Rozdzielmy się...
Obserwowałam jak Sam wierzga przez sen, co zdarza się coraz częściej. Śmierć Jessicy odbiła się na psychice mojego brata, nie znałam jej osobiście ale domyślam się, że kochał ją nad życie. Jeżeli miałby wybór by się poświęcić za nią, zrobiłby to.
- Sammy!- krzyknęłam do chłopaka potrząsając nim gdy dojechaliśmy do motelu, w którym mieliśmy zostawić rzeczy i ruszyć na stypę nowego wyzwania. Oczywiście beze mnie, ta czternastka nie pomaga mi w robocie... Oczywiście będę tą od informacji, czyli będę siedzieć w bibliotece jak i włamywać się na strony FBI.
- Jezu! Sally.- powiedział łapiąc się za serce.
- Wybacz mi wiadomość jaką mam zamiar ci przekazać Sammy, lecz nie jestem Jezusem.- powiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopaka wychodząc z auta. Spojrzałam na Deana który stał przy bagażniku z wypisanym zmartwieniem na twarzy, więc jako opiekuńcza siostra podeszłam do niego.- Co się stało braciszku?
- Ja wiem że masz bzika na punkcie archaicznych książek, ale...- powiedział wskazując na dwie torby zapełnione książkami.- To nie jest normalne.
- Otóż Dean, polujemy na potwory, duchy i wszystko co z tym związane. Te książki to aktualnie wasz najmniejszy problem.- powiedziałam biorąc torby czując, że ręce mi odpadną.
- Pomóc?- zapytał Sam wychodząc z auta.
- Nie.- powiedziałam i upuściłam książki.- Albo jednak...- powiedziałam nadymając zawstydzona policzki. Starsi bracia się zaśmiali i wzięli książki a ja torbę z laptopem i tą z moją bronią.
Zamówiłam osobny pokój i do niego weszłam wraz z braćmi.
- Skąd masz pieniądze na taki pokój?- zapytał brat a ja zaczęłam szczęśliwa wspominać dzień w którym udałam się do salonu gier.
- Zarobiłam w mało uczciwy sposób, ale nie karalny prawnie.- odpowiedziałam patrząc na wielkie łóżko na którym będę spać, i będzie to istna przyjemność.
- Czy ty grałaś?- zaczął Sam lecz przerwałam gwałtownie.
- Pakować tyłki do auta i ruszać na pocieszenie dziewczyn, chłopaki.- powiedziałam i wypchałam ich za drzwi. Odetchnęłam przez chwile samotności od brata zboczeńca i tego co się porządnie wyspać nie może, obwiniając się za śmierć dziewczyny.
Złapałam za torbę z bronią i postawiłam ją na łóżku by zajrzeć do jej wnętrza. Były to najbardziej potrzebne bronie takie jak: maczeta, srebrny nóż, shotgun, pociski napchane solą, także znajdował się mój własny notatnik i biała kreda, sól, benzyna jak i zapałki.
Spojrzałam na dno torby by odnaleźć dawno nie używany pistolet. Uśmiechnęłam się gdy tylko moje ręce go dotknęły. Wyciągnęłam magazynek i sprawdziłam czy jest załadowany, i jak zawsze był. Schowałam go za skórzany pasek od czarnych spodni, wyciągnęłam także srebrny nóż i wsadziłam go w kieszonkę w kurtce. Schyliłam się by zobaczyć czy w glanach znajduje się mały nóż do rzucania, i także był na miejscu.
Zadowolona wyciągnęłam notatnik i wzięłam torbę z laptopem i schowałam telefon do kieszeni w spodniach i wyszłam z pokoju zamykając go na klucz. Ruszyłam przed siebie by udać się do recepcji.
- Przepraszam.- zaczepiłam starszego mężczyznę siedzącego za szybą.- Gdzie mogę znaleźć bibliotekę?- zapytałam.
- Dwie ulicę dalej znajduje się jedna.- powiedział i uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam.- Wyglądasz mi na taką co w trakcie nauki lubi sobie podjeść i popić czymś.- powiedział na co odwróciłam się do niego zdziwiona. Czy jestem aż tak otyła, że widać to gołym okiem?
- Co racja, to racja.- odpowiedziałam mężczyźnie.
- Po drodze do biblioteki będzie knajpka.- powiedział i wrócił do czytanej wcześniej gazety. Odwróciłam się i poszłam tak jak powiedział mi starzec i rzeczywiście zaszłam do knajpki po drodze. Zamówiłam tam shake o smaku czekolady i ruszyłam już prosto do biblioteki.
Weszłam do niej i zaczęłam się rozglądać za jakimś odludnym miejscem, i oczywiście takie się znajdowało na samym końcu bo ludziom nie chcę się chodzić tak daleko. Usiadłam i zaraz dostałam telefon od Sama.
- Czego się dowiedzieliście?- zapytałam od razu otwierając laptopa.
- Córka tego faceta, mówi że wzywała Krwawą Marry.- powiedział Sam niepewnym głosem. Otworzyłam notatnik i zaczęłam szukać czegoś na temat tej legendy.
- To dziwne ludzie bawią się w to na całym świecie i jak do teraz nie było żadnego zgonu.- powiedział zdziwiona wchodząc na wyszukiwarkę.
- Też się zdziwiłem, do tego nie ojciec tej dziewczynki ją wzywał tylko ona.- powiedział Sam.
- Poszukam czegoś na ten temat wy idźcie przeszukać dom, znajdźcie miejsce gdzie ten ojciec zginął i zobaczcie czy wychwycicie jakieś fale.- powiedziałam.
- Jak się czegoś dowiesz dzwoń.- powiedział Sam.
- Wy też.- odpowiedziałam i się rozłączyłam. Zaczęłam przeszukiwać internet i jakieś legendy na temat Krwawej Mary.
Mary to ofiara morderstwa, umiera przed lustrem i zostaje w nim uwięziona pragnąc zemsty i przychodząc do tego który ją wzywa. Gdy już ci się uda zostają wydłubane ci oczy a twoje ciało zostaje oszpecone przez pazury.
Wzięłam telefon i wybrałam numer do Sama, który odebrał po trzecim sygnale.
- Mary to duch rządny zemsty. Została zamordowana przed lustrem dlatego to tam się objawia wzywającemu.- wytłumaczyłam od razu.
- Poszukasz czy w mieście nie umarła żadna Mary?- zapytał Sam a ja westchnęłam i strzeliłam palcami u rąk.
- Za to mi nie płacicie.- powiedziałam żartobliwie wyczuwając zestresowanie w głosie Sama.- Jak przeszukiwaliście dom ktoś was przyłapał?- zaczęłam zgadywać stres brata co potwierdził mruknięciem.- Powodzenia ja szukam naszej Mary.- powiedziałam rozłączając się.
Zaśmiałam się otwierając przeglądarkę by włamać się i przeszukać wszystkie morderstwa w tym mieście. Musiałam znaleźć kobietę która zginęła przed lustrem.
Szukałam dwie godziny i żadna Mary nie zginęła w tym mieście. Przetarłam zmęczone oczy i spojrzałam na telefon gdzie wyświetliło się imię Deana i zaczęła grać muzyka.
- Powiedzcie że chociaż wy coś macie.- powiedziałam.
- Poznaliśmy pewną dziewczynę, nazywa się Charlie i daliśmy jej numer Sama.- powiedział Dean mając nadzieje, że to okaże się dobrą wiadomością.
- Przynajmniej on zamoczy.- powiedziałam i uśmiechnęłam się a Dean cicho się zaśmiał.- Żadna Mary nie zginęła w tym miasteczku przed lustrem.- powiedziałam smętnym i zmęczonym głosem.
- Wracaj do motelu. Razem postaramy się coś z tym zrobić.- powiedział Dean a ja westchnęłam i mruknęłam potwierdzenie pakując swój laptop. Zaczęłam kierować się w stronę wyjścia gdzie spotkałam chłopaka w okularach i opadających prostych czarnych włosach jak i ładnych zielonych oczach.
- Przepraszam.- powiedziałam jako pierwsza zawstydzona że na niego wpadłam. Mimo że jestem wysoka ten był ode mnie wyższy o co najmniej głowę.
- Nie to ja przepraszam zagapiłem się w książkę.- powiedział i podrapał się niezręcznie po karku. Uśmiechnęłam się do niego i wystawiłam dłoń.
- Sally Winchester.- przedstawiłam się. Chłopak uścisnął moją dłoń i uśmiechnął się pokazując ładne białe zęby.
- Jean McCall.- przedstawił się. Ruszyliśmy razem do wyjścia z biblioteki by, jak się okazało. Iść do tego samego motelu.
- Więc mimo, że jesteś ogromnym kujonem, uwielbiasz rzucać nożami?- zapytałam przetwarzając informacje na temat nowego znajomego.
- Zgadza się. A ty zamiast chodzić do szkoły podróżujesz z braćmi.- powiedział chłopak także podsumowując to czego się o mnie dowiedział.- Mogę twój numer?- zapytał nieśmiało.
- Jasne.- odpowiedziałam i podałam mój numer nastolatkowi. Uśmiechnęłam się do niego i weszłam do motelu by udać się do pokoju braci, gdzie mamy się spotkać i przedyskutować tą sprawę. Zapukałam do drzwi i otworzył je Sam a Dean leżał na łóżku.- Witam panienki, trzeba coś przedyskutować.- powiedziałam i zasiadłam na jednym z krzeseł przy stoliku.
- Dlaczego panienki?- zapytał zdziwiony Dean, spojrzałam na niego jak na idiotę i włączyłam laptopa.
- Mamy dwie możliwości jeżeli chodzi o... To coś.- powiedziałam.- Jeden ten mniej prawdopodobny, to to że to wcale nie jest duch.- powiedziałam.- A drugi ten najbardziej prawdopodobny to... Że Mary wcale nie pochodzi stąd.- powiedziałam.
- Ale jak?- zapytał Dean.
- Duchy pozostają na tym świecie z powodu tego co tu zostawili, mogą być to kości które spalamy posypując solą, ale są też inne rzeczy.- wytłumaczyłam i poczułam wibracje w kieszeni spodni, co świadczyło o przychodzącej wiadomości.
- Musimy znaleźć jakąś Mary która umarła przed lustrem.- powiedział Sam a ja wyraźnie słyszałam to zmęczenie w jego głosie, nie sypiał dobrze. Wiem to, jeździmy razem stara się spać w dzień by ktoś był przy nim. Też tak miałam po śmierci matki. Usłyszałam dzwonek z telefony Deana świadczący o tym, że ktoś a raczej jakaś dziewczyna postanowiła porozmawiać z moim starszym braciszkiem.
- Ja poszukam czegoś na ten temat wy idźcie.- powiedziałam i wyszłam z ich pokoju kierując się do tego mojego.
Podeszłam do drzwi i spojrzałam na drzwi które były lekko rozchylone, a byłam pewna że je zamykałam. Poprawiłam torbę z laptopem i wyciągnęłam pistolet i go naładowałam. Otworzyłam drzwi i zajrzałam do środka, ale nikogo nie zauważyłam na początku. Poczułam popchnięcie przez co wywaliłam się na ziemię, podniosłam nogi i kopnęłam nadchodzącego napastnika w brzuch przez co ten się oddalił, wstałam i podskoczyłam w powietrze by zrobić kopnięcie z półobrotu. Trafiłam mężczyznę- co wnioskowałam po jego budowie i sile, w potylice a tan upadł z stęknięciem. Podbiegłam po broń i wymierzyłam ją w chłopaka, którego już rozpoznałam.
- Jean?!- krzyknęłam zdziwiona jego imię.
- Masz siłę w tych nogach.- powiedział masując potylicę jak i szczękę w którą też dostał.
- Po co się do mnie włamywałeś?- zapytałam już spokojniej blokując broń i wkładając ją za pasek spodni, ale byłam gotowa by chwycić ją jak i jakieś ostrze.
- Twoje nazwisko.- zaczął.
- Winchester, i co w związku z tym?- zapytałam nie rozumiejąc jego intencji.
- Opowiadano mi, że Winchester'owie to dobrzy łowcy. Potrzebuje cię Sally.- powiedział wstając z ziemi.
- Po co ci ja?- zapytałam ironicznie siadając na łóżku.
- Jesteś mądra, silna i podejmujesz logiczne decyzje.- wychwalał mnie chłopak.
- Nie pytałam się o to jaka jestem baranie, tylko po co ci jestem.- powiedziałam.
- No tak... Poluję na pewnego demona, który zawładną ciało pewnej dziewczyny.- usiadł na fotelu naprzeciw mnie.
- Co takiego ci zrobił?- zapytałam Jeana.
- Zamordowała moją młodszą siostrę jak i matkę.- powiedział smętnie.
- Zgaduje.- przerwałam chłopakowi wstając i zaczynając się bawić motylkiem chodząc po pokoju.- Gdy demon zabił twoją matkę i siostrę, postanowiłeś ją zabić, nawet za cenę twojego życia.- zaczęłam.- Podróżowałeś po świecie spotykając innych łowców, bardziej doświadczonych i mądrzejszych. Opowiadałeś im o tragedii jaką przeżyłeś, oni odradzali ci zemsty na twoim poziomie, więc ich opuszczałeś.- zgadywałam jego historię.- Usłyszałeś o Winchesterach i o dziewczynie która ponoć jest córką Johna, i jest w twoim wieku więc postanowiłeś ją ugadać by ta pomogła ci zabić demona.- powiedziałam stając naprzeciw chłopaka.
- Jesteś naprawdę mądra Sally.- powiedział spoglądając na mnie zza szkieł kontaktowych.
- Poluję od dawna, i nie mogę ci teraz pomóc. Mam pracę.- powiedziałam.
- To nic, pomogę tobie i twoim bracią i od razu nauczysz mnie jak się to robi.- powiedział podekscytowany.
- Niech ci będzie.- powiedziałam i podeszłam do stołu by rozłożyć na nim laptopa.
- Więc co to za sprawa?- zapytał.
- Zginął mężczyzna przez wypłynięcie jego oczu i krwawienie mózgu. Córka powiedziała że przywoływała krwawą Mary i to jego wzięła, teraz muszę znaleźć o którą Mary chodzi.- wyjaśniłam i weszłam na stronę FBI.
- Nie złapią cie?- zapytał Jean widząc na jakiej stronie jestem.
- Proste kody wystarczą by włamać się na ich stronę, ale jest ich dużo więc nie każdy potrafi to zapamiętać.- powiedziałam. Po długim czasie znalazłam coś najbardziej prawdopodobnego. Wstałam z krzesła i wybrałam numer do Sama.
- Co znalazłaś?- zapytał od razu Sam.
- Wyślę ci sms adres byłego policjanta co zajmował się tą sprawą i przepytacie go na temat Mary.- powiedziałam i się rozłączyłam pisząc od razu sms.
- Czyli współpracujesz z innymi łowcami?- zapytał Jean.
- Współpracuje z braćmi ale kiedyś wyszukiwałam rzeczy za pieniądze dla innych łowców za pieniądze, niezłe pieniądze za to trzepałam.- odpowiedziałam przypominając sobie czasy gdy w wieku 10 lat włamywałam się na akta spraw FBI a oni nie mieli o tym pojęcia.
- To co teraz robimy?- zapytał chłopak poprawiając okulary na nosie.
- Powiedz co wiesz.- powiedziałam w wielkim skrócie kładąc się na łóżku.
- Co masz na myśli?- zapytał.
- Serio? Chcesz się zemścić za rodzinę a nic nie wiesz?- powiedziałam nie dowierzając w to co usłyszałam.- Chłopie jak byś spotkał ducha Kacperka zginąłbyś na miejscu.- powiedziałam ironicznie podchodząc do torby z bronią wskazując ruchem ręki by ten do mnie podszedł.- Wiesz do czego używamy sól?- zapytałam.
- Sól odgania złe duchy i istoty.- powiedział.
- Zgadza się. Można z niej robić naboje na duchy, patrz.- wyjęłam magazynek z broni i pokazałam mu że jest załadowany, później wyjęłam z torby jeden nabój.- Łatwo się je robi, ale i tak potrzeba wprawy, nauczysz się.- pocieszyłam chłopaka.
- Od kiedy polujesz dziewczyno?- zapytał zdziwiony.
- Nie zadawaj pytań próbuje cię nauczyć jak przeżyć spotkanie z Kacperkiem. Chrystusie chłopie słuchaj.- powiedziałam i westchnęłam wyciągając srebrny kołek.- Używamy na wilkołaki, ale teraz wystarczy srebrny nabój prosto w serce, i bang! Nie ma już go.- powiedziałam by dodać jakiś humor tej pseudo ,,lekcji''.
- A wampiry też istnieją?- zapytał niepewnie.
- Yep... Ale słońce nic im nie robi, czosnek to mit, a kołek w serce to jak łaskotanie po stópkach. Musisz odciąć głowę, drastyczny widok i czyn bo wyglądają jak ludzie.- powiedziałam, usłyszałam dzwonek od telefonu i wyświetlił mi się numer Sama.- Gadaj.
- Więc Mary to mściwy duch chcący zabić winnych- powiedział Sam.
- Zadzwońcie do rodziny Mary i zapytajcie o lustro.- poleciłam chłopakom.
- Już to zrobiliśmy. Jest w mieście- powiedział Sam, przeczuwałam że ma coś zrobić. Czułam napięcie w jego głosie jak i w samochodzie którym jechali.
- Idę.- powiedziałam i chciałam się rozłączyć ale przerwały mi krzyki Sama jak i Deana.
- Nigdzie nie idziesz! Nie masz żadnych win dziewczyno!- powiedział Dean.
- Mówiłam wam już, nie wicie o mnie za wiele. Zrobiłam w swoim krótkim życiu już coś czego żałuje najbardziej.- powiedziałam i się rozłączyłam.
- Co się dzieje?- zapytał Jean.
- Idziemy na praktykę Jean.- powiedziałam do nastolatka podchodząc do stołu na którym leżały ostrza jak i pistolet, później podeszłam do torby i wzięłam ją w ręce i zarzuciłam na plecy. Spojrzałam na notes i zaczęłam się zastanawiać.
- Co robisz?- zapytał widząc jak wyrywam kartkę i zaczynam coś pisać.
- Pomogę ci się przygotować do walki z tym demonem, też nieźle namieszał mi w życiu.- mówiłam pisząc kolejne słowa.- Mamy dwa miesiące, dasz radę?- zapytałam.
- Tak.- odpowiedział. Wyszliśmy z pokoju do którego drzwi zostawiłam rozchylone by bracia mogli zabrać resztę moich rzeczy. Ruszyliśmy do sklepu z antykami.
Kucnęłam naprzeciw drzwi i wyjęłam wsuwkę z włosów by otworzyć drzwi, które zaraz się otworzyły.
- Jak ty to robisz?- zapytał.
- Normalnie, chodź teraz będzie poważnie.- powiedziałam zapalając latarkę i wchodząc do środka. Zaczęłam szukać lustra podobnego do tego z zdjęć na miejscu morderstwa i je znalazłam.- To jest to lustro. Jean, teraz musisz wyjść nie ważne co się będzie działo nie wchodź, dopóki cię nie zawołam.- powiedziałam poważnym tonem do chłopaka.
- Nie! Oszalałaś z tego co mi mówiłaś ten duch zabił już dwoje ludzi.- powiedział Jean.
- ZAMKNIJ SIĘ I NA ZEWNĄTRZ.- powiedziałam poważnym głosem. Z lekkim zawahaniem odszedł. Odetchnęłam i podeszłam do tego przeklętego lustra.- Krwawa Mary, Krwawa Mary...- przełknęłam silne i powiedziałam to ostatni raz.- Krwawa Mary.
- To ty.- powiedziało moje odbicie z którego zaczęła spływać krew i także poczułam coś na swoich policzkach. Widziałam jak Mary robi się zdziwiona że nie krzywię się z bólu.
- Tak to ja zaklęłam jego duszę.- powiedziałam przechylając głowę w prawo.
- To ty pomogłaś jemu!- krzyknęło moje odbicie. Zaśmiałam się i wyciągnęłam pistolet strzelając w nie. Miałam odchodzić ale poczułam, że krwi w moich oczach nabywa coraz więcej.
- Co do kurwy?- zapytałam samą siebie i odwróciłam się, ona stała za mną. Mary...- O kurwa!- krzyknęłam i wyciągnęłam sztylet z buta i zaczęłam ją atakować co poszło na daremne. Popchnęła mnie na ziemię i zaczęła mi się przyglądać. Nagle oderwała ode mnie wzrok i spojrzała na osobę za mną, widziałam jak znika i usłyszałam trzask szkła.
- Nic ci nie jest Sally?- zapytał
- Wynośmy się stąd.- powiedziałam zmęczona.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro