lørdag2
napisałam w swoim życiu wiele rzeczy, ale ten rozdział ma specjalne miejsce w moim sercu
- Pada – zaśmiał się ironicznie, wpatrując się w ekran telefonu, gdzie nawet stąd widziałem zaspaną Evę. - Pewnie nawet nie wyjdziemy z hotelu – jęknął – zabiję Williama za to, że zamiast leżeć teraz w twoim wygodnym łóżku, siedzę w cholernie wilgotnym miejscu, które tylko niszczy mi fryzurę.
- Nie przesadzaj – zaśmiała się Eva. - W sumie to lepiej, że wyglądasz jak ofiara losu, mam pewność, że żadna biuściasta Angielka mi cię nie uwiedzie – rzuciła, ale nawet ja wyczułem w tym pewnego rodzaju ostrzeżenie.
- Po co mi biuściasta Angielka, skoro mam ciebie, co? - Puścił do niej oko, a ja oparłem się o ciemnobrązowy kredens.
- No właśnie, więc dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę. Dasz mi na chwilę Williama? - Usłyszałem, po czym sekundę później Chris znalazł się przy mnie, wręczając mi swój telefon. - Hej – rzuciła, gdy zobaczyła, że ma mnie przed sobą. - Powinnam cię zjechać, za to, jak się zachowałeś, ale tego nie zrobię – westchnęła, a ja tylko zmarszczyłem czoło.
- Dlaczego? - Zaśmiałem się. - Nie chcesz mnie wykastrować jak Eskild?
- Nie – uważnie na mnie spojrzała. - Bo Noora też coś zrobiła, prawda? - Zmarszczyła śmiesznie nos. - Nie wyjechałbyś, bez powodu. Nie teraz – pokręciła głową. - No, chyba że mam w ciebie za dużą wiarę – zaśmiała się. - Sęk w tym, że nawet jeśli się pokłóciliście, czy cokolwiek innego, to powinniście to załatwić w cztery oczy, a nie przez wiadomości, czy maile – przewróciła oczyma. - Dlatego proszę cię tylko o jedno, nie rób tam niczego głupiego, nie rób czegoś, czego będziesz żałował. A jeśli się dowiem, że Chrisa jednak dorwała biuściasta Angielka, to najpierw ty dostaniesz w twarz, a dopiero potem on, jasne? - Uniosła do góry jedną brew, a ja się zaśmiałem. Tak szczerze, co mnie zdziwiło.
- Mogę ci obiecać, że żadna biuściasta albo i niebiuściasta kobieta się nie zbliży do twojego Chrisa – zadrwiłem.
- Trzymam cię za słowo – zaśmiała się. - Kocham cię Chris! - Krzyknęła, po czym połączenie się zerwało.
Rzuciłem chłopakowi telefon na łóżko, a on przewrócił się na plecy.
- Więc ściągnąłeś mnie do Londynu, żebym siedział z tobą w apartamencie? - Uniósł się na łokciach. - Nie mogliśmy robić tego w Oslo? - Spojrzał na mnie z kpiną.
- Nie mogę siedzieć teraz w Oslo – schowałem twarz w dłoniach, bo to, co działo się w mojej głowie, przechodziło wszelkie pojęcie. Świadomość, że mogę być chory, sprawia, że albo chcę coś rozwalić, uderzyć kogoś w twarz, albo zwinąć się w kłębek, jak wtedy, gdy byłem mniejszy i tęskniłem za Amalie.
- Dlaczego? - Zapytał, podnosząc się do siadu. - Nie zrozum mnie źle, ale sam wybrałeś życie w Oslo. Z Noorą – wzruszył ramionami. - Miałeś wybór, mogłeś mieszkać tutaj, gdzie mógłbyś pracować i studiować, ale ty mimo wszystko wróciłeś do Noory. Dla niej. Więc dlaczego teraz od niej uciekłeś?
- Bo to znowu doszło do tego samego miejsca co wtedy – w końcu to powiedziałem. - Na początku było świetnie. Wyrzuciliśmy wszystko, co nam leżało na duszy. Seks był genialny i odnoszę wrażenie – kręcę głową – że to właśnie kurwa wszystko przyćmiło stary – spojrzałem na niego. - Staliśmy się jak jakaś para napaleńców, gdzie najważniejszą rzeczą był seks. A gdy to opadło, to wróciliśmy do tej samej rutyny, która już raz nas zabiła. Noorze znowu zaczęło wszystko przeszkadzać, a ja to wszystko w sobie tłumiłem, bo nie chciałem wszczynać awantur o byle co. Ale tak się nie da – podniosłem głos. - A przynajmniej ja tak nie potrafię.
- I tak miałeś łatwiej – chłopak się zaśmiał, a ja spojrzałem na niego z niedowierzaniem. - Stary, powiedz mi, ile czasu chodziłeś za Noorą, co? Po jakim czasie zostaliście parą? - Parsknął. - A jak już zostaliście nią, to kurwa ze sobą zamieszkaliście. Po ilu? Po trzech dniach związku? - Zaśmiał się. - Jak kretyn uganiałem się za Evą prawie dwa lata – wstaje z łóżka. - Przez ten czas, przestałem sypiać, z przypadkowymi dziewczynami i kurwa – kręci głową – zmieniłem się, a Eva i tak się bała związku ze mną. Chociaż mnie kochała i wiedziała, że się zmieniłem, to po prostu się bała. Dwa lata – powtórzył. - To, co mamy teraz jest najlepszą rzeczą, jaka mi się przytrafiła – kręci głową. - I możesz nazywać mnie pantoflem, możesz robić sobie żarty z szarych szortów, ale gdybyś zobaczył w nich Evę, to byś przepadł – zaśmiał się – ani mi się waż to sobie wyobrażać Magnusson – pomachał mi palcem przed nosem, a ja wybuchnąłem śmiechem, aczkolwiek musiałem przyznać, że moja wyobraźnia już zaczęła pracować. Ale przecież Chris nie musi tego wiedzieć. - Ale kompletnie mnie to nie rusza, wiesz? Bo wiem, że jestem we właściwym miejscu, z właściwą osobą. I możesz uznać mnie za debila, ale na serio lubię leżeć w łóżku i oglądać seriale. Lubię rozmawiać z Evą o wszystkim i o niczym. Lubię nawet przesiadywać w kuchni z Anne – Marit i słuchać wszystkich kompromitujących historyjek o małej Evie – zaśmiał się. - I nie mogę się doczekać tego, aż w końcu zakończę tę pieprzoną służbę, żebym mógł wrócić do domu i mieć Evę na co dzień, a nie tylko przez kilka dni. I nie, nie mówię ci tego, by się pochwalić, że mam zajebisty związek, z jeszcze lepszą dziewczyną, tylko po to, byś zrozumiał, że ty i czasami wkurwiająca do granic możliwości Noora, jesteście parą, a nie małżeństwem. Czy wy na dobrą sprawę się poznaliście? - Spojrzał na mnie, a ja czułem się tak, jakby czytał ze mnie, jak z otwartej księgi. - Nie. Znalazłeś dziewczynę, zakochałeś się i cieszyłeś się z tego, że ją zdobyłeś. A ona się cieszy, że ma ciebie, ale nie robicie nic, by poznać waszą przeszłość, a bez tego nie zbudujecie wspólnej przyszłości.
Wpatrywałem się w niego, czekając, aż wybuchnie śmiechem, ale on tego nie robił.
- Ty tak na poważnie? - Spojrzałem na niego, a on tylko westchnął.
- Jak Eva nie może spać to ogląda Doktora Philla – przewrócił oczyma, po czym się uśmiechnął.
- A ty razem z nią – wybuchnąłem śmiechem, bo wyobraziłem sobie tę scenę.
- Masz mnie – zaśmiał się. - Mogę być z tobą cholernie szczery? - Spojrzał na mnie. - Ale tak kurewsko, aż do bólu szczery?
- Mam się bać? - Zaśmiałem się. - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, po tej całej miłosnej historii o tobie i Evie, że jesteś gejem, co? - Próbowałem obrócić to wszystko w żart, bo wiedziałem, że to, co powie mi Chris, nie da mi spokoju. Zawsze tak było i właśnie dlatego go tutaj ściągnąłem. Nie, by się upić i rozwalić dwa związki, ale by oczyścić umysł, a kto jak kto, ale Chris potrafi mi w tym pomóc.
Chłopak przewrócił oczyma, ale widziałem, jak nerwowo przygryza wargę.
- No mów – rzuciłem, podchodząc do łóżka, na którym usiadłem.
- Nie widzę cię z Noorą – westchnął, a ja poczułem się tak, jakby właśnie dał mi w twarz. Wpatrywałem się w niego, a ten złożył przed nosem ręce jak do modlitwy i zaczął kręcić głową. - Gdy zostaliście parą, cieszyłem się, że w końcu jesteś szczęśliwy. Że pozbierałeś się po tym całym gównie z Niko. Że ktoś cię posklejał. - Spojrzał na mnie. - Ale teraz, jak sam jestem w związku – na chwilę milknie – wiem, że to, co łączy cię z Noorą nie jest dobre. Jest, nie wiem – pokręcił głową – toksyczne? Oboje się niszczycie, a to nie tak powinno wyglądać Will i dobrze to wiesz. Sam widziałeś, jak wyglądało małżeństwo twoich rodziców – westchnął. - Nie mówię ci, że masz z nią zerwać, ale po prostu zastanów się nad tym wszystkim, okej?
- Brzmisz jak mój ojciec – próbowałem się uśmiechnąć, chociaż wcale nie miałem ku temu powodów.
- Dlaczego w ogóle cię tu ściągnął? - Szybko zmienił temat, a ja byłem mu za to wyjątkowo wdzięczny.
- Kupi mi mieszkanie – uśmiechnąłem się, a chłopak zagwizdał.
- A jaki jest haczyk? - Podrapał się po głowie.
- Mam mieszkać sam. Bez Noory – dodałem, a ten tylko skinął.
- I po to ściągał się do Londynu? - Spojrzał na mnie z niedowierzaniem. - Nie mógł ci tego powiedzieć przez telefon?
- Najwyraźniej nie – zaśmiałem się, chociaż tak naprawdę czułem się fatalnie. Nie potrafiłem, po prostu nie mogłem powiedzieć Chrisowi o swojej matce i o tym, że mogę być chory. Znamy się tyle lat, a to będzie pierwszy raz, gdy coś przed nim ukrywam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro