny na hajs, do kogo wystawić ręce? – z progu zapytał Kometa, ściągając torbę listonoszkę przez ramię. Skinęli mu na przywitanie, a Meteor powiedział, że zaraz go we wszystko wdroży.

– Zajmiemy się wszystkim – zapewnił Meteor, patrząc mu z pełną powagą w twarz. Tym razem Luca uśmiechnął się ciepło i szczerze.

– Wiem o tym, w końcu jesteście najlepsi.

Obaj urośli o kolejne kilka centymetrów, a Luca jak zawsze nie mógł się nadziwić, chociaż czuł przy tym cień smutku. Parę dobrych słów działało czasem lepiej niż podwyżka. Pożegnali się z Dots, która trochę pokasływała i ruszyli w drogę do kryjówki.

Niewiele z Colem rozmawiali – ich obu rozwaliła sytuacja ze świeżakami. Oboje wiedzieli, że z tygodnia na tydzień potrzebowali coraz więcej nowych pracowników. Kaprysy i prawdziwe potrzeby ochroniarskie narastały, a opieka nad cyberbezpieczeństwem czasem była nawet ważniejsza. Luce kręciło się w głowie od wszystkiego, czego trzeba teraz dopilnować i był wdzięczny, że mógł omówić to z przyjaciółmi.

Czekała też Jessamine, do której po prostu chciał się przytulić, poczuć jej zapach. Na samą myśl, że już wkrótce przyciągnie ją do siebie, część napięcia opuściła jego ciało. Co by się nie działo, na każdą rzecz w końcu znajdą rozwiązanie. Jakoś to przetrwają.

Dojechali dopiero o osiemnastej, wkurwieni na korki. Jessamine praktycznie od razu podeszła, zarzucając ramiona na ich barki. Cole przez sekundę mrugał zaskoczony, ale szepnął do niej coś tak cicho, że Luca nie był w stanie usłyszeć. Ręce kobiety zacisnęły się na nich odrobinę mocniej, więc i on objął ją ręką w pasie.

Nawet nie mieli specjalnie dużo czasu, żeby pogadać o pracy. Od razu zaciągnęła ich do salonu, gdzie czekał obiad, a Knight kilkoma wprawnymi ruchami otwierał wino. Jessamine usiadła pomiędzy Lucą a Colem, praktycznie non stop ich dotykała. Przelotne muśnięcie tu, tam mocniejsze dociśnięcie uda, albo bardzo ulotny pocałunek w policzek.

Luca czuł, jak w jego ciele zbierał się ogień, żar rósł i rósł, aż nie widział nic pomiędzy iskier. Przez większą cześć posiłku starał się udawać – udawał, że był zmęczony i potrzebował tylko jedzenia.

Wcale nie marzył, by zrzucić zastawę na stół, umieścić na samym środku Jessamine by stała się ich czterodaniową ucztą.

Knight chyba widział, co siedziało mu w głowie. Przeniósł zamyślone spojrzenie na Jessamine i Luca prawie stracił rozum. Położył dłoń na udzie kobiety, prawie niewinny gest. Spojrzała na niego ze słodkim uśmiechem, kładąc na nim rękę, ściskając lekko. Patrzył, jak sięgnęła po serwetkę i otarła kącik ust.

Jego palce zawędrowały wyżej, a na jej policzkach pojawił się niewielki rumieniec. Luca masował miękkie wnętrze uda Jessamine, czując promieniujące z cipki ciepło. Usłyszał małe, niekontrolowane westchnienie, gdy wbiła się trochę mocniej w swoje krzesło.

Ich talerze były praktycznie opróżnione, a Cole przeciągnął się leniwie na wspomnienie o deserze.

On też spojrzał przy tym na Jessamine. Zauważył rękę Luca wysoko na nodze kobiety i pochylił się, żeby pocałować ją w skroń. Nawet na sekundę nie zerwali kontaktu wzrokowego. Cole udawał, że nic się nie działo, jak zawsze zaczął zbierać brudne naczynia.

– Siedź, Fox – mruknął leniwie do podnoszącego się przyjaciele. Usta mu drżały, jakby tylko siłą woli powstrzymywał się od krzywego uśmiechu. – Wkrótce zostanie podany deser.

Mężczyzna spojrzał na niego lekko zdezorientowany doborem słów. Niemal od razu przeniósł wzrok na Jessamine, która pochyliła głowę w zakłopotaniu. Zdradzała ją cała mimika, nieco nerwowo bawiła się kieliszkiem wina, oddech miała znacznie pogłębiony. Z ust Foxa uciekł cichy dźwięk zrozumienia.

Luca pochylił się ku kobiecie, wargami muskając płatek ucha i niewielki kolczyk.

– Możemy poprzestać tylko na drażnieniu – zapewnił ją, jego palce objęły trochę mocniej, bardziej wciskając się w ciepły trójkąt cipki. Z gardła kobiety wyrwał się ciężki jęk, głowę przechyliła w kierunku Luca. Pocałował ją w to samo miejsce jeszcze raz i warknął, nie mogąc się powstrzymać: – Zrobimy cokolwiek zechcesz, Jessamine. Dziś, jutro... kiedykolwiek chcesz.

Nie chciał całkowicie wycofać ręki, tylko zsunąć ją niżej – nie przytłaczać tak mocno, ale wciąż wysyłać sygnał. Jessamine prędko złapała jego dłoń, a twarz obróciła ku niemu. Stuknęli się nosami, ich wargi praktycznie przycisnęły się do siebie w niewinnym pocałunku.

Odsunęła się na niewielką odległość, trochę jakby próbowała wyczytać z jego oczu całą prawdę. Luca mówił szczerze – nawet jeśli nigdy nie zrobią tego wspólnie, wszystko z nią będzie najlepszym przeżyciem.

– Nawet jeśli stchórzę w trakcie? – zapytała ciężko. Luca odsunął się z krzesłem żeby przerzucić Jessamine na swoje kolana. Sapnęła bez tchu, gdy w trzech prostych ruchach zmienił jej położenie.

– Nieważne jak podniecające byłoby patrzeć na ciebie, gdy dochodzisz raz za razem – uśmiechnął się z wyrozumiałością, przesuwając wargami po jej ustach. – Przerywamy od razu.

Założyła włosy za ucho i obróciła się na jego kolanach, żeby przyjrzeć się cichej dwójce. Otworzyła usta, a Fox przytaknął, nim cokolwiek powiedziała.

– To dotyczy nas wszystkich – zapewnił ją. Wstał i powoli obszedł stół, by klęknąć przy nich. Patrzył na Jessamine z przenikliwą wręcz powagą. – Nie porzucimy cię samej, ale damy znać, jeśli poczujemy się niekomfortowo.

Luca przytrzymał Jessamine, gdy pochyliła się, żeby mocno objąć Foxa. Ich spojrzenia się zetknęły i skinął mu w zgodzie: tego wieczoru między nimi panowało wyłącznie porozumienie oraz cholernie dużo wsparcia.

Kiedy odsunęła się od klęczącego Foxa, bezwiednie zaczęła go całować. Mężczyzna cicho jęknął z zaskoczenia, ale bez zawahania objął szczupłymi palcami jej twarz. Ich języki przesuwały się po sobie z wyraźnym, mokrym odgłosem. Słyszeli każdy moment, w którym wstrzymywała oddech, ponieważ przygryzł wargę kobiety.

Knight ledwo zauważenie wstał od stołu. Starał się poruszać tak cicho, jakby składał się z samego powietrza. Maksymalnie odsunął stolik kawowy pod ścianę z telewizorem, a w zamian rozłożył kanapę narożną tworząc pokaźnych rozmiarów łóżko. Nawet główna sypialnia nie miała tak wielkiego materaca.

Fox wprawnie przesunął palce na kark Jessamine, ciągnąc za jej włosy. Odsunęła się z niezadowolonym pomrukiem. Luca nie czekał, tylko od razu wstał, a kobieta znalazła się między nimi. Położyła głowę na jego piersi i uniosła ku nim twarz. Miała rozleniwiony uśmiech, do tego lekko czerwone policzki. Erekcja Luca mocno napierała na pośladki Jessamine.

Warknął, ale nagrodził ją pocałunkiem – krótkim i drapieżnym.

Oddychała ciężko, gdy w końcu się od niej odsunął. Zauważył wygłodniałe spojrzenie Foxa, który przyglądał się to ich ustom, to szyi i piersiom kobiety. Z wyraźnym trudem odsunął się i ruszył w kierunku Knighta. Jessamine zauważyła, że włączył bardzo cichą muzykę, a telewizor wizualizował trzaskający ogień.

– Większego romantyzmu nauczę się z czasem. – Wzruszył ramionami, gdy zobaczył, że mu się przyglądała. Uśmiech kobiety opromienił całe pomieszczenie.

– Już jest idealnie – zapewniła go, więc Luca pchnął ją do przodu, by poszła mu podziękować. Dłonią lekko musnął krągłość pośladków.

Knight uniósł ją z najwyższego schodka i okręcił ją, nim postawił przed sobą i złapał w pocałunku zaskoczone piśnięcie. Usłyszeli szybkie kroki z głębi domu, wszyscy obrócili się w tamtym kierunku. Luca stanął za Jessamine, położył dłonie na jej ramionach i zaczął masować.

– Cole, do kurwy – mruknął Knight, gdy mężczyzna wszedł do salonu. Zamiast ciasta przyniósł kilka paczek prezerwatyw i butelkę lubrykantu. – Spróbowałbyś chociaż udawać, że na to nie liczyłeś.

Ramiona Jessamine trzęsły się, twarz ukryła w piersi Knighta.

– Tylko smutny człowiek nie ma marzeń – Cole stwierdził z prostotą. – Ale mogę wyjść po ciasto, jeśli interesuje cię to bardziej niż cipka Jessamine. – Kobieta zaczęła się głośno śmiać. – Widzisz? Zarżnąłeś cały nastrój.

– Och nie, nie przejmujcie się mną – zachichotała, ocierając kąciki oczu. – To ze stresu.

– A już myślałem, że jestem tak wybitnie śmieszny – Cole odparł z szelmowskim uśmiechem, który zmienił się na trochę speszony, gdy zerknął na trzymane przez siebie przedmioty. Stanął tuż za kanapą i górował nad nimi wszystkimi nie ukrywając tego, jak podniecony był.

Jessamine odsunęła się od nich, żeby wdrapać się na środek prowizorycznego łóżka. Znajdowała się praktycznie na środku, nim wyciągnęła dłoń w kierunku Cole'a. Przyklęknął na krawędzi podłogi, tuż za zagłówkiem kanapy.

– Co tam, księżniczko? – mrugnął do niej, odkładając na bok wszystko i chwytając rękę Jessamine.

– Brakuje mi tu jeszcze jednego księcia – pozwoliła się pociągnąć trochę do góry, żeby mógł ją pocałować. Cole, już boso, szybko zsunął się do niej na kanapę.

– Błagam, powiedz mi, że możemy poczuć twoją skórę – jęknął pomiędzy pocałunkami. Palce Jessamine mierzwiły jego włosy aż skończył z opadającą na oczy plątaniną.

– Pomóżcie mi się rozebrać – szepnęła nagląco, widocznie walcząc między speszeniem a pragnieniem.

Cole odsunął się dosłownie na niewielką odległość i ściągnął przez głowę wpierw swoją koszulkę. Luca przyklęknął tuż za Jessamine, która westchnęła, gdy poczuła jego palce na swoich biodrach. Dość powoli wsunął je pod satynowy materiał koszulki i pociągnął do góry. Posłusznie uniosła ręce, po czym oparła się na klatce piersiowej Luca.

– Kurwa, od dziś kupuję dla ciebie wyłącznie taką bieliznę – Cole warknął. Wargi miał rozchylone, a ogromne oczy wbił w piersi kobiety.

– Oprzyj się na ramionach – poinstruował ją Luca, odsuwając się odrobinę. – Pokaż nam, jaka jesteś piękna.

Chwycił włosy kobiety, żeby mogła ułożyć się tak jak chciał i dopiero wtedy opuścił tę miękką kurtynę. Knight wręcz zamruczał z zadowoleniem na widok czarnego półprzeźroczystego materiału. Stanik lekko unosił piersi Jessamine, na brzegach miał drobną ścieżkę ze stokrotek. Cole rozpiął swoje spodnie i zrzucił je z siebie pośpiesznie.

Jessamine koncentrowała się na jego ruchach, Luca zauważył, że działało to na nią uspokajająco: nie była już jedyną obnażoną osobą. Ściągnął więc swoją koszulę, a Fox i Knight podążyli jego śladem. Spojrzenie kobiety skakało po nich, jakby nie mogła się zdecydować, na którym się skupić.

– Patrz na nas ile chcesz – Luca szepnął do jej ucha. Przekrzywiła głowę obnażając szyję, więc skorzystał z zaproszenia. Przyssał się na kilka chwil, ledwo muskając skórę zębami. Biodra lekko uniosła do góry i Cole skorzystał z tej okazji, ściągając z niej dżinsy.

– Kurwa, i wy mnie oskarżacie o przygotowania – wymamrotał na wydechu. Luca odsunął się zaciekawiony, a Jessamine niewinnie mrugnęła do niego.

Ach, pasujący komplet.

Maleńka stokrotka dokładnie w miejscu jej łechtaczki.

– Jessamine, igrasz z ogniem – Knight warknął, mocno strzelając sprzączką paska, gdy próbował pozbyć się spodni.

– Nie, Knight. Uczę się nad nim panować.

Coś przepłynęło między nimi, spojrzenia pełne zrozumienia. Chociaż z boku mogli wyglądać, jakby rzucali sobie wyzwanie, Luca miał świadomość, że jedno uznawało wyższość drugiej osoby: Knight w każdej chwili padnie na kolana i rzuci jej świat do stóp, a Jessamine zrobi wszystko, byleby poczuł się w pełni akceptowany.

– Panowie, teraz ciężka decyzja – Luca powiedział, a kącik jego ust drżał. – Żal będzie niszczyć taki zestaw...

– Nawet się nie waż! – zawołała, posyłając mu niezadowolone spojrzenie.

– Kładąc go na podłodze – odparł z tak niewinną miną, jaką był w stanie przywołać na swoją twarz. Jessamine przewróciła oczami, a Fox stłumił śmiech.

– Po prostu mnie rozbierz, Luca – powiedziała, patrząc kolejno im wszystkim w oczy. – Nieważne jak ładna bariera, nie chcę niczego między nami. Chcę was wszystkich. Ze mną. – Dodała miękkim tonem, patrząc wprost na Foxa. Mężczyzna od razu przytaknął, dłonią gładził stopę kobiety. Pochylił się, żeby pocałować ją w kolano.

– Okej, Jessamine – zapewnił. – Z wami zawsze tak będzie.

Praktycznie rzuciła się w jego kierunku, przewracając Foxa na plecy. Ustawiła się idealnie z wysoko uniesionymi biodrami i Luca był za słaby, by nie spojrzeć. Przeklął pod nosem, obejmując spojrzeniem te pośladki i bieliznę, ledwo zakrywającą cipkę.

– Lepiej będzie, jeśli już teraz się rozbierzesz, droga Jessamine – Cole zanucił cicho, pochylając się do dwójki całujących się ludzi. – Nasz drogi tatusiek długo nie wytrzyma.

Jessamine odsunęła się od Foxa z małym sapnięciem i spojrzała przez ramię na Luca. Cokolwiek wyczytała z jego twarzy, prędko uniosła się na kolanach. Luca mrugnął do niej porozumiewawczo, gdy Fox wygodnie układał się pod jej rozłożonymi biodrami. Kobieta obróciła się i wygięła, żeby odpiąć stanik. Knight oddychał miarowo, lecz ciężko, ponieważ patrzyła wprost w jego twarz.

Powoli ściągnęła staniki i chyba tempo nie odpowiadało mężczyźnie, bo w końcu porzucił swoje miejsce przy schodkach. Wsparł się kolanem o materac, wzrokiem przesuwając między jej piersiami do cipki tuż nad wybrzuszeniem spodni Foxa. Knight zerknął w dół na przyjaciela – gdyby Luca ich tak uważnie nie obserwował, pewnie by nie zauważył, że Fox dwukrotnie stuknął palcem nogę Knighta.

Wszystko okej.

Jessamine była tak skoncentrowana na ustach Knighta, że niczego nie zauważyła. Ten zawisł dosłownie na kilka milimetrów od jej warg.

– Naprawdę chcesz przerwać w takim momencie? – warknął chrapliwie, a dłonią lekko klepnął jedną z piersi. Cole syknął w raz z nią, jakby sam odczuł to uderzenie.

– Najlepiej jest... – jęknęła, gdy Fox złapał ją za biodra, a Knight lekko uszczypnął jeden sutek. Luca zbliżył się odrobinę, a Cole poszedł jego śladem i nagle Jessamine była otoczona przez nich wszystkich. Gęsia skórka pokryła gołą klatkę piersiową oraz przedramiona kobiety. – Stworzyć element suspensu przed punktem kulminacyjnym.

Starała się mówić jakby prowadziła zwykłą, koleżeńską konwersację. Małe drżenie w głosie zdradziło, że ledwo nad sobą panowała. Luca w ogóle nie chciał jej opanowania – pragnął by drżała, krzyczała i rozkoszowała się każdą rzeczą, którą dziś wspólnie zrobią.

Wciąż była obrócona do niego tyłem, więc tylko czuła i słyszała. Knight chwycił podbródek kobiety, by nie mogła zerknąć. Luca pozbył się paska, niby przypadkowo muskając nim jej pośladki. Patrzył, jak gęsia skórka przenosi się w tamto miejsce. Jessamine zadrżała, czując na karku gorący oddech Luca, słyszała jak rozpinał suwak spodni i szelest materiału, gdy je z siebie ściągał.

Jęknęła w głos, gdy otarł się twardym kutasem o tę jej miękką linię między pośladkiem a udem. Cole prześledził palcem wskazującym trasę od nadgarstka aż do barku Jessamine, tam gdzie oddech Luca tworzył prawie mokry punkt.

– Jestem przekonany, że jeszcze chwila takiego zawieszenia, a ze smyczy zerwie się niejedna bestia – drażnił się z nią, ale gdy spojrzała na niego, mina Cole'a stała się poważna. – Tak cholernie głodna, Jessamine.

Pochyliła się, ale zamiast pocałunku, przygryzła dolną wargę mężczyzny.

– Nakarmimy je – żarliwie obiecała.

I w ramach tej obietnicy postarała się, żeby byli jeszcze bardziej nienasyceni, niż wcześniej. W końcu wszyscy byli nadzy – nawet Fox. Początek był dla niego trudny i Knight położył mu dłoń na ramieniu.

– Nie musisz – zapewnił go ochrypłym, ciężkim głosem. Obaj poznaczeni bliznami, z każdych wyzierała inna, równie bolesna historia.

– Ale chcę – Fox powiedział z całym, żarliwym przekonaniem. – Dla mnie.

Knight skinął głową i odsunął się. Reakcja Cole'a podpowiadała, że widział wiele z jego blizn, ale nie wszystkie. Wściekłość, jaka zapłonęła w piersi Luca odzwierciedlała furię Knighta. Gdyby nie wiedzieli, że osoba odpowiedzialna na pewno już nie żyła, mogliby ruszyć na łowy.

Fox ni to wzruszył ramionami, ni skinął głową.

Jessamine objęła jego twarz swoimi dłońmi i przez kilka chwil po prostu patrzyła mu głęboko w oczy. Gdy zaczęła go całować włożyła w to więcej czułości niż erotycznego pożądania. Dopiero mężczyzna zmienił tempo, pogłębiając pocałunek. Im dłużej ją całował, tym więcej uzależniających dźwięków się z niej wydostawało. Fox jęknął przeciągle, gdy wzięła jego zakolczykowaną długość do ręki.

– Cholera – syknął, a Cole otworzył dla nich paczuszkę z prezerwatywą. Jessamine spojrzała na nią zarumieniona, ale ją wzięła. Ręce tylko nieznacznie jej się trzęsły, gdy naciągała lateks. – Spokojnie, amorku. Właśnie, och kurwa, właśnie w taki sposób.

Gdy pochyliła się nad kroczem Foxa, Luca zobaczył, jak mokra była. Jako chciwy drań zbliżył twarz, językiem upewniając się, czy nie potrzebowała dodatkowego nawilżenia. Nosem musnął jej odbyt, który lekko skurczył się na ten dotyk.

– Chciałabyś, Jessamine?– Luca zapytał łagodnie. Odsunął się i usiadł obok Cole'a, dłonią pieścił jej pośladki. Co jakiś czas przenosił się w szczelinę między nimi. – Wziąć któregoś z nas tutaj? – wsadził dosłownie sam koniuszek, a ona i Fox zaklęli. Luca uśmiechnął się samym kącikiem widząc, jak mocno ściskała fiuta mężczyzny. – Spokojnie, kochanie, wykończysz go w przedbiegach.

– A ty mnie nie? – wykrztusiła, oglądając się przez ramię. Nie wiedział, jakim cudem to możliwe, ale miała jeszcze czerwieńszą twarz, niż przedtem.

Och, będzie wspaniałym bałaganem, kiedy z nią skończą.

Luca pochylił głowę w udawanej pokorze.

– To nasza misja – przypomniał, a Knight roześmiał się cicho. Od razu na niego spojrzeli.

Masował swojego kutasa, kolczyk mocno odznaczał się pod materiałem prezerwatywy.

– Miałaś przedsmak w gabinecie – powiedział. Blizny na jego twarzy marszczyły się od krzywego uśmiechu. – Pomyśl, jak dobrze by było, gdyby Fox teraz znalazł się w twojej cipce, a Luca zaczął pieprzyć cię od tyłu. Kurwa, Jessamine, może obaj w jednym miejscu, co? Ocierający się o siebie i ciebie.

Luca nie widział jej twarzy, ale ręczył za to, że usłyszał cichą modlitwę przeplecioną z przekleństwem. Jego dłoń ruszyła od mokrego wejścia pochwy do odbytu, masował tę małą przestrzeń między nimi.

– Będziesz wyglądać spektakularnie, rozciągnięta na nas dwóch – zapewnił. Pochylił się do jej ucha: – Może weźmiesz kiedyś trójkę na raz? Tylko cipka i ta cudowna dupa.

– Luca – jęknęła. – Zrób inny użytek z tego języka.

Roześmiał się pod nosem, ale spełnił rozkaz. Próbowała wziąć głęboko w gardło Foxa, ale wierny swoim zadaniom ochroniarz ani trochę tego nie ułatwiał. Luca uśmiechał się jak wariat liżąc i ssąc jej cipkę. Kurwa, była naprawdę mokra, nakręcona od dotyku, którego nie skąpili oraz słowom Knighta, przyglądającego się z niewielkiej odległości, pieszczącego się jakby od niechcenia.

W końcu Luca ustawił ją nad Foxem, kontrolując jak głęboko go weźmie. Jessamine chwyciła mężczyznę za kark, wbijając paznokcie w skórę. Zamruczał zadowolony zachęcając do zacieśnienia uścisku. Fox powoli wsuwał się i wysuwał z jej cipki, pracując samą miednicą. Cole nachylił się ku niej, żeby zadbać o spragnione usta.

– Chcę skończyć na twoim języku i wyssać z niego każdą kroplę mojej spermy – szepnął chrapliwie. Odsunął się, uważnie patrząc w jej oczy. Jako jedyny nie miał jeszcze prezerwatywy, zostawił Jessamine tę decyzję.

– Tak – przytaknęła zdyszana z twarzą wykrzywiona przyjemnością, gdy wraz z Foxem opuścili ją na niego w całości.

– Skończę też na tych pięknych cyckach, wystarczy jeden gest... – Cole pocałował sutki dla podkreślenia swoich słów.

Złapała go za włosy i przyciągnęła do szybkiego pocałunku, a potem pchnęła na dół.

– Ufam ci, Cole. Zawsze.

Luca dostosował uchwyt, gdy Jessamine pochylała się do kutasa Cole'a. Fox ustawił inaczej biodra, zaczął wchodzić w nią szybszym, gwałtowniejszym rytmem. Zdawało się, że nic nie mogło wyrwać kobiety z transu, w który wpadła. Fox co jakiś czas zmieniał tempo, niemal torturując ją powolnymi pchnięciami. Cole hamował się – Luca widział, że ręce zaciskał na poduszkach, zamiast na włosach kobiety, by wzięła go głębiej. Zdecydowanie pasowało mu znęcanie się nad sobą tą samokontrolą. Miał ciężkie spojrzenie, pot rosił jego pierś i zbliżał się do orgazmu.

– Już prawie, Jessamine – wyjęczał jej imię niczym podziękowanie. Fox znacznie zwolnił, a kobieta złapała za uda Cole'a.

Przyciągała go bliżej siebie.

– Skarbie – Knight ostrzegł ją, ale nie słuchała.

Ścisnęła między palcami jądra Cole'a, masując je. Luca zrobił to samo z jej tyłkiem, jednak nie przestawał obserwować czerwonej kobiety.

Prawie całkowicie wysunęła z ust fiuta Cole'a i spojrzała mu w twarz.

– Proszę. – Tylko jedno słowo, chrapliwy oddech, wystawiony język i połyskująca na ustach ślina. Nic więcej nie potrzebował, żeby dojść z gromkim przekleństwem. Biodra Cole'a szarpnęły się raz, a sperma zaczęła lądować na twarzy Jessamine, nie do końca w samych ustach.

Oszołomiony patrzył, jak poruszała miednicą na kutasie Foxa, który obserwował ich spod ciężkich powiek. Cole jeszcze raz przeklął, przyciągając twarz Jessamine do siebie.

– Boże, jakim cudem ty istniejesz – jęczał, całując i zlizując z niej swoja spermę. Jessamine roześmiała się bez tchu, marszcząc lekko brwi. Jej orgazm też się zbliżał. Jeśli chciała z czegoś zażartować, nie miała szans, bo Luca i Fox jednocześnie sięgnęli w stronę jej łechtaczki. Ich dłonie zetknęły się z przodu, a Jessamine niemal skuliła się od uczucia dwóch różnych rąk na wrażliwej skórze.

– Och, nie – jęknęła. Knight był już obok niej, ścisnął podbródek kobiety nakierowując jej oczy na siebie.

– Nie powstrzymuj się. Ani. Na. Sekundę.

Luca splunął śliną na swoją dłoń, a Cole głośno otworzył buteleczkę lubrykantu. Jessamine jęczała coraz głośniej, zachęcana przez Knighta. Cole wycisnął trochę żelu na dłonie i wraz Lucą zaczęli masować odbyt, delikatnie wsadzając palce do środka. Orgazm Jessamine pociągnął za sobą przyjemność Foxa. Obaj z Colem czuli, jak mocno się zaciskała, wyczuwali małe wypukłości kolczyków Foxa.

Luca sam był na granicy utraty zmysłów. Jessamine była przemoczona od przyjemności, dyszała rozpaczliwie przytrzymywana przez ich czwórkę. Knight odsuwał mokre włosy z jej twarzy, chwaląc, jak świetnie sobie radziła.

Kurwa, ta noc mogłaby się nie kończyć.

Fox wyglądał, jakby wystrzelili go kilka kosmosów dalej.

– Stary, żyjesz? – Cole zapytał zaniepokojony, gdy Jessamine osunęła się w objęcia Knighta.

Fox uniósł dłoń, która jednak szybko opadła mu na pierś.

– Obym, kurwa, nie umarł. A jeśli, wskrzeście mnie za parę minut. Ja pieprzę, Jessamine – przekręcił głowę i patrzył na nią w rozleniwionym zachwycie. Kobieta uśmiechnęła się z bliźniaczym wyrazem twarzy.

Dłonią już obejmowała kutasa Knighta, który chrząknął.

– Amorku...

– Po prostu mnie weź – obróciła głowę ku niemu. – Teraz.

Nie był zdolny do odmowy. Skubnął zębami jej dolną wargę, dłonią przesuwając po jej wrażliwej cipce. Cole zaczął się leniwie masturbować, zbyt podniecony by mógł opaść. Hojnie polał się żelem i wycisnął go na wyciągniętą dłoń Knighta. Luca doszedłby na sam ten obraz, bo tworzyli dzieło sztuki. Każdy wpatrzony w Jessamine, otwartą i potrzebującą. Knight przesunął dłońmi po swoim wzwodzie, ale zostawił trochę lubrykantu i wcisnął zimny żel w jej pochwę. Zassała oddech patrząc na Luca, jakby to była jego wina.

– Wyobraź sobie... – mruknął. Fox podciągnął nogi, przez co mógł się ku niej zbliżyć. – Dwa skrajne odczucia: rozgrzana cipka i lód na skórze. – Obrzucił wzrokiem twarde sutki. Knight przesunął Jessamine tak, by przycisnęła piersi do klatki piersiowej Luca. Oboje przeklęli, kobieta przymknęła powieki. – A może tak jak teraz? Ogień wokół ciebie i orzeźwiający chłód w pochwie. Wsuwający się i wysuwający się raz za razem – Knight dopasowywał się do jego słów, niemal czuł jego ruchy. – A potem tylko szybciej i szybciej – chwycił jej łechtaczkę między kciuk a palec wskazujący.

Luca uśmiechnął się z zadowoleniem, gdy zaczęła dochodzić – Knight przyśpieszał swoje ruchy, a on delikatnymi, okrężnymi ruchami pieścił jej cipkę. Jessamine wcisnęła usta w klatkę piersiową Luca, poczuł na sobie zęby kobiety. Syknął, czując, iskry przeszywające nasadę kręgosłupa. Gdyby ścisnęła teraz jego jądra albo przesunęła dłonią po fiucie byłoby po nim, opróżniłby spermę na przyszłe pokolenia.

– Knight – załkała. – Jak on to robi? Sprzedał duszę diabłu?

Przyjaciel dyszał w kark kobiety i chyba śmiał się bezgłośnie, bo jego ramiona się trzęsły.

– Jest diabłem – odparł z prostotą, na co zadrżała.

Luca uśmiechnął się krzywo. Ta, temu diabłu już niewiele było potrzeba.

– Jeszcze? – uniósł palcem jej podbródek, patrząc w oczy kobiety. Przygryzła wnętrze policzka, rozdarta.

Pragnęła więcej, miała dość, chciała mu usiąść na twarzy, wolałaby wziąć prysznic.

Widział to wszystko, ponieważ była teraz otwartą księgą. Uwielbiał to.

Knight też już wiedział, ostrożnie wysuwał się z niej, by Luca mógł ustawić ją przed sobą na czworaka.

– Pokaż co tam jeszcze umiesz, staruszku – rzuciła mu prowokacyjny uśmiech, a Cole stłumił śmiech.

Mina trochę jej opadła, gdy Luca wykrzywił usta w najmniejszym z uśmieszków.

– Myślisz, że nie zerżnę cię, jakby jutro nie istniało, bo jestem starszy? – zapytał, popychając ją na materac.

Piersi kobiety pięknie zakołysały się, nim docisnął ją do kanapy. Cole rzucił mu żel i Luca specjalnie niechlujnie rozlał go po szczelinie jej pośladków oraz cipce. Krzyknęła na to.

– Może na tobie wypróbujemy ten lubrykant, hm? – uśmiechnęła się do niego drwiąco przez ramię, gdy zaczął go w nią wcierać. Wsunął dwa palce do połowy w jej tyłek. Zacisnęła zęby, wstrzymując gardłowy jęk w piersi. Dyszała ciężko, patrząc z wyzwaniem. Miał ochotę scałować z niej ten upór tak mocno, jak chciał go z niej wypieprzyć. – Oboje weźmiemy głęboko jakiegoś kutas...

– Przeginasz, amorku – przerwał jej warknięciem, klepiąc w pośladek. Jeszcze jedno takie słowo, a zaczęłaby zlizywać jego spermę z kanapy. Wszedł w nią gładko, trzymając dwa palce w jej tyłku. Masował siebie przez ściankę, a Jessamine na chwilę zaniemówiła.

Spróbowała odzyskać rezon, wychodząc na przód ku jego pchnięciom.

– Och nie, tatusiu – wygięła się i posłała mu nikczemny uśmieszek pod płaszczykiem niewinności. – Nie powinnam?

– Jessamine – Luca warknął. Wyciągnął palce i uderzył dłonią tyłek, a potem pochylił się, żeby ścisnąć jej cycki ze sobą. Wchodził w nią coraz gwałtowniej, przytrzymywał ciało kobiety przy swojej mokrej od potu piersi. Knight nie miał już na sobie prezerwatywy, ale wciąż był twardy. Cole dołączył do niego w pogoni za kolejnym szczytem. – Bądź grzeczna, a może dostaniesz jeszcze jeden orgazm.

Knight zaczął muskać jej łechtaczkę tak lekko, że wierciła się od tego dotyku.

– Tylko jeden? – Uniosła brew ku górze, rzucając mu słodkie wyzwanie. Była spocona, zdyszana i wszystko w niej błagało o dojście. Wyprostował się trochę przyciągając ją do siebie. Była wygięta pod idealnym kątem, przez co Fox zaklął. Oglądał ich z zachwytem.

– Zależy. Czy twoja cipka kiedyś tak mocno dochodziła, że tryskała w okół swoją przyjemnością?

Jessamine ledwo nabierała tchu, jednak najwyraźniej nie była na tyle zmęczona, by nie pyskować:

– Wydaje mi się, że najemca byłby niezadowolony z post–powodziowej kanapy.

– Weźmiemy do domu na pamiątkę – Cole zapewnił ją z wspierającym uśmiechem. Prawie uniósł kciuki do góry i Luca ledwo utrzymał powagę.

Uścisk dłoni zmienił na bardziej czuły. Klepnął ją w prawą, a potem lewą pierś, gwałtownie zacisnęła pochwę na jego fiucie.

– Pozwól sobie odpuścić, kochanie – Fox szepnął, pochylając się ku nim. Jako jedyny nie miał znów wzwodu i Luca rozumiał. Dlatego właśnie dla niego wycisnął z Jessamine każdą kroplę.

Była zaskoczona, gdy doszła, zalewając swoim orgazmem ich uda. Fox scałowywał zdumienie z jej ust, dłonią wcierając w miękką skórę kobiety wilgoć. Odsunął się na tyle, by mogła patrzeć, jak oblizywał swoje palce.

Luca zacisnął zęby na jej barku, czując, że postradał zmysły. Wciskał biodra w miękkie pośladki kobiety, rozpaczliwie ścigając najsilniejszy orgazm jaki miał, odkąd poznał ich amorka.

– Kurwa, przepraszam – wymruczał po chwili w jej skórę, całując wyraźny ślad po zębach.

Jessamine przez kilka sekund posługiwała się nieznanym ludziom językiem. Dopiero gdy się z niej wysunął zdołała wykrztusić:

– Czym wy mnie jeszcze zaskoczycie?

Zmęczeni, spełnieni i cholernie dumni uśmiechnęli się porozumiewawczo.

– Chociaż bardzo bym chciał pokazać więcej, pieprząc cię do bladego świtu, zostawimy sobie trochę specjalnych chwil na później, okej? – Przez jej twarz przemknęło zaciekawienie, graniczące z zakłopotaniem. Dodał więc niskim głosem, po brzegi przepełnionym grzechem: – Jeszcze tyle cudownych rzeczy z tobą nie zrobiliśmy.

Powoli oblizała wargi i zerknęła na pozostałych.

– Jakim cudem? – Zdumiona powoli pokręciła głową.

– Och, Jessamine – Knight mruknął. Odrzucił za siebie chusteczkę, którą starł z dłoni i swojego brzucha spermę. – Nawet się nie spodziewasz.

Luca odsunął się, żeby ściągnąć prezerwatywę, a Jessamine specjalnie opadła do przodu by pokazać jak spełniona była. Szczęka Knighta mocno pracowała, gdy obejmował wzrokiem zaczerwienioną cipkę oraz tył jej ud. Fox natomiast sycił się wyrazem jej twarzy, niczym dziełem sztuki.

Cole pochylił się nad Jessamine, dłonią śledząc ścieżkę w dół kręgosłupa. Uderzył ją na koniec lekko, aż gwałtownie zassała oddech.

– Zdecydowanie powinnaś zostawić ten tyłeczek dla Knighta – Cole wyszczerzył się, gryząc pośladek Jessamine. Podskoczyła z małym okrzykiem, policzek wsparła o napięty brzuch Cole'a. – Uwielbia wchodzić od tyłu. Naprawdę musimy sprawdzić, czy zmieścisz nas obu. Poczułby w końcu obok siebie silnego kutasa.

Fox oszołomiony kręcił głową, jakby dziwił się, że ten był w stanie tak drażnić Knighta. Luca patrzył z rozbawieniem, jak przeróżne emocje przepływają przez twarz przyjaciela, gdy warczał odpowiedź:

– Czy ktoś musi w końcu zerżnąć te usta, żebyś się zamknął? – Sięgnął do przodu, żeby ściskając kark Cole'a. Mężczyzna roześmiał się nisko, przesuwając wzrokiem po twarzy Knighta, a potem skupiając uwagę na Jessamine.

– Jak myślisz, kochanie, to mnie zamknie?

Dyszała ciężko, przewróciwszy się na bok. Praktycznie przeczołgała się ten kawałek, żeby oprzeć plecy na piersi Foxa. Od razu objął ją w pasie ramieniem.

– Jeśli wolisz knebel z moich majtek, da się to zrobić – powiedziała schrypniętym, zadowolonym głosem. Co chwila rzucała spojrzenie z ukosa na Knighta.

Cole wyglądał jakby się zastanawiał, Luca powściągnął uśmieszek.

– Wiesz jak uwielbiam mieć twoją cipkę w ustach – pochylił się, żeby wymruczeć do niej uwodzicielsko: – Dałabyś mi najlepszą nagrodę.

Odepchnęła go z jękiem, potylicą wspierając się na barku Foxa.

– Nie mam już do was siły. – Stwierdziła troszkę zrzędliwie.

Fox zaczął obsypywać jej ramię i szyję pocałunkami.

– Musisz, Jessamine. My nie przyjmujemy zwrotów.

Usłyszał same słowa poparcia, a kobieta kręciła głową w rozbawieniu.

– Okej, okej, wyrzucę paragon – roześmiała się, gdy Fox przesunął dłońmi po jej żebrach. – To była transakcja wiążąca.

– A żebyś wiedziała – Cole mruknął, kradnąc jej całusa. – Komuś wody?

Odpowiedział mu chór spragnionych głosów. Jessamine stwierdziła, że ma zbyt miękkie nogi, by się poruszać, za co została przez niego wyśmiana. A potem jeszcze raz ją pocałował i ruszył do kuchni. Fox poszedł za nim, a Knight podając Jessamine koc powiedział, że odgrzeje im jedzenie. Brzuch zaburczał jej w zgodzie, a mina mężczyzny zmiękła. Dłonią objął policzek kobiety i Luca poczuł szarpnięcie w piersi na ten widok. Knight tak oddany i czuły sprawiał, że miał ściśnięte gardło.

Zostawił im obijanie się po kuchni, zamiast tego wciągnął Jessamine na swoje kolana. Z małym ziewnięciem ułożyła się wygodnie i przykryła oboje kocem.

– Wymęczyliśmy cię, amorku? – zapytał, całując czule czubek głowy kobiety.

– Bardzo – przyznała, ale uniosła twarz ku górze i zobaczył, że uśmiechała się z rozmarzeniem. – Nie powiem, wcześniej zastanawiałam się, jak to zrobimy, jeśli... wiesz.

– Wszyscy zapragniemy cię porządnie wypieprzyć? Czule się z tobą kochać?

– Dokładnie – odparła, szturchając go w bok.

– Chciałabyś to powtórzyć – domyślił się.

– To źle? – zapytała nagle przejęta. – Kocham czas sam na sam, ale, Chryste. To jak się czuje otoczona wami...

Luca ujął jej podbródek, żeby uniosła ku niemu głowę.

– Jeśli nie zauważyłaś, dla nas to też czysta przyjemność – zapewnił ją. Nie mogła powstrzymać prychnięcia i przewrócenia oczami. Pocałował ją z uśmiechem, bo banda w kuchni zaczęła się nad czymś sprzeczać. Odsunął się odrobinę od Jessamine, omiatając spojrzeniem jej twarz. – Co ty z nami zrobiłaś, kochanie... – oszołomiony szepnął w jej usta.

Te wszystkie uczucia, to szczęście i poczucie bycia na właściwym miejscu uderzyło go jak obuchem. Kobieta usiadła wygodniej na jego udach, zarzucając mu na barki swoje ramiona.

– Zacieśniam więzy – odparła z porozumiewawczym mrugnięciem. Oboje spojrzeli w stronę kuchni, gdzie Cole głośno przeklął, a Fox zaczął się śmiać. Jessamine przygryzła wargę i zapytała obniżywszy głos: – Czy Knight serio by...

Można by przysiąc, że po dzisiejszej nocy nie będzie już żadnego wstydu, ale sama myśl najwyraźniej wprawiała ją w zakłopotanie. Luca od razu zrozumiał, że chodziło o to, co powiedział do Cole'a.

– Może gdybyśmy byli młodsi – odparł ostrożnie. Rozczulające było jak duże oczy zrobiła, jak mało tchu zostało jej w piersiach. – Teraz po prostu sobie dokuczamy. A chciałabyś?

Kurwa, to jak pięknie się zarumieniła – samolubnie cieszył się, że mógł na to teraz patrzeć. Jessamine ciężko przełknęła ślinę i zerknęła kątem oka w stronę korytarza. Fox zauważalnie zwolnił kroku udając, że sprawdza nieistniejące pęknięcia na suficie.

– Z wami wszystko – powiedziała cichym głosem. – Cokolwiek wy zapragniecie.

– Nie ma tylko nas Jessamine, jesteśmy my, cała nasza piątka.

– Drużyna Camdena?

– Drużyna Camdena – zapewnił odzwierciedlając jej szeroki uśmiech. – Chyba powinniśmy wymyślić jakiś tajny uścisk dłoni.

– Hmm, wydaje mi się, że wystarczy pocałunek – postukała się w podbródek i Luca posłusznie ją tam pocałował. – Nie taki! – roześmiała się i wyciągnęła dłoń ku Foxowi. – Na pewno mnie zrozumiesz!

Fox już dłużej nie mógł udawać, że salon miał pięćdziesiąt metrów długości, w końcu do nich dołączył. Luca obserwował ich wszystkich z przeczuciem, że dla tego momentu przeszedł cała drogę w życiu.

I było cholernie warto.

Poranek był ciężki. Nikomu się nie chciało wstawać z tego kłębowiska koców i poduszek, jakie zrobili w salonie. Może nie zabiorą kanapy do domu, ale zdecydowanie muszą nająć ekipę do czyszczenia.

Jeśli to możliwe, Jessamine była jeszcze bliżej ich wszystkich – wyznanie, że pragnie całej czwórki to jedno, ale spędzenie wspólnie nocy, skóra przy skórze, na każde jej wezwanie, coś w nich uwolniło.

Długo żegnała się z Foxem i Knightem zanim wyruszyli w drogę do Los Angeles.

– Zaraz odpalę stoper – Cole mruknął do niego na wydechu. – Chyba chcą się prześcignąć w tym, komu pierwszemu braknie powietrza.

Luca zatrząsł się od niemego śmiechu. Jak na dwójkę służbistów, Fox i Knight wyjątkowo się ociągali, co było zabawne samo w sobie. Skinął im głową na pożegnanie, gdy w końcu udało im się otworzyć drzwi samochodu.

– Wcale nie żegnałam się tak długo – Jessamine burknęła obronnie, szturchając Cole'a w bark. Pisnęła, gdy złapał ją w pasie i okręcił.

– Też potrzebuję takiego pożegnania, idę aż do sypialni. Strasznie długa trasa.

– Jesteś klaunem – powiedziała z czułością i jednak go pocałowała.

Luca kręcił głową z założonymi na piersi ramionami. Jessamine z trudem się od niego oderwała i przycisnęła palec do swoich ust.

– Muszę się ochłodzić, a nie zmieniać w mały wulkan – wymamrotała, przymykając powieki. Cole wyraźnie zadowolony z siebie, przyciągnął ją blisko. Zwiesiła ramiona i położyła mu głowę na piersi. – Serio, serio. Za dwie godziny mam kolejną rozmowę z zarządem.

Luca przesunął dłonią po plecach kobiety.

– Może wskoczysz do basenu? Pływanie zawsze pomaga odgonić myśli.

Jessamine zrobiła zwiedzioną minę.

– Nie pomyślałam, żeby wziąć strój – przyznała z bólem.

Cole wzruszył ramionami i prędko pocałował ją w czoło.

– W komodzie powinny być jednoczęściowe uniwersalne. Jeśli nie ma, idź nago – mrugnął do niej, ale minę miał poważną. – Luca dobrze myśli, pływanie pomoże. Odprężysz się, zostawisz nam telefon. Będziemy czuwać gdyby działo się coś złego.

– Wiem, że będziecie – zapewniła ich cichym głosem. Pocałowała policzek Cole'a a potem Luca i sprężystym krokiem ruszyła ku sypialni.

– Pewnie uda, że niczego nie znalazła, prawda? – Cole westchnął tonem człowieka świadomego przyszłych katuszy.

Luca szturchnął go łokciem.

– Zróbmy jej coś zimnego do picia.

– Dla nas zimny okład? – zapytał z nadzieją, rozbawiając Luca.

Jessamine jednak ubrała strój kąpielowy, ale był on torturą: jednolicie czarny, mocno wycięty praktycznie w każdym miejscu. Luca nie miał pojęcia jakim cudem było jej w tym wygodnie. Rozciągała się leniwie nad basenem, sprawiając, że strój stawał się wręcz jej drugą skórą. Wyglądała fenomenalnie.

Usiedli wraz z Colem na dwóch leżakach. Między nimi był tylko maleńki stolik, na którym położyli dzbanek z lemoniadą i szklanki. Przez chwilę sami odpoczywali, po prostu podziwiając Jessamine. Pływała całkiem dobrze, ale szybko też zrezygnowała na rzecz zwykłego unoszenia się na powierzchni. Miała pełen spokoju wyraz twarzy.

Ciche przekleństwo ze strony Cole'a sprawiło, że w końcu oderwał wzrok od ich kobiety. Spojrzał na przyjaciela z zaciekawieniem i zobaczył, że był czymś wyraźnie zmartwiony.

– Cole? Co się dzieje?

Luca zmienił pozycję tak, by mógł obserwować oboje bez bolesnego skrętu szyi. Mężczyzna spojrzał mu w oczy, ale szybko uciekł wzrokiem w bok. Zapatrzył się w wodę odbijającą jasne promienie porannego słońca.

– Przez nią chcę coś wyznać – zaczął z ociąganiem.

– Zaczynasz mnie martwić.

– Pamiętasz tamtą noc w szpitalu? Gdy Jacoby był wciąż w inkubatorze? – Cole nerwowo wyłamywał palce, ale Luca westchnął z ulgą. Ten spojrzał na niego z zaskoczeniem.

– Nie da się tego zapomnieć – pozwolił sobie na maleńki, szczery uśmiech. Nie wiedział o co dokładnie mu chodziło, ale nie chciał go zniechęcać. Cole wystarczająco walczył sam ze sobą.

– Byłem wtedy tak samolubnym kutasem – skrzywił się, przecierając dłonią twarz. – Kurwa, Luca, czułem się wtedy taki...

– Osamotniony – szepnął, bo rozumiał. Cole spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami i przytaknął.

– Wiem, że to dziwne – wyznał zduszonym tonem. – Twoje życie się diametralnie zmieniało, a ja mogłem tylko myśleć o tym, że się w tobie podkochiwałem i przez tyle czasu nasza paczka była sama...

Luca spojrzał jeszcze raz na spokojnie unoszącą się Jessamine i zmienił pozycję, by siedzieć przodem do Cole'a.

– Nasze życie się zmieniało – poprawił go. Nie kontynuował póki w końcu nie spojrzał mu prosto w twarz. – Czy ocieranie się o siebie było rozwiązaniem problemów? Nie. Nie żałuję tego, nie w sposób, o którym pewnie myślisz.

Cole ze skrzywioną twarzą złapał się za kark, masując go trochę zbyt mocno.

– To był twój słabszy moment – mruknął, a gdy znów spojrzał w twarz Luca, ten uśmiechnął się do niego wspierająco.

– A twój nie? – Wykonał gest między nimi dla podkreślenia swoich słów. – Żałuję, że wcześniej o tym nie porozmawialiśmy. Tamten moment nie był fair w stosunku co do Beth, ale był fair w naszym wypadku, okej?

Cole przytaknął.

– Brak komunikacji jest do bani, nie? – Zamrugał gwałtownie udając, że po prostu raziło go słońce.

Boże, gdyby zdawał sobie sprawę z tego, jak mocno siedziało to w Cole'u... Musiał się zgodzić, bez rozmów całe życie mogło uwierać jak cierń w boku.

– Wiesz, że cię kocham, prawda? To inny wymiar miłości, bo to co do was czuję jest poza wszelkimi ramami – Luca zapewnił go. Dalej w pamięci miał słowa Knighta, wspólnie robili tak wiele rzeczy, miłość tak po prostu nie była w stanie określić ich więzi.

– Wiem tatusiu – Cole mruknął z krzywym uśmiechem.

– Och, bo cię utopię w tym basenie... – burknął, udając, że wcale nie chciał odwzajemnić tego uśmiechu.

Mężczyzna roześmiał się, trochę wycofując się ze swoimi emocjami w głąb siebie. Luca obserwował go uważnie, więc widział ten moment, w którym skruszała bariera. Cole odwrócił twarz w jego stronę, tym razem już nie ukrywał łez, jakie się w nich wręcz iskrzyły.

– Dziękuję, że jesteś w moim życiu.

Luca przytaknął i wstał, wyciągając ku niemu rękę.

Rzucił ich obu do basenu, wywołując gwałtowny pisk Jessamine.

Kurwa, ależ byli emocjonalnymi wrakami. Luca ściskał ich oboje przy swojej piersi patrząc, jak Cole otwiera się na wszystko, co czuł.

A sam Luca czuł coraz więcej.




************

Ciekawostka!

A wiecie, że totalnym przypadkiem chłopaki w całej książce mają po równo rozdziałów? :D Tylko Fox ma o 1 więcej, ale jemu można wybaczyć 😇

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro