Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12. Luca

Jessamine miała taką panikę wypisaną na twarzy, że w ułamku sekundy postawiło go to w stan gotowości. Wystarczyło, że usłyszał małe, oszołomione sapnięcie i niemal przeskoczył przez stół, żeby się do niej dostać. Dosiadł się do kobiety, delikatnie odbierając laptopa z jej kurczowego uścisku.

To, co zobaczył na ekranie sprawiło, że krew ścięła mu się w żyłach, a potem wręcz eksplodował furią. Wiedział, z czym będzie wiązało się to zlecenie i wielokrotnie miał styczność z wszelkiego rodzaju mową nienawiści, ale to... Przez to, że atak bezpośrednio dotyczył Jessamine, którą zaczynał po ludzku darzyć sympatią, było po stokroć gorsze.

Nie, w gruncie rzeczy nawet najgorszemu wrogowi i pieprzonemu Loesowi by tego nie życzył.

Wzrokiem przebiegł przez wyskakujące powiadomienia, setki wiadomości, piętrzące się w jego oczach multikonta wypluwały z siebie obelżywości oraz groźby śmierci.

Jebana szmuato, skończysz w rowie za takie coś

Gówniara nigdy nie potrafiła pisać, ślepy czy wyposzczony w łóżku ją zatrudniał.

Wyjebałbm ją na czetery baty zeby sie nauczyła gdzie jej miejsce. Nie przy serialu.

Groźby się nie kończyły. A kiedy zaczęły wyskakiwać też mizerne fotomanipki z twarzą Jessamine naznaczoną strzałami po shotgunie, zadecydował, że widzieli wystarczająco dużo. Pospiesznie wylogował ją ze wszystkiego, nawet z programu w którym pisała. Upewnił się, że wszystko zamknął, ale ikona powiadomień na pasku startu nie nadążała, kompletnie przeciążona. Zamknął laptopa z trzaskiem, odłączając ją od wszystkich bodźców.

Jessamine dyszała ciężko, nie płakała ale miała wyraźnie poszarzałą twarz. Luca prewencyjnie sięgnął też po telefon, gdzie również zobaczył zdublowane powiadomienia. Wyłączył wi–fi, usunął wszystkie alerty, a finalnie też wyłączył i komórkę.

Palce kobiety trzęsły się, patrzyła jak odkładał oba urządzenia na stół. Obrócił się w jej stronę i z wahaniem położył dłoń na jej bezwładnej ręce, opartej o udo.

– Przymusowy detoks od social mediów, wybacz, Amorku – mruknął ciężko, przepraszającym tonem.

Powoli przytaknęła, wolną dłonią zaś potarła twarz. Oddech miała przerywany, ale powoli wracał do normy i to go cieszyło. Jakiekolwiek oznaki paniki, jakie przed chwilą jeszcze wykazywała, z wolna zanikały.

– Wszechświat daje znaki przeciwko prokrastynacji – zdobyła się na drżący uśmiech.

Sprawił, że zapragnął ją przytulić – mocno, gwałtownie. Wiedział, że nie powinien przekraczać tej granicy i ledwo się powstrzymał.

– Mogę pożyczyć ci swój sprzęt, jeśli chcesz dokończyć myśl – zaproponował łagodnie. – Albo pójdziemy do gabinetu.

Zrobiła zbolałą i na poły przepraszającą minę. Ścisnęła jego palce, nie wykonała też żadnego ruchu, żeby uwolnić swoją dłoń. Wręcz przeciwnie, zrobiła coś niebywale hipnotycznego – splotła ich palce razem i kciukiem zaczęła gładzić jego skórę.

– Dziękuję, ale chyba jestem zbyt roztrzęsiona, żeby napisać teraz poprawnie chociażby słowo wieczerza – prychnęła niewesołym śmiechem. – Boże, a co z danymi? Czy ktoś znowu wykradł...

Głos ugrzązł jej w gardle, nagle poblask łez pojawił się w oczach kobiety. Zamrugała gwałtownie odganiając je, przełknęła też mocno ślinę jakby znalazła się na granicy wytrzymałości.

– Tyle, ile wiem: nie tknęli. To wyglądało bardziej na personalny atak niż hakerski włam – powiedział z całym przekonaniem, jaki jego półtechniczny tyłek miał. Odwrócił tułów w jej stronę, aż znaleźli się twarzą twarz. Tak cholernie blisko, że widział jaśniejsze plamki w jej ciemnych oczach w kształcie migdałów. Zauważył w jej uszach trzy kolczyki. – Zadzwonię do Foxa i upewnię się, czy nic nie przeciekło.

Przez chwilę po prostu na niego patrzyła, omiatając wzrokiem jego twarz. Posłała mu szczery uśmiech i jeszcze raz ścisnęła palce. Chyba oboje zorientowali się w jednym momencie, że wciąż trzymają się dość kurczowo i odsunęli się jak na komendę.

– Nie ma sensu go rozpraszać w trakcie łapanki – zaprotestowała i sam miał zamiar zacząć oponować, ponieważ ona też była ważna ale potrząsnęła głową. – Naprawdę, Luca. Pewnie masz sto procent racji i tylko ja panikuję bez potrzeby. Ostatnie, czego chcę, to jeszcze doprowadzić do jakiegoś nieszczęścia, gdyby musiał teraz skupiać się na mnie.

Luca westchnął głęboko, pragnienie przytulenia jej wróciła z nieprzyjemną, uwierającą intensywnością.

– Jessamine – powiedział miękko, a przez to, że jego natarczywe spojrzenie nie opuszczało jej twarzy, zobaczył reakcję kobiety od razu. Starała się ukryć małe wzdrygnięcie, ale rumieńców nie umiała tak po prostu wywalić do kąta. – Od dziś w pełni skupiamy się na tobie, jasne? Świątek piątek, plasujesz się wysoko w naszym rankingu priorytetów. Fox nie jest sam, nic mu nie będzie. On najczęściej pozostaje z tyłu, żebyśmy my mogli działać. Nasze sprytne oczy i uszy.

Kobieta zrobiła zbolałą minę.

– Pięknie, w takim razie pozbawiłabym dowodzenia Knighta i Cole'a – jęknęła, po czym zreflektowała się. – Z drugiej strony, gdyby Cole na przykład wjebał się w ścianę i przypadkiem zrobił sobie kuku na ego, może byłoby miło...

Luca roześmiał się pełną piersią, opadając na oparcie kanapy. Poszła jego śladem i wyszczerzyła się nikczemnie.

– Chciałabyś tego nawet jeśli ty byś nie miała takiego show?

Wzruszyła niewinnie ramionami.

– Chętnie posłuchałabym bajki na dobranoc w wykonaniu Knighta – uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo. Potarła dłonią czoło i niezdecydowana spojrzała na laptopa. – Chyba powinnam iść odespać to wszystko.

Wszystko w nim od razu zaprotestowało na myśl o rozdzieleniu się, ale zamknął tego nikczemnego wilka w klatce i pochylił się do niej z zaniepokojeniem.

– Boli cię jeszcze? – zapytał i szybko sprecyzował. – Po tym upadku. Jeśli czujesz się źle, to musimy natychmiast pojechać do szpitala.

Spojrzała na niego tak dziwnie, oczy miała roziskrzone, ale na szczęście nie od łez. Od emocji, które spijał łapczywie, lecz nie chciał ich interpretować w obawie, że srogo się przeliczy.

– Fakt, jestem odrobinę obolała, nic złego, naprawdę, nie patrz tak! – szturchnęła go lekko w biceps, jemu to jednak nie pozwoliło się rozluźnić. – Upadłam niefortunnie, przyznaję, ale nic mi jako tako nie dolega. Dużo snu pomoże, teraz tylko...

– Tylko? – podjął miękko, gdy przygryzła kącik warg milcząc w wyraźnym zakłopotaniu.

– Masz może ochotę na jakiś film? – zapytała prędko, chyba bojąc się, że jeśli teraz tego nie powie, to się rozmyśli. – Pewnie jak teraz pójdę spać, to skończy się na kilkugodzinnym przekręcaniu się z boku na bok.

Na jej czoło spłynął jeden loczek, jedna mała sprężynka miękkich włosów. Chryste, kurwa, dlaczego akurat ta kobieta, ta klientka z każdą mała rzeczą musiała mu się podobać coraz bardziej? Coraz mocniej przyciągała go do siebie i jego ręce niemal zmieniały się w nieruchome bloki – inaczej z całą chciwością przesunąłby palcem, odsuwając pukiel na bok, a potem ująłby tę piękną twarz w kształcie serca i spróbowałby przekonać się, jak dobrze zaostrzona jest strzała tego amorka.

Łap za pilota i wybierz coś, cokolwiek – zdołał wydobyć z siebie całkiem normalny ton. – Ja zaraz wracam.

Przytaknęła śledząc go zaciekawionym spojrzeniem, gdy wychodził z salonu.

To było odruchowe, udać się do kuchni po najprostsze rozwiązanie w sytuacjach nieprzyjemnych. Wszedł do niej i zaczął się rozbijać kompletnie bezrefleksyjnie, dopiero gdy sięgnął po likier karmelowy poczuł igły bólu. Zamarł nad rondelkiem z powoli gotującym się mlekiem, do którego powinien dodać już czekolady.

Pierdole, jaki ja jestem głupi, pomyślał z goryczą. Bezalkoholową wersję robił dla Chloe, gdy ta jeszcze była mała i czuła się jak jego córka. Przymknął powieki, dłonie oparł o blat i pochylił się do przodu przygniatany wspomnieniami. Za tydzień miała osiemnaste urodziny. Będzie pełnoletnia, będzie mogła...

Gniewnie potraktował swój kubek solidną, podwójną porcją likieru. Miał nadzieję, że posmak alkoholu wypali mu z głowy głupie myśli.

Nie wiedział co gorsze – wspomnienie porzucenia oraz oszustwa, czy głębokie pragnienie, jakie zaczęło narastać w nim na samą myśl o ich klientce. Okej, oba definitywnie po złej stronie mocy.

Zakręcił ramionami młynka, coś strzeliło mu w karku. Odrobina alkoholu oraz towarzystwo Jessamine przy bezmyślnym filmie zdecydowanie mu pomoże. Sięgnął jeszcze po bitą śmietanę, bo dziś mogli wszystko, a po zwieńczeniu kubków solidnymi, białymi kopcami złapał za łyżeczki i ruszył do salonu.

Zobaczywszy co ma w dłoniach przywitała go z entuzjastycznym uśmiechem. Podwinęła kolana pod siebie i teraz uniosła się na nich, udając że węszy w powietrzu. Oczy kobiety roziskrzyły się z niemal dziecięcego entuzjazmu.

– Nie wierzę! – zawołała. – To naprawdę gorąca czekolada?

– Podwójnie gorąca – przytaknął, a kącik jego ust drgnął w uśmiechu. – Z likierem karmelowym. Śmiało, próbuj.

Podziękowała mu entuzjastycznie i łyżeczką odsunęła na bok roztapiającą się bitą śmietanę. Nabrała porcję i podmuchała, a gdy zamknęła wokół niej usta był na totalnie przegranej pozycji. Wydała z siebie przeciągły dźwięk przyjemności, coś na kształt pomruku oraz głębokiego jęku.

Kurwa, w sekundzie cofnął się w czasie, jakby był teraz w wieku Jacoby'ego.

– Och, Boże – sapnęła, oblizując wargi. Zostawiła za sobą mały ślad czekolady, który wcale nie kusił go do zlizania. – Nie pamiętam, kiedy ostatni raz ją piłam. Ani w takim cudownym wydaniu, ani w ogóle.

Przysiadł tuż obok niej, chociaż pewnie powinien wybrać fotel Knighta. Grawitacja jakoś tak dziwnie go pociągnęła, jego udo mocno przycisnęło się do nogi Jessamine.

– Cieszę się, że przerwałem tę posuchę, nie ma co sobie żałować takiego komfortu – uśmiechnął się.

Zjadł na pokaz łyżeczkę bitej śmietany i potem napił się ostrożnie. Nostalgia, smutek, samotność, jakkolwiek to nie nazwać, uderzyły go z całą mocą. Niech szlag kubki smakowe, które powiązane były z uczuciami. Gardło miał ściśnięte, kobieta od razu zauważyła jego minę.

– Hej, wszystko w porządku? – zapytała zatroskana i położyła dłoń na jego barku. Siedziała zwrócona do niego tułowiem. Za plecami zapauzowany był „Bodyguard Zawodowiec" co było cudownie ironiczne. Parsknąłby śmiechem, gdyby nie ta ponura mieszanka emocji. Łyknął solidnie, czując pieczenie na języku.

– To bardzo skomplikowana odpowiedź, Jessamine – mruknął cicho, wzrokiem omiatając małe zmarszczki szczerego zatroskania, które pojawiły się w kącikach jej oczu.

– Takie rzeczy nigdy nie są proste, Luco – szepnęła.

– Nie powinienem cię obarczać prywatnymi sprawami – stanowczo pokręcił głową i odłożył kubek na stolik. Czuł ciepło rozlewające się w jego żołądku, idące do piersi i krocza. Jessamine napiła się jeszcze, po czym również odłożyła niewypitą czekoladę. Szczyty kości jarzmowych naznaczone miała rumieńcami od alkoholu.

– Trudno nazwać obarczaniem zwykłą rozmowy, która ma przynieść komfort – odparła, znów zwracając się ku niemu całym ciałem. Była tak blisko, tak cholernie blisko, że poczuł nutę brzoskwiń i mandarynki.

– Zapomniałem już, czym może być komfort, Jessamine – przyznał. – Od dawna. Może nigdy go nie zaznałem, a tak naprawdę żyłem w kłamstwie.

Bo żył, nie dało się tego ukrywać, egzystencja z Beth opierała się wyłącznie na obłudzie oraz manipulacji, a on był tak głupi, tak kurewsko naiwny że łykał wszystko, co mu wciskała.

Mały, żałosny, słaby.

Poczuł dłoń na swoim policzku. Jessamine powoli przycisnęła swoje palce do jego zarostu, kciukiem musnęła wąsa nad górną wargą. Zorientował się, że musiała ścierać bitą śmietanę. Patrzyła na jego usta z intensywnością, która zignorowana, musiała stawać się grzechem.

– Stres, zmęczenie – wyszeptała, zbliżając się. Ramię miał zarzucone na oparcie kanapy i nagle zaczął nim ją obejmować. Nagle była nie obok, ale na nim, siedziała bokiem wtulona w jego tors, obiema dłońmi otulała twarz mężczyzny. – Mam wrażenie, że nie składam się z niczego innego. Od lat, Luca. Tylko to od wielu lat.

Przytaknął w zrozumieniu – tak naprawdę nie wyjawili sobie nic głębokiego, żadnych szczegółów. Same ogólniki jednak mówiły tak wiele, sprawiały że rozumiał w jaki sposób śpiewa jej dusza.

A musiała znajdować się tam niesamowita pustka.

Ciężko było stwierdzić, kto pierwszy zaczął, to po prostu się wydarzyło. Byli bliżej i bliżej, aż nie zostało wiele przestrzeni. Ich wargi musnęły się, a ogień tlący się w jego ciele poszybował w przestrzeń, rozrywając go na strzępy. Tak mała, dla niektórych zapewne ledwo znacząca pieszczota.

Jessamine jęknęła przeciągle, aż sam sapnął na ten dźwięk.

Oderwał się od niej z trudem i na przekór wszystkiemu.

– Przepraszam, nie powinienem – wychrypiał potrząsnąwszy głową.

Dlaczego więc wciąż tak mocno ją do siebie przyciskał?

Kobieta również nie drgnęła, odsunęli się na tyle, żeby widzieć siebie wyraźnie, nie więcej.

– Jeśli chcesz przepraszać, to za zostawienie mnie na głodzie – odparła niskim, ochrypłym z emocji głosem. Miała zaczerwieniony dekolt, rozszerzone źrenice.

Jakby to było? Znów, chociaż przez krótką chwilę, poczuć się kurewsko samolubnym człowiekiem? Jessamine, Amorek – nie mogło to pasować do niej lepiej – przeszyła go prosto w każdą tęsknotę oraz potrzebę. Ściskał ją z rozpaczą, o którą nie chciał się podejrzewać, ale oddawała mu każdy uścisk z równą mocą.

Niemal wtopiła się w jego ramiona. Ciepło ciała kobiety sprawiało, że miał ochotę przekroczyć każdą granicę łagodności. Ich usta niemalże się od siebie nie odrywały, a jego język mógł już na zawsze splatać się z jej. Smakowała czekoladą i karmelem, mieszanka odurzająca zwłaszcza, że ponad tym brzmiały równie słodkie jęki. Klatkę piersiową mocno wcisnęła w jego twardy tors. Miał ochotę poczuć, jak miękka jest jej skóra, więc ostrożnie wsunął dłonie pod bluzkę kobiety.

Sapnęła zaskoczona, a jej biodra przesunęły się mocniej po jego wzwodzie. Był tak cholernie nagrzany i wyposzczony, że bez problemu, a może tylko z cieniem wstydu, doszedłby w taki sposób. Zamruczała, gdy przesunął swoimi dużymi dłońmi po jej plecach oraz załamaniach bioder. Powoli na skórze kobiety zaczął zbierać się pot.

– Więcej? – ni to poprosiła i rozkazała. Patrzyli sobie w twarz, opaskę miała przekrzywioną, więc po prostu ściągnął ją do końca i rzucił na kanapę. Piękna aureola włosów opadła do przodu, ale szybko odsunął je z twarzy Jessamine.

– Dam ci wszystko – przysiągł, kciukiem muskając dolną wargę kobiety. Siedziała na nim całym ciężarem ciała i niczego nie pragnął tak, jak tego, żeby usiadła mu na twarzy zupełnie naga. – Czego tylko zapragniesz, amorku.

Przytaknęła, nieskrępowany uśmiech pojawił się na jej twarzy. Prędko złapała za rąbek koszulki, żeby ściągnąć ją przez głowę. Wygięła się tak, że piersi kobiety znalazły się tuż przed jego twarzą. Nie omieszkał nabrać głęboki oddech, upajając się zapachem brzoskwini i mandarynki. Wysunął język do przodu, zbierając pot ze szczeliny między piersiami Jessamine. Ukryte za siateczkowym, czarnym materiałem pochłonęły jego uwagę do tego stopnia, że nie usłyszał dzwonka telefonu. Kobieta wygięła się mu na kolanach, gdy ugryzł wypukłość piersi ponad materiałem. Przez siatkę przebijały się ciemne sutki z otoczkami. Rozpłaszczonym językiem przesunął po czubku i przygryzł, aż Jessamine podskoczyła z krzykiem.

Głos ugrzązł jej w gardle, przez co mruknął z zadowoleniem. Chociaż, w szczerości przed samym sobą, im głośniejsza była, tym bliżej mu było do zaplamienia spodni. Kurwa, głos kobiety, jej zapach, ten ciężar na jego udach... Był na straconej pozycji.

I wtedy usłyszał ponowny dzwonek. Przeklął szpetnie pod nosem, jego głowa opadła na oparcie kanapy.

– Musisz odebrać? – szepnęła speszona i, ku jego zadowoleniu, niezadowolona. Przycisnęła usta do jabłka Adama, które w tej pozycji stało się widoczniejsze. Biodra mężczyzny mimowolnie uniosły się, gdy dołączyła do słodkiej tortury także swoje zęby.

– Kurwa, Amorku – przeklął, łapiąc za jej biodra. – Nie muszę, ale lepiej żeby nie wjechali tutaj frontowymi drzwiami.

Roześmiała się bez tchu, opierając dla równowagi dłonie o jego barki. Sięgnął do kieszni po telefon i zauważył, mały szelmowski uśmieszek.

– Ach, to drugi winowajca. Już myślałam, że będziesz legendarnym, podwójnym...

– Co jest? – mruknął do słuchawki, próbując nie brzmieć na zrzędliwego. I cholernie napalonego. Jeśli by nie przerwał Jessamine, prawdopodobnie nie przestałby sobie wyobrażać jej wypełnionej z dwóch stron.

Nie żeby bez tego nie wyobrażał sobie kobiety w każdej możliwej pozycji.

– Lepkie rączki złapane – Knight powiedział. Zawsze, gdy któryś był poza akcją główną, jak najszybciej był informowany o powodzeniu lub porażce misji. Pamiętał o tym póki nie spojrzał w oczy Jessamine i nie przepadł na amen.

– Cudownie – odparł, kiedy kobieta otarła się kroczem o jego rozporek.

Zasłoniła dłonią usta, ale oczy wciąż miała błyszczące od przekory. Chciała zejść z jego nóg i pewnie powinna, ale wolną dłonią przytrzymał ją za biodro i nie odrywał spojrzenia od jej oczu. Przekrzywiła głowę i osiadła mocniej na jego kutasie. Zazgrzytał zębami, gdy zaczęła bawić się włoskami na karku sprawiając, że po ciele Luca rozeszła się fala dreszczy.

– W końcu – Knight zgodził się. – Cole się trochę za nią nabiegał, ale siedzi w sreberku. Przyjedziemy za maks trzy godziny. W domu wszystko okej?

– Tak, jak najbardziej – burknął. Jessamine wsunęła palce wyżej, masowała jego skalp aż miał ochotę odpłynąć.

– Dziwnie brzmisz – Knight mruknął podejrzliwym tonem.

Luca przesunął dłoń z biodra kobiety na żebra, przez co gwałtownie zasłoniła rękami usta żeby się nie roześmiać. Uciekła od niego, ujawniając cały słaby obszar podatny na łaskotki. Opadła plecami na kanapę, a po odzyskaniu oddechu podłożyła rękę pod głowę. Nogi w dżinsach wylożyła na jego udach.

Wyglądała przepysznie.

– Hm – Luca odchrząknął do słuchawki przypominając sobie, że powinien coś odpowiedzieć. – Mieślimy tu mały incydent.

– Nie mów, że przerwaliśmy wam małe rendez–vous? – Cole wtrącił się ze śmiechem. Głos przyjaciela wpierw brzmiący z oddali wzmógł się, gdy ten pochylił się do przodu między siedzeniami.

Luca nie wiedział, czy to szósty zmysł czy zwykła, przekorna próba sprowokowania go. Milczał jednak zbyt długo między odpowiedziami i cała trójka musiała robić się podejrzliwa.

– Ktoś stworzył multikonta do nękania Jessamine – wyjaśnił w końcu tak poważnym tonem, jak tylko mógł, chociaż wciąż głos miał ochrypły z pożądania. Zerknął na kobietę, a przez jej twarz przemknęło zafrasowanie. – Wiadomości wyskakiwały na raz, we wszystkich social mediach, które miała zalogowane.

– Zaraz się tym zajmę – Fox obiecał pełnym napięcia tonem. – Wylogowałeś ją? Wyłączyłeś laptopa? Nie patrzy na to?

– Oczywiście – przytaknął z małym uśmiechem, dłonią bezwiednie gładząc łydkę kobiety. – Nawet we śnie powiem, co robić w takich sytuacjach.

Cole prychnął cicho.

– We śnie to proste, ale w cipc... – głośne chrząknięcie Cole'a przerwało jakże bajecznie trafną mądrość. Któryś musiał go mocno trzepnąć w głowę. – Dajcie spokój, to przecież najlepsza próba na skupienie. Trzeba podołać podwójnemu wyzwaniu: zaspokoić partnerkę i żądzę wiedzy partnera. Czysta wygrana. Dlatego wiesz, Luca, nasze zaproszenie do seks klubów zawsze otwarte.

Luca jęknął gardłowo potrząsając głową. Wiedział, że to tylko niefrasobliwy komentarz, który nawet nie pił do tego, co wydarzyło się między nimi przed kolacją. Ale i tak o tym pomyślał. Jeśliby poszli we dwóch do Taupe... Nie, Luca nie mógł się zobaczyć w takim miejscu.

Za to Dirty Moon, z jego zakamarkami, z szeroko otwartymi drzwiami zapraszającymi na rzeczy, których udawał że już dłużej nie pragnie.

Że niczego i nikogo nie pragnie...

– Zostawcie go na dołku razem ze złodziejem – poprosił tak uprzejmie, jak tylko umiał, na co Fox roześmiał się gromko.

– Da się załatwić, szefie – odparł. Pożegnali się i życzył im spokojnej przeprawy na komendzie. Levitt będzie wniebowzięty widząc ich tak szybko.

Odłożył telefon na stolik i spojrzał na Jessamine. Odpłynęła gdzieś myślami, nieobecne spojrzenie wbiła w sufit. Luca nie wiedział, co do końca teraz powinni zrobić. Oboje byli dorośli, oczywiście, zatem nie powinno być żadnego problemu w rozejściu się w dwie strony. Bądź co bądź był profesjonalistą, nawet jeśli cały ten moment był kurewsko daleko od znaczenia tego słowa.

Pewnie coś szarpnie go w piersi, gdy zniknie w swoim pokoju, a o poranku po prostu się do siebie uśmiechną. Pewnie będzie wodził za nią wzrokiem nie tylko z czujności, ale i też zadumy.

Co by było gdyby im nie przerwali. Jak długo to co by trwało i czy byłby w stanie odpuścić po tym jednym razie.

Nigdy nie uznawał się za kogoś tak kochliwego jak Cole. Przez te wszystkie lata widział przyjaciela zauroczonego setki razy – ni mniej, ni więcej. Gdy się w coś angażował, był totalnie zanurzony w oddaniu. Luca do tego dnia nie pojął, jak to się stało, że nigdy się z nikim nie związał na stałe. Wiedział, jakie demony siedzą w Knightcie i znał dużą część smutnej, samotnej duszy Foxa. Ale Cole?

Czy sam zmieniał się z nim miejscami?

W końcu ich spojrzenia się spotkały. Jessamine zamrugała powoli i przyjęła jego dłoń, gdy pomógł jej wstawać. Przez chwilę szukała czegoś w jego twarzy, bóg raczył wiedzieć co tam znalazła.

– Dziękuję – powiedział gwałtownie głosem drżącym ode emocji. Przyłożyła dłoń do jego policzka, więc jak kwiat lgnący do słońca wtulił się w jej miękką skórę. – Dzięki tobie poczułam się tak lekko. I nie mówię tylko o procentach w czekoladzie. Sprawiłeś...

Pokręciła głową jakby zabrakło jej słów.

Ale dokładnie wiedział i rozumiał, co chciała powiedzieć.

– Jak gdyby twoja głowa nie ciążyła od trosk? – podjął, na co przytaknęła bez wahania. Pochylił się, żeby ucałować nadgarstek kobiety, tuż w miejsce pulsu. – Z wzajemnością, Amorku.

Kąciki jej ust drgnęły, lecz nie uśmiechnęła się, wręcz przeciwnie, wyglądała na nagle onieśmieloną. Zerknęła w dół na swoje piersi i przełknęła ciężko ślinę. Wzięła głęboki oddech, szybko zaczynając zanim mogła się rozmyślić:

– Jeśli... chciałbyś jeszcze kiedyś się rozluźnić – język lekko plątał jej się ze stresu, a twarz ponownie nabrała rumieńców. – Ja, hm, jestem singielką.

– Jestem świeżo po rozwodzie – wyrwało się z niego wbrew rozsądkowi.

Chociaż czy rok czasu można określić jako coś świeżego? Mógł ująć to na setkę sposobów, ale... Ale ten był najwłaściwszy ponieważ niósł za sobą ogromny ładunek. Dla niego, w częściach duszy ukrytych najgłębiej, to wciąż była nie do końca zaleczona rana.

Widząc zrozumienie w oczach kobiety pojął, że podjął dobrą decyzję.


******

A w kolejnym rozdziale 🔥🔥🔥

tak tylko mówię 😇


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro